Tadeusz Kowalik: Cięciobsesja

[2010-09-06 19:26:23]

Stary Człowiek Hemingwaya był rybakiem - virtuoso. Jeśli ujawnił słabość, to w niedocenieniu przemożnej siły destrukcyjnej rekinów (P.Baran).

Krzyżem i deficytem


Ekonomiści rzadko mogą się cieszyć ze skutków kampanii wyborczych. Nawet jeżeli wymuszają one zmiany pożądane, to z reguły są źle przygotowane, obudowane wątpliwą, przesadną, jednostronną argumentacją. Przecież to głównie wtedy władcy przypominają sobie o utytułowanych doradcach. Tyle że potrzebują ich jak pijany latarni: nie dla światła, lecz oparcia. Tym razem, w Polsce stało się inaczej. Prawie wszystkie kraje Unii Europejskiej od wielu miesięcy przeżywają kolejną cięciomanię. Nawet ultrakonserwatywny "Wall Street Journal Europe" (28.05.10) już wiosną ironizował na temat ostatniej "europejskiej mody": Nobody wants to miss the cutting (Nikt nie chce stracić okazji do cięć).

Polski rząd natomiast postępuje ostrożnie. Władze polskie, choćby chciały uczestniczyć w europejskim chórze mody, nie mogły sobie pozwolić, by przed głównymi starciami wyborczymi skonfliktować różne grupy społeczne. Nawet zapowiedziana podwyżka VAT nie jest krokiem radykalnym, choć można się zastanawiać czy już teraz potrzebnym. Gdy prasa donosi, że: "USA i Euroland dostają zadyszki" ("Gazeta Wyborcza", 13.08.10), lub podobnie: "Globalna gospodarka zamiast rosnąć, zaczyna hamować" ("Dziennik Gazeta Prawna", 13-15.08.10), a i gospodarka polska daje sygnały różne, to powstaje pytanie, czy to dobry czas na ograniczanie popytu krajowego. Podwyżka VAT-u broniłaby się, gdyby gospodarki zachodnie i polska znalazły się na linii niezagrożonego wzrostu. Jest jednak inaczej. A jeśli już zdecydowano się na ten nieortodoksyjny krok we wczesnej fazie niepewnego ożywienia, to należało go zrównoważyć przynajmniej symbolicznymi sygnałami stymulującymi wzrost. Na przykład, nieco podnosząc skandalicznie niskie nakłady na badania i rozwój.

Ogólnie, byłoby oczywiście lepiej, gdyby, choćby powoli, zaczęto przywracać progresywny podatek dochodowy, prawie zlikwidowany przez do cna zakłamaną "IV Rzeczpospolitą". Gdyby ograniczono korzystanie wolnych zawodów i samozatrudnionych z 19% stawki. Dobrze jednak, że zdjęto choć część anatemy z podnoszenia podatków.

Władza znajduje się w trudnej sytuacji. Być może najpoważniejszym problemem gospodarczym Polski jest obsesja mediów, które prowadzą zmasowany atak na władzę, domagając się radykalnej reformy finansów publicznych, a przede wszystkim strasząc syndromem greckim, mieczem Damoklesa długów. Nawet prasa lewicująca nie wyłamała się z tej obsesji. We władze bije się nie tylko krzyżem, lecz także deficytem i długiem. Ekonomię, wiedzę fachową, reprezentują głównie rzecznicy prasowi banków-córek. Jeśli gazety odwołują się do "wiedzy ekonomistów", to ich właśnie mają na myśli. A żeby głos ich brzmiał donośniej, nazywa się ich głównymi ekonomistami. Nie dziwię się, że podenerwowany premier połajał tych właśnie ekonomistów. Ale i nie współczuję mu, gdyż ekonomicznym działaniom rządu brak transparentności. Dawniej, pewnym forum dla publicznie dostępnych analiz i debat były kolejne rady ekonomiczne, działające z zasady przy otwartej kurtynie. Tymczasem obecnie nic takiego nie istnieje. Rząd Tuska nie powołał niczego na miejsce uśmierconej przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów.

Neoliberalne państwo opiekuńcze


Wspiera tych ekonomistów Forum Rozwoju Obywatelskiego z Leszkiem Balcerowiczem, który staje się uciążliwym sojusznikiem bardziej pragmatycznych liberałów. Bo tylko on, ze straceńczą odwagą, mówi wyraźnie, co rozumie przez reformę finansów publicznych: cięcia wydatków socjalnych. Zauważmy, że od lat Polska ma jeden z najniższych w UE udziałów w PKB wydatków na (poza emerytalno-rentowym) zabezpieczenie społeczne - na tradycyjną pomoc socjalną, na świadczenia dla dzieci, na zasiłki dla bezrobotnych, na pomoc mieszkaniową. Chyba przez całe dwa dziesięciolecia miała najniższy udział wydatków na aktywną politykę walki z bezrobociem. Na te niechlubne rekordy Polski wskazuje jeden z najlepszych naszych specjalistów od zabezpieczenia społecznego, długoletni pracownik Międzynarodowego Biura Pracy, Krzysztof Hagemejer.

Powstaje pytanie, skąd zatem biorą się przekonania, że w Polsce państwo opiekuńcze jest nadmiernie rozbudowane? Leszek Balcerowicz powiedział w odczycie dla Polskiej Rady Biznesu, że "jeżeli spojrzymy na Polskę, to zauważymy, że wskutek zablokowania wielu reform – mamy obciążenia dużo większe niż Szwecja, Dania, Niemcy, Francja, wówczas, gdy osiągały zbliżony do naszego poziom dochodu na mieszkańca (...) Rozbudowane państwo socjalne jest wynikiem złej i niemoralnej polityki. Jego zwolennicy i twórcy nie mają prawa do okazywania moralnej wyższości wobec tych, którzy się im przeciwstawiają. Przeciwnie, zasługują na moralne potępienie".

Nawet wtedy, gdy Balcerowicz nie mija się z faktami, manipuluje nimi. Udział wydatków państwa w PKB na zabezpieczenie społeczne jest w Polsce rzeczywiście w okolicach średniej współczesnej Unii Europejskiej. Dzieje się tak dlatego, że, po pierwsze, udział wydatków na emerytury i renty jest bardzo wysoki, ponieważ obie te pozycje skrywają licznych bezrobotnych. A była to świadoma polityka rządu, gdy gospodarką kierował Leszek Balcerowicz. I dlatego głównie - to po drugie - liczba osób żyjących z kasy państwowej jest bardzo duża. Jest to po prostu odwrotna strona faktu, że mamy stopę zatrudnienia najniższą w Unii Europejskiej. Reszta jest na garnuszku państwa. To właśnie nazwaliśmy razem z Mieczysławem Kabajem w sporze z ("dawnym") Jeffreyem Sachsem "neoliberalnym państwem opiekuńczym". Fałszywym tropem zmierzano do minimalnego państwa. Skutek był odwrotny do zamierzonego.

Warto tu zauważyć, że bezrefleksyjne odwoływanie się Balcerowicza do poziomu wydatków krajów wysoko rozwiniętych z lat 50. i 60. jest także z innych względów wątpliwe. Bo dopiero w ciągu ostatnich paru dziesięcioleci kapitał ludzki stał się decydującym czynnikiem wzrostu gospodarki. A wówczas nawet samego pojęcia jeszcze nie znano. Szkoda zatem, że to nie ten czynnik – duże inwestycje w kapitał ludzki – sprawił, iż w Polsce udział transferów społecznych jest względnie wysoki. Na miejscu Balcerowicza byłbym ostrożny z zadawaniem pytania: kto zasługuje "na potępienie moralne". Wystarczy bowiem przypomnieć następujący fakt. W Ministerstwie Finansów, którym kierował autor tych słów, opracowano na początku 1990 r. scenariusz rozwoju gospodarki polskiej zakładający, że jeszcze u progu bieżącego stulecia (a więc przez całe dziesięciolecie) stopa bezrobocia miała wynosić 16%. Nie zablokowanie więc reform, jak twierdzi Balcerowicz, lecz dość dokładne ich wykonanie stworzyło podwaliny pod to, co teraz wywołuje oburzenie Balcerowicza.

Tadeusz Kowalik


Tekst ukazał się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku