Na Manifie pojawił się transparent „Pier…olę nie rodzę”. Redaktor Monika Olejnik raczyła go uznać za „chamski plakat” („Kobiety w sutannach”, Gazeta Wyborcza 16/03/2012). Warto Pani redaktor przypomnieć, że nierodzenie jest w Polsce legalne. Nielegalne jest tylko jeśli chodzi o kobiety w ciąży, które istotnie są do rodzenia zmuszane. Czy należy rozumieć, ze korzystanie z prawa do nierodzenia redaktor Olejnik uważa za chamstwo? Dodać trzeba, że na przekór państwu, kościołowi i narodowi, a może nawet Panu Bogu Polki już odmówiły rodzenia dzieci. Tylko z reguły nie artykułują tego tak dobitnie jak feministki. Polski współczynnik dzietności wynosi 1.31 i jest jednym z najniższych na świecie.
O dobrym wychowaniu pouczała feministki także Agata Nowakowska: „Organizatorki z Porozumienia Kobiet 8 Marca wystąpiły przebrane za duchownych z transparentem: «Szata czyni cuda». Taki happening mógł zostać odebrany przez niektórych jako naśmiewanie się z księży, czego akurat osoby walczące z dyskryminacją nie powinny robić“ (Agata Nowakowska, „Manifa trochę zboczyła z trasy“, Gazeta Wyborcza 12/3/2012). Prześmiewcza satyra i przekuwanie nadętych balonów było dopuszczalne nawet podczas średniowiecznych karnawałów. We współczesnej Polsce niewierzący muszą czapkować księżom, by udowodnić, że nie po drodze im z „antyklerykałami”, wszak epitet ten wciąż funkcjonuje tu jako obraźliwy, a za antyklerykalizm uchodzi zwrócenie się do księdza „proszę pana” . To trochę jak z Żydami, którzy muszą czapkować narodowo-katolickiej antysemickiej polskości, by udowodnić, że nie ma potrzeby ich bić. Redaktorki Wanat, Olejnik i Nowakowska żądają przywrócenia debaty na takich właśnie zasadach.
Nowakowską zastanawia także, „dlaczego feministki tym razem tak mało mówiły o państwowej subwencji dla przedszkoli, by były tanie i dostępne, o wyższych składkach emerytalnych płaconych za kobiety na urlopach wychowawczych czy o podniesieniu progu dochodowego uprawniającego do pobierania zasiłku rodzinnego?“. Nas za to zastanawia, dlaczego Nowakowskiej zdaje się, że wie, o czym mają mówić feministki, skoro na Manify nie chodzi, do feminizmu się dystansuje, grzeszy ignorancją w kwestiach dyskryminacji kobiet głosząc, jakoby problem ten rozwiązały parytety w radach nadzorczych spółek lub na listach wyborczych.
„Miejcie panie pretensje do polityków, a nie do Kościoła” – poucza feministki Monika Olejnik. Mniejsza o to, że Pani redaktor czuje się w prawie decydować do kogo feministki mają mieć pretensje a do kogo nie. Pani redaktor wie też doskonale, o co feministkom chodzi. Otóż „Feminsitki chcą aborcji” a ich „bohaterką” jest Danuta Wałęsa chociaż wydaje się raczej, że Danuta Wałęsa jest oficjalną bohaterką radia TOK FM. Pretensje do Kościoła na szczęście nie wykluczają pretensji do polityków, ani nawet do mediów, które przez lata żyrowały „aborcyjny kompromis” i inne świństwa. Warto może przypomnieć dlaczego feministki Kościół krytykują i dlaczego nie są entuzjastkami konstruktywnego z nim dialogu w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Racje te nie powinny, jak się zdaje, obchodzić wyłącznie feministek, lecz wszystkich ludzi o minimalnej choćby humanitarnej wrażliwości.
1) Aborcja została w Polsce zakazana na życzenie Kościoła. Kościół prowadził w tej sprawie zarówno zmasowaną kampanię propagandową opartą na perswazji i manipulacji jak i zakulisową akcję lobbingową.
2) Kościół za publiczne pieniądze, w publicznych szkołach, a bez publicznej kontroli uprawia perswazję, skierowaną już do najmłodszych dzieci, która obejmuje następujące tezy:
-Antykoncepcja (w tym profilaktyka chorób zakaźnych) jest złem moralnym
-Praktykowanie homoseksualizmu jest złem moralnym
-Aborcja jest zbrodnią
3) Kościół jawnie dyskryminuje kobiety w obrębie własnych struktur nie dopuszczając ich do pozycji władzy i prestiżu.
Te poglądy i praktyki drastycznie kontrastują ze standardami tak zwanego cywilizowanego świata, do którego Olejnik, Nowakowska i Wanat jak się zdaje aspirują. O ile w pierwszym wypadku prawdą jest, że główną odpowiedzialność ponoszą politycy, o tyle w dwóch pozostałych odpowiedzialność spada na sam Kościół. Jakkolwiek usłużni wobec Kościoła, politycy nie decydują jednak o treściach kościelnego nauczania ani o jego polityce wewnętrznej. Decyzją organizatorek hasłem tegorocznej Manify było oddzielenie kościoła od państwa, w szczególności zaprzestanie finansowania kościoła przez państwo i przekazanie środków na inne ważne społecznie cele. Feministki wskazują opinii publicznej powody, dla których Kościół nie zasługuje na takie wsparcie i w ogóle specjalne traktowanie. Warto przypomnieć, że prawo do krytyki obejmuje nie tylko krytykę instytucji państwa lecz także innych instytucji, na przykład korporacji, związków wyznaniowych czy związków sportowych.
Atak mediów głównego nurtu na tegoroczną Manifę przypomina stare dobre czasy. Na początku wieku specjalizowała się w tym gazeta Życie pisząc o nas, żeśmy brzydkie, zakompleksione idiotki, co przeszczepiają na polski grunt modne na Zachodzie bzdury. Po sukcesie partii Palikota wydawało się, że także w mainstreamie jest dziś miejsce na krytykę Kościoła. Organizatorki Manify chciały zapewne z tej fali skorzystać, nic w tym zdrożnego. Dostały za to fangę w nos. Ciekawe tylko, czy ogłoszono już koniec przyzwolenia na „niekonstruktywną” krytykę Kościoła czy też raczej od tej pory Kościół wolno krytykować wszystkim z wyjątkiem feministek.
Michał Kozłowski
Anna Zawadzka