Anne Vigna: Jak dławi się demokrację w Hondurasie

[2010-02-26 08:11:19]

Policjanci zbierają czarne krzyże porzucone w panice przez demonstrantów. Na każdym krzyżu figuruje imię i nazwisko zabitego podczas zgromadzeń organizowanych na znak protestu przeciwko zamachowi stanu dokonanemu 28 czerwca 2009 r. i uwieńczonemu obaleniem prezydenta Manuela Zelayi. Dzieje się to 29 listopada, w dniu wyborów prezydenckich. Kilka minut wcześniej tłum spokojnie maszerował do śródmieścia San Pedro Sula, drugiego co do znaczenia miasta Hondurasu. Obecność korespondentów prasy międzynarodowej w niczym nie przeszkodziła rozproszeniu demonstracji siłą. Policja aresztowała 46 osób, biła wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu pałek, i niszczyła krzyże, które stały się symbolem Ogólnonarodowego Frontu Oporu wobec Zamachu Stanu (FNRCG).

Terror trwa


Nie było w tym nic niezwykłego. W przeddzień wyborów bilans represji wyglądał następująco: 30 zabitych, 4200 aresztowanych i niezliczona liczba rannych. Komitet Obrony Praw Człowieka w Hondurasie (CODEH) podaje, że po wyborach, w ramach "fali planowego terroru", zabito około 30 działaczy FNRCG[1]. Do tego dochodzą liczne relacje zgwałconych kobiet, działaczy, którym nieustannie grozi się śmiercią, i ludności sterroryzowanej przemocą wojskowych. Represje były odpowiedzią na wielkie demonstracje, które przez 5 miesięcy paraliżowały kraj. "W tej chwili nie jest już konieczne wyrażanie naszej woli na ulicach, gdyż jest to bardzo niebezpieczne", wyjaśnia Rafael Alegría, przywódca Vía Campesina (Chłopskiej Drogi) w Hondurasie. "Weszliśmy w nowy etap walki".

Ten nowy etap zaczął się wraz z wyborami prezydenckimi, które miały zakończyć kryzys polityczny. Wybory wygrał Porfirio Lobo z liberalno-konserwatywnej Partii Narodowej Hondurasu (PNH). Zorganizowały je władze de facto, ustanowione w wyniku zamachu stanu. Wbrew temu, co przewidywało porozumienie zawarte 30 października w Tegucigalpie i San José pod auspicjami Thomasa Shannona, amerykańskiego podsekretarza stanu do spraw półkuli zachodniej, przed wyborami nie dopuszczono do powrotu na urząd legalnego prezydenta Zelayi.

Wybory w "stanie wyjątkowym"


Kampania wyborcza przebiegała w bardzo szczególnych warunkach. Od października 200 dekretów zakazywało obywatelom "uczestniczyć w zebraniu publicznym", a mediom – "podżegać do anarchii społecznej". Ponieważ nie przywrócono ładu konstytucyjnego, FNRCG wezwał do bojkotu wyborów i wprowadzenia "ludowej godziny policyjnej", czyli pozostania w domach, a nie do demonstracji siły. "Wybraliśmy rozsądek. Szaleństwem byłoby demonstrować w dniu, w którym 30 tys. uzbrojonych ludzi patrolowało ulice", stwierdza Juan Barahona, jeden z koordynatorów FNRCG.

Przedstawicielom prasy międzynarodowej pozwoliło to ogłosić, że ruch oporu ustatkował się i że reprezentuje już tylko niewielką część społeczeństwa. "Front wcale się nie ustatkował", wyjaśnia Gustavo Irías, analityk polityczny w Ośrodku Badań nad Demokracją (CED)[2]. "Oceniamy, że co najmniej połowa ludności należy do ruchu oporu. Zelaya był popularnym prezydentem choćby dlatego, że podwoił płacę minimalną. Z drugiej strony metody władz de facto ogromnie zaszokowały społeczeństwo".

FNRCG opiera tę analizę na liczbie wchodzących w jego skład organizacji: związków zawodowych, organizacji feministycznych, ekologicznych, studenckich, ruchów indiańskich i chłopskich itd. W pewnym sensie ruch oporu skorzystał z czegoś, co w Hondurasie nazywa się "efektem Mitcha". W 1998 r., po bardzo niszczycielskim huraganie Mitch, organizacje ludowe musiały zastąpić władze i zabrać się za odbudowę. Dysponowały wówczas zasobami na niespotykaną wcześniej skalę i odtąd odgrywają w społeczeństwie ogromną rolę, choć ciągle nie mają swojej reprezentacji politycznej.

Zamach stanu był detonatorem ruchu ogólnokrajowego, który obecnie zrzesza te organizacje ludowe. "Wielkim zaskoczeniem było jednak uczestnictwo najuboższych", opowiada socjolożka María Elena Méndez. "Zwłaszcza tych wszystkich, którzy żyją z gospodarki nieformalnej, domokrążców, drobnych rzemieślników, matek..." Analizę tę podziela Gilda Rivera, dyrektorka Centrum Praw Kobie (CDM). "Od 28 czerwca ruch nic, tylko rósł. Jest to zawierucha, która dla przyszłego rządu stanie się prawdziwą siłą opozycyjną".

FNRCG nie ma prawdziwego programu politycznego. Na razie organizuje się wokół kilku kluczowych postulatów. Hasłem pozostaje kontestacja wyborów prezydenckich, a szczególnie frekwencji wyborczej, która – jak w dniu wyborów wieczorem podał Najwyższy Trybunał Wyborczy – wyniosła 61% Władze de facto powołują się na to trąbiąc o "masowej frekwencji" i na tej podstawie żądając uznania Lobo za nowego szefa państwa.

Z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych i ich bliskich sojuszników regionalnych – Kolumbii, Peru i Panamy – "społeczność międzynarodowa" zachowała ostrożność, nie wysłała na miejsce żadnego obserwatora i nie podżyrowała danych o frekwencji, która okazała się o 10% wyższa niż w 2006 r. Obliczaniu głosów towarzyszyły niespodzianki, o czym przekonał się amerykański dziennikarz Jesse Freeston z kanału telewizyjnego The Real News[3]. Dostał się do sali, w której Najwyższy Trybunał Wyborczy obliczał głosy, i sfilmował wyniki, które pojawiły się na ekranie: frekwencja 49%. W tej samej chwili przewodniczący trybunału ogłosił, że frekwencja wyniosła 61%, co – zdaniem dziennikarza, który przepytał w tej sprawie kilku członków trybunału – "on sam wymyślił".

Ze swojej strony Hagamos Democracia, instancja finansowana przez Waszyngton za pośrednictwem Narodowego Daru dla Demokracji (NED), szybko podliczyła głosy i ogłosiła, że frekwencja wyniosła 47%. Po 10 dniach trybunał musiał ugiąć się i przyznał, że wyniosła jedynie 49%. Jeśli chodzi o zwolenników Zelayi, to na podstawie obserwacji 1400 komisji wyborczych oceniają oni, że frekwencja wyniosła 25%. "Nigdy nie dowiemy się prawdy, ponieważ karty do głosowania są w rękach władz, które już manipulowały wynikami", mówi Laura Carlsen, dyrektorka Americas Policy Program w Center for International Policy w Waszyngtonie[4]. "Społeczność międzynarodowa nie może jednak uwiarygodnić wyborów, którym towarzyszyły poważne pogwałcenia praw człowieka".

Doradcy wyszkoleni w szwadronach śmierci


Drugą osią walki FNRCG jest więc obecnie delegitymizacja wyborów na arenie światowej – przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. W wywiadzie dla miejscowego radia prezydent Zelaya przypomniał, że "Honduras podpisał Statut Rzymski, toteż wszyscy jego obywatele, w tym wojskowi, mogą stanąć przed tym trybunałem"[5]. Międzynarodowa Misja Obserwacyjna do spraw Sytuacji Praw Człowieka w Hondurasie zaskarżyła przed trybunałem karnym fakt, że główny inspirator represji w tym kraju to sam Billy Joya, były oficer "szwadronu śmierci" słynnego Batalionu 3-16 honduraskiego wywiadu wojskowego w latach 80. Joya jest odpowiedzialny za zaginięcie setki działaczy lewicowych[6]. Przez długi czas uciekał przed wymiarem sprawiedliwości; w końcu lat 90. oddał się dobrowolnie w jego ręce i miał być sądzony za "zniknięcie" 16 działaczy, ale szybko wyszedł z więzienia. Teraz, w puczystowskim rządzie Roberto Michelettiego, jest "specjalnym doradcą do spraw bezpieczeństwa".

"Ruch oporu znajduje się na bardzo niepewnych pozycjach. Władze de facto wykonują brudna robotę dla przyszłego rządu, eliminując opozycję. Spadek międzynarodowego zainteresowania sytuacją w tym kraju to prawdziwe niebezpieczeństwo dla przywódców ruchu", dodaje Carlsen, która sama padła w Hondurasie ofiarą agresji, gdyż w wypowiedzi dla Al-Dżaziry skrytykowała wybory.

Ruch oporu, w niewielkim już stopniu budzący zainteresowanie mediów zagranicznych, uległ również marginalizacji w honduraskim krajobrazie informacyjnym. Ponieważ dostęp do Internetu jest tu słabo rozwinięty, a media znajdują się pod kontrolą grup ekonomicznych popierających zamach stanu, wystarczyło, że rząd de facto zablokował około 15 mediów[7], aby zapewnić sobie kontrolę nad informacją. Wczesnym rankiem w dniu zamachu stanu wojskowi wtargnęli do kilku instalacji, skonfiskowali sprzęt audiowizualny, telefony i komputery oraz przerwali łączność. Zablokowano również sygnał głównych międzynarodowych telewizji kablowych – TeleSUR (Wenezuela), Cubavisión (Kuba), Guatevisión (Gwatemala), Teletica (Kostaryka) i CNN po hiszpańsku (Stany Zjednoczone). Podczas kampanii wyborczej honduraska telewizja Canal 36 nie miała prawa nadawać. Zamiast przewidzianych programów informacyjnych władze – choć popiera je Kościół katolicki – wymusiły na niej nadawanie... filmów erotycznych.

Wolne media w niebezpieczeństwie


Właściciel i dyrektor Canal 36, Esdras Amado López, jest wyraźnie znużony. Pokazuje grafik częstotliwości swojej telewizji, nieustannie padającej ofiarą zakłóceń satelitarnych, które ograniczają jej odbiór tylko do samej stolicy. "Co więcej, gdy ton staje się zbyt krytyczny, na nowo, często na kilka minut, pojawia się czarny ekran. Przy każdym takim cięciu igrają z naszymi nerwami". Ingerencje cenzury wyglądają na przypadkowe – raz godzą w reportaż o misji Amnesty International, innym razem w nadany na żywo komentarz telewidza, a jeszcze innym w zapowiedź demonstracji przez dziennikarza telewizyjnego. Gdy przyjrzymy się zachowaniu cenzorów, strategia władz nie pozostawia cienia wątpliwości: organizacje obrony prasy obliczyły, że "zamknięto 8 mediów, a 20 uniemożliwiono funkcjonowanie; zraniono 30 dziennikarzy, aresztowano 14 i jednego zabito"[8]. Podobnie jak wielu jego kolegów po fachu, Amado López nie lubi mówić o groźbach śmierci, które otrzymuje. Poprzedniego dnia opowiedział jednak telewidzom, że zamaskowani osobnicy ostrzelali dom jego matki.

Wyczuwa się strach i napięcie. Działaczom, których pierwszą troską jest obecność wojskowych pod drzwiami ich domów, trudno jest snuć rozważania o perspektywach na przyszłość. "W naszym kraju walka zawsze była ryzykowna", przypomina związkowiec Carlos Reyes. "Zamach stanu wzmocnił jednak nasze aspiracje demokratyczne".

Pretekstem do zamachu stanu była zapowiedź przeprowadzenia przez prezydenta Zelayę konsultacji ogólnonarodowej w sprawie możliwości zmiany konstytucji zredagowanej w 1982 r., za prezydentury Roberto Suazo Córdovy, gdy prawdziwą władzę sprawowali wojskowi. Sprawę tę wypisano na sztandarach FNRCG[9]. "O ile zwołanie Konstytuanty postulowano jeszcze przed zamachem stanu, dziś jest to konieczność. Kryzys ten obnażył system polityczny, który odmawia dzielenia się władzą", stwierdza Juan Almendras, były rektor uniwersytetu w Tegucigalpie.

Partia czy ruch oporu?


O ile w tej kwestii ruch oporu jest zgodny, o tyle niekoniecznie panuje zgoda w sprawie środków, które należy zastosować, aby do tego doprowadzić. Czy powinien przekształcić się w partię polityczną i poprzez urny wyborcze wybić się na reprezentatywność? Takiego zdania jest Zjednoczenie Demokratyczne (UD), określane jako partia lewicowa. "Istnieje nasza partia – oddajemy ją do dyspozycji Frontu", podkreśla poseł Marvín Ponce. UD straciło jednak część swojej bazy społecznej, gdyż wbrew stanowisku FNRCG wzięło udział w wyborach prezydenckich – a więc je legitymowało. Nie przewiduje się również odbudowy Partii Liberalnej prezydenta Zelayi. "Jest to również partia Roberto Michelettiego", puczystowskiego prezydenta, "toteż natychmiast powinniśmy z niej wystąpić", uważa Nelson Avila, były doradca Zelayi do spraw ekonomicznych.

W łonie ruchu oporu największe obawy budzi właśnie konieczność dostosowania się do obowiązujących w Hondurasie reguł gry. "Partie polityczne cieszą się tak złą reputacją, że ludzie kojarzą je automatycznie z korupcją", komentuje Alegría. "Ruch ten, walcząc o demokrację, musi wymyślić coś innego".

Podczas jednego z ostatnich zgromadzeń FNRCG postulaty rosły już jak grzyby po deszczu. Obok siebie siedziały na nim przedstawicielki Komitetu Kobiet Pracujących w Montowniach (maquiladoras, fabrykach-podwykonawcach) i przedstawiciele Powszechnej Centrali Pracujących (CGT). Starli się w sprawie zmian w kodeksie pracy, zainicjowanych za prezydentury Zelayi. Kobiety z montowni domagały się przepisów o ochronie zdrowia w warunkach panujących w maquiladoras, natomiast CGT położyła nacisk na wzrost płac. Dziś, gdy pracownice montowni mówią, że gotowe są zaangażować się w walkę o zwołanie Konstytuanty u boku większościowych związków zawodowych pod warunkiem, że uwzględni się ich postulaty, jedna z nich wstaje, aby zabrać głos. "Nauka demokracji powinna zacząć się tutaj, na naszych osiedlach, w rodzinach. Ponieważ popłynie jeszcze krew, przelejmy ją za taką Konstytuantę, jaka nikogo nie wykluczy!"

Przypisy:
[1] "Le Courrier" (Genewa), 16 grudnia 2009 r.
[2] http://www.enlaceacademico.org.
[3] J. Freeston, "Honduran Elections Exposed", na http://therealnews.com.
[4] http://www.americaspolicy.org.
[5] Taki pozew ma małe szanse na rozpatrzenie, ponieważ Międzynarodowy Trybunał Karny powołano wyłącznie do sądzenia pojedynczych osób fizycznych oskarżanych o popełnienie najcięższych zbrodni o wymiarze międzynarodowym – zbrodni ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni wojennych.
[6] Misión Internacional de Observación sobre la Situación de los Derechos Humanos en Honduras, Gobierno de facto viola derechos humanos en Honduras, Waszyngton, 7 sierpnia 2009 r.
[7] Telewizje Canal 36, Canal 11, Canal 8 Juticalpa i Canal 6, radia Globo, Cadena Voces, Progreso, América, Gualcho i Libertad, dzienniki "El Libertador" i "Diario Tempo", agencja Prensa Latina.
[8] Comité por la Libre Expresión, Fundación Democracia Sin Fronteras, Primer informe: Estado de la situación de la libertad de expresión en Honduras en el contexto de la ruptura del orden constitucional, Tegucigalpa, listopad 2009 r.
[9] Patrz na portalu "Le Monde Diplomatique", "Retour des gorilles au Honduras", 1 lipca 2009 r.

Anne Vigna
tłumaczenie: Zbigniew Marcin Kowalewski


Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku