Narodowa wielka Polska! Idą, idą nacjonaliści! Warszawa nie dla zboczeńców! - te i inne hasła coraz częściej można usłyszeć na polskich ulicach. Wykrzykiwane są na przemarszach, nieformalnych zebraniach i na obozach młodzieżowych. Towarzyszą im gwizdy i wulgaryzmy skierowane do licznych przeciwników - homoseksualistów, przedstawicieli mniejszości etnicznych, lewicowców, policji i przypadkowych przechodniów. Posługują się nimi krótko ostrzyżeni młodzieńcy w glanach i czarnych chustach. Głównie młodzieńcy, choć dziewczyny też się zdarzają. Niektórzy mają szaliki drużyn futbolowych, inni piaskowe bądź czarne koszule, jeszcze inni T-shirty z Romanem Dmowskim lub Pinochetem. Wymachują sztandarami, na których widnieją krzyże celtyckie, falangi i mieczyki Chrobrego - prawie zawsze czarne na biało-czerwonym tle. Narodowcy, przez lata działający w uśpieniu, wegetujący na obrzeżach życia publicznego, będący raczej parodią niż spadkobiercami przedwojennego ruchu narodowego, dziś są stałym elementem demonstracji i protestów. Mają liczne organizacje i tysiące zwolenników. Są aktywni i dobrze zorganizowani - wydają książki, gazety, prowadzą rozległą działalność w internecie i mimo braku reprezentacji w parlamencie (i co za tym idzie, dofinansowania z budżetu państwa) sprawnie funkcjonują i wciąż zdobywają nowych członków.
Złote czasy narodowców
Ich dobra passa zaczęła się wraz z sukcesem wyborczym Ligi Polskich Rodzin, partii deklarującej się jako kontynuacja przedwojennej endecji. Był to jednocześnie sukces Młodzieży Wszechpolskiej - najpotężniejszej wówczas organizacji skupiającej młodzież zorientowaną na skrajną prawicę i spadkobierczyni swej przedwojennej imienniczki, jednej z najpotężniejszych organizacji młodzieżowych, która w historię Polski wpisała się m.in. prowokowaniem burd antysemickich i tworzeniem tzw. gett ławkowych na uniwersytetach. Udział LPR w koalicji z Samoobroną i PiS oraz powierzenie jej przywódcy, Romanowi Giertychowi, stanowiska wicepremiera otworzyły wszechpolakom drogę na polityczne salony. Rafał Wiechecki został ministrem gospodarki morskiej, Piotr Farfał - prezesem TVP, a zaledwie 23-letni Krzysztof Bosak (późniejszy uczestnik "Tańca z Gwiazdami") - najmłodszym posłem w parlamencie. Sukces Młodzieży Wszechpolskiej był niejako sygnałem do przebudzenia licznych, mniej lub bardziej radykalnych organizacji i partii, w tym odrodzonego Obozu Narodowo-Radykalnego - dziś najaktywniejszej organizacji nacjonalistycznej. Tej ostatniej, jak i innym organizacjom w otwarciu kolejnego etapu w historii polskiego ruchu nacjonalistycznego pomogły szybko rozwijające się media elektroniczne, a także generalny brak zainteresowania młodzieżą i jej sprawami ze strony mainstreamowych partii.
Kim oni są
Myliłby się ktoś, twierdząc, że współczesny polski ruch narodowy jest jednolity i można, korzystając choćby z biografii poszczególnych działaczy, zbudować obraz polskiego nacjonalisty. Wręcz przeciwnie, sukcesem narodowców jest to, że potrafili zgromadzić ludzi z różnych środowisk i o różnych biografiach. Wśród nich zdarzają się zarówno absolwenci zawodówek, jak i studenci prestiżowych uczelni, mieszkańcy wsi i miasteczek, ale i młodzież z wielkich miast. Nie brakuje w ich szeregach byłych i obecnych skinów, oazowców czy miłośników hip-hopu i heavy metalu. Co ciekawe, z narodowcami przeprosiło się wielu dawnych punków. Pod sztandar z falangą garną się też młodzi ludzie o typowo konserwatywnych poglądach, dla których polska prawica parlamentarna jest niewystarczająco ideowa. Niejako zepchnięci na margines zostali niegdysiejsi "gwiazdorzy" polskiego nacjonalizmu - Bolesław Tejkowski i Leszek Bubel.
Ten pierwszy, kiedyś zasłużony działacz opozycji, z niewiadomych przyczyn stał się zajadłym antysemitą i szowinistą narodowym. Dzisiaj gwiazda Tejkowskiego przygasła, choćby ze względu na jego prorosyjskie poglądy. Dawni koledzy nazywają go żartobliwie (co jest przykładem specyficznego poczucia humoru tego środowiska) Baruchem Tejkowerem (pod tym mianem występuje w piosence zespołu Kury pt. "Kibolski", opisującej w krzywym zwierciadle subkulturę kiboli-skinheadów).
A Bubel, czołowy polski antysemita (niegdyś Polska Parta Przyjaciół Piwa, dziś Polska Partia Narodowa) i etatowy kandydat na prezydenta, jest raczej skompromitowanym outsiderem ruchu narodowego. Co ciekawe, kiedy zblakła jego "kariera" polityczna, stał się sławny za sprawą... klipów muzycznych. Jego twórczość artystyczna to w większości tandetne utwory o konieczności oswobodzenia Polski spod żydowskiej tyranii, utrzymane w poetyce disco polo. Ich niemała popularność to efekt nie tyle zainteresowania współczesnych endeków, ile zwykłych internautów, którzy z perwersyjną lubością oglądają opasłego Bubla, tańczącego w rytm prostackiej muzyczki. Druga sprawa, że antysemityzm niejako stracił na popularności w środowisku narodowców, choćby w obliczu takich zagrożeń jak feministki, imigranci czy ekolodzy.
Dzisiejszy ruch narodowy to zdecydowanie domena młodych. Widać to przede wszystkim po tym, jak sprawnie narodowcy posługują się internetem jako narzędziem propagandy. Mają liczne i całkiem porządnie prowadzone strony internetowe, w tym dwa profesjonalne portale - Nacjonalista.pl. i Narodowcy.net - i własną sieciową stację telewizyjną, Telewizję Narodową. O ich znajomości realiów świadczy aktywność na portalach społecznościowych. Na Facebooku, będącym barometrem nastrojów młodzieży, profil Młodzieży Wszechpolskiej ma 2026 fanów, a ONR - 2452. Dla porównania profil Sojuszu Lewicy Demokratycznej ma 1849 fanów, a Demokraci.pl - 485. Ta dysproporcja świadczy o tym, że działacze organizacji nacjonalistycznych wyprzedzili w wyścigu technologicznym partie lewicowe i liberalne.
ONR i inni
Zdecydowanie reprezentatywną dla całego ruchu organizacją jest Obóz Narodowo-Radykalny. Ta powstała (czy raczej reaktywowana) w 1993 r. organizacja jest zdecydowanie najwidoczniejszą grupą tego typu. ONR działa na terenie całego kraju i ma brygady (lokalne zgrupowania) w prawie każdym województwie (oprócz lubuskiego i warmińsko-mazurskiego). Podobnie jak Młodzież Wszechpolska oenerowcy czują się spadkobiercami przedwojennych narodowych radykałów i szczycą się swoją historią mimo licznych niechlubnych jej kart. Do poprzedników odwołują się nie tylko poprzez ideologię, odpowiednio podrasowaną - adekwatnie do zmieniających się czasów, lecz także poprzez ubiór - jednolite uniformy w kolorze piaskowym i sposób pozdrawiania tzw. salutem rzymskim - gestem przypominającym pozdrowienie hitlerowskie.
Program ONR to mieszanina haseł nacjonalistycznych i skrajnie konserwatywnych. To zdecydowani przeciwnicy zarówno masowej imigracji, jak i aborcji czy legalizacji związków partnerskich. Odnoszą się sceptycznie do idei Unii Europejskiej i traktują ją jako zdegenerowany twór oparty na antywartościach. Choć, jak przyznają na stronie internetowej, nie mają nic przeciwko idei współpracy między narodami europejskimi.
Ich ideałem jest państwo narodowe, oparte na hierarchicznie zbudowanym społeczeństwie (demokrację uznają za rządy motłochu) i tradycyjnych wartościach. W tym celu prowadzą szeroko zakrojoną działalność edukacyjną - marzy im się wykształcenie nowej elity narodowej, zdolnej przejąć władzę w kraju. Służą temu m.in. obozy szkoleniowe, spotkania z młodzieżą i pogadanki historyczne. Teraz ONR - podobnie jak inne organizacje prawicowe - chce spopularyzować wiedzę o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych. Organizowane są marsze pamięci i pielgrzymki (ostatnio do Kałkowa-Godowa), w prasie nacjonalistycznej pojawiają się dziesiątki artykułów, nie brakuje utworów muzycznych, a wykłady specjalisty od historii tej formacji, Leszka Żebrowskiego, gromadzą tłumy młodych narodowców.
Jednak ONR to nie tylko historia i edukacja, to przede wszystkim walka, zarówno ta z cywilizacją śmierci i upadkiem kultury łacińskiej, jak i walka o obecność w głównym wydaniu wiadomości. Młodzi narodowi radykałowie, tak jak ci przed wojną, najlepiej czują się w otwartej potyczce. Ich polem bitwy jest ulica, gdzie mogą wykrzyczeć hasła i stanąć oko w oko ze śmiertelnymi wrogami - lewakami, homoseksualistami, liberałami i przedstawicielami władzy. Współorganizują m.in. tzw. Marsze Niepodległości z okazji 11 listopada (na ostatnim byli wspierani przez takie postacie polskiej prawicy jak Rafał Ziemkiewicz czy Janusz Korwin-Mikke) i kontrmanifestacje podczas parad równości (nazywane Marszami Kultury i Tradycji). A także wiele innych "imprez", np. rocznice słynnego marszu na Myślenice, antysemickiej burdy zorganizowanej przez jednego z idoli narodowców, Adama Doboszyńskiego, czy pikiety przeciwko "Gazecie Wyborczej". Wraz z pewnym odłamem kibiców Legii uczestniczą też w protestach przeciwko niepodległości Kosowa i prześladowaniu Serbów.
Poza ONR i wszechpolakami w nurt nacjonalistyczny wpisują się: Organizacja Narodu Polskiego - Liga Polska, Liga Obrony Suwerenności, Związek Słowiański, Narodowe Odrodzenie Polski i Polska Partia Narodowa. Wszystkie te organizacje, mimo powoływania się na tę samą tradycję, różnią się od siebie - niekiedy zdecydowanie - choćby w kwestii stosunku do Żydów, i często ze sobą konkurują.
Ważnym zjawiskiem jest też daleko idąca współpraca środowisk nacjonalistycznych z kibicowskimi. Ta współpraca i wzajemne przenikanie nasiliły się zwłaszcza w ostatnich miesiącach na fali wojny, jaką chuliganom stadionowym wypowiedział rząd Donalda Tuska.
Świat nowoczesnego endeka
Narodowcy rosną w siłę i choć daleko im do przedwojennej endecji, mają solidne podstawy. Mimo rozbicia na liczne partyjki i różnic ideologicznych potrafią się jednoczyć i współdziałać, także z pobratymcami z zagranicy. Ostatnio środowisko narodowe połączyła sprawa György Budaházyego, węgierskiego nacjonalisty odsiadującego wyrok za działalność terrorystyczną. Niczym nowym nie są też spotkania ani zjazdy organizowane przez nacjonalistów z całej Europy. Polskich narodowców łączy przede wszystkim tradycja endecka i niechęć zarówno do głównych sił politycznych w kraju, jak i do większości mediów. Wbrew obiegowej opinii polscy nacjonaliści zdecydowanie dystansują się od środowisk związanych z Radiem Maryja i PiS.
Partii Jarosława Kaczyńskiego mają za złe choćby panujący w niej kult Józefa Piłsudskiego i podpisanie przez Lecha Kaczyńskiego traktatu lizbońskiego, co było zdaniem narodowców nową targowicą. Mają więc wspólnych wrogów i bohaterów, a od niedawna też męczennika - Dariusza Ratajczaka, historyka oskarżonego o kłamstwo oświęcimskie, który zmarł w czerwcu br. W pewnym sensie Ratajczak zaczyna w tym środowisku odgrywać rolę, jaką przed wojną odgrywał Eligiusz Niewiadomski, mimo ogromnych różnic dzielących te postacie.
Współcześni spadkobiercy endecji mają liczne periodyki papierowe ("Myśl.pl", "Szaniec", "Szczerbiec", "Templum Novum" itp.), własne wydawnictwa, np. wrocławski Nortom, wydające zarówno współczesne książki, jak i dzieła klasyków ideologii.
Osobną i niezwykle interesującą kwestią są gusta muzyczne narodowców. Dawno już minęły czasy zespołów typu Honor czy Konkwista 88, wykonujących utwory na cześć Odyna i Rudolfa Hessa. Dzisiaj modni są patriotyczni muzycy, tacy jak Shmaletz, autor piosenki o Narodowych Siłach Zbrojnych, czy zespoły Irydion 44 i Szwadron 97. Popularnością cieszą się też prawicowi bardowie w rodzaju Andrzeja Kołakowskiego czy Leszka Czajkowskiego. Z zagranicznych twórców warto wspomnieć o zespołach Sabaton czy Burzum, a także o czeskim rockmanie Danielu Landzie, niegdyś wojowniczym skinie, teraz promującym tradycyjne wartości i chcącym powrotu Czech do chrześcijańskich korzeni.
Podobną zmianę przeszła polska skrajna prawica. Coraz rzadziej widuje się łysych osiłków ze swastykami na bicepsach, a coraz częściej młodych ludzi, często wykształconych i oczytanych, o spójnym konserwatywnym światopoglądzie. Prawie nikt już nie oddaje czci Hitlerowi i esesmanom ani nie cytuje "Mein Kampf". Współcześni nacjonaliści zdecydowanie wolą Dmowskiego, "Myśli nowoczesnego Polaka" i żołnierzy NSZ. Walkę z wrogami białej rasy zastąpiła obrona cywilizacji łacińskiej - zarówno przed degrengoladą moralną płynącą od środowisk homoseksualnych, jak i przed niechybną islamizacją. Wciąż jednak w tekstach i manifestach narodowców nie brakuje słów wrogości wobec demokracji liberalnej, społeczeństwa otwartego i ich zwolenników. Zamiłowanie do marszowego kroku i specyficzne uniformy również budzą uzasadniony niepokój, podobnie jak agresywne hasła i groźby wykrzykiwane przez skrajnych prawicowców przy różnych okazjach. Żadna ideologia nie usprawiedliwia też mowy (i nie tylko) nienawiści, jakiej narodowcy nie szczędzą przeciwnikom.
Planem narodowców nie jest bynajmniej współistnienie w ramach pluralizmu ideologicznego - ich celem jest przejęcie władzy i przebudowa państwa wedle swojej ideologii. Czy jednak w szeregach skrajnie prawicowych partii znajdują się przyszli naśladowcy Breivika (którego polscy nacjonaliści zdążyli już nazwać syjonistycznym fanatykiem i masonem)? Nie wiadomo. I lepiej, byśmy nie musieli się o tym dowiadywać.
Mateusz J. Różański
Tekst ukazał się w tygodniku "Przegląd".