Szymon Majcherowicz: Syndrom oblężonej twierdzy

[2011-10-08 11:18:50]

Masada była starożytną żydowską fortecą, której załoga, broniąc się do ostatka przed inwazją rzymskich legionów, w obliczu nieuchronnej klęski popełniła zbiorowe samobójstwo. Pozostała symbolem niezłomnego oporu i etosu każącego czcić honor ponad życie. Dziś na wzgórzu Masady każdy izraelski żołnierz składa swą przysięgę wojskową. Jak bardzo mit ten odcisnął swe piętno na mentalności współczesnego Izraela, nietrudno zauważyć. Charakter danej społeczności określają mity, które ją konstytuują.

W języku niemieckim funkcjonuje pojęcie hassliebe - żadne inne w kontekście omawianej książki nie byłoby bardziej warte przywołania. Emocjonalna ambiwalencja, mieszanina sentymentu i żalu, zawiedziona miłość - tak opisują swój stosunek do Izraela intelektualiści i artyści żydowscy, wpisujący się we wciąż przybierający na sile nurt postsyjonizmu, pęczniejący w łonie żydowskiej społeczności niczym narodowy wyrzut sumienia.

Do tych kół należy zaliczyć również Görana Rosenberga - szwedzkiego zlaicyzowanego Żyda, który sprowadził się wraz z rodzicami do Izraela w latach 50-tych, aby szybko stamtąd uciec, zrzekając się izraelskiego paszportu na rzecz obywatelstwa kraju o ustroju opartym na zasadach laickiej demokracji i poszanowaniu praw człowieka, rodzinnej Szwecji. Należy też dodać, że w młodości Rosenberg zaangażowany był w działalność na rzecz ruchu wyzwolenia Palestyny (gdy ten jeszcze formułował swoje postulaty językiem rewolucyjnej lewicy, a nie religijnego fanatyzmu), co czyni jego postać jeszcze bardziej wewnętrznie skontrastowaną.

"Kraj utracony" jest pozycją z pogranicza eseju, reportażu i historii idei. Od razu trzeba zaznaczyć, że książce Rosenberga daleko do ideału obiektywizmu i traktować ją należy bardziej jak zaangażowaną publicystykę niż próbę kompleksowego i dogłębnego rozpoznania meandrów skomplikowanego węzła bliskowschodniego. Nawet czytelnikom, którzy tak jak ja, z sumą ogólnych wniosków tej książki raczej polemizować nie będą, jednostronność argumentacji może zazgrzytać. Tendencyjność, dostrzegalna gołym okiem nawet przez laika, niestety osłabia oddziaływanie nawet najsłuszniej zaangażowanego dzieła.

Tekst "Kraju utraconego" jest jakby wewnętrznie rozpołowiony, fragmenty czysto dyskursywne okala narracja autobiograficzna, miejscami melancholijna i liryczna. Czy idzie to ze sobą w parze? Nie do końca, kontrast jest jednak dość rażący, a subiektywizm narracji pierwszoosobowej może być odebrany jako alibi dla niedostatku obiektywizmu części historiograficznej. Książka broni się jednak tym, że na przestrzeni jej 600 stron naprawdę nie jest nudno - publicystyczna żarliwość zwykle bardziej bowiem angażuje emocjonalnie i wciąga niż rzetelny, wyważony wywód.

Jaki jest więc Izrael oglądany przez pryzmat rozdartego serca lewicującego publicysty? Jest to państwo zbudowane na fundamencie założycielskiej traumy - Holocaustu; państwo, które dotąd nie zdołało przezwyciężyć swego chronicznego stresu pourazowego. Holocaust oraz jego quasi-religijny kult uczyniły w Izraelu niemożliwą jakąkolwiek normalność, dlatego też Izrael przetrwał jako ostatni bastion nacjonalistyczno-wyznaniowego modelu państwowości wśród krajów rozwiniętych.

Holocaust stał się uniwersalną pałką i kneblem dla wszelkiej krytyki imperialistycznej polityki Izraela, ostatecznym usprawiedliwieniem dla fanatyzmu, nietolerancji i szowinizmu, łamania praw człowieka, wojny i ekspansji, okupacji, czystek etnicznych, mordów politycznych etc. Nie sposób nie zgodzić się z autorem, że ksenofobiczne, uzbrojone po zęby i pogrążone nieustannie od początku swego istnienia w niekończącej się wojnie państwo żydowskie to ponury chichot historii i pośmiertny triumf Hitlera.

A przecież nie tak miało być. Idee syjonistyczne były wzniosłe i kryształowe, zakładały budowę państwa w zgodzie z arabskimi sąsiadami, bez uciekania się do przemocy i grabieży, w oparciu o uniwersalne wartości i etos pracy. Na budowie państwa Izrael mieli skorzystać zarówno Żydzi, jak i Arabowie.

Cóż, jak to z utopiami wdrażanymi w życie bywa - miało być pięknie, wyszło jak zawsze. Co konkretnie jednak zaszwankowało? Jakie elementy współtworzące od wieków żydowską tożsamość były odpowiedzialne za to, ze "kraina mlekiem i miodem płynąca" okazała się krainą nieustannie spływającą krwią?

Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, autor wyrusza na poszukiwanie samych korzeni syjonizmu, penetrując wszystkie ważniejsze prądy umysłowe w obrębie europejskiej diaspory żydowskiej na przestrzeni wieków. Na scenę wkraczają kolejno: Moses Mendelsohn, Moses Hess, oczywiście Theodor Herzl, Achad ha-Am, Włodzimierz Żabotyński i inni odpowiedzialni za nadawanie ostatecznego kształtu przyszłej żydowskiej ideologii państwowej.

Rosenberg przygląda się też różnorakim mesjanistycznym nurtom w obrębie judaizmu (jak np. z jednej strony chasydyzm, z drugiej absurdalne nihilistyczne sekty Sabataja Cwi czy Jakuba Franka), które później, zreanimowane, w kontaminacji z laickim syjonizmem stworzyły prawdziwie wybuchową miksturę - syjonizm mesjanistyczny, obłąkaną ideologię fanatycznych żydowskich osadników z Zachodniego Brzegu Jordanu, stanowiącą jądro zapalne konfliktu izraelsko-palestyńskiego i, zdaniem autora, swoisty koncentrat wszelkich żydowskich patologii narodowych.

Interesujące, jak wiele w pierwotnym syjonizmie było autonegacji. Rosenberg określa go nawet jako ideologię "antyżydowską", poddawał on bowiem totalnej negacji ten wzorzec żydowskości, jaki ukształtował się w diasporze. W swojej retoryce syjonizm w istocie niewiele różnił się od klasycznego antysemityzmu, przeciwstawiając wizerunkowi cherlawego, brudnego i zarośniętego Żyda rodem ze sztetla ideał młodego blond-atlety, żywcem jakby wyjętego z nazistowskiej propagandy.

Rosenberg niejednokrotnie mniej lub bardziej odważnie krąży wokół historycznych i współczesnych analogii pomiędzy syjonizmem i nazizmem. Podpiera się przy tym wypowiedziami różnych ważnych postaci dyskursu publicznego Izraela, które również tę analogię zmuszeni byli odnajdywać i podkreślać. Syjonistyczne sny o potędze nie wzięły się jednak znikąd, były odpowiedzią na europejski nacjonalizm i wynikający zeń antysemityzm, swoją drogą będący dla wielu Żydów podobno zjawiskiem zupełnie zrozumiałym.

Dyskurs pozytywnie waloryzujący różnicę i wielokulturowość przed II wojną światową w Europie praktycznie nie istniał, trudno więc się dziwić, że także i Żydzi przyjmowali optykę swojego antysemickiego otoczenia, uznając za niekwestionowany ideał wspólnotowego bytu państwo jednolite etnicznie i kulturowo. Syjonizm, jak twierdzi Rosenberg, dążył więc do "rozwiązania problemu żydowskiego zdefiniowanego przez antysemityzm". Dopiero w Izraelu Żydzi mogli zrzucić z siebie brzemię wiecznego wyobcowania i być Żydami tak po prostu, nie myśląc o tym.

To smutne, jak wielu Żydów diaspory dało sobie wmówić i uwierzyło, że są pasożytami, choć przecież w istotny sposób przyczyniali się do wzrostu gospodarczego i niczego od nikogo za darmo nie brali, a i patriotycznemu poświęceniu wielu z nich zgoła niczego nie można było zarzucić, zwłaszcza w Niemczech. Jeszcze smutniejsze, że przed narodzeniem syjonizmu jedną z poważnie rozpatrywanych w łonie diaspory opcji rozwiązania problemu diaspory było nawet narodowo-kulturowe samobójstwo w postaci pełnej asymilacji i masowej konwersji na chrześcijaństwo (dopiero zorientowany rasowo, a nie kulturowo i religijnie, paranoiczny antysemityzm nowego typu ostatecznie przekreślił te rachuby).

Zagłada przyspieszyła exodus Żydów z Europy do Palestyny. Rosenberg nie waha się wypomnieć, jak niechętnie w żydowskich społecznościach w Palestynie przyjmowano uciekinierów z Holocaustu, jak uważano, że sami są sobie winni, jak poddawano ich uwłaczającej selekcji przy przyznawaniu paszportów, aby wybrać jedynie wartościowy "materiał ludzki", a po wojnie ostracyzowano jako tych, którzy rzekomo przeżyli kosztem innych.

Niemniej jednak wraz z ciągłym dopływem ocalałych z Zagłady tożsamość proklamowanego wkrótce po wojnie Izraela zaczyna coraz bardziej przenikać holocaustową obsesją, a wraz z nią brutalnością i wojowniczą butą, zrodzoną z lęku przed utwierdzeniem się stereotypu Żyda jako wiecznej bezbronnej ofiary. Rozpoczyna się proces "odzyskiwania" Ziemi Świętej, naznaczony bezprawnymi wywłaszczeniami, brutalnymi wypędzeniami, a także masakrami, jak ta w wiosce Deir Jassin, gdzie wiosną 1948 roku żydowskie bojówki Irgun i Banda Sterna wymordowały ok. 200 arabskich cywili, głównie kobiet i dzieci.

Równolegle kiełkują: chorobliwa germanofobia (np. prawny zakaz utrzymywania jakichkolwiek stosunków z obywatelami Niemiec, posługiwania się publicznie językiem niemieckim etc.) czy obłędne koncepcje ludobójczego odwetu na Niemcach (fascynująca historia szczęśliwie nieudanej Operacji Din, której miała dokonać grupa "mścicieli" pod przewodnictwem poety Abby Kownera, a która miała polegać na zatruciu wody w kilku niemieckich miastach, aby wymordować niemieckich cywili w liczbie zbliżonej do liczby ofiar Holocaustu).

Z książki Rosenberga można dowiedzieć się rzeczy, o których prawie nie mówi się w polskich mediach. Czytając ją, co rusz przekonywałem się, jak wybiórczo i stronniczo relacjonowała konflikt na Bliskim Wschodzie choćby TVP w czasie drugiej intifady (2000-2004). Jakby starano się, aby w głowie widza nie powstał całościowy obraz sytuacji, aby samobójcze zamachy Palestyńczyków utrwaliły się w powszechnej świadomości jako aberracja wynikająca wprost z istoty kultury Islamu, a nie jako rodząca się w odpowiedzi na nieludzkie warunki, w jakich zmuszono naród palestyński do wegetacji.

"Kraj utracony" został po raz pierwszy wydany w 1996 roku, gdy porozumienia z Oslo tworzyły jeszcze iluzję możliwości stopniowego wygaszenia konfliktu, ostatecznie rozwianą przez zabójstwo lewicowego premiera Icchaka Rabina przez żydowskiego fanatyka, zwycięstwo wyborcze nacjonalistycznej partii Likud oraz drugą intifadę. Wnioski, jakie autor formułuje w posłowiach do kolejnych wydań dopisanych po latach przytłaczają jednak pesymizmem.

Aby rozwiązać konflikt bliskowschodni nie wystarczą żadne polityczno-taktyczne kompromisy pomiędzy elitami rządzącymi obu zwaśnionych nacji, gdyż "splamione" kompromisami elity natychmiast są przez swe narody odrzucane. Potrzebna jest żmudna praca u podstaw, powodująca stopniową zmianę sposobu myślenia, przedefiniowanie systemu wartości, odejście od modelu etniczno-wyznaniowej hermetycznej wspólnoty, szowinizmu i podwójnych standardów moralnych oraz otwarcie na ideę wielokulturowego społeczeństwa, które wydaje się być historyczną koniecznością i wspólnym przeznaczeniem nie tylko zamieszkujących ziemię palestyńską, ale w ogóle całego cywilizowanego świata. Potrzebne jest zrozumienie, że Likud i Hamas to dwie patologiczne narośle w łonie swych narodów, karmiące się lękiem i nienawiścią, związane niepisaną bilateralną umową, polegającą na wzajemnym dostarczaniu sobie argumentów uzasadniających konieczność swojego istnienia i trwania u władzy.

Zdaniem Rosenberga Izrael jednak zbyt długo "kopał własny grób", by nadzieje na zażegnanie konfliktu w wyobrażalnej perspektywie uznać za realistyczne. Ciągnąca się przez dziesięciolecia okupacja Palestyny poczyniła głębokie spustoszenia w tkance moralnej zarówno uciskanych, jak i uciskających. Izraela serdecznie nienawidzą nie tylko Palestyńczycy, ale wszystkie państwa w regionie (głównie jako narzędzia realizacji polityki Stanów Zjednoczonych). Czy więc państwo żydowskie skazane jest na niewzruszone trwanie na posterunku ciągłej wojny i koniec końców powtórzenie czarnego scenariusza Masady?

Na niewielkim skrawku Ziemi Świętej jak w soczewce skupia się większość problemów, które pośrednio lub bezpośrednio dotyczą całego współczesnego świata. Choćby dlatego warto jest zgłębić ten temat. Książka Rosenberga, przy wszystkich swoich uchybieniach niesłychanie ciekawa i wartościowa, jest doskonałym punktem wyjścia dla średnio dotąd zorientowanych.

Göran Rosenberg: "Kraj utracony. Moja historia Izraela", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011, ss. 606.

Szymon Majcherowicz


Tekst ukazał się na stronie internetowej Literatki.com (www.literatki.com).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku