Uczestnicy konwoju, witani przez tłumy Palestyńczyków z kwiatami i skandowanym hasłem "Viva Palestina" wjechali do Strefy przez przejście w Rafah. Pierwszą falę samochodów w konwoju witali przedstawiciele władz palestyńskich, liderzy Hamasu i działacze tureckiej humanitarnej organizacji, która zajmie się rozdzielaniem darów na miejscu i która znacząco pomogła konwojowi przedostać się do Strefy. Zgodnie z żądaniem egipskich władz, uczestnicy konwoju mogą pozostać w Gazie tylko 48 godzin, ale już wiadomo, że część wolontariuszy decyduje się na zlekceważenie tego nakazu.
Konwój próbował przekroczyć przejście graniczne w Rafah już 27 grudnia, w pierwszą rocznicę krwawej napaści Izraela na mieszkańców Strefy na przełomie 2008 i 2009 roku, gdy od izraelskich bomb zginęło 1400 osób, w tym wiele kobiet i dzieci a tysiące zostały ranne. Plan przekroczenia granicy w tym czasie nie powiódł się, gdyż uniemożliwiły to egipskie służby graniczne, zakazując konwojowi wjazdu na terytorium Egiptu. Kulminacją trwającego parę tygodni zatargu były starcia między policjantami a wolontariuszami z Viva Palestina w wyniku których rannych zostało blisko 50 osób z konwoju.
Przypomnijmy, że w poniedziałek, 4 stycznia, konwój około 200 ciężarówek z pomocą humanitarną wyruszył promem z miasta Akaba w Jordanii do Al Arisz w Egipcie. Odbyło się to pomimo zakazu ze strony blisko współpracujących z Izraelem władz egipskich, które wcześniej nakazały konwojowi skierowanie się drogą lądową do Syrii, parę tysięcy kilometrów dalej i wyruszenia do Gazy z tamtejszego portu Lattakia. Organizatorzy zdążyli nawet rozprowadzić na początku tygodnia międzynarodowy apel o pomoc w opłaceniu kosztów takiej przeprawy promowej. Ostatecznie zrezygnowano z tej opcji ze względów czasowych i braku perspektyw na pozyskanie tak wielkich środków.
Po wjechaniu na terytorium Egiptu, konwojowi zabroniono kontynuowania podróży. Po długich negocjacjach z posłem Georgiem Gallowayem i posłami do tureckiego parlamentu, władze zgodziły się na przejazd konwoju, ale tylko 139 ciężarówek i zażądały, by pozostałe 59 ciężarówek z konwoju udało się do Gazy przez terytorium Izraela, co - jak szybko zauważyli uczestnicy konwoju - oznaczałoby, że ciężarówki te nigdy nie trafią do Strefy Gazy. W rezultacie, wolontariusze rozbili w Al Arisz obóz czekając na dalszy rozwój sytuacji. Rząd wysłał przeciwko nim bojowe oddziały policji co zakończyło się fizyczna konfrontacją. Organizatorzy wspierani przez międzynarodową solidarność, przekonali władze egipskie do zmiany decyzji.
Pierwszy konwój Viva Palestina był społeczną reakcją na masakrę w Strefie Gazy sprzed roku. Zorganizowali go działacze i sympatycy brytyjskiej, socjalistycznej partii RESPECT z posłem Georgem Gallowayem na czele. Wówczas konwój dotarł na miejsce bez żadnych problemów, witany na długości całej swojej trasy przez tysiące ludzi, którzy wspierali wolontariuszy prowiantem, bezpłatnym paliwem, organizowali dla nich koncerty i oficjalne spotkania. Dotarcie do Gazy oznaczało w praktyce przerwanie blokady nałożonej przez Izrael, Egipt i Zachód po tym, jak wbrew oczekiwaniom USA i Izraela, ludność Palestyny zdecydowała się w wyborach w 2006 roku wybrać Hamas i odsunąć od władzy skorumpowanych polityków z Fatahu.
Blokada, która trwa do dzisiaj, oznacza, że do Gazy formalnie mogą być dostarczane tylko najbardziej podstawowe produkty. Faktycznie jednak, realia tej blokady sprowadzają się do tego, że nawet podstawowych produktów, takich jak żywność, lekarstwa i paliwo, wszystkim brakuje. Obecną sytuację w Gazie pogarsza fakt, że po zeszłorocznej napaści izraelskiej armii, zniszczonych zostały tysiące domów a na ich odbudowę mieszkańcy Gazy nie mogą sobie pozwolić po pierwsze ze względów finansowych a po drugie ze względu na to, że Izrael nie wpuszcza do Strefy materiałów budowlanych. W rezultacie, od roku tysiące ludzi mieszkają w namiotach.
Organizatorzy konwoju mają świadomość, ze ich pomoc to jedynie kropla w morzu potrzeb i że żadna liczba konwojów nie rozwiąże problemów Palestyńczyków, ale strategicznym celem RESPECT i Palestine Solidarity Campain, która wsparła trzeci konwój, jest przede wszystkim walka o całkowite zniesienie blokady. Pierwszym krokiem do tego jest pokazywanie światu, że ta blokada istnieje i że ona jest źródłem tragedii mieszkańców Strefy Gazy. Sprawy z tego nie zdaje sobie wciąż wielu ludzi na świecie a liderzy Zachodu zdają się to otwarcie ignorować.