Kredyty
W ciągu ostatnich lat, po stronie wydatków, wzrosły zarówno kwoty, które trzeba rokrocznie zabezpieczyć na spłatę kredytów, jak też deficyt budżetowy. Nie wdając się w zbędne opisy wystarczy spojrzeć na tabele poniżej, aby zorientować się, że od 2007 roku zadłużenie budżetu miasta wzrosło wielokrotnie. Dotychczasowy zarząd miasta tłumaczył to m.in. koniecznością prefinansowania inwestycji prowadzonych ze środków Unii Europejskiej. Kwestia wyścigu o dotacje unijne stała się pewnego typu technokratyczną ideologią, w obliczu, której nikt nie śmie zapytać o sens i koszty pewnych inwestycji, tak jakby euro z Brukseli było manną z nieba, a nie pieniędzmi pochodzącymi z kieszeni europejskiego (w tym polskiego i poznańskiego) podatnika. W efekcie zaczęto realizować zadania wątpliwe z uwagi na potrzeby społeczne i wielkości ponoszonych (często grubo przeszacowanych) kosztów.
Jedną z konsekwencji tej strategii jest nadmierne zadłużenie budżetu w stosunku do wysokości rocznych dochodów. Problem stał się na tyle poważny, że prezydent Grobelny przedstawił w tym roku symulację zadłużenia na kilkanaście lat do przodu (do 2031 roku). Dokument ten ma uspokoić nas, że zadłużenie jest pod kontrolą i nie przekracza, ani nigdy przekraczać nie będzie, ustawowego pułapu. Jak jednak zobaczymy dalej, analizując projekt budżetu na rok 2011, musimy być dalece ostrożniejsi niż prezydent i jego urzędnicy: wydatki na obsługę długu publicznego i bieżącego funkcjonowania gminy są napięte, a dochody coraz mniej pewne.
Wyprzedaże
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy w budżecie na 2011 rok, to w porównaniu z 2010 rokiem, wzrost prognozowanych dochodów o ok. 117 mln. i spadek kosztów o 37 mln. Skąd pochodzi wzrost dochodów? Najbardziej naturalna nasuwająca się odpowiedź to: "z podatków". Jednak wbrew rządowym zapewnieniom, po 2008 roku w Polsce mamy do czynienia jeżeli nie z recesją to stagnacją gospodarczą. Na przykład bezrobocie w Wielkopolsce podskoczyło w tym okresie o ponad 50%, co oczywiście ma swój wpływ na stolicę regionu - Poznań. W efekcie prognozowane dochody, z najważniejszej części budżetu miasta, z podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych, nie wzrosną. Aby jako tako zrównoważyć budżet i udowodnić, że panuje nad finansami, ekipa prezydenta Grobelnego postawiła na wyprzedaż majątku komunalnego, co głównie ma zapewnić wzrost dochodów. Na stronie 40. Uzasadnienia do budżetu miasta możemy przeczytać, iż w 2011 roku, w porównaniu z 2010 rokiem wpływy z tytułu odpłatnego nabycia prawa własności oraz prawa użytkowania wieczystego nieruchomości od gminy, wzrosną o 234,5%, czyli z 60 mln. do 140,7 mln. złotych; głównie ze sprzedaży działek pod inwestycje i sprzedaży mieszkań komunalnych dotychczasowym najemcom. W Uzasadnieniu czytamy też, że: trwają prace nad przygotowaniem dwudziestu nieruchomości przeznaczonych do sprzedaży w trybie przetargowym na łączną kwotę ok. 150 mln. złotych. Ale to nie wszystko. Również jednostki organizacyjne miasta mają uzyskać znacząco większe wpływy ze sprzedaży "składników majątkowych": z 21,3 mln. w 2010 roku do 102,3 mln. w 2011 roku czyli o… ponad 480%! Uzasadnienie milczy, co dokładnie ma podlegać wyprzedaży.
W związku z tymi planami nasuwa się kilka zasadniczych spostrzeżeń:
- Po pierwsze, taka gorączkowa wyprzedaż majątku gminnego przeczy forsowanej przez magistrat tezie, że w sprawie budżetu wszystko idzie dobrze, a raczej wskazuje, że sytuacja wymyka się spod kontroli i aby pokryć bieżące koszta oraz obsługę długu publicznego ekipa prezydenta będzie chwytać się nawet najbardziej kontrowersyjnych metod. Podwyższenie w ten sposób dochodu budżetu, poprawia także jego "parametry" względem rosnącego zadłużenia, co ma znaczenie zarówno formalne jak i propagandowe.
- Po drugie, jeżeli przyjrzymy się realizacji podobnego planu w 2009 roku (wyprzedaż gruntów i mieszkań komunalnych) to miasto zrealizowało go na poziomie 75% (ok. 38 mln. złotych), a jednostki organizacyjne miasta na poziomie 103%. (ok. 60 mln.). Powstaje zatem pytanie co się stanie, jeżeli władze miasta nie zrealizują zamierzonego, wygórowanego planu na 2011 rok i powiększy dziurę budżetową - gdzie będzie się szukać oszczędności?
- Po trzecie, wzmożona wysprzedaż majątku gminnego prawdopodobnie łączyć się będzie ze wzrostem ilości lokalnych konfliktów o różnym charakterze, przede wszystkim z ewentualnymi chętnymi na zakup (dzierżawę) gminnych działek pod nowe inwestycje (patrz pole golfowe na Smochowicach), ale być może także na innym obszarze. Na przykład swego czasu mówiono o wyprzedaży środków transportu miejskiego (nowych tramwajów i autobusów) i prywatyzacji linii MPK, co musi doprowadzić do spięcia ze związkami zawodowymi i załogą.
Oszczędności
Na czym ekipa Ryszarda Grobelnego chce zaoszczędzić? Formalnie najwięcej na sporcie i rekreacji, ale to efekt ukończenia finansowania budowy stadionu miejskiego, który niestety jeszcze będzie długo bił po kieszeni podatnika. Popatrzmy lepiej na inne działy jak gospodarka komunalna i ochrona środowiska, polityka społeczna i zdrowotna, ale przede wszystkim mieszkalnictwo, któremu w tym miejscu chciałbym poświęcić kilka uwag.
Wydatki na mieszkalnictwo bezpośrednio z budżetu skurczą się z 30,4 mln. złotych w 2010, do 19,2 mln. złotych w 2011, czyli o ponad 1/3. Mniejszym budżetem dysponuje także Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL): w 2010 r. 151,9 mln., a w 2011 142,5 mln. Oznacza to mniej nie tylko dodatków do czynszów, ale także remontów i modernizacji istniejącej substancji mieszkaniowej należącej do miasta. Warto się też przyjrzeć wydatkom na budownictwo komunalne. W 2010 roku zaplanowano 4,4 mln. złotych na realizację kolejnego etapu budowy osiedla Nadolnik oraz "posadowienie" osiedla kontenerowego. W 2011 roku, pod wpływem fali krytyki, bowiem początkowo miasto nie zamierzało wydawać żadnych środków na budownictwo komunalne, z budżetu do ZKZL ma powędrować dotacja w wysokości 7 mln. złotych na budowę 4 budynków mieszalnych typu galeriowiec (miejmy nadzieje, że od "galerii", a nie "galery"). To uchroniło szefa ZKZL Jarosława Pucka przed zapowiadaną przez niego dymisją w przypadku nie przeznaczenia na budownictwo komunalne żadnych środków w 2011 roku. Tym niemniej można spekulować, iż owa 7 milionowa dotacja pozostanie na papierze i będzie pierwszym wykreślonym punktem w przypadku koniecznych cięć budżetowych.
Budownictwo komunalne to jeden z najbardziej ignorowanych sektorów miejskiej gospodarki i to pomimo wzrastających potrzeb i coraz większych kosztów ponoszonych przez budżet z tytułu np. wypłaty prywatnym czynszownikom odszkodowań (ku ich uciesze to już kilkanaście milionów rocznie) za nie wywiązanie się z ustawowego obowiązku zapewnienia przez gminę lokali mieszkalnych dla rodzin, nad głowami których wisi wyrok eksmisyjny z prawem do lokalu zastępczego (dziś już blisko 2000 najemców). Przyjrzyjmy się danym GUS dotyczącym mieszkalnictwa komunalnego za lata 1995-2009, czyli za okres rządów Ryszarda Grobelnego (od kiedy rozpoczynał karierę jako członek zarządu miasta pod prezydenturą Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka). Miasto "straciło" w tym okresie łącznie 10,5 tys. mieszkań komunalnych, a wybudowało nowych raptem... 638. W 2011 roku prezydent chce, przeważnie za dziesiątą część wartości rynkowej, sprzedać kolejnych 1000 mieszkań komunalnych i uzyskać tą drogą 20 mln. złotych dochodu, prawie trzy razy tyle ile teoretycznie zamierza przeznaczyć na wybudowanie kilkudziesięciu nowych. Na marginesie dodajmy, że nie mamy nic przeciwko sprzedawaniu potrzebującym obywatelom mieszkań za 1/10 ich ceny i gdyby prezydent Grobelnych chciał tak postąpić i odstąpił w tej cenie swoją willę na Radojewie, zyskał by nasz szczery szacunek - ale dlaczego wyprzedaje na takich warunkach publiczny majątek?
Grobelny - no future
Wydaje się, że zbliżamy się do newralgicznego punktu. W 2012 roku, wg dokumentu przygotowanego przez ekipę prezydenta Grobelnego, zadłużenie miasta będzie najwyższe i przekroczy 2 miliardy złotych i to w momencie światowego kryzysu (czy stagnacji) gospodarczej oraz doniesień o faktycznych bankructwach nie tylko miast, ale całych państw. Być może zatem w roku europejskich mistrzostw w piłce nożnej nastąpi przesilenie. Doniesienia o rezygnacji z kolejnych inwestycji szykowanych na 2012 rok dowodzą kryzysu, a EURO okazało się tylko ideologiczną mantrą, która bez sprzeciwu nakazywała akceptować najbardziej nawet głupie, lub głupio realizowane przedsięwzięcia, przysparzające szybkich zysków tylko biznesowi i kruchej chwały politykom - jak stadion miejski w Poznaniu, który pozostanie prawdopodobnie jedyną poważniejszą inwestycją zrealizowaną w związku z tą imprezą. Tymczasem na ulicach miast portugalskich, hiszpańskich, włoskich czy greckich (i w innych państwach europejskich), które wielokrotnie gościły wielkie imprezy sportowe, od miesięcy płoną samochody i banki, a wściekły tłum przeciwstawia się cięciom budżetowym w sferze socjalnej. Ta fala kryzysu faktycznie jeszcze do Polski nie dotarła, ale to nie znaczy, że nie dotrze. Zwłaszcza, że w wielu miastach, tak jak w Poznaniu, rządząca w imieniu co najwyżej 1/5 wyborców rada i prezydent, nie zauważają, że nie mają już legitymizacji społecznej, a ich czas przeminął.
Jarosław Urbański
Tekst ukazał się na stronie internetowej centrum kultury niezależnej Rozbrat (www.rozbrat.org).