Skoro prokuratura chce walczyć z grupami popierającymi prawo do aborcji, to my przyznajemy, że też jesteśmy winni tej myślozbrodni - zadeklarował przed łódzką prokuraturą Jakub Klimczak, Sekretarz Krajowy Młodych Socjalistów. Ja na przykład zamieściłem w Internecie na Facebooku plakat autorstwa grupy Lesmisja SROM. A kolega powiesił plakat w Łódzkim Centrum Społecznym MS - dodał.
Ja też zamieściłam go w internecie - powiedziała Judyta Śmiałek z feministycznej Nieformalnej Grupy Łódź Gender.
Chcemy w ten sposób pokazać absurd działań prokuratury. Te plakaty są informujące, tam nie ma żadnych informacji, które nie są znane, tylko te, które pokazują rzeczywistość - w podobnym tonie wypowiedział się Mateusz Mirys z Młodych Socjalistów.
Młodzi aktywiści i aktywistki przynieśli ze sobą specjalne doniesienia: Niniejszym przyznajemy się do winy: żądamy zmiany ustawy antyaborcyjnej, jesteśmy zwolennikami przywrócenia kobietom prawa do decydowania o własnym ciele.
Kilka dni wcześniej do wiadomości publicznej została przekazana informacja, że łódzka prokuratura zamierza wszcząć postępowanie wyjaśniające, czy nie doszło do przestępstwa w związku z zamieszczeniem w różnych miejscach w Łodzi plakatów anonimowej i nieformalnej grupy Lesmisja SROM (Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałów Macicznych). Znalazł się na nich wizerunek młodej kobiety oraz informacje m.in. o tym, że bilet lotniczy w obie strony do Anglii kosztuje 300 zł, a aborcja w publicznej przychodni 0 zł, za to ulga po zabiegu przeprowadzonym w godnych warunkach - bezcenna.
Plakaty wywołały oburzenie m.in. przedstawicieli Katolickiego Klubu im. św. Wojciecha (skupionych przy łódzkim kościele pod tym wezwaniem), którzy złożyli w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - namawiania do aborcji, za co grozi do trzech lat więzienia.
W odpowiedzi na czwartkową akcję Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej, stwierdził: Dostaliśmy trzy pisma. Mamy miesiąc, aby się do nich ustosunkować. Nie będę wchodził w polemikę w organizatorami happeningu. Dodam tylko, że niczego nie przesądzamy. Badamy tylko, czy są w ogóle podstawy do wszczęcia dochodzenia w tej sprawie.
Sama sprawa plakatów SROM wywołała również reperkusje w Anglii, do której się odnosiły. W rozmowie z "Daily Mail" konserwatywna deputowana do Izby Gmin Ann Widdecombe powiedziała, że Wielka Brytania przeistoczyła się w europejską stolicę aborcji. Z kolei laburzysta Kevin Barron, szef Komisji Zdrowia w Izbie Gmin także podkreślił, że brytyjski system opieki zdrowotnej absolutnie nie powinien finansować przeprowadzania przez Polki aborcji. Według niego jest to wbrew wszelkim przepisom.
Według polskiej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny co roku tysiące Polek udają się do Wielkiej Brytanii w celu przeprowadzenia aborcji, wobec uzyskania odmowy w kraju.
Andrzej Wiśniewski