Grzegorz Konat: Lepiej podwyższyć podatki dochodowe

[2010-08-31 18:47:35]

Grzegorz Konat, ekonomista, absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, pracownik Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur - rozmawia Piotr Szumlewicz.


Rząd zamierza podwyższyć podstawową stawkę podatku VAT. Jednocześnie zapowiadane są cięcia wydatków publicznych. Jak odnosi się Pan do tych propozycji?

Oba pomysły uważam za nietrafione ekonomicznie i złe z punktu widzenia elementarnej sprawiedliwości społecznej. Zarówno podniesienie stawki VAT, jak też cięcia wydatków publicznych, uderzą w zdecydowaną większość społeczeństwa. Pierwsze, poprzez wzrost cen dóbr pierwszej potrzeby, które dla przeważającej części Polaków stanowią gros wszystkich wydatków. Drugie, poprzez prawdopodobne ograniczenie aktywności państwa na wielu kluczowych z punktu widzenia obywateli obszarach. Tymczasem to nie społeczeństwo odpowiada za rosnący deficyt budżetowy, ale klasa polityczna, prowadząca od lat dramatycznie złą politykę fiskalną. Mam na myśli przede wszystkim pogarszanie sytuacji finansów publicznych poprzez nieuzasadnione ekonomicznie "prezenty" dla najbogatszych kilku procent obywateli w postaci kolejnych obniżek podatków i świadczeń quasi-podatkowych.

W 2009 roku znacznie obniżono podatki dla najbogatszych podatników. Z trzech stawek 19, 30 i 40 proc. zrobiono dwie – 18 i 32 proc.. W wyniku tej zmiany budżet straci w tym roku kilka miliardów złotych. Czy uważa Pan, że w obliczu rosnącego deficytu finansów publicznych należy przywrócić wyższe stawki podatku PIT?

Oczywiście, że tak. Podwyżka podatku VAT ma przynieść budżetowi roczne wpływy rzędu 5-6 mld złotych, podczas gdy na obniżeniu PIT skarb państwa traci rocznie ok. 8 mld. Co istotne, o ile podniesienie stawki VAT może negatywnie wpłynąć na konsumpcję, przyczyniając się do hamowania wzrostu gospodarczego, o tyle przywrócenie najwyższej stawki podatku dochodowego od osób fizycznych oznaczałoby zysk dla budżetu bez poważnego zagrożenia dla dynamiki PKB. Wiadomo bowiem, że uzyskane w wyniku obniżenia podatku dochodowego środki najbogatsi obywatele przeznaczają na konsumpcję dóbr wyższego rzędu pochodzących przeważnie z importu, ale przede wszystkim na oszczędności, które – wprowadzone na rynki finansowe – przyczyniają się jedynie do wzrostu popytu na obligacje rządowe, a więc poniekąd do wzrostu długu publicznego.

Niektórzy ekonomiści i politycy mówią, że rząd zamiast podnosić podatki powinien zająć się stymulowaniem wzrostu gospodarczego poprzez obniżenie podatków dochodowych. Co Pan sądzi o tego typu propozycjach?

W dwóch słowach? To stek bzdur! Ekonomiści wiedzą doskonale, że wpływ obniżania podatków dochodowych na dynamikę PKB jest, delikatnie mówiąc, mizerny, podobnie zresztą jak wpływ takich obniżek na rynek pracy. Dla przykładu, w opublikowanym w ubiegłym roku raporcie Komisji Europejskiej przedstawiono informację, o ile procent zmienia się PKB pod wpływem jednoprocentowej zmiany na danym obszarze polityki fiskalnej. Z dokumentu jasno wynika, że na dynamikę PKB największy wpływ mają subsydiowanie inwestycji przez rząd oraz inwestycje i wydatki publiczne. Najsłabiej wypadają zmiany w podatku PIT, a zwłaszcza w podatku CIT, manipulowanie którym de facto nie ma żadnego stymulującego wpływu na wzrost gospodarczy. To bardzo ważne, gdyż jeśli na zmianę PKB nie wpływa obniżka podatku dochodowego od przedsiębiorstw, to dynamiki tej nie zmieni również podwyżka CIT. Stanowi to mocny argument przemawiający za podwyższeniem płaconego przez firmy podatku dochodowego w celu poprawienia sytuacji budżetowej. Oczywiście tylko w krótkim okresie, bowiem w dłuższej perspektywie potrzebna jest kompleksowa reforma opodatkowania dochodów przedsiębiorstw. Wystarczy tylko przypomnieć, że wspomniany podatek CIT płaci zaledwie niespełna 13 proc. polskich firm.

Minister Rostowski zaproponował zamrożenie pensji w sferze budżetowej aż na cztery lata. Oznaczałoby to realny spadek pensji kilkuset tysięcy pracowników. Jak odnosi się Pan do tej propozycji? Czy nie obawia się Pan, że spadek realnych pensji, połączony z cięciami socjalnymi doprowadzi do spadku konsumpcji i wzrostu bezrobocia?

Obawiam się tego, zwłaszcza że – wbrew rządowej propagandzie sukcesu – sytuacja Polski w kryzysie wcale nie jest dużo lepsza od sytuacji innych krajów. Po pierwsze, musimy sobie zdać sprawę, że nie jesteśmy żadnym tygrysem, a "zielona wyspa", jaką podobno jesteśmy, to mit. Polska doświadczyła spadku dynamiki PKB podobnego do wielu innych krajów, tyle tylko, że startowaliśmy z bardzo wysokiego poziomu 6,8 proc. w 2007 r. W 2009 r. było to już zaledwie 1,7 proc., czyli w przeciągu dwóch lat straciliśmy ponad 5 pkt. proc. Fakt, iż ze wspomnianą 5-punktową stratą znaleźliśmy się w czołówce europejskiej zawdzięczamy przede wszystkim dużemu udziałowi wydatków sztywnych w konsumpcji oraz niskiemu poziomowi rozwoju rynków finansowych. Jedno i drugie nie najlepiej świadczy o poziomie rozwoju gospodarczego Polski. Pomysł zamrożenia płac w sferze budżetowej, uważam – podobnie jak podwyżkę stawki VAT – za szkodliwy i niezrozumiały. Szkodliwy, gdyż może to być kolejny cios dla konsumpcji, a niezrozumiały, ponieważ nie widzę powodu, dla którego pracownicy sektora publicznego mieliby finansować skutki obniżki podatków sprzed półtora roku. Jest to nic innego jak redystrybucja środków od biednych do bogatych.

Rząd zapowiada przyspieszenie prywatyzacji. Na rynek mają trafić między innymi pakiety PKO BP i PZU. Jak odnosi się Pan do tego pomysłu? Czy przyspieszenie prywatyzacji mogłoby pomóc polskiej gospodarce?

Są to pomysły, do których doskonale pasuje określenie "ekonomii księżycowej". Po pierwsze dlatego, iż zdecydowana większość firm państwowych została już w Polsce sprywatyzowana, a te nieliczne, jak PKO BP czy PZU, nad którymi Skarb Państwa wciąż jeszcze sprawuje kontrolę, są niezwykle istotne z punktu widzenia strategicznych interesów i bezpieczeństwa kraju. W dyskusjach na temat prywatyzacji przeważnie zupełnie pomijana jest również podstawowa okoliczność, iż raz sprzedany majątek nie przyniesie już korzyści, podczas gdy skumulowana wartość zysków z publicznego przedsiębiorstwa mogłaby nawet wielokrotnie przekroczyć jednorazowy wpływ z prywatyzacji. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku tylko z racji posiadania pakietu większościowego w PKO BP budżet państwa zasiliło ponad 500 mln zł, choć w planach była nawet o wiele większa, liczona w miliardach złotych dywidenda.

We wstępnym projekcie budżetu rząd planuje spadek bezrobocia z obecnych 11,6 proc. do 9,9 proc. pod koniec przyszłego roku. Jak ocenia Pan te szacunki? Co rząd powinien zrobić, aby zmniejszyć bezrobocie?

To bardzo ambitny plan, ale – moim zdaniem – mało realistyczny. Nie od dziś znane jest ekonomistom zjawisko histerezy na rynku pracy, czyli utrzymywania się bezrobocia, które wzrosło w wyniku załamania gospodarczego, długo po kryzysie. Dobrym tego przykład dają obecnie państwa bałtyckie. Olbrzymiemu spadkowi dynamiki PKB towarzyszył tam dramatyczny wzrost bezrobocia. O ile jednak kraje te wróciły już na ścieżkę wzrostu gospodarczego, o tyle bezrobocie wciąż rośnie, a jego prognozowane na najbliższą przyszłość spadki są bardzo niewielkie. Tym bardziej więc zaskakują plany polskich władz powrotu do przedkryzysowego poziomu bezrobocia w przeciągu roku, w dodatku w trudnej sytuacji finansów publicznych. Jeśli chodzi o walkę z bezrobociem, uważam iż należałoby rozważyć wprowadzenie programu zatrudnienia gwarantowanego. Taką drogą poszła np. Argentyna po załamaniu gospodarczym z końca 2001 r. i odniosła spory sukces nie tylko w walce z bezrobociem, także długoterminowym, ale również w zwalczaniu ubóstwa oraz dyskryminacji kobiet na rynku pracy. W Polsce zarówno bezrobocie długoterminowe (wciąż ponad 30 proc. bezrobotnych ogółem), jak i ubóstwo (jedna trzecia Polaków żyjąca w niedostatku materialnym) oraz dyskryminacja kobiet stanowią bardzo poważne problemy. Rozważenie rozwiązań opartych na zatrudnieniu gwarantowanym przez państwo miałoby w tej sytuacji duży sens.

Wywiad ukazał się na stronie TVP INFO (www.tvp.info).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku