Jasbir Puar pisze na łamach Guardian.co.uk, że Izrael, odmalowując się na jedyny gay-friendly kraj w homofobicznym regionie, ujawnia jedynie własną desperację.
Niedawny atak Izraela na flotyllę wiozącą pomoc humanitarną dla Gazy, w czasie którego zabito co najmniej 9 osób, sugeruje rosnącą obojętność izraelskiego rządu na światowe potępienie jego polityki palestyńskiej. Jednak w tym samym czasie Izrael okazuje się aktywnie zainteresowany tworzeniem własnego wizerunku jako porządnej, a nawet postępowej demokracji.
Izrael zaangażował się w prowadzoną na ogromną skalę, z olbrzymim budżetem, kampanię Brand Israel (Marka Izrael), prowadzoną przez izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych. Ma ona przeciwdziałać rosnącej reputacji kraju jako imperialnego agresora – w badaniu East West Communications, tworzącym ranking krajów szeregowanych pod kątem ich "pozytywnej percepcji" [w mediach na świecie – przyp. tłum.] pośród dwustu narodów Izrael wylądował na 194 miejscu. Targetując wielkie miasta globalne, w rodzaju Nowego Jorku, Toronto czy Londynu, kampania Brand Israel posługiwała się wydarzeniami takimi jak festiwale filmowe, by promować obraz kraju jako kulturalnego i nowoczesnego.
Jednym z najbardziej rzucających się w oczy motywów kampanii jest marketing nowoczesnego Izraela jako Izraela, który jest gay-friendly. "Jerusalem Post" zacytował przedstawicieli Stand With US, organizacji określającej się jako syjonistyczna: "Zdecydowaliśmy się poprawić wizerunek Izraela poprzez izraelską społeczność gejowską". To "pranie na różowo" [pinkwashing], jak to jest już powszechnie nazywane w kręgach aktywistów, wykracza daleko poza same grupy gejowskie w Izraelu. W światowym obiegu organizacji gejów i lesbijek gay-friendly znaczy nowoczesny, kosmopolityczny, rozwinięty, pierwszoświatowy, globalna Północ i – co najważniejsze – demokratyczny.
Wydarzenia takie jak zorganizowana w Jerozolimie WorldPride 2006 czy niedawna akcja "Out in Israel" [Być jawnym gejem w Izraelu] w San Francisco eksponowały Izrael jako państwo zawierzone demokratycznym ideałom wolności dla wszystkich, w tym gejów i lesbijek. Ale to pranie na różowo ukrywa znacznie bardziej fundamentalny, niedyskutowany i w samych nawet słowach izraelskiej konstytucji niezbędny brak wolności doświadczany przez Palestyńczyków w obliczu opresji ze strony izraelskiego państwa.
Izraelskie pranie na różowo jest potężną techniką, za pomocą której warunki, na których Izrael okupuje Palestynę, zostają jeszcze raz potwierdzone: Izrael jest cywilizowany, a Palestyńczycy to barbarzyńscy, homofobiczni, niecywilizowani, fanatyczni zamachowcy-samobójcy. Produktem jest Izrael jako jedyny przyjazny gejom kraj w poza nim wrogim im regionie. Przynosi to różnorakie skutki: przemilcza opresję homofobiczną Izraela w stosunku do jego własnych gejów i lesbijek, której jest mnóstwo, a także rekrutuje – często nieświadomych tego – gejów i lesbijki z innych krajów do udziału w zmowie z izraelską przemocą w stosunku do Palestyny.
Powielając orientalistyczne tropy o palestyńskim zacofaniu seksualnym, nie przyjmuje też do wiadomości wpływu kolonialnej okupacji na degradację i zahamowanie norm i wartości kulturowych Palestyńczyków. Pranie na różowo wykorzystuje światową społeczność gejowską jako nowe źródło sojuszników; rekrutuje liberalnych gejów do brudnego kupczenia ich własnego bezpieczeństwa w zamian za nieprzerwaną opresję Palestyńczyków, teraz siłą "przebrandowanych" na gay unfriendly – nieprzyjaznych gejom. To z kolei otacza milczeniem istnienie licznych palestyńskich organizacji gejowskich i lesbijskich, takich jak Palestinian Queers for Boycott, Divestment and Sanctions (PQBDS) [Palestyńskie Społeczności Queer na rzecz Bojkotu, Wstrzymania Inwestycji i Sankcji].
Pranie na różowo nie jest prowadzone wyłącznie z izraelskich dzielnic rządowych. Po styczniowej inwazji na Gazę w 2008 roku wielu pracowników amerykańskiego systemu edukacji wystosowało do prezydenta Baracka Obamy list, przygotowany przez organizację Teachers Against Occupation [Nauczyciele Przeciwko Okupacji], potępiający inwazję. Jakieś sześć miesięcy później ci, którzy list podpisali, zostali listownie poproszeni o załączenie pisma potępiającego homofobię i opresję kobiet w Palestynie, na całym Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej – czyli na tych obszarach, które wcale nie wszędzie definiuje dominacja religijna islamu, ale które i tak oberwały za przynależność do represyjnych muzułmańskich norm kulturowych.
Ta szczególna odpowiedź, dzięki której stanowisko przeciwko przemocy państwowej Izraela jest usankcjonowane, ale tylko jeśli towarzyszy mu dodatek w postaci potępienia muzułmańskich kultur seksualnych, stało się standardowym kadrem retorycznym liberalnych obrońców sprawy palestyńskiej. (Zwróćmy uwagę na komunikaty pochodzące od OutRage, głównej gejowskiej organizacji broniącej praw człowieka w Wielkiej Brytanii, w czasie pierwszego zgromadzenia Free Palestine w Londynie 21 maja 2005 roku: "Izraelu, przestań prześladować Palestynę!", "Palestyno, przestań prześladować queers!" oraz "Dość honorowym morderstwom kobiet i gejów w Palestynie!"). Jak bardzo niezamierzone by to nie było, ten kadr skutkuje utożsamieniem przemocy izraelskiej okupacji Palestyny z palestyńską opresją palestyńskich gejów i lesbijek – tak jakby te dwie sprawy były równoważne czy sąsiadujące.
Co jeszcze ważniejsze, rozmywa to solidarność ze sprawą palestyńską, powtarzając terminy, w jakich Izrael usprawiedliwia swoją przemoc. Palestyńczycy są zbyt zacofani, niecywilizowani i nienowocześni, żeby mogli mieć własne państwo, a co dopiero, żeby właściwie traktować homoseksualistów. Polityka solidarności z Palestyną nie może być podminowana tak trywialnym stanowiskiem.
Przy tym wszystkim, pranie na różowo jest strategią wyczerpaną, która ostatecznie ujawnia tylko desperację państwa izraelskiego. Dokładnie tak, jak strategia Brand Israel – polegająca na werbowaniu ikon kultury, by promowały nowoczesny Izrael – załamała się w obliczu odwołań koncertów i innych wydarzeń wysokiego szczebla, wysiłki i tej strategii są szeroko kontestowane, szczególnie na wydarzeniach o charakterze gejowskim i lesbijskim, wbrew szerokiej cenzurze, jakiej poddawane są grupy gejów i lesbijek, którzy aktywnie sprzeciwiają się izraelskiej okupacji. Niedawny zakaz używania frazy "izraelski apartheid" przez organizatorów Pride Toronto (w odpowiedzi na presję władz Toronto i izraelskich grup lobbingowych) de facto zakazał udziału w imprezie grupie Queers Against Israeli Apartheid (QUAIA). Jednakże 23 czerwca zakaz został uchylony, w odpowiedzi na działania aktywistów i dwudziestu trzech laureatów nagród przyznanych przy okazji Pride, którzy wyróżnienia zwrócili w proteście przeciwko zakazowi.
Organizowany przez Frameline międzynarodowy festiwal kina LGBT w San Francisco spotkał się z opozycją ze strony Queers Undermining Israeli Terrorism (Quit) oraz innych grup za to, że zaakceptował sponsoring ze strony izraelskiego rządu. W ostatnim tygodniu [pierwodruk tego tekstu ukazał się 1 lipca 2010 – przyp. red.], po protestach Palestyńczyków, Arabów, muzułmanów i innych fakcji antysyjonistycznych, amerykańskie Forum Społeczne w Detroit anulowało warsztat, który miało prowadzić Stand With US na temat "Wyzwolenie LGBTQI na Bliskim Wschodzie", a który miał na celu promować Izrael jako gejowski raj – kosztem wyzwolenia Palestyńczyków.
Izrael może jednocześnie demonstrować bezczelne lekceważenie wobec światowego oburzenia jego aktywnością wojenną i mimo to angażować się w promowanie własnego wizerunku jako liberalnego społeczeństwa tolerancji, w szczególności tolerancji wobec homoseksualistów. Te dwie tendencje nie powinny być postrzegane jako przeciwstawne, a raczej jako konstytutywne składniki mechanizmów, przy użyciu których liberalna demokracja sankcjonuje swoje własne reżimy totalitarne.
Jasbir Puar
tłumaczenie: Jarosław Pietrzak
Tekst pochodzi z witryny internetowej dziennika "The Guardian" (www.guardian.co.uk).
Dziękujemy Autorce i redakcji Guardian.co.uk za zgodę na przedruk.
Jasbir Puar wykłada Women’s and Gender Studies na Rutgers University (New Jersey). Zajmuje się problematyką gender w kontekście globalizacji i dominacji neokolonialnej, problematyką homonormatywności i dyskursami "wojny z terroryzmem". Jest autorką "Terrorist Assemblages. Homonationalism in Queer Times", książki nagrodzonej w 2007 roku Cultural Studies Book Award, przyznawaną przez Association for Asian American Studies.