Antonio Negri: Hiszpańskie refleksje

[2011-12-17 00:12:06]

W ostatnich tygodniach byłem w Hiszpanii w sprawach zawodowych. Naturalnie zaopiekowali się mną indagnados, czyli „oburzeni". Krążyłem po placach i obozowiskach, zadawałem pytania i dyskutowałem z wieloma protestującymi. Kim są „oburzeni"? Nie będę nawet próbował tego wytłumaczyć – istnieją dziesiątki narracji, do których można łatwo dotrzeć. Przedstawię tu tylko pewne luźne uwagi.

Kim są „oburzeni"?

Democracia real Ya („Prawdziwa demokracja teraz") narodziła się dwa miesiące przed 15 maja jako stowarzyszenie aktywistów-informatyków, mniej radykalnych, ale równie skutecznych co Anonymous. Ich pierwsze wystąpienie, w styczniu 2011 roku, wiązało się z ustawą dotyczącą karania piractwa internetowego, tzw. prawem Sinde [od nazwiska hiszpańskiej minister kultury Angeles Gonzalez Sinde – przyp. tłum.]. Członkowie ruchu do tej pory prowadzą rozmowy i sprzeciwiają się podpisaniu porozumienia zaproponowanego przez PP i PSOE [Partido Popular i Partido Socialista Obrero Español, czyli prawicę i lewicę – przyp. tłum.], a pobłogosławionego przez amerykańskiego wiceprezydenta Joe Bidena. Jako forma protestu stowarzyszenie zachęca do bojkotu wyborczego – no les votes! (nie głosuj na nich!) – i prowadzi debatę na temat hiszpańskiego systemu reprezentacji, kontestując system dwupartyjny oraz domagając się nowego prawa wyborczego w systemie proporcjonalnym, co sprzyjałoby pluralizmowi i równości.

Kolejną interesującą grupą jest V de Vivienda („L jak lokum"). To ruch skupiony wokół walki o mieszkania („o godne warunki mieszkaniowe"), który korzeniami sięga 2005 r. i rozwija się, głównie w sieci, odkąd pękła bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości. Za pośrednictwem Internetu zwołuje manifestacje i „zloty" cechujące się dużą mobilizacją, które jednak wciąż muszą walczyć o zdobycie realnego wpływu na politykę.

Trzeci ruch zrzesza ipotecados („walczących z hipoteką"). Narodził się w Barcelonie i stanowi platformę wzajemnej pomocy dla rodzin i jednostek, które z powodu kredytu hipotecznego, długu w banku lub eksmisji ze strony prywatnych właścicieli zostały bez własnego lokum. Z tą grupą szczególnie poszukują kontaktu media, także oficjalne, i ta medialność w istotny sposób wpłynęła na przebieg walk i powstanie M/15, czyli ruchu 15 marca.

Czwarta grupa obejmuje rozmaite mniejsze stowarzyszenia i miejską inteligencję. Nie mają one ustalonego profilu, można je ogólnie określić jako lewicę intelektualną, która organizuje protesty i szuka wsparcia w sieci, przyjmując radykalne postawy wobec niestabilności pracy, niepewności jutra oraz niskich płac. Są to grupy zrzeszone wokół zawodów niewytwarzających dóbr materialnych, wyrosłe z kryzysu, „wewnątrz niego i przeciwko niemu".

Prócz tego od pewnego czasu, szczególnie zaś od kwietnia tego roku, są aktywne również struktury „autonomicznej lewicy" związkowej, często związanej politycznie z Izquierda Unida (koalicja Zjednoczona Lewica). Noszą one nazwę Juventud Sin Futuro („Młodość bez przyszłości") i ta nazwa mówi wszystko. To właśnie Juventud Sin Futuro rozpoczęła zakrojoną na szeroką skalę agitację i starała się zwołać na 7 kwietnia manifestację. Osiągnęła przy tym znaczny sukces i trafiła na czołówki gazet. Było to istotne preludium – od 7 kwietnia do 15 maja wiadomość o wielkiej manifestacji za pośrednictwem mediów zataczała coraz szersze kręgi.

Abstrahując od wymienionych ruchów, kim są ludzie, którzy 15 maja wyszli na place Hiszpanii? Dzielą się oni na dwie główne grupy. Pierwsza składa się przez wszystkim ze zubożałej klasy średniej, urzędników na bezrobociu, drobnych przedsiębiorców, których pogrążył kryzys, absolwentów wyższych uczelni, których nie chcą korporacje i którzy nie mogą rozpocząć życia zawodowego, wolnych strzelców wykończonych przez kryzys lub fiskusa, do których dołączają biedniejsi obywatele wyrzuceni z mieszkań lub nieposiadający środków na ich wykupienie. Druga grupa, najliczniejsza w obozowiskach, to miejska inteligencja: pracownicy umysłowi zatrudnieni w sektorze usług i zajmujący się wszelkiego typu wytwórczością niematerialną oraz studenci i młodzież, która nie widzi przed sobą przyszłości. Imigranci, choć obecni na manifestacjach i mile widziani na zebraniach, rzadko wypowiadają się na forum. Wyróżnia się natomiast wiele kobiet, które zabierają głos w dyskusjach, a przede wszystkim zarządzają organizacją obozowisk. Te wszystkie podmioty składają się na ruch, który nie ma jednej twarzy, nie opiera się też jedynie na solidarności – tutaj wszyscy mówią w pierwszej osobie. Jest to ruch szeroko rozumianej klasy średniej, przeciwstawiający się kryzysowi i biedzie.

„Oburzeni". To media rozpowszechniły ten termin zaczerpnięty z eseju Stephana Hessela [Indignez-vous, w Polsce wydane jako Czas oburzenia – przyp. tłum.]. W narzuceniu tej nazwy ruch szybko rozpoznał próbę zredukowania go do protestu o charakterze moralnym i przeniesienia na teren niepolityczny, a co za tym idzie – niewyrażoną groźbę, że jeśli nabierze charakteru politycznego, spotka się z represjami. Ruch zareagował podwójnym gestem: natychmiast zasygnalizował swój pacyfizm, a w późniejszej fazie zaczął praktykować „odmowę przemocy", co zyskało oficjalną podbudowę teoretyczną jako „odrzucenie strachu". Jest to wątek stały i niezwykle ważny, jeśli chodzi o założenia i organizację ruchu – stanowi wyraz świadomości, że kto odczuwa strach, ten w naturalnym odruchu odpowiada przemocą na przemoc, rząd więc może próbować użyć strachu (gest hobbesowski), by wywołać agresywną i prymitywną odpowiedź, a zarazem uprawomocnić represje. Odrzucenie przez ruch przemocy pozwoliło mu na niezwykle szybką mobilizację i ekspansję obejmującą metropolie, miasta, miasteczka, a także sprawiło, że zagościł w powszechnej świadomości jako zjawisko godne uwagi i szacunku.

Język (w) ruchu jest prosty, popularny, ale nie populistyczny. Ton narzuca przede wszystkim Democracia real Ya: „Nie jesteśmy towarem w rękach bankierów i polityków". Filtrem jest tu sieć i niesamowita skala komunikacji, liczba połączeń, stron i forów na Facebooku, Twitterze etc. Kluczowe dla języka używanego przez ruch jest twierdzenie, że w realnej demokracji władza to każde oddziaływanie na działanie innego, co oznacza, że autonomia sfery „politycznej" zostaje ostatecznie rozmyta. Dołącza do tego krytyka stanu demokracji i trójpodziału władzy, gdyż organy ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze przestały spełniać funkcje, do których zostały powołane. Struktur rządowych nie można uznać za prawomocną reprezentację społeczeństwa, o ile nie opierają się na współuczestnictwie obywateli. W formie, w której istnieje obecnie, to, co publiczne, stanowi jedynie nadbudowę nad tym, co prywatne. Żąda się zatem nowej władzy ustanawiającej, która mogłaby stworzyć wspólnotę. Czy da się powiedzieć bardziej konkretnie, że ruch indignados jest ruchem radykalnie ustanawiającym?

Mamy tu do czynienia z propozycją nowego modelu reprezentacji. Z jednej strony sieć, z drugiej – zgromadzenia. Ze zgromadzeń na centralnych placach miast schodzi się „po sieci" do zgromadzeń lokalnych w poszczególnych dzielnicach metropolii, a następnie do mniejszych miast i miasteczek. Wiadomości zwrotne z dołu docierają równie bezpośrednio i sprawnie. Bazowa organizacja, a zarazem organizacja bazy zgromadzeń, stanowi zatem strukturę „demokracji realnej", poza reprezentacją. Sieć umożliwia natychmiastowy kontakt, zaś struktura przestrzenna i organizacyjna warunkuje bardziej czasochłonne procesy instytucjonalizacji ruchu podczas zgromadzeń.

Mogłoby się zdawać, że ruch M/15 narodził się z niczego. To nieprawda: poza rolą poszczególnych grup, poza odczuwalnym choć przewrotnym, wpływem kryzysu, warto zwrócić uwagę na stopniowe narastanie, osiadanie i tworzenie nowych konfiguracji w obrębie ruchu.

Po pierwsze, można zauważyć znaczącą analogię z wydarzeniami z maja 2004 r., kiedy to movimiento contra la guerra („ruch przeciwko wojnie") wystąpił przeciw Aznarowi (ówczesnemu premierowi Hiszpanii) w przeddzień wyborów, protestując przeciwko przypisaniu zamachów terrorystycznych w madryckim metrze Baskom z ETA. Za pośrednictwem telefonów komórkowych zwołano wielki zlot, który radykalnie odmienił nastroje wyborcze, co pozwoliło na objęcie rządów przez Zapatero i socjalistów. Była to tak zwana „komuna madrycka".

Dziś nie ma już tej ogromnej presji, wielkiego strachu i przemocy, które wtedy towarzyszyły ruchowi. Jest za to większe poczucie własnej siły, a więc i większa dojrzałość. Co więcej, w 2004 r. na postulaty ruchu odpowiedział Zapatero, raz jeszcze oferując mu możliwość reprezentacji politycznej, co jednak szybko okazało się mistyfikacją tym bardziej uwłaczającą, że opartą na zdradzie. Dziś nie daje się już wiary propozycjom reform, dominuje raczej przekonanie, że systemu nie można zmodyfikować. Po katastrofalnym dla socjalistów wyniku wyborów (na który wielki wpływ miał odsetek osób, które nie poszły do urn – około 50%) pojawiła się świadomość, że ruch może tworzyć i obalać rządy, ulotniły się za to dawne ideały. Panuje przekonanie, że przewaga żadnej partii nie zagwarantuje realizacji postulatom ruchu. „Nikt nas nie będzie reprezentował". Kryzys ogarnął system konstytucyjny.

Jeśli chodzi o organizację ruchu, można dostrzec pewne paralele historyczne. Rozplanowanie przestrzenne obozowisk przywodzi na myśl zwłaszcza walkę robotników Sintel, którzy przez długie miesiące koczowali w centrum Madrytu, protestując przeciwko rozwiązaniu koncernu. Zakładanie obozowisk jest więc zakorzenione w tradycji walki robotniczej. To uświadamia nam, jak wielką zmianę w dzisiejszych walkach wielości (lotte moltitudinali) stanowi przenikanie się ruchów. Mimo że oficjalne organizacje ruchu robotniczego, zarówno związkowe jak i partyjne, są wyłączone z ruchu indignados, to tradycja walk robotniczych jest w nim obecna i twórczo rozwijana.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na kolejny fundamentalny element M/15, jego implicite „republikanizm" – wciąż żywe, lecz nieco już melancholijne wspomnienie roku 1936. W walce przeciwko najbardziej w Europie kapitalistycznym i klerykalnym, reakcyjnym i represyjnym, liberalnym i reformistycznym rządom pojawiają się argumenty odwołujące się do całej współczesnej historii Hiszpanii.

Wszystkie te czynniki pomagają nam zrozumieć dynamikę organizacji ruchu. Zrodził się on z wszechstronnego spontanicznego rozwoju społeczeństwa w mikroskali. Można zaobserwować w nim maksimum współpracy, która nie jest efektem działania jednostek i/lub grup, tylko działania „wszystkich razem". Także teoria ruchu jest tworzona wspólnie. Podczas zgromadzeń każdy ma prawo głosu. Poziom dyskusji nie zawsze jest równy, lecz często wypowiadają się osoby kompetentne w danym temacie, niejednokrotnie przedstawiając konkretne propozycje. Wydaje się to niewiarygodne, lecz tutaj naprawdę pojawiają się wspaniałe innowacje zarówno w zakresie współpracy w sprawach organizacyjnych, jak i wypracowywania teorii. Nie są to nigdy doświadczenia wtórne, biurokratyczne, jałowe. Dominuje ogólna dojrzałość, która zrodziła kompetencje, a co najważniejsze – uniknęła sekciarskich i dogmatycznych podziałów. Ci, którzy już byli zrzeszeni w grupach, nie zostali odrzuceni, tylko zaproszeni do wspólnoty. Tu nie potrzeba szczególnego savoir faire politycznego, liczą się jedynie kompetencje i twórczy potencjał.

Spotykają się tutaj dwa podstawowe procesy organizacyjne: jeden oparty na komunikacji w sieci (co pozwala sprostać potrzebom tak centralizacji jak i decentralizacji terytorialnej) i drugi opierający się na zetknięciu rozmaitych warstw społeczeństwa, co sprzyja redefinicji programu proletariatu społecznego.

Mając w pamięci te cechy reorganizacji ruchów i programów, można docenić umacnianie się ducha współpracy (spirito costituente), któremu udaje się jednak uniknąć wewnętrznie sprzecznych politycznie amalgamatów (np. grup i organizacji, które ze sobą walczą, próbując ustanowić hegemonię), dzięki czemu nie pojawiają się przelotne ruchy o charakterze sekciarskim. Podczas zebrań i w Internecie „oburzeni" dyskutują o programach, projektach do zrealizowania, celach ruchu, konkretnych problemach do rozwiązania... Dominuje duch współpracy. „Wszyscy razem" – tutaj tworzy się wspólnie.

Powstała podtrzymująca całość organizacja o charakterze horyzontalnym, która zarządza kuchniami i służbą czystości na zamienionych w obozowiska placach, zbiera i udostępnia informacje, ogłasza godziny zebrań, podjęte decyzje i związane z nimi działania. Ma również komisję prawniczą i medyczną, grupę „nie dla narkotyków" etc.

Jak wygląda proces decyzyjny w tym ruchu? Jest to demokracja bezpośrednia, a więc decyzje są podejmowane podczas zgromadzeń, a funkcje reprezentacyjne (np. rzecznika) sprawowane przez krótki okres. Oczywiście przyjęcie konkretnych postanowień w takich warunkach wymaga dużo czasu, zaś sam proces decyzyjny nierzadko poprzedza chaotyczna dyskusja. Jednak dzięki zmienianym codziennie rzecznikom system ten umożliwia podejmowanie decyzji i komunikowanie ich społeczności przy ogólnym poczuciu współuczestnictwa i uznawaniu ich prawomocności. Zarówno decyzje, jak i dyskusje, które je poprzedziły, zamieszcza się i archiwizuje na stronie internetowej ruchu. Temu procesowi towarzyszy równoległa odpowiedź i kontrola ze strony sieci. W ten sposób wprowadza się w ruch policentryczną strukturę decyzyjną i o ile podczas zgromadzeń podjęcie decyzji wymaga dużo czasu, o tyle jej weryfikacja w Internecie następuje bardzo szybko.

Jest to znacząca nowość w odniesieniu do szczytowych osiągnięć ostatnich ruchów (w Seattle, Genewie etc.), które miały trudności z podejmowaniem wspólnych decyzji godzących szybkie działanie w warunkach dynamicznie zmieniającej się sytuacji z ciągłością i szerokim zasięgiem inicjatywy, nie wspominając już o jej statusie instytucjonalnym.

Jak powiedziano, ruch narodził się z sumy inicjatyw rozmaitych grup manifestacyjnych, z okresu doświadczeń w organizowaniu szybkich mobilizacji, z kolejnych akcji typu flash mob. Dopiero na koniec, równolegle z pojawieniem się wielkich manifestacji, zapadła decyzja o utworzeniu obozowisk. Obozowisko stanowi wzmocnienie zgromadzeń, które mu towarzyszą, stąd też jest swego rodzaju pęknięciem/nieciągłością w stosunku do modelu podejmowania decyzji w sieci, zwłaszcza że struktura społeczności jest w nim skomplikowana i oprócz wspomnianych podmiotów spotyka się także marginalne frakcje proletariatu: bezrobotnych, imigrantów, „wariatów" i/lub „hipisów" oraz zrujnowane i zdesperowane drobne mieszczaństwo. Wszystko to rodzi problemy, które często nie znajdują łatwego rozwiązania, lecz nie ulegają też dramatyzacji i nie zakłócają procesów organizacyjnych i decyzyjnych. Oto kolejny dowód na to, że ruch zachował „zdrowy rozsądek".

Program omawiany na zgromadzeniach i forach internetowych, zawsze podsumowywany w odpowiednich dokumentach, w głównych założeniach przedstawia się następująco:

Niepewność zatrudnienia. Żąda się pracy i/lub płacy dla wszystkich. Dyskusja na ten temat nie przekłada się na ideologię i postulaty o charakterze związkowym (związki zawodowe, zarówno UGT, jak i CO, są wyłączone z udziału w ruchu podobnie jak pozostałe siły polityczne): „praca dla wszystkich" jest równoważna z „płacą dla wszystkich". Powszechnie dyskutuje się kwestię powszechnego dochodu, która staje się wręcz tematem najistotniejszym, jeśli większość zgromadzonych stanowi drugie pokolenie niezależnych pracowników. Ponadto do postulatów należą: ograniczenie czasu pracy, emerytura od 65. roku życia, pewność pracy, powstrzymanie zwolnień, pomoc dla bezrobotnych etc.

Prawo do dachu nad głową. Wywłaszczanie niezamieszkanych i niesprzedanych mieszkań oraz ich przeniesienie na rynek kontrolowanego wynajmu. Plan wykreślania hipotek itd.

Skarb państwa. Bardzo mocno krytykuje się mechanizm podatkowy, który jest niesprawiedliwy zarówno wobec pracowników zatrudnionych w firmach, jak i wobec tych, którzy pracują na własną rękę. Postuluje się wzrost podatków dla osób najbogatszych oraz banków, przywrócenie podatku od nieruchomości, rzeczywistą i efektywną kontrolę w zakresie oszustw podatkowych i ucieczki kapitału do rajów podatkowych. Głównymi oskarżonymi są banki oraz instytucje finansowe: proponuje się zakaz pomocy finansowej dla banków odpowiedzialnych za kryzys i objęcie ich społeczną kontrolą.

Sankcje. Postuluje się sankcje przeciwko ruchom spekulacyjnym i złym praktykom banków. Zgodnie z podstawowym założeniem wypracowanym na zgromadzeniach istnieje wielkie bogactwo społeczne, jest ono jednak zawłaszczane przez system podatkowy i banki. Współczesne operacje bankowe przyrównuje się do praktyk lichwiarskich wymierzonych przeciw najbiedniejszym i oskarża się banki o narzucanie swojej woli społeczeństwu. Ruch domaga się np. rozciągnięcia podatku Tobina również na wymianę wewnętrzną i międzynarodową między bankami.

System wyborczy. Za kwestię wyjątkowo pilną uznaje się realizację postulatu dotyczącego zmian prawa wyborczego i zasady reprezentacji. Uważa się, że dwubiegunowy system hiszpański jest nie do przyjęcia, a obie wielkie siły polityczne są jednakowo skorumpowane i w takim samym stopniu odpowiedzialne za kryzys. Stąd żądanie zmiany systemu wyborczego w kierunku ordynacji proporcjonalnej. Propozycja referendum w tej sprawie została już wysunięta (zebrano 500 tys. podpisów). Ponadto w kwestii wolności społecznej i demokracji uczestniczącej ruch sprzeciwia się kontroli Internetu, postuluje uchylenie ustawy Sinde oraz upowszechnienie praktyki referendalnej.

System sądowniczy. Uważa się, że znajduje się on w rękach polityków i bankierów. Jest niezdolny do walki z korupcją, a przede wszystkim nie działa jako element korygujący niedostatki systemu reprezentacji oraz zapewniający egalitarność systemu prawnego. Gdy mowa o sprawiedliwości, korupcji polityków przeciwstawia się pojęcie godności ludzkiej; nie ma w tym drobnomieszczańskiego moralizatorstwa, lecz silne poczucie politycznej i etycznej autonomii.

Świadczenia publiczne. Postuluje się reorganizację systemu opieki zdrowotnej, negocjacje ze związkami zawodowymi nauczycieli w celu zagwarantowania właściwej liczebności klas i organizacji zajęć dodatkowych dla uczniów z trudnościami. Pojawia się temat bezpłatności studiów wyższych, publicznego finansowania badań naukowych w celu zagwarantowania ich niezależności, wykorzystywania rozwiązań proekologicznych w transporcie publicznym i podniesienia jego jakości, utworzenia lokalnych sieci kontroli służb miejskich.

Niektóre jednak kwestie na zgromadzeniach się pomija. Należy do nich przede wszystkim temat „narodowy", co oznacza, że unika się starć między różnymi nacjonalizmami (zjawisko bardzo powszechne dla hiszpańskiej dyskusji politycznej). Rozmawia się we wszystkich językach: po kastylijsku, baskijsku, katalońsku itd. To niezwykle istotne osiągnięcie, które wypracowano już po utworzeniu obozowisk. Innymi zagadnieniami, których dotąd nie poruszano w dyskusji, są Europa i częściowo wojna (niemniej atakowane są wydatki rządu na zbrojenia). Nieobecność tych tematów w dyskusji może się wydawać zastanawiająca, wiąże się jednak z brakiem pełnych informacji oraz z faktem, że Unia Europejska i Pakt Północnoatlantycki budzą powszechnie mieszane uczucia.

W jakim kierunku pójdzie ruch w dalszej perspektywie? Może stać się stałą przeciw-władzą, władzą ustanawiającą (potere costituente). Trudno przewidzieć, jaką drogę obierze: czy zdecyduje się na szczególny dualizm władzy (chwilowy, okresowy), czy też będzie rozwijał władzę ustanawiającą, która starałaby się przenikać i przeistaczać struktury państwa. Jedno jest pewne: za praktyką „ulica kontra rząd" stoi pozytywny projekt odrodzenia w duchu republikańskim. „Republika kontra rząd" to projekt obecny w tradycji hiszpańskiej poprzez doświadczenia wojny domowej i wcześniejsze. W tym kontekście należy pamiętać, że w Hiszpanii, trzydzieści lat po upadku frankizmu, wciąż brakuje krytyki faszyzmu oraz jasnego wskazania na ciągłość między prawicową elitą biznesową i finansową a reżimem frankistowskim. To oznacza, że ruch sytuuje się radykalnie na lewicy, choć jest daleki od lewicowości reprezentowanej przez Zapatero, którego działania polityczne zawsze były wiernopoddańcze wobec kapitału. Ruch M/15 nie przeciwstawia się polityce jako takiej, lecz systemowi partyjnemu.

Jak już zostało wspomniane, w obozowiskach niewiele mówi się o Europie, a kiedy się o niej mówi, podkreśla się niejasność samego pojęcia. Rzuca się jednak w oczy przekonanie o konieczności udziału w europejskiej sztafecie i pragnienie, by dyskusja rozprzestrzeniła się na cały kontynent.

Co stanie się z ruchem w najbliższym czasie? Są trzy możliwości, które należy rozważyć. Po pierwsze w wyniku frustracji może dojść do wygaśnięcia ruchu. Po drugie, radykalizm może doprowadzić do rozbicia go na mniejsze grupy. Po trzecie jednak może dojść do ustabilizowania się w terenie – w poszczególnych dzielnicach, wśród społeczności – i stworzenia stałego potencjału mobilizacyjnego. Wydaje się, że manifestujący chcą zrzeszyć się w ruch społeczno-polityczny, który różniłby się w zależności od regionu i w każdym regionie miał własny system zarządzania. Każdego 15 dnia miesiąca grupy terenowe powinny ustalać wspólną platformę żądań i kalendarz/plan mobilizacji. Z pewnością ciągłość w ruchu zostanie zachowana aż do wyborów parlamentarnych w przyszłym roku [wybory odbędą się w listopadzie 2011 – przyp. tłum.]. Czas pokaże czy zaangażowanie ludności pozostanie równie duże po wyborach. Będzie to zależało w pewnej mierze od władz: jeżeli będą represjonować ruch, jego solidarność powinna się wzmocnić. Fundamentalne problemy, które w tej chwili czekają na rozwiązanie, wiążą się z zakorzenieniem ruchu w terenie i stworzeniem sieci o zasięgu europejskim.

Antonio Negri
tłumaczenie: Marta Natalia Wróblewska



Tłumaczenie artykułu pochodzi z kwartalnika "Bez Dogmatu". Pierwotna wersja tekstu ukazała się w portalu www.uninomade.org.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku