...czyli wybory 2011 r.
Zastanawiam się, czy Ruchowi Palikota udałoby się osiągnąć tak dobry wynik, gdyby nie - w założeniu - przerażające billboardy "Tusk = Palikot (w rządzie)", sfinansowane przez PiS? Ciekawe, że spin doktorzy z PiS-u nie pojęli tej jednej prostej prawdy, że w duszy polskiej kryje się równie dużo lęku, co zamiłowania do hazardu i ta piorunująca mieszanka skutkuje tym, że (i nie jest to zjawisko nieznane w socjologii) nie patrzymy na wybory jak na formę obywatelskiej ekspresji, tylko jak na zakład, który wypada wygrać. PiS-owski plakat może niektórych przestraszył, ale ci przecież już dawno byli przestraszeni, za to na pewno wielu innych upewnił, że Palikot to safe bet, że głosowanie na niego nie będzie tym, co Polaków odstręcza najbardziej: stratą głosu. Nie wiem, jak Wy - ja jestem pewna, że to właśnie ta tendencja w największym stopniu przyczynia się do zabetonowania polskiej sceny politycznej, a nie jakieś złośliwe, makiaweliczne spiski układu.
Inna rzecz, że potwierdza to słuszność przekonania polityków o głupocie naszego narodu. Nie wiem zresztą, z czego ona wynika, nie z braku wykształcenia przecież: wystarczy chwila namysłu, żeby zrozumieć, że Ruch Palikota w żadnym razie nie jest materiałem na koalicjanta: nie jest partią, nie da się więc w nim zaprowadzić dyscypliny partyjnej, a od zaproszonej na "jedynki" bandy celebrytów i aktywistów trudno oczekiwać, że nie będzie miała własnego zdania, często całkiem odległego od poglądów "wodza". (Mam za to nadzieję, że te "jedynki" lepiej niż on sprawdzą się w roli konstruktywnej opozycji.) Z punktu widzenia partii rządzącej nie może więc to być blok głosów, za który warto przehandlować ministerstwa i inne lukratywne urzędy.
PO ma zresztą ważniejsze sprawy na głowie. Będzie musiała faktycznie zmierzyć się kryzysem, już bez kreatywnej księgowości, zamiatania problemów pod dywan i żałosnych manewrów wizerunkowych. Wyniki finansowe "oszczędnego" rządu neoliberałów są bardzo kiepskie: poziom zadłużenia niebezpiecznie się zbliża do ustawowego progu 60% (we wrześniu 2011 r. Ministerstw Finansów mówiło o 57%1, ale według niektórych tak dobry wynik uzyskano dzięki serii sprytnych przeksięgowań). Według opinii specjalistów przy obecnym stanie rezerw walutowych w razie ataku spekulacyjnego na złotówkę NBP jest w stanie bronić się przez najwyżej tydzień. Na razie wysyła lawiny zapytań ofertowych na sprzedaż euro, powodując przejściowe umacnianie się złotówki... Tego nie da się ciągnąć bez końca i PO musi znaleźć sposób na poradzenie sobie z tym gorącym kartoflem. A komu podrzucić Ministerstwo Infrastruktury, którego niefrasobliwość i nastawienie na metropolie już zaczęły się katastrofalnie dawać we znaki? Koalicjant, który się nim zajmie, będzie musiał umieć poruszać się w politycznym cieniu - jeśli tylko będzie miał zamiar wystartować w wyborach w 2015 r. A to zdecydowanie nie jest mocna strona Janusza Palikota.
Wracając do Palikota, ciekawa jestem, co zrobi z dotacją partyjną, która mu się bądź co bądź należy. Obiecywał, że jej nie dotknie, że dotacje nie są potrzebne ani jemu, ani innym politykom. Ale jeśli się jej zrzeknie, pozbawi środków działania wszystkich tych aktywistów, których zaprosił na swoje listy wyborcze, a nawet wprowadził do Sejmu. Pomyślmy, jakie dobre rzeczy mogliby zrobić z odpowiednimi funduszami Wanda Nowicka, Robert Biedroń, Anna Grodzka, przedstawiciele RACJI? Można byłoby zbudować wspaniały think tank i udowodnić, że RP nie jest lewicą tylko z nazwy! Może sam Janusz Palikot liznąłby nieco ekonomicznego wykształcenia, która podważyłaby jego wiarę w bezstronność ocen ferowanych przez Leszka Balcerowicza? Może miałby okazję przekonać się, że postulowane przez niego przeniesienie zadań opieki społecznej na trzeci sektor w istocie wzmocni instytucje związane z Kościołem znacznie bardziej (gdyż tyko KK dysponuje jakąkolwiek infrastrukturą zdolną się obronić w konkursach grantowych), niż tylko likwidując Fundusz Kościelny? Może wreszcie, w czasach kryzysu i strukturalnego bezrobocia udałoby się wypracować jakieś lepsze wyjście niż spiralnie w dół, uelastyczniając kodeks pracy Panie Pośle, my, lewica polska, występujemy do Pana z prośbą - niech Pan nie dotrzymuje tej obietnicy! Niech Pan pokaże, że ma Pan serce po lewej stronie, zachowa dotację i przeznaczy ją na budowę lewicowego ośrodka badawczo-opiniotwórczego z prawdziwego zdarzenia!
Przeraziły mnie natomiast wybory do Senatu. W moim okręgu można było głosować na trzy osoby: byłego ministra kultury o lewicowej orientacji, afiliowaną przez PiS aktorkę zaangażowaną w walkę o prawa zwierząt i kandydata PO, o którym nie umiem zbyt wiele powiedzieć. Z bólem serca zagłosowałam na artystów kosztem zwierząt. Jestem wściekła, że stawia się mnie przed wyborem albo-albo. Kiedyś wiedziałam, że mogę zagłosować na byłego ministra, bo moi znajomi zagłosują na kobietę, która samodzielnie uratowała wałęsające się psy od legalnego odstrzeliwania przez zarejestrowanych myśliwych. I tak wygrał kandydat PO. Dwie wartościowe i skuteczne w swoich działaniach osoby wypadły z polityki, prawdopodobnie na zawsze.
Gdybym miała podsumować, kto wygrał w tych wyborach, powiedziałabym, że na pewno nie PO. Z pewnością w jakiś sposób wygrał PiS, którego sposób działania i retoryka predestynuje do bycia dość silną opozycją, ale który zupełnie nie radzi sobie z większym elektoratem. Wygrał aktywizm. Po raz pierwszy przekonaliśmy się, że konsekwentna walka o sprawę może zaowocować stanowiskiem w Sejmie. Dopiero przekonamy się, co się z tym fantem uda zrobić.
Jestem przekonana, że te wybory wygrali też Ryszard Kalisz i Joanna Senyszyn. To do nich teraz będzie należał głos w SLD. Będą musieli zmierzyć się z trudnym zadaniem postawienia tej partii na nogi. Mam nadzieję, że również oni będą współpracować z lewicową inteligencją, a nie tylko słuchać, co im dyktuje strategicznie umieszczone serce. Przypominam: idzie kryzys. Lewica musi mieć do zaoferowania rozwiązania strukturalne. Musi wiedzieć, o czym mówi, mówić o tym głośno i dobrze!
Natomiast Janusz Palikot w tych wyborach wygrał przede wszystkim immunitet poselski. Na wszystko inne będzie musiał dopiero zapracować.
Przypis:
1. Ministerstwo Finansów RP, Strategia zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2012-1015, Warszawa, wrzesień 2011.
Agata Czarnacka