Jarosław Klebaniuk: Antypolski spisek

[2010-04-21 06:39:20]

Gdy oglądałem w telewizji kilometrowe kolejki do tymczasowego stołecznego mauzoleum pary prezydenckiej, zastanawiałem się, co ja mam wspólnego z tymi ludźmi. Przecież sam nigdy bym tam z nimi nie stanął. Ale nie zastanawiam się zbyt długo, bo łzy zaczynały napływać do oczu, a za gardło chwytała zmora empatii. Tamtym musi być podniośle i smutno, to i mnie się robi, myślałem. Porzucałem więc telewizor i wracałem do komputera, który był moim sprzymierzeńcem w niepoddawaniu się nastrojom. Zmora puszczała, łapałem oddech i zanurzałem się w rozważaniach o antypolskim spisku, który zapanował na świecie.

Skwapliwość najwyższych władz Rosji do tego, żeby upamiętnić 70. rocznicę wydarzeń w Katyniu od początku dawała do myślenia. Czy polskie władze zgodziłyby się podejmować na przykład najwyższych dostojników rosyjskich, którzy wyraziliby wolę, by z pompą upamiętnić w Strzałkowie lub Tucholi miejsce śmierci kilkunastu tysięcy radzieckich jeńców, którzy w okolicach "cudu nad Wisłą" równie cudownie poumierali w polskich obozach w latach 1919–1921? Albo czy nasze władze zgodziłyby się, po ewentualnych naleganiach władz Republiki Czeskiej, być współgospodarzem uroczystości upamiętniającej krzywdę, której doznali mieszkańcy, a zwłaszcza mieszkanki Zaolzia z rąk (i nie tylko) polskich żołnierzy w 1938 roku? Nie, nasze władze z godnością odpowiedziałyby, że żadne takie fakty nie miały miejsca. Że jeńcy byli chorowici, a Czeszki chętne. Że są to podłe pomówienia, godzące w majestat Rzeczpospolitej. Godzące tym bardziej, że przecież obecna państwowość jest naturalną kontynuacją przedwojennej, po której nastąpiła – dodałyby władze – wielka smuta trwających 50 lat dwojga okupacji: niemieckiej i sowieckiej. Zostałby więc dany odpór niesłusznym żądaniom. Być może nawet ambasadorzy zostaliby odwołani do kraju, a wojska postawione w stan gotowości.

Pozornie pojednawcze i przyjazne posunięcie najwyższych rangą Rosjan staje się zrozumiałe w świetle katastrofy smoleńskiej. Rankiem 10 kwietnia zginęło wielu spośród najlepszych Polaków. Nie znamy pierwotnych przyczyn tego nieszczęścia. Nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Pozostają nam domysły. Po pierwsze, lotnisko bez systemu naprowadzającego, umożliwiającego lądowanie w trudnych warunkach zostało przez Rosjan udostępnione, choć mogli byli powiedzieć stanowcze "nie" i wskazać inne lotnisko. Przecież skończyłoby się co najwyżej, w ramach protestu strony polskiej, na odwołaniu naszego ambasadora z Moskwy. Jako państwo łagodne i wstrzemięźliwe nie wypowiedzielibyśmy wojny. Dla Rosjan jednak od życia ludzkiego ważniejsze było zachowanie pozorów i gra polityczna.

Po drugie, możemy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że współczesna technika pozwala produkować i rozpylać mgłę na sporym obszarze. Skoro śnieg można wyprodukować, to co dopiero mgłę – lżejszą i możliwą do generowania ze zwykłej wody, nawet bez konieczności jej mrożenia. Po wypadku 10 kwietnia mgła opadła w ciągu godziny. Możemy się domyślać, że jej produkcja została przerwana. Nie był już powodu, żeby kontynuować ten proceder.

Po trzecie, dyżurni z wieży kontrolnej narzekali, że mieli kłopoty z porozumieniem z załogą Tupolewa. A przecież Polacy mówili po rosyjsku, więc jakie kłopoty? Po prostu Rosjanie z lotniska w Smoleńsku nie powiedzieli wszystkiego, bo nie mogli. Nie byłoby sensu udostępniać lotniska i narażać państwowej kiesy na koszty, związane z produkcją mgły, gdyby kontrolerzy z wieży mieli mówić i rozumieć wszystko.

Przeciwników spiskowych teorii przekona może fakt, że kilka dni później nastąpiła erupcja wulkanu Eyjafjallajökull w Islandii, który podobno od XIX wieku był uśpiony. Popiół wulkaniczny w postaci groźnego dla samolotów pyłu uniósł się i zaczął przemieszczać się nad Europę północną, a później nad Polskę. Nasuwa się pytanie: dlaczego wulkan wybuchł akurat teraz? Komu na tym zależało? Smoleńska mgła to w porównaniu z tą operacją bułka z masłem. Próba uniemożliwienia zagranicznym delegacjom uczestniczenia w pogrzebie Pierwszej Pary na historycznym Wawelu to zwykła podłość. Nie sugeruję oczywiście, że Władimir Władimirowicz odziedziczył po Josifie Wissarionowiczu skrzyneczkę z przyciskami: "Etna", "Stromboli", "Wezuwiusz" i tak dalej. Nie można jednak kwestionować możliwości technicznych mocarstwa, które już wiele dziesiątek lat temu jądro atomu i przestrzeń kosmosu uczyniło sobie posłusznymi.

Antypolski spisek wciąż trwa. Nie sposób przytoczyć wszystkie wydarzenia, które wskazują na to, że trwa on nieprzerwanie co najmniej od drugiej połowy XVIII wieku. Przypomnę jednak najważniejsze fakty. Najpierw – trzy zdradzieckie rozbiory, później – nieudana restytucja państwa w postaci Księstwa Warszawskiego, potem – moralnie słuszne, lecz krwawo stłumione powstania: listopadowe i styczniowe, że o pomniejszych i nieszlacheckich rewoltach nie wspomnę. No i wreszcie "czwarty rozbiór Polski" w 1939 roku i długotrwała okupacja kraju, możliwa za sprawą garnizonu w Legnicy. Nie muszę oczywiście wskazywać, które państwo brało w tym wszystkim udział.

Spisek przeciwko narodowi polskiemu trwa już od kilkunastu pokoleń. Na jego czele stali carowie i pierwsi sekretarze, prezydenci i premierzy – polityczni przodkowie obecnego włodarza Kremla. Nawet gdy już, już mieliśmy wygrać, jak to miało miejsce w sierpniu 1944 roku, to antypolski spisek dawał znać o sobie. Małostkowość, z jaką Stalin nie zrezygnował ze zbrodniczych interesów politycznych własnego mocarstwa, by wesprzeć moralnie słuszne ambicje polskiego rządu londyńskiego, jest tak ewidentnym jego przejawem, że zmarły prezydent Lech Kaczyński poświęcił temu wydarzeniu osobne muzeum. Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że to może tam, w Muzeum Powstania Warszawskiego, a nie na Wawelu byłoby miejsce odpowiednie dla spoczynku Jego Zwłok. Szkoda.

Antypolski spisek ma jeszcze jedno, najbardziej chyba uciążliwe i przewrotne oblicze. Otóż konieczność stawiania czoła knującym przeciwko nam wrogom wiąże się z ponoszeniem ofiar. Niektóre z nich były rezultatem wojen i powstań narodowowyzwoleńczych. Inne, w tym większość współczesnych, wynikają z krajowych zaniedbań, stanowiących konsekwencję spisku. Konieczność nieustannego zbrojenia się, prowadzenia wojen z naszymi wrogami w Afganistanie i w Iraku, budowania muzeów, hojnego dotowania z państwowej kasy Duchowych Opiekunów Narodu – wszystko to sprawia między innymi, że ubodzy chorzy ludzie muszą płacić za leki, a że ich nie stać, to umierają przedwcześnie. To wyłączna wina spiskujących przeciwko nam światowych sił antypolskich. Mobilizacja i ofiary nie byłyby konieczne, gdyby Rzeczpospolita rozciągała się od morza do morza, a Niemcy, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Litwini i inne nacje zachowywały się godnie i współpracowały, stroniąc od spiskowania przeciwko nam. Wtedy energia najlepszych naszych mężów, także mężów i żon stanu, nie musiałaby być trwoniona na zmaganie się z wrogami.

"Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy", głoszą słowa jednego z najweselszych i najskoczniejszych hymnów narodowych. "Dał. Wyprawą na Moskwę", zdają się dopowiadać zwolennicy większej estymy dla martwych ciał, niż dla żywych ludzi.

A ja im na to, że ja już nie chcę wierzyć w spisek, że protestuję, że to nie był dobry cesarz, że doprowadził do cierpienia i przedwczesnej śmierci setek tysięcy ludzi. W dodatku zaś – wciąż protestuję – cesarz ten, zawarty w wesołych, skocznych słowach dał i daje nam, Polakom, zły przykład, co należy czynić. Wojnę, nie pokój, niestety.

Panowie politycy, panowie dziennikarze, bonapartyści wszystkich ideowych orientacji i zawodów! Tutaj jesteśmy, tutaj, żywi i łzawi, pochowaliśmy się w ciasnych mieszkaniach Warszawy i Krakowa, w prowincjonalnych zaułkach Wrocławia i Kątach Wrocławskich, w góralskich chałupach i górskich grotach, w nadmorskich dokach i w dołkach na opustoszałych wydmach. Nami się należy zająć, do nas, nie do mauzoleów, należy ustawić kolejki, a w kolejkach zamiast umęczonych ludzi – propozycje godnych warunków pracy, szybszego, skuteczniejszego i tańszego leczenia, dostępnego i użytecznego systemu zdobywania wiedzy i prowadzenia badań naukowych, troskliwej opieki dla ludzi starych i niesprawnych. Zostawcie martwych w spokoju. Zajmijcie się nami. Obiecujemy, że w nagrodę za Wasze starania też kiedyś będziemy martwi.

Jarosław Klebaniuk


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku