Zdaniem protestujących przegłosowane przez Sejm 4 lutego zmiany destabilizują zatrudnienie pracowników akademickich, umożliwiając zwolnienie po jednej tylko naganie i ułatwiają rozwiązanie stosunku pracy. Związkowcom nie podoba się także to, że reforma nie obejmuje kwestii niedofinansowania polskich uczelni wyższych, co - ich zdaniem - jest jedną z przyczyn kiepskiej innowacyjności gospodarki. Przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" Edward Malec przyznał, że ograniczenie pracy wykładowców na kilku etatach byłoby pozytywne, gdyby szła za nim podwyżka płac.
Ustawa jest również wstępem do prywatyzacji publicznego szkolnictwa wyższego. Świadczy o tym wprowadzenie odpłatności dla studentów za studiowanie na drugim kierunku studiów - twierdzi Malec, i dodaje - będziemy monitorować prace w Senacie. Jesteśmy zdecydowani kontynuować akcję protestacyjną.
Zmiany skrytykował również Filip Ilkowski ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Uznał on, że współpraca uczelni z przedsiębiorcami niesie ze sobą niebezpieczeństwo komercjalizacji edukacji, a jednocześnie nie gwarantuje znalezienia pracy przez absolwenta.
Protest wsparli przedstawiciele Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego, którym nie podoba się przede wszystkim częściowa odpłatność za drugi kierunek studiów i przeniesienie części środków ze stypendium naukowego na stypendia socjalne.
Krajowa Sekcja Nauki NSZZ "S" rozważa wejście w spór zbiorowy z rządem i przeprowadzenie referendum strajkowego na uczelniach wyższych.
Fot.: Demokratyczne Zrzeszenie Studenckie