Wrocław - Wystawa w ramach Festiwalu Równości zakazana

Wrocław: Wystawa w ramach Festiwalu Równości zakazana

[2012-10-10 09:37:11]

Plastyk miejska Wrocławia nie wyraziła zgody na umieszczenie na wrocławskim Rynku wystawy „Wrocławska Równość”, będącej elementem Festiwalu Równości.

Wystawa składa się z reprodukcji ulotek, plakatów, alternatywnych gazetek i zdjęcia z historycznych manifestacji lat 80., przygotowywanych przez ruch Wolność i Pokój i Pomarańczową Alternatywę. Wystawę wzbogaciły również zdjęcia dokumentujące współczesne demonstracje. Całość utrzymana jest w estetyce punkowego zinu. Dominują proste formy geometryczne i kontrastowa kolorystyka, nawiązującą do radzieckiego konstruktywizmu lat 20. XX wieku.

- Ta kontrastowa czerwień i biel ostrych trójkątów na czarnym tle jest zbyt agresywna dla przestrzeni miejskiej - twierdzi plastyk miejska Beata Urbanowicz.

Organizatorzy Festiwalu Równości zarzucają władzom Wrocławia cenzurę. Urzędasy nie zgadzają się, żeby wystawa "Wrocławska Równość" stanęła na ulicach Wrocławia. Na wrocławskim Rynku i ulicy Świdnickiej mieliśmy w minionych 20 latach różne wystawy. Zazwyczaj były to prawicowo-konserwatywne wspominki z przeszłości. Jak nie wystawa IPN, to wystawa o papieżu albo o "solidarnościowych" kombatantach. Teraz pierwszy raz mogła stanąć we Wrocławiu wystawa pokazująca inne oblicze miasta. Ludzi ze środowisk wolnościowo-alternatywnych jak się okazuje nie można pokazywać publicznie. To może budzić zgorszenie - czytamy na facebookowym profilu Festiwalu Równości.

Aktywiści zachęcają do wysyłania protestów na adres mailowy Wydziału Kultury Urzędu Miasta Wrocławia.

Swój list do prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza wystosował prof. Piotr Żuk (SLD), Przewodniczący Komisji Kultury, Nauki i Edukacji w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. W liście czytamy: Brak zgody na prezentację w przestrzeni miejskiej innych poglądów i modeli kultury, niż te które są bliskie ludziom wrocławskiej władzy musi dziwić w mieście będącym w 2016 roku stolicą kultury. Czy takie reguły powinny panować w mieście mającym aspirację do bycia europejską stolicą kultury? Decyzja wydziału kultury raczej pasuje do konserwatywnego zaścianka, w którym nie można wygłaszać nowych idei i upominać się o europejskie wartości.

Czy cały rynek i przestrzeń miasta ma być tylko własnością fanów IPN-u, ideologicznych wystaw Ośrodka Pamięć i Przyszłość, prawicowych kombatantów i kościelnych procesji? Czy w mieście, w którym dla celów promocyjnych używa się haseł o wielokulturowości i nawiązuje do tradycji różnorodności kulturowej jest miejsce tylko dla jednej opcji, która od dwudziestu lat z coraz gorszym skutkiem sprawuje władzę we Wrocławiu? Czy ludzie o innych poglądach to obywatele jakiejś gorszej kategorii? Czy „miasto spotkań” staje się miejscem spotkań z cenzurą? Każdy komu bliska jest idea demokracji powinien czuć się niemile zaskoczony decyzją wydziału kultury urzędu miasta - konkluduje Żuk.

Bartosz Machalica