Są w powieści elementy autobiograficzne (mówiła o tym sama autorka na konferencji prasowej), np. przeżycia prokuratora Jerzego Grubockiego w areszcie. Prokurator trafił na ślad organizacji Hydra, która korumpując i szantażując najważniejsze osoby w państwie, w gruncie rzeczy sprawuje realną władzę (mając oczywiście na względzie wyłącznie własne interesy). Niebezpiecznie dociekliwego prawnika trzeba było oskarżyć o handel narkotykami, branie łapówek, by móc hucznie go potępić i trzymać w zamknięciu. Nie pomogła nawet interwencja jego dziadka u premiera; dziadka, wobec którego ojciec szefa rządu miał dług wdzięczności za uratowanie życia w czasie wojny. Ludzkie uczucia, imponderabilia przegrały z żądzą władzy - premier przestraszył się (za sprawą doradcy współdziałającego z Hydrą) malejącego poparcia w sondażach. O winie prokuratora przesądziły już media, trzeba było zatem niemałej odwagi, żeby wyrazić opinię odmienną od nagłośnionej. Ryzyko dla próżnego polityka zbyt duże (a próżność wszechogarnęła prezesa Rady Ministrów, bo wstydził się nawet czytać w okularach w przytomności osób postronnych, dlatego sam nie mógł przejrzeć dokumentów przy Grubockim seniorze - ten passsus to drobna złośliwa szpilka wbita przez autorkę w ważną postać).
Siła mediów, ich uwikłanie w politykę - to drugi istotny problem, podnoszony przez Jakubowską. Chwilami nie wiadomo, kto kim gra. Politycy chętnie posługują się dla swoich celów kontrolowanymi przeciekami, a dziennikarze, śledząc, zbierając haki, rozbudowując kompromitujące dossier (prawdziwe bądź sfabrykowane), poruszają przedstawicielami elit jak pionkami, grając o własną karierę - o której ostatecznie (to kolejne piętro układanki) decyduje jakiś pojedynczy czy zbiorowy oberpolityk, w postaci Hydry, dajmy na to.
Bezwzględność i (niestety) skuteczność zdeprawowanego świata polityczno-medialnego rodzi w czytelniku poczucie bezradności. Zwłaszcza że powieściowe zdarzenia budzą skojarzenia z realnymi wydarzeniami - a to akcja w Magdalence przychodzi na myśl, a to zabicie generała Papały. Autorka wysyła bardzo czytelne sygnały, przypominające o związku fikcji z realnością - ot, choćby kwintet BetoVena, bawiący publiczność muzyką poważną, nie może nie mieć nic wspólnego z Grupą MoCarta. Dla osób bardziej zbliżonych do aktualnej polityki "Najpiękniejsza" będzie zapewne powieścią z kluczem. Dla pozostałych czytelników - sprawnie napisaną powieścią sensacyjno-miłosną.
Głównymi bohaterkami książki są kobiety(ich imiona to równocześnie tytuły kolejnych rozdziałów); wszystkie - zarówno te pozytywne, jak i negatywne - zostały bardzo wyraziście zarysowane. Jakubowska stworzyła niebanalne postacie, które dokładnie przedstawiła. Sięgnęła do ich dzieciństwa, odkryła marzenia, kompleksy, klęski, traumy - ta dość rozbudowana wiedza na ich temat tłumaczy motywy działania postaci, daje im literackie życie, uwalnia od schematyzacji (nawet postępowanie złych kobiet można zrozumieć).
Autorka w pełni panuje nad dość skomplikowaną kompozycją powieści. Na początku lektury czytelnik czuje się zagubiony, bo w zawrotnym tempie wirują mu przed oczami coraz to nowi bohaterowie. Pojawiają się w krótkich scenach i ustępują miejsca następnym, i kolejnym, i znów nowym. Od pewnego momentu ich drogi zaczynają się jednak przecinać. O nikim Jakubowska nie zapomina, choć nie wszystkie wątki doprowadza do końca. Daje sobie szansę na napisanie drugiej części powieści (czego nie ukrywa).
"Najpiękniejszą" czyta się z zainteresowaniem - wartka akcja, polityka, miłość, dowcip sytuacyjny i językowy. Poza tym plastyczność stylu oraz pomysły pisarskie, np. dwa namalowane obrazy przenikają niejako do rzeczywistości, wpływając na bieg zdarzeń. Są też oczywiście słabości – wrażenie sztucznie doczepionych sprawiają elementy transcendencji, które pojawiają się z rzadka bez żadnego uzasadnienia (np. dopiero co zmarła matka bezwzględnej karierowiczki patrzy na nią z progu zaświatów; w mieszkaniu drugoplanowej bohaterki pojawia się Gabriel - sic! - próbując powstrzymać kobietę przed zabójstwem z litości i samobójstwem). Trochę niekiedy razi też przeszarżowana, w sposób zamierzony - jak mniemam - zabawa literackimi stereotypami, choćby scena wybuchu nagłej miłości: para biegnie ku sobie i pada w objęcia, nie zamieniwszy wcześniej dostatecznej ilości słów (przynajmniej czytelnik nic o tym nie wie). Siła Aleksandry Jakubowskiej polega jednak na wyczuwalnym dystansie do świata przedstawionego. Czytelnik cały czas ma świadomość, że opowiadana bajka ma sprawić mu przyjemność (i sprawia), ale to tylko bajka - forma, spoza której wyłania się problem (polityka).
Kasia - jedna z dobrych bohaterek - opowiadała młodszym siostrom klasyczne, dobrze znane baśnie, zmieniając ich zakończenia na złe, bo dobre (jej zdaniem) czyniły odbiorcę człowiekiem naiwnym, nie przygotowywały do życiowych porażek. Takie złe zakończenie mamy w "Najpiękniejszej". Co prawda wątki miłosne zakończyły się jak należy (stanęli na ślubnym kobiercu, notabene w pięknej scenerii okolic Jeziora Genewskiego, i będą żyli długo i szczęśliwie), ale prokurator Grębocki siedzi w areszcie, bezwzględna dziennikarka swoją nadciągającą klęskę zamieniła w triumf, Pan Karol - dbający o interesy Hydry w Polsce pozostał na swoim wieloletnim stanowisku zastępcy dyrektora w kancelarii premiera, szef naczelny - Pan Nowak - przeczeka lekko skomplikowaną sytuację za granicą (tam organizacja też działa) i tyle. Naturalna szlachetność i dobroć dziewcząt to zbyt słaba siła na obcięcie głów hydrze.
Siłę pokazała natomiast Aleksandra Jakubowska, która odrodziła się w innej postaci. Wspomnienia, autobiografia, reportaż śledczy jej autorstwa mogłyby razić subiektywizmem, być mniej wiarygodne, literackie przetworzenie daje dystans, a niedomówienia zmuszają czytelnika do wnikliwszej i bardziej uogólnionej refleksji. Egzamin z pisarstwa dziennikarka i polityk zdała.
Aleksandra Jakubowska: "Najpiękniejsza", Wydawnictwo Muza, Warszawa 2011, 368 stron.
Małgorzata Kąkiel