...w obronie izraelskiego bezprawia
(...) zróbmy wiele hałasu i stwórzmy masowy ruch za pokojem i sprawiedliwością w sposób całkowicie nieapologetyczny, który nie tłumaczy się rasistom. Który za siebie nie przeprasza. Który wie, że wpisuje się w najwspanialsze tradycje walki z rasizmem, niezależnie od tego, czy są to zmagania o wyzwolenie w Południowej Afryce, czy w społeczności żydowskiej. (...)
Naomi Klein, 17 marca 2010
Niedawno Instytut Reut, prawdopodobnie najbardziej wpływowy izraelski think tank, opublikował wysoce kontrowersyjny raport dotyczący "hubów delegitymizacji". Próbuje się w nim zrównać taktykę pokojowego oporu – jak rosnący ruch wykorzystujący Bojkot, Wycofanie inwestycji i Sankcje (ang.: Boycotts, Divestment and Sanctions – dalej BDS – przyp. tłum.) by zmusić Izrael do przestrzegania prawa międzynarodowego – z kampaniami wojskowymi nastawionymi na zagładę państwa Izrael.
Najbardziej niepokojące jest to, że raport otwarcie wzywa izraelskie agencje wywiadowcze, jak Mossad, do podjęcia bliżej nieokreślonych działań wymierzonych przeciwko pokojowym aktywistom sięgającym po metody całkowicie legalne: "Ani zmiana polityki ani poprawa wizerunku publicznego nie wystarczą... W sytuacji, w której potencjalnie zagrożone jest samo istnienie państwa, Izrael musi sytuację tę potraktować jako taką, koncentrując działania swoich agencji wywiadowczych na tym właśnie zadaniu; asygnując stosowne środki; rozwijając nowe technologie; projektując strategię, wdrażając ją". Think tank wezwał również rząd Izraela do "sabotowania katalizatorów sieci" – zdefiniowanych jako kluczowi gracze stojący za "siecią delegitymizacji".
Jako "huby" owej domniemanej sieci Raport Reuta wyróżnił kilka miast, w których istnieje aktywna społeczność solidaryzująca się z Palestyną, w tym moje własne miasto, Toronto. Innym jest Bay Area, siedziba śmiałego i jedynego w swoim rodzaju Żydowskiego Głosu dla Pokoju (ang.: Jewish Voice for Peace – dalej JVP – przyp. tłum.). Cecilie Surasky, zastępca dyrektora JVP, zamieściła przegląd całej polemiki z Reutem wraz z mnóstwem linków. Surasky krótko i zwięźle obala całą przesłankę tego ataku: "Tym, co pragną delegitymizować grupy takie jak Żydowski Głos dla Pokoju, jest okupacja, powszechna dyskryminacja oraz naruszanie praw człowieka, których dokonuje się względem Palestyńczyków, nie zaś samo państwo Izrael".
Niedawno sama miałam okazję posmakować "sabotażu" w stylu Reuta. W ubiegłym miesiącu Eran Shayshon, starszy analityk w Reucie, został zaproszony do radia CBC, aby wyjaśnić dlaczego w raporcie wyróżnił Toronto. Shayshon przystąpił do zrównywania pokojowego ruchu w obronie praw człowieka z Hamasem i Hezbollahem oraz wysunął szereg fałszywych i krzywdzących oskarżeń pod moim adresem, stwierdzając między innymi, że odmawiam Izraelowi prawa do istnienia i przeciwstawiam się rozwiązaniu dwupaństwowemu. Jak zripostował JVP w artykule "Raport Instytut Reuta kłamie na temat Naomi Klein", nie ma ku temu żadnych podstaw. Tutaj możecie z kolei posłuchać owego podżegającego wywiadu udzielonego CBC.
To co opisuję poniżej może wydawać się jakąś niepotrzebną masą detali i słowną utarczką. Pamiętajcie jednak, że Reut otwarcie wezwał do stosowania taktyk wywiadowczych wymierzonych przeciwko grupom i osobom broniącym sprawiedliwości przy użyciu legalnych i pokojowych metod. Jak ujął to "Jerusalem Post", celem tych działań jest "ukaranie bojkotujących oraz ustalenie ‘metki’ z ceną, którą poniesie każdy, kto odważy się zaatakować Izrael". Innymi słowy, chcą zamknąć ludziom usta i właśnie dlatego każde z ich kłamstw musi spotkać się z ripostą.
Tu mamy więc ową słowną utarczkę, którą rozpoczynam od przytoczenia krótkiej odpowiedzi jakiej udzieliłam www.mondoweiss.net, jednej z moich ulubionych stron internetowych, która szczegółowo relacjonowała cały spór:
To co mówi o mnie Shayshon jest bezczelnym kłamstwem. Podjęłam osobistą decyzję by nie wspierać żadnego konkretnego politycznego rozwiązania w Izraelu-Palestynie. Może przeszukać wszystkie moje teksty i publiczne wystąpienia, nie znajdzie niczego. To czego się domagam i czego domaga się kampania BDS to zobowiązanie Izraela do przestrzegania wszystkich stosownych przepisów prawa międzynarodowego. Jakiekolwiek polityczne rozwiązanie – czy to jednopaństwowe, czy dwupaństwowe, czy jeszcze inne – musi przestrzegać tych uniwersalnych zasad, które nie pozwalają na dyskryminację. Choć mam tu swoje osobiste preferencje, nie realizuję żadnego ukrytego planu i wesprę każde rozwiązanie, które podporządkuje się tym zasadom.
Innym wielkim kłamstwem Shayshona jest stwierdzenie, że rzekomo odmawiam "Izraelowi prawa do istnienia"; a dosłownie, że "wyraziłam to wprost". Raz jeszcze, wyzywam go by znalazł choć jeden przykład we wszystkim co powiedziałam lub napisałam, który mógłby w jakikolwiek sposób uzasadnić to stwierdzenie. Nie znajdzie go. To kłamstwo można byłoby po prostu uznać za pomówienie, próbę okrycia "hańbą" zwolenników BDS, jak to wszystkim nam uzmysłowił wyciekły niedawno wewnętrzny dokument. Podejrzewam jednak, że przyparty do muru, Shayshon po prostu oświadczyłby, że wspieranie BDS jest równoznaczne ze sprzeciwianiem się istnieniu Izraela – stwierdzenie to słyszałam już niejednokrotnie. To interesujące. Z uwagi na fakt, że jednoznacznym celem BDS jest zmuszenie Izraela do podporządkowania się ustaleniom prawa międzynarodowego, słowa Shayshona zdają się implikować, iż Izrael nie jest w stanie funkcjonować w ramach wyznaczonych przez prawo międzynarodowe. Nigdy nie zdecydowałabym się na wykorzystanie takiego argumentu, wiele tłumaczy on jednak gdy idzie o ostatnią agresywną kampanię, która odbyła się w ramach "wojny prawnej", a za swój cel obrała samo istnienie tych praw.
I kwestia ostatnia: jeżeli popieranie bojkotu przeciwko jakiemuś miejscu oznacza popieranie jego anihilacji (stwierdzenie takie przewija się tu i ówdzie), to co począć z oblężeniem Gazy, nieskończenie bardziej brutalnym niż wszystko co wspiera BDS? Czy oznacza to, że Izrael odmawia Gazie prawa do istnienia?
Jak się okazuje, Shayshon i jego ludzie zarwali noc googlując w poszukiwaniu brudów na potwierdzenie swoich tez – skończyli jednak z pustymi rękoma. Oto odpowiedź Shayshona, którą zamieścił na stronie Reuta i wysłał do Mondoweiss.net (moja odpowiedź poniżej).
Kilka tygodni temu udzieliłem wywiadu w porannej audycji radia CBC na temat niebezpieczeństwa, jakie niesie tendencja do delegitymizowania Izraela. W tym kontekście poproszony zostałem o odniesienie się do kwestii Toronto, w którym, jak uważamy w Instytucie Reuta, istnieje burzliwa anty-izraelska aktywność, daleko wykraczająca poza prawomocną krytykę izraelskiej polityki. Obok paru innych spraw, wymieniłem także kanadyjską pisarkę i polityczną aktywistkę, Naomi Klein, jako jedną z paru znaczących postaci mieszkających w Toronto i propagujących delegitymizację Izraela.
Klein opublikowała swoją odpowiedź na tym blogu. Przekonuje tam, że to co powiedziałem o niej było "bezczelnym kłamstwem"; że "podjęła osobistą decyzję by nie wspierać żadnego konkretnego politycznego rozwiązania w Izraelu-Palestynie"; oraz że: "(Shayshon) może przeszukać wszystkie moje teksty i publiczne wystąpienia, nie znajdzie niczego". Klein utrzymuje, że popiera kampanię BDS (bojkot, wycofanie inwestycji, sankcje) "aby zobowiązać Izrael do przestrzegania wszystkich stosownych przepisów prawa międzynarodowego", Jak twierdzi Klein, "jakiekolwiek polityczne rozwiązanie – czy to jednopaństwowe, czy dwupaństwowe, czy jeszcze inne – musi przestrzegać tych uniwersalnych zasad, które nie pozwalają na dyskryminację", Klein wypiera się także odmawiania "Izraelowi prawa do istnienia" i wyzywa mnie "bym znalazł choć jeden przykład we wszystkim co powiedziała lub napisała, który mógłby w jakikolwiek sposób uzasadnić to stwierdzenie".
Wierzę, że w wielu przypadkach krytykowanie polityki Izraela z perspektywy praw człowieka nie oznacza zasadniczej delegitymizacji. Krytyka izraelskiej polityki jest prawomocna, nawet wtedy kiedy jest surowa lub krzywdząca, jak choćby wtedy gdy nie dostrzega racji Izraela. Wydaje mi się jednak, że krytyka taka staje się nieuprawniona – co ma miejsce w przypadku Naomi Klein – kiedy wpada do jednej z następujących kategorii:
- Kwestionuje rozwiązanie dwupaństwowe / wspiera rozwiązanie jednopaństwowe – W transkrypcji wykładu, który wygłosiła w Ramallah, Klein objaśnia: "Musimy podnieść poprzeczkę wyżej. Musimy zająć w tej kwestii stanowisko naprawdę radykalne. A co z rozwiązaniem jednopaństwowym? Co z rozwiązaniem bezpaństwowym?". W innym artykule napisanym dla gazetki kampusu Uniwersytetu w Toronto Klein posuwa się jeszcze dalej, przekonując że: "Chciałabym zostać uchroniona przed Izraelem. [...] Jakiś czas temu mogłabym powiedzieć, że jestem syjonistką przeciwną temu, czym syjonizm stał się w Izraelu. Jednak na chwilę obecną jestem Żydówką przeciwną Izraelowi".
Te bardzo czytelne oświadczenia autorstwa Klein odzwierciedlają jej sprzeciw względem politycznego rozwiązania, które zakłada istnienie oddzielnego państwa Izrael, oraz jej rezygnację z syjonistycznej zasady przyznającej narodowi żydowskiemu prawo do samostanowienia.
- Popiera podwójne standardy / wyróżnia Izrael – w kilku miejscach Klein przekonuje, że Izrael należy potraktować w sposób szczególny i ukarać nie dlatego, że jest jedynym państwem, które na to zasługuje, ale dlatego że jest jedynym państwem, gdzie kara taka "naprawdę by zadziałała" (zobacz jej op-ed w "Guardianie" oraz artykuł Davida Hirsha).
- Demonizuje Izrael – Klein często przedstawia Izrael jako państwo systematycznie, umyślnie i na coraz większą skalę okrutne oraz niehumanitarne, w sposób niejawny odmawiając mu tym samym moralnej legitymacji do istnienia. Przykłady obejmują kojarzenie Izraela z apartheidem oraz oskarżenia o rażące czynienie zła. Znalazłem następujący, niezwykle zabawny opis izraelskiego społeczeństwa: "Jak dotąd najbardziej niepokojącym aspektem mizoginii względem izraelskich kobiet szerzącej się wśród izraelskich mężczyzn jest coś znanego izraelskim kobietom jako «pornografia Holocaustu», w której obrazy wycieńczonych kobiet fotografowanych na tle pieców, końcówek prysznicowych, wagonów do transportu bydła i tym podobnych są wykorzystywane przy sprzedaży ubrań i innych produktów".
- Sugeruje, że Izrael Zrodził Się W Grzechu / otwiera "akta 1948" – Klein często opisuje Izrael jako państwo kolonialne zrodzone w grzechu, w jednym ze źródeł stwierdzając, że Izrael "poprawnie zrozumiany może być wyłącznie w kontekście historii kolonializmu". Zobowiązanie do jego demontażu jako państwa w naturalny sposób wypływa z tej logiki.
Tak więc, o ile Klein rzeczywiście mogła publicznie nigdy nie odmówić Izraelowi prawa do istnienia, to jednak podważając paradygmat dwupaństwowego rozwiązania, wyróżniając Izrael, ustawicznie go demonizując i otwierając ‘akta 1948’, Klein pozostawia niewiele wątpliwości co do swych prawdziwych motywów. Tak jak powiedziałem w wywiadzie dla CBC, uważam, że nie mieści się to w granicach "uczciwego oskarżenia".
Jednak tym co naprawdę mnie martwi jest to, że Klein prawdopodobnie szczerze wierzy, że jej działania stanowią wsparcie dla praw człowieka, sprawiedliwości, pokoju i prawa międzynarodowego. Kwestionowanie rozwiązania dwupaństwowego jest receptą na chaos i rozlew krwi. Idea wymuszania i ponaglania kapitulacji Izraela na wzór modelu południowoafrykańskiego apartheidu jest nazbyt uproszczona, sztuczna, kompletnie bezpodstawna i przynieść może tylko jeszcze więcej ludzkiego nieszczęścia.
Nie powinniśmy dać się zwieść słowom Klein. To ludzie z naszego obozu, zarówno w Izraelu jak i w Palestynie, którzy propagują zasadę "dwóch państw dla dwóch narodów", zasadę prowadzącą do sprawiedliwości, wspierającą przestrzeganie tak państwowych jak i cywilnych praw człowieka, to ci ludzie niosą potencjał, który ma szanse ostatecznie doprowadzić do prawdziwego i stabilnego pokoju, pozostając jednocześnie w zgodzie z prawem międzynarodowym – co widoczne staje się już teraz w świetle istniejących porozumień pomiędzy Izraelem i Palestyńczykami respektujących ustalenia rezolucji ONZ. To właśnie my, a nie ci, którzy demonizują jedną ze stron i wspierają nierealne rozwiązania.
I ostatecznie, poniżej przytaczam tekst, w którym szczegółowo odpieram wszystkie zarzuty, oryginalnie zamieszczony na Mondoweiss.
Czy to rzeczywiście wszystko, na co stać cały think tank, aby wesprzeć tezę, że mam zamiar zniszczyć Izrael i powinno mi się odebrać moje prawo do wolności słowa?
Po pierwsze, muszę powiedzieć, że uważam za przekomiczne, iż w punktach jeden i trzy, Eran Shayshon ucieka się do cytowania artykułu, który napisałam dla mojej studenckiej gazetki, kiedy miałam 19 lat. Teraz mam prawie 40, jest to więc podejrzanie pochlebne. Jak już powiedziałam poprzednim razem, kiedy artykuł ten został wygrzebany, nie odpowiadam na tego rodzaju szlam: "Artykuł o którym mowa w pytaniu, został napisany gdy byłam na pierwszym roku studiów. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu tych rewelacji, które ujawnią, że tego samego roku pisałam studenckie eseje na temat książek, których w rzeczywistości nie przeczytałam".
Gdy idzie o cytat z mojego wystąpienia w Ramallah, nie opowiedziałam się w nim za żadnym konkretnym rozwiązaniem politycznym, ale za szerokim spektrum debaty na ten temat. Poniżej ów cytat w pełnym kontekście:
"Nie wydaje mi się, by Obama był FDR (Franklinem Delano Rooseveltem – przyp. tłum.), mogę wam jednak powiedzieć: on nas potrzebuje, aby tego dokonać. Potrzebuje tego powszechnego ruchu, tego globalnego powszechnego ruchu, który wywrze na niego nacisk, po prostu dlatego, że druga strona naciska go przez cały czas. A kiedy wreszcie zajmuje to skromniutkie życzeniowe stanowisko – ‘żadnego [izraelskiego] osadnictwa więcej [na okupowanych terytoriach palestyńskich]’ – nagle okazuje się, że jest to postawa szalenie postępowa i radykalna. A co z całkowitym brakiem osadnictwa? Musimy podnieść poprzeczkę wyżej. Musimy zająć w tej kwestii stanowisko naprawdę radykalne. A co z rozwiązaniem jednopaństwowym? Co z rozwiązaniem bezpaństwowym? Wydostańmy się stąd, zróbmy wiele hałasu i stwórzmy masowy ruch za pokojem i sprawiedliwością w sposób całkowicie nieapologetyczny, który nie tłumaczy się rasistom. Który za siebie nie przeprasza. Który wie, że wpisuje się w najwspanialsze tradycje walki z rasizmem, niezależnie od tego, czy są to zmagania o wyzwolenie w Południowej Afryce, czy w społeczności żydowskiej".
Wciąż w pełni trwam przy tym stanowisku; to właśnie dlatego tak bardzo lubię tę stronę.
Shayshon twierdzi, że napisałam, że Izrael powinien doświadczyć taktyki BDS "nie dlatego, że jest jedynym państwem, które na to zasługuje, ale dlatego że jest jedynym państwem, gdzie kara taka «naprawdę by zadziałała»". W tym celu powołuje się na op-ed, który zamieściłam w "The Guardian". Wejdźcie proszę na tę stronę. Zobaczycie, że artykuł nie mówi, że Izrael jest jedynym krajem, jaki powinien doświadczyć tych taktyk, mówi zaś że: "Bojkot nie jest dogmatem: jest pewną taktyką. Powód, dla którego strategię tę należy wypróbować, jest praktyczny: w kraju tak małym i tak zależnym od handlu, mogłaby naprawdę zadziałać".
Mnóstwo krajów pasuje do tego opisu, ja zaś popierałam bojkot także w przypadku innych narodów, kiedy do niego wzywano i kiedy miał on szanse okazać się efektywny, poczynając od południowoafrykańskiej anty-apartheidowskiej kampanii w latach 80.
Shayshon, rzecz jasna, uważnie studiował moje publiczne oświadczenia, wydaje się jednak, że przeoczył ten wywiad, którego udzieliłam Democracy Now! w samym środku zgiełku towarzyszącego Międzynarodowemu Festiwalowi Filmowemu w Toronto. Odnosi się on dokładnie do oskarżeń o "podwójne standardy":
"By dać wam choć jeden przykład, wyobraźcie sobie, że w tym roku Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Toronto decyduje, by światło swych kinowych reflektorów skierować na miasto Colombo, by – jak określił ten program "Ha’aretz" – złożyć mu kinematograficzny hołd, przy pełnym błogosławieństwie rządu Sri Lanki, w przytłaczającym stopniu zdominowanego przez Syngalezów, bez ani jednego reżysera tamilskiego, dokładnie tak jak nie ma w świetle tych reflektorów ani jednego reżysera palestyńskiego. A teraz: mniejszość tamilska w Toronto jest ogromna i bardzo aktywna. Wszyscy oni wyszliby na ulice, ponieważ posunięcie takie zostałoby odebrane jako próba wybielenia i to dokładnie w roku, w którym rząd Sri Lanki został słusznie oskarżony o popełnienie zbrodni wojennych.
Z pewnego powodu Izrael wydaje się być wyjątkiem, podczas gdy nas oskarża się o wyróżnianie go. Ale co my tak naprawdę robimy – a kiedy popatrzycie na ludzi, którzy podpisali nasz list, jak Howard Zinn, Harry Belafonte, Eve Ensler, to są to ludzie, którzy poświęcili całe swoje życie by walczyć o stosowanie standardów praw człowieka na całym świecie. Oni nie traktują Izraela w sposób szczególny. To co mówią to: nalegamy, by także względem Izraela stosować te same standardy, które stosujemy względem każdego innego kraju. I tak jak nie fetowalibyśmy żadnego kraju, który został oskarżony o zbrodnie wojenne, tak nie wierzymy, że fetowanie Izraela jest apolityczne".
Shayshon może także być świadomy (kto wie), że obecnie wspieram kampanię wykorzystującą taktykę w stylu BDS przeciwko mojemu własnemu krajowi, Kanadzie, rażąco narusza on bowiem swoje zobowiązania względem Protokołu z Kyoto, zwiększając emisje o 35 procent. Tutaj możecie zobaczyć najnowszy klip z mojego wystąpienia, w którym porównuję Izrael i Kanadę.
Reszta punktów z jego listy jest jeszcze bardziej naciągana. Wszystko, co ma na poparcie oszczerczego stwierdzenia, że "Klein często przedstawia Izrael jako państwo systematycznie, umyślnie i na coraz większą skalę okrutne oraz niehumanitarne", by nie wspomnieć "złe", jest ów pierwszoroczny akademicki tekst. Wszystko zaś, co ma na poparcie stwierdzenia, że "Klein często opisuje Izrael jako państwo kolonialne zrodzone w grzechu" to ten nijaki cytat z mojej wypowiedzi, że Izrael "poprawnie zrozumiany może być wyłącznie w kontekście historii kolonializmu". Na podstawie tego konkluduje jednak, że "zobowiązanie do jego demontażu jako państwa w naturalny sposób wypływa z tej logiki". Ta czcza gadanina nie ma żadnego sensu. Mogę powiedzieć (i mówię) te same rzeczy o moim własnym kraju, o USA, o Australii... Celem nie jest tu jednak wzywanie do demontażu tych osadniczych krajów, ale raczej do rozpoznania historycznych prawd i wsparcia sprawiedliwego zadośćuczynienia dla miejscowej ludności wszystkich tych krajów.
Przy okazji, jeśli porównywanie Izraela do wcześniejszych państw osadniczych jest wzywaniem do jego demontażu, ktoś musi szybko donieść o tym ambasadorowi Izraela w USA, Michaelowi Orenowi. Oto, co powiedział nowojorskiemu "Timesowi" we wrześniu ubiegłego roku:
"Państwa tworzą się często w wielkim wzburzeniu i bólu, Izrael zaś nie jest tu wyjątkiem. Wielka ekscytacja i wielkie wyzwanie, jakie niesie życie w Izraelu, biorą się stąd, że jest to wciąż praca w toku. To jakby żyć w tym kraju (w USA – przyp. tłum.) w roku 1776".
Po cichu przyznam się, że nie mogę patrzeć jak Shayshon jawnie stawia tezę, że "otwierać akta 48" to zaprzeczać prawu Izraela do istnienia. Dosłownie mówi on, że wrogiem jest historia, studiuj ją na własne ryzyko. Mam nadzieję, że inni odniosą się z większą troską do poważnego niebezpieczeństwa, jakie niesie ta wojna wypowiedziana pamięci zbiorowej.
Według mnie, nic z tego, co Shayshonowi udało się wygrzebać, w żaden sposób nie wspiera jego stwierdzenia, że opowiadam się za "odrzuceniem politycznego rozwiązania, które zakłada istnienie oddzielnego państwa Izrael", czy też że "rezygnuję z syjonistycznej zasady przyznającej narodowi żydowskiemu prawo do samostanowienia".
W rzeczywistości to właśnie moja wiara w samostanowienie – Palestyńczyków i Izraelczyków – leży u podłoża mojej decyzji, by nie tyle obstawać przy jakimś konkretnym rozwiązaniu politycznym (choć, jak każdy z nas, mam swoje preferencje), ale przy zasadach walki z rasizmem i podporządkowania się ustaleniom prawa międzynarodowego.
Oczekuję na rezultaty dalszego gorączkowego googlowania.
Miejmy nadzieję, że zakończy to dyskusję, jakoś jednak w to wątpię.
Naomi Klein
tłumaczenie: Roland Zarzycki
Tekst ukazał się na stronie Kampanii Solidarności z Palestyną (www.kampania-palestyna.pl).