R. S. Czarnecki: Kultura pikareski i rzeczywistość z niej wynikająca

[2012-12-10 12:15:56]

Tradycja antyintelektualna jest
w polskości potężna
. - Jacek Żakowski




W iberyjskim kręgu cywilizacyjno-kulturowym funkcjonuje pojęcie pikareski. To taki zwierzak, gryzoń-gamoń, nawet – skunks (czyli coś o podłej, cuchnącej konduity) wyżerający niewidomemu rodzynki z leżącego przed nim ciasta, a której to czynności złodzieja ociemniała osoba ze zrozumiałych względów nie widzi i jej nie przeciwdziała. Chilijski pisarz mieszkający od lat na płw. Iberyjskim, Luis Sepulveda 1, opisujący kryzysową sytuację społeczeństwa hiszpańskiego, zauważył iż taką pikareską stał się dla Hiszpanii post-frankistowskiej, Hiszpanii odzyskującej wolność oraz wchodzącej jako demokratyczne państwo prawa do Unii Europejskiej, system bankowy i kredyty udzielane dla budownictwa. I to zarówno w czasach gdy rządziła lewica, jak i za rządów prawicy. Czyli odpowiedzialność spada jego zdaniem na całą klasę polityczną.

Jest on, ów system, nieodzowną egzemplifikacją neoliberalnego, monetarystycznego, opartego o nienasycony konsumeryzm i do cna z-ekonomizowanego sposobu widzenia świata, procesów w nim zachodzących, traktującego człowieka li tylko jako jednowymiarowy twór o nazwie: homo-oeconomicus 2.

Ale czy tylko Hiszpania została dotknięta tym syndromem, syndromem łobuza i gamonia bez zasad, pozbawiającego większość populacji bezpieczeństwa, stabilizacji, oparcia i minimum regularności?

W przemówieniu wygłoszonym w ONZ (4.12.1972) ówczesny prezydent Chile Salvador Allende powiedział: „….Stoimy w obliczu prawdziwego frontalnego konfliktu między wielkimi korporacjami a państwami. W ich podstawowe decyzje polityczne, gospodarcze i wojskowe ingerują organizacje globalne, które nie zależą od żadnego państwa i których działalność w ogóle nie podlega kontroli żadnego parlamentu, żadnej instytucji reprezentującej interes zbiorowy. Jednym słowem, podkopują one całą strukturę polityczną świata” 3.

I ta prorocza przepowiednia dziś się zmaterializowała w sposób okrutny i rzeczywisty, realny i namacalny. Stała się codziennością milionów – jeśli nie miliardów, istnień ludzkich. Do tego doszły takie przykrości jak: brak perspektyw na jakiekolwiek zmiany (klimat intelektualny stworzony przez media), pogłębiający się kryzys (strukturalny i wieloletni jak wieści dziś spore grono ekonomistów i finansistów - do wczoraj jeszcze roztaczających świetlane wizje przyszłości świata dzięki stosowanemu, a bankrutującemu dziś, modelowi gospodarczemu), konflikty - które do niedawna wydawały się być zapomnianą prehistorią – zagrażające egzystencji nawet całej ludzkości (a na pewno – cywilizacji zwanej zachodnią), niekontrolowane rozprzestrzenianie się broni jądrowej i masowej zagłady (w cieniu rakiet dwóch Imperiów - zimna wojna - było mimo wszystko nam w Europie bezpieczniej !), efekt cieplarniany i postępujące zniszczenie środowiska naturalnego itd. Czasy są więc coraz bardziej niepewne, chaotyczne, niebezpieczne. Zagrożenia - różnorodne - się piętrzą. Może dlatego ludzkość (i człowiek pojedynczy) tak bardzo jest zagubiony, tak bardzo się lęka, tak bardzo odczuwa czarnowidztwo i pesymizm „ducha epoki” 4.

Ale polska rzeczywistość też ma swoją pikareskę. I nie tylko działającą w przestrzeni materialnej, ekonomicznej, gospodarczej. To nie tylko kapitał korporacyjny i kompleks bankowo-finansowy czynią opisaną „wyżerkę” w przestrzeni publicznej kraju nad Wisła, Odrą i Bugiem. Polski skunks, nasz rodzimy gnom działa w sferze, że tak powiem (a jego egzystencja oraz dzieło są czy nie tym bardziej szkodliwe), nadbudowy, w przestrzeni świadomości, tworząc określoną mentalność gminu, ludu, konsumentów mediów. Bo jego narracja jest kulturo- i opinio-twórcza. Ona tworzy gusta, mody, wyznacza trendy i kształtuje obraz świata.

To aktualnie rządząca w przestrzeni mentalnej elita polska, nadwiślańska „klasa polityczna”, mainstreamowi politolodzy produkujący idee „na zapotrzebowanie” mediów i zgodnych z obowiązującym political corectness, post-solidarnościowi (ale ci jedynie-słusznie-prawicowo-klerykalni) intelektualiści, naukowcy rodem z IPN (Instytutu Polskiej Nienawiści, nadwiślańskiego „Ministerstwa Rasy”) etc. Owa śmietanka naszego współczesnego społeczeństwa przez jednorodność przekazu historii, a przede wszystkim – idei, tradycji, popularyzację określonych wartości oraz zawężenie jedynie do solidarnościowo-prawicowej wizji Polski i świata, „wyżarła” - niczym owa pikareska – ze świadomości polskiego społeczeństwa inne wartości, inną tradycję, możliwość innej interpretacji dziejów, inne cnoty – niż te które dekretuje wymieniona elita. Przy lichości polskiego Oświecenia, braku zakorzenienia tego jakże istotnego okresu w historii Europy w kulturze nadwiślańskiego ludu (tu w zasadzie trwa cały czas kontrreformacja 5) trudno się dziwić więc, że w Polsce brak jest lewicowej refleksji, takiej też zadumy nad przyczynami kryzysowej sytuacji (pod każdym względem), że media są na ogół „prawicowe”, a dziennikarzy o orientacji lewicowej trzeba szukać w mainstreamowych mediach z przysłowiową świecą.

Najstraszniejsza jest bowiem „nietolerancja ubogich, pierwszych wszak ofiar różnicy. Wśród bogatych nie ma rasizmu. Bogaci co najwyżej stworzyli doktryny rasistowskie; ubodzy tworzą ich praktykę, o wiele groźniejszą” 6. Rasizm, ksenofobia są tylko jednym aspektem tych zagadnień. To problem uniwersalny.

Bogaci (tu – „duchem”, traktowani jako parafraza i paralela) tworząc swe teorie, dywagując o zasadach sprzed dekad i problemach sprzed wieków w zaciszach swych posiadłości nie martwili się o swe mentalne „dzieci”, jakimi drogami pójdzie tak zindoktrynowana świadomość gminu i co może ewentualnie z takich „igraszek” z historią bądź żonglerką faktami wynikać w przyszłości. Bo tak naprawdę – wszystko już było, tylko w innej konstelacji społeczno-politycznej, w innym entourageu społeczno-historycznym. Ale jak pisał klasyk jeśli tragedia historyczna ma się powtórzyć, to zawsze w formie farsy 7. Często – tragi-farsy ……

Niezwykle plastycznie pisze na ten temat Czesław Miłosz w listach do Jerzego Giedroycia (a zwraca na to uwagę prof. Bronisław Łagowski) 8. Idealizacja, pompatyczność, jednostronność sądów i zapatrzenie „w siebie” (na koniuszek własnego, polsko-narodowo-katolickiego nosa), brak balansu stanowisk i racjonalnej oceny sytuacji – to wszystko widać już w miłoszowej ocenie opozycji demokratycznej oraz jej działań w „głębokim” PRL-u (pochodzi ta ocena jeszcze z lat 70-tych XX wieku). Pisząc o bezkrytycznej i sakralnej niemalże aureoli panującej wokół tych kręgów stwierdza Poeta, iż „…Zapanowała jakaś święta zgoda stanowisk absolutnie nie do pogodzenia. Naród, wartości narodowe, wybicie się na niepodległość, przedmurze chrześcijaństwa etc. jeden wiodą kontredans. Ja osobiście chciałbym pisać, ostrzegając przed nowym samo-upupieniem, w jakie wchodzi polska inteligencja idąc w ślady tamtej z okolic 1861-63 roku czyli powstania styczniowego”.

Z kolei prof. Zygmunt Bauman stwierdza charakteryzując ostatnio minione dekady, że płynna nowoczesność (a sytuacja Polski po 1989 r rozwija się w ramach tego co zwiemy płynną nowoczesnością lub po-nowoczesnością) niczym estetyczny eter „….wydumany przez pionierów nowoczesnej chemii nasyca wszystkie rzeczy bez różnicy, lecz w żadnej z nich nie ulega skropleniu” 9. Tak oto idee „Solidarności” egzemplifikowane przez wąsko określone elity (o jednoznacznej politycznie proweniencji) niczym ów „estetyczny eter” napełniły całą przestrzeń dyskursu, narracji czy debaty publicznej w naszym kraju swym jestestwem, ale nowatorstwa, humanizacji stosunków społecznych, postępu i idei równości w tym żadnego nie było. Bo restauracja zawsze wydaje takie tchnienia jak mówi Bauman – nic tu nie może po prostu ulec skropleniu.

Sam Jerzy Giedroyć o znanej sobie inteligencji opozycyjnej miał wraz z upływem czasu coraz gorsze zdanie (jego stosunek do niej ewoluował wraz ze zwiększaniem się liczby osób odwiedzających Maisons-Laffitte w wyniku „gierkowskiej” i „jaruzelskiej” odwilży): „W ogóle postawa tzw. środowiska…” – pisze redaktor naczelny paryskiej „Kultury” w jednym ze swych listów – „…jest okropna. Dużo ich tu teraz przyjeżdża i każde takie spotkanie wprost odchorowuję”. A jak zaznacza cytujący Giedroycia Łagowski była to przecież najbardziej kulturalna część środowisk opozycyjnych 10.

Przeczy to wszystko więc a priori pluralizmowi, demokratycznemu porządkowi medialnemu, wolności słowa i możliwości ekspresji wielu środowiskom, wielu ideom, wielu pomysłom na Polskę o co upominały się te środowiska w PRL-u. Jedna opcja, jedna wizja, jeden głos nigdy nie są emanacją pluralizmu i mnogości poglądów.

To są nader poważne obserwacje i ostrzeżenia, które niestety współczesne polskie elity wywiedzione ze środowisk „opozycji demokratycznej” zbagatelizowały. Z jakiego powodu – ślepoty, samouwielbienia, zadufania i egotyzmu (na pewno wywiedzionego z fascynacji romantycznych – i tym co się z owym okresem w kulturze i historii polskiej wiąże - tak głęboko osadzonym w „polskości”), poczucia misji …. ? Trudno jednoznacznie rozwikłać ten dylemat.

Antykomunizm jako naczelna idea holistycznie tłumacząca wszelkie problemy i kontrowersje zastąpił w sposób aprioryczny i jedynie zadekretowany po 1989 roku wszelką debatę publiczną, wszelką wymianę myśli i pluralistyczny dyskurs polityczny; działki – relikt PRL-u, spółdzielczość – tak samo, nadto - ambiwalencja wobec obowiązującego prawa (słynne już zachęcanie Premiera do niepłacenia abonamentu RTV !), rozrabiający na meczach młodociani kibice-Hunowie byli rozgrzeszani w imię „walki z komuną” (bez względu czy to było w czasach PRL – niszczyli stadionowe mienie tak samo jak współcześni „demokratyczni” chuligani vel kibole – ale „tamto niszczenie” było w słusznej sprawie, bo wg nowych elit własności publicznej, wspólnej, społecznej nie ma i nie było, tylko prywatna, indywidualna własność się liczy i może być jedynie „słuszną”). Hipokryzja i ambiwalencja, A przede wszystkim – rządy kapitału ……..

A niepłacenie – i pochwała tej głupoty jako postawy patriotycznej, jako sprzeciwu wobec opresyjności systemu, tego przejawu jawnego lekceważenia powinności obywatelskiej (mimo, iż można się było z ustrojem nie utożsamiać, ale państwo było wspólne, nasze i jedyne jakie mogło być w tamtych warunkach) za przejazdy komunikacją miejską ? Patriotyzm to przede wszystkim nie głupota i ślepota polityczna pchająca masy na barykady, nie szafowanie życiem obywateli, nie hekatomba ofiar i krwi – to m.in. sumienne płacenie podatków. Negacja PRL-u totalna i perfidna, obrzydzanie tego państwa – na pewno koślawego, nie idealnego, na-wpół-suwerennego (a czy dziś ta RP trzy i pół – bo RP III się skończyła a jak głosi prezes PiS IV tak naprawdę się nie zaczęła choć oni już rządzili - jest do końca we wszystkim suwerenna ?) – jest bowiem wybitnie szkodliwą dla rządzącej dziś ekipy. Można bowiem (mimo demokratycznego mandatu współczesnej władzy) per analogiam zanegować legitymizację i państwa i władz. Ten schemat myślenia widać u większości elit post-solidarnościowych (negujemy „nie naszego”) – jakże bowiem mogło zabrzmieć stwierdzenie prominentnej reprezentantki Unii Wolności (czyli clou elity elit) wobec wygrania polskiej lewicy w 2001 r w wyborach parlamentarnych, że lewicy w Polsce mniej wolno.

To kolejny przykład owej pikareskości post-solidarnościowych elit zawiadujących od prawie 30 lat świadomością (i realnie, docześnie, politycznie) w Polsce. Wypłukiwanie z umysłu i obrzydzanie ludziom tego co zbiorowe, komunalne, wspólne czyli – nas wszystkich. To jak później wracać do wspólnoty narodowej, której podstawowa tkanka utkana jest właśnie z takich drobnych, małych rzeczy, z takich skrawków różnobarwnych materiałów. Ta poła sukna się po prostu rozpruła ….. I teraz te elity narzekają nad brakiem „patriotyzmu”, na nihilizm i wszechogarniający społeczeństwo konsumeryzm.

A zapomnieli, choć nie powinni, że „Omnis determinatio negatio est” (za Baruchem Spinozą) 11.

Dziś PRL wraca jakby kuchennym drzwiami do realnego i racjonalnego bytu. Przejawia się to w surrealistycznym niemalże kształcie – poprzez kulturę i jej gadżety. Przekaz jednak jest skażony i wysoce, jednostronnie spolityzowany. Opinie mainstreamu są – o tych 45 latach – uszczypliwe, patriarchalne, nie obiektywne. Nie ma co prawda już stwierdzeń o „czarnej dziurze” czy zniszczeniach substancji narodowej „większych niźli dokonały hitlerowskie Niemcy podczas II wojny światowej”, ale ton pogardy, wyższości, dezynwoltury dominuje nadal w przekazie i narracji. O PRL-u (i ludziach zaangażowanych w tamten system) nie wypada po prostu nie tylko pozytywnie, ale i w sposób wyważony (czyli prawdziwy), mówić.

W rozmowie z Krzysztofem Pilawskim literaturoznawca dr A. Mrozik (PAN) zatytułowanej „PRL to nie gadżet” mówi: „…Uważam, że dopóki IPN istnieje w obecnej postaci, inne próby opowiadania o PRL pozostaną w jego cieniu ze względu na brak silnego zaplecza finansowego, instytucjonalnego, wsparcia państwa, które uprawomocnia władzę Instytutu nad pamięcią i historią XX w. Nie chodzi zresztą tylko o IPN. Antykomunizm dominuje też w mediach, polityce czy systemie edukacji. Odnoszę wręcz wrażenie, że im dalej od końca PRL, tym bardziej jest ona obecna w naszym życiu. Odeszły w cień histerie lustracyjne, jednak wciąż argument „jak za PRL” zamyka rozmowę. Prawica nazywa ludzi odwołujących się pozytywnie do elementów tamtej rzeczywistości „sierotami po PRL”: tęsknicie do komuny, bo nie potrafiliście sobie poradzić w warunkach wolności. W dyskusjach wali się PRL-em jak pałką po głowie. Bronisz działek? To znaczy, że chcesz, by PRL wróciła. PRL pozostaje synonimem tego, co absurdalne i niewydolne. To wszystko należy odrzucić raz na zawsze i nigdy do tego nie wracać” 12.

Ciekawe, czy antykomunizm związany „od zawsze” z systemem kapitalistycznym (i to tym o najbardziej konserwatywnym i tradycjonalistycznym wyrazie) tak natchnął polską elitę, że nie potrafi się wyzwolić z opozycyjno-antynomicznych uwarunkowań i schematów ? Czy to tylko brak holistycznego, wynikłego z immanentnego polskiej inteligencji „upupienia” (Czesław Miłosz), spojrzenia na współczesny świat ?

Gdyby był to ustrojowy i modelowy schemat myślenia, wiązałoby się to bezpośrednio li-tylko z władzą kapitału. Bo kapitalizm to nic innego jak tylko nieograniczona jego władza. Tak jest gdyż „….Nieprzystające do kapitału elementy ludzkiej duchowości są eliminowane, odrzucane jako niekoherentne. Konkretne jednostki plajtują, jeśli nie spełniają żądań stawianych przez kapitał, który będąc w istocie stosunkiem społecznym, a więc mentalną stroną ludzkiej praktyki, podlega alienacji, staje się osobą. Służba kapitałowi polega na jednoznacznie określonym działaniu. Jego właściciel musi postępować tak, jak sobie życzy kapitał. Innego wyjścia nie ma. Kapitał wymaga oszczędzania – właściciel jest więc człowiekiem oszczędnym; wymaga zabójstwa – ktoś jest zabijany itd. Kapitał decyduje o postępowaniu ludzi rzekomo nim władających; jest recenzentem tekstów naukowych, literackich i prasowych; jest krytykiem dzieł sztuki, spektakli teatralnych oraz wystaw artystycznych; kapitał przez swych funkcjonariuszy religijnych głosi kazania z ambon, reformuje istniejące i tworzy nowe doktryny; jest wreszcie promotorem mężów stanu – polityków, którzy udają, że są wolni w swoim zbawczym dziele. Chcąc ów mit zrozumieć, chcąc wyzwolić się z tej kultury, trzeba wcześniej przezwyciężyć stan produkcji, który ją produkuje” 13.

I tu dochodzimy do sedna problemu – ta pikareska musi wydłubywać z pamięci i świadomości społeczeństwa wszystko co pozytywne z tamtego ustroju, z tamtego państwa, z tamtego sytemu społecznego, bo jest/był on jakąś alternatywą dla totalności dzisiejszej sytuacji, dla jej ponoć – bez alternatywy, dla jej jedynie słusznej normatywności (zdaniem współczesnego mainstreamu). Trzeba więc obrzydzać poprzez wyżerkę owych okruchów ze świadomości społeczeństwa obiektywną prawdę o tamtych czasach.

Pikareska, pikareska, pikareska - ciągle żywa. Wyżarła nie tylko takie rodzynki z przestrzeni wspólnoty. Wraz z ich utratą zatracono zmysł wspólnotowości, społecznych więzi, narodowych koneksji. Społeczeństwo przestało być zbiorowością o wspólnym interesie. Jest obecnie antynomicznym zbiorem jednostek ustawicznie zwalczających się – w walce o materialny byt – między sobą.

Taki proces obserwować można w większości społeczeństw na świecie. Może jest to nawet immanencja czasów płynnej nowoczesności. Ale w Polsce elita rządząca krajem od ponad 2 dekad swymi decyzjami czy prezentowanymi ideami ów proces wydatnie przyśpieszyła oraz nadała mu określone piętno.

To nie jest pochwała poprzedniego ustroju. To nie nostalgia PRL-owska, to nie komunistyczne ciągoty (w Polsce powojennej nigdy nie było komunizmu – w okresie 1948-53 były namiastki i elementy ustroju zwanego komunizmem, potem PRL się jawnie i ostentacyjnie dekomunizowała sama – jeśli przyjąć mainstreamową retorykę, a w zasadzie - demokratyzowała !) każą pisać takie słowa. Lecz prosta uczciwość i prawda – o którą tak zabiegają Autorytety III RP.

Na zakończenie warto podkreślić, że motto niniejszego tekstu zawiera niesłychanie ważkie przesłanie, podparte argumentacją jaką posługiwano się w tym materiale: to polska inteligencja AD’XXI wieku jest tą antyintelektualną sprężyną prowadząca lud, gmin, społeczeństwo – może i naród, na manowce rozumu. Tę oto smutną prawdę pośrednio prezentuje również prof. Tadeusz Gadacz (filozof) w rozmowie z Jackiem Żakowskim 14. Te drogowskazy zaprzeczające jawnie tradycjom Oświecenia to przede wszystkim niebotyczny klerykalizm, irracjonalna ufność w autorytety raz zadekretowane jako jedynie słuszne (a gdzie możliwość ewolucji ?), uwielbienie egotyzmu i millenaryzmu, predylekcja do idealizacji i irracjonalizacji opisu rzeczywistości (wańkowiczowskie „chciejstwo”) itp. przypadłości.

Euforyczność z jaką upadek PRL-u (początek końca dychotomicznego podziału świata i Starego Kontynentu) przyjęto w Polsce stymulowana była przez owe elity – wówczas przejmujące władzę. Wydawało się powszechnie, że wystarczy „odsunąć komunistów od władzy, a rzeki mlekiem i miodem popłyną”. I lud był utrzymywany w takim przeświadczeniu. Zapanował klimat rodem z piosenki Marka Ałaszewskiego (tekst Marka Skolarskiego) z roku 1971 (widowisko muzyczne „Mrowisko”) i grupy Klan (rock progresywny) pt. „Epidemia euforii”, gdzie autor pisze: „…śmiechu bardzo wiele, śmiechu istny szał, nikt, nikt nie płacze – kto by zresztą śmiał !”. Ktokolwiek krytykujący sposób wprowadzania „nowego ustroju” nad Wisłą, Odrą i Bugiem w 1990 roku, mający inne aniżeli zdanie powszechnych Autorytetów (najlepiej – „moralnych”, „niezłomnych”, jedynie prawdziwych) w tym względzie, okrzyczany zostawał „reliktem komunizmu”, sierotą „po PRL-u”, „betonem partyjnym” czy „sowieckim agentem”.

Ale zawsze jest tak, i nie tylko przy politycznych przewrotach, że im większe nadzieje się budzi, im na wyższe pułapy entuzjazm się wspina, tym zawód jest większy, tym rozczarowanie głębsze i złość/nienawiść potężniejsza (gdy realny stan okaże się nieprzystający do ogólnych ram nowego świata, do idealnych projektów oraz takich też wizji jakimi karmiono i jakie serwowano społeczeństwu).

Jak funkcjonowała ta grupa politycznych „krupierów” (kręcących kołem polskiej ruletki) pokazują dzienniki jednego z prominentnych polityków tamtych czasów, bliskiego współpracownika i doradcy I-go Premiera III RP Tadeusza Mazowieckiego – Waldemara Kuczyńskiego 15. Działali oni „po omacku”, w intelektualnym chaosie i oparach irracjonalnych „chciejstw” (to pokłosie deprecjacji Oświecenia jako genezy Rewolucji Francuskiej i Rosyjskiej oraz wszelkich ruchów postępowych będących często w przeszłości jestestwem części polskiej inteligencji), kierując się jedynie swoimi nie-współczesnymi wizjami i idealistycznymi obrazami systemu kapitalistycznego (był to obraz systemu rodem z końca XIX / początku XX wieku, zupełnie oderwany od dzisiejszych realiów oraz światowego nieuporządkowania po upadku „muru berlińskiego” 16). Sprzedano polskiemu społeczeństwu – podatnemu jak mało które na mity i fantasmagorie (o rodowodzie historyczno-mesjanistycznym) – kolejny mit o dobrodusznym kapitaliście, którego interes jest zawsze zbieżny z interesem „człowieka pracy najemnej”. A kapitalizm korporacyjny, w stadium imperialnym (jak określa go w swych dziełach Karol Marks) działa i funkcjonuje dziś w zupełnie innych warunkach, na diametralnie przeciwstawnych zasadach: w warunkach globalizacji. A na dodatek jest bezkonkurencyjny (chodzi o jednowymiarowość ustrojową współczesnego świata).

Dobitnie ów problem i proces tej „sprzedaży” (lub jak kto woli – „wydłubywania” przez pikareskę) prezentuje Dawid Ost, amerykański socjolog i politolog badający procesy transformacyjne w Europie postkomunistycznej. Dawni związkowcy walczący o prawa pracownicze po zmianie ustroju objęli posady polityczne, przejmując sposób widzenia świata managementu i kapitalistycznych (na dodatek prawicowych) elit politycznych. Ich stosunek do pracobiorców diametralnie się zmienił – można powiedzieć, że zaczęli swymi niedawnymi towarzyszami niedoli pogardzać 17. Przejęli najgorsze cechy inteligenckich ekspertów, będących spadkobiercami (mentalnymi) polskiej szlachty z okresu I RP (gdy to właśnie szlachta stanowiąca ok. 10 - 12% społeczeństwa uważała siebie jedynie za naród).

Owe zagubienie pracobiorców (zwłaszcza robotników), wypłukanie ze świadomości społeczeństwa klasowego charakteru nowego ustroju i antynomiczności kapitału oraz pracy najemnej najlepiej oddaje uwaga Dawida Osta: „…Jak powiedział mi pewien górnik: >Jeśli właściciel dba o własny interes, będzie dbał o interes robotnika<. Rzecz jasna międzynarodowy kapitał w dobie globalizacji inaczej pojmuje racjonalne postępowanie na rynku” 18.

Jak widać polska pikareska ma jeszcze jedną swoistą, nadwiślańską cechę – przemyca do świadomości polskiego ludu, polskiej opinii publicznej mity, szerzy ułudę, romantyczne nadzieje i „fumy” (to pojęcie stworzył niegdyś Stefan Kisielewski jako określenie naszych narodowych kompleksów, mitomanii, millenaryzmu i mesjanizmu).

Swoistym rysem polskiej sytuacji jest tradycja i tzw. „polskość” – a w szczególności brak Oświecenia w kulturze (albo jego powierzchowny i naskórkowy charakter). Klasowa stratyfikacja społeczeństwa polskiego w XIX wieku miała charakter wybitnie feudalny – podczas gdy w Europie Zach. od dekad rolę elit przejęło już mieszczaństwo, będące nośnikiem idei Reformacji i Oświecenia. Na większości obszarów Polski pod rozbiorami przeważali nie-wolni – często niewolniczo poddani szlachcie (czyli ziemiaństwu) – chłopi (inne stosunki społeczne panowały jedynie pod zaborem pruskim). Np. zupełnie nie funkcjonującym – i przemilczanym przez polską inteligencję ze zrozumiałych względów – w świadomości polskiej faktem historycznym jest autorstwo zniesienia poddaństwa chłopów, a tym samym ich wyzwolenie z faktycznego niewolnictwa jakiemu byli poddani, w zaborze rosyjskim przez cara Rosji Aleksandra II (1861 i 1863).

Oświecenie (zwłaszcza francuskie) ze swym rewolucyjnym charakterem i ideami wolności, braterstwa oraz równości nie mogło mieć z takich to właśnie powodów nad Wisłą pozytywnego publicity. Także wszechpotężna pozycja Kościoła katolickiego, monopolisty w kwestiach pobożności i religijności, jako strażnika legitymizmu i poddaństwa (encykliki papieży Grzegorza XVI i Piusa IX w tej mierze nie zostawiają żadnych złudzeń), utwierdzała kontrreformacyjną i skrajnie tradycjonalistyczną świadomość większości Polaków w XIX wieku. Stąd też umiłowanie polskiej pikareski do tradycji, prawicowości (umocowanej zawsze obok instytucji religijnej sankcjonującej patriarchalne stosunki społeczne), millenaryzmu, chiliazmu, towiańszczyzny i mesjanizmu.

Polskie elity mogłyby być – i powinny – promotorem oświeceniowych idei (najszerzej pojętych). Natomiast propagowanie jedynie wybranych elementów oświeceniowego dorobku (czyli wolności) z jawnym lekceważeniem innych, niebłagonadiożnych haseł (fraternite i egalite) czyni ową działalność kaleką, chromą i szkodliwą. Owa polska pikareska zapatrzona w pojęcie wolności wg Miltona Friedmana („Podstawową funkcją państwa powinna być ochrona wolności tak przed zewnętrznymi wrogami jak i przed współobywatelami” 19) zapomina o tak niezbędnych elementach funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego (które to hasło nie schodzi z jej ust) jak solidarność, empatia, pomoc. Słusznie konkluduje więc N.Klein w kontekście owych sądów, iż w takiej perspektywie to co znaliśmy do tej pory jako państwo ograniczono do zatrudniania żołnierzy i policjantów (no, może jeszcze ewentualnie strażników więziennych) 20. Innych funkcji nie przewiduje się.

W tym kontekście warto jeszcze przytoczyć na zakończenie raz jeszcze sąd Zygmunta Baumana - jakże charakterystyczny dla polskiego mainstreamu i elit politycznych (różnych opcji) zauroczonych i uwiedzionych koncepcjami neokonserwatyzmu szkoły chicagowskiej – powołujący się na amerykańskiego psychologa społecznego Loica Wacquanta mówiący, że „…. państwo usuwa się z areny gospodarczej i ogłasza konieczność ograniczenia funkcji socjalnej na rzecz poszerzenie i wzmocnienia funkcji personalnej” 21. To również świadczy o przesuwaniu - samoistnym i manipulowanym - świadomości w kierunku egoizmu, indywidualizmu i egotyzm (kosztem empatii, solidarności i równości określanych jako wartości ważne dla życia społecznego).

Po takiej indoktrynacji i argumentacji trudno się więc dziwić, że Polacy jak wykazują badania socjologiczno-psychologiczne są jednym z najbardziej zatomizowanych, niesolidarnych, egoistyczno-indywidualistycznych społeczeństw w Unii Europejskiej. Ten problem wraz z rozwojem sytuacji na Starym Kontynencie (i nie tylko) będzie się pogłębiał alienując mentalność Polaków od świadomości innych Europejczyków. Smutne to lecz prawdziwe.

Podsumowując ten materiał poświęcony polskiej pikaresce, alienacji polskiego mainstreamu ze społeczeństwa, ubogości nadwiślańskiego życia publicznego i rachityczności tutejszej demokracji (pluralizm poglądów i postaw jest jej istotą, jej immanentną cechą, gdyż tylko w ogniu dysput i konfrontacji różnych stanowisk uciera się konsensus społeczny i nowe teorie, wizje czy poglądy) wypada przypomnieć fragment wiersza Bolesława Leśmiana pt. „Garbus”: „…czyś w mgle potracił kolana, czyś snem pomiażdżył swe nogi, po coś mnie brał na barana by zgubić drogę wpół drogi”. Oddaje on clou tego problemu i tej skazy polskiego życia publicznego.

Radosław S. Czarnecki



1. L.Sepulveda, Bajka o kocie Felipe Gonzalesa [w]: Le MONDE DIPLOMATIQUE, nr 8/78/2012, ss.20-22

2. Doskonale ów model opisuje Marion hr. Doenhoff w jednym z listów do M.F.Rakowskiego. Stwierdza nie mniej ni więcej, iż: „ Homo oeconomicus ma właściwie tylko jeden cel: z bezlitosną precyzją i kierując się niezawodnym rozsądkiem dążyć do osiągnięcia jak największych korzyści”. To niezwykle celna i pełna ocena współczesnej, wulgarnie zmaterializowanego (a w zasadzie – skomercjalizowanego) opisu bytowania człowieka.

3. [za]: L.Sepulveda, Bajka o kocie Felipe Gonzalesa, [w]: Le MONDE DIPLOMATIQUE nr 8/78/2012 s. 21

4. F.Fukuyama, Wielki wstrząs, Warszawa 2000

5.R.S.Czarnecki , Kontrreformacyjne myślenie wczoraj i dziś, www.racjonalista.pl, s. 6398

6. U.Eco, Pięć pism moralnych, Kraków 2007, s 92

7. [za]: S.Żiżek, Od tragedii do farsy czyli jak historia się powtarza, Warszawa 2011

8. [za]: B.Łagowski, Niedyskrecje listowe, Przegląd nr 39/665/2012, s. 15

9. Z.Bauman, Życie na przemiał, Kraków 2004, s.186

10. B.Łagowski, Jeszcze o listach [w]: Przegląd, nr 40/666/2012 z dn. 7.10.2012, s. 13

11. Każda determinacja jest negacją

12. A.Mrozik, PRL to nie gadżet [w]: www.lewica.pl

13. A.Karpiński, Filozofia podmiotowości. Problemy i metody, [w]: Dylematy współczesnego, wychowania, Gdynia 1999, s. 12

14. J.Żakowski, Koniec, Warszawa 2006, ss. 299-319

15. W.Kuczyński, Za szybki bobslej [w]: Polityka nr 39/2876/2012 z dn. 26.09.-2.10.2012, ss. 52-53 (fragmenty Dzienników W.Kuczyńskiego obejmujących lata 1993-97)

16. N.Klein, Doktryna szoku, Warszawa 2008

17. D. Ost, Klęska Solidarności, Warszawa 2007

18. tamże, s. 321

19. M.Friedman, Kapitalizm i wolność, Warszawa 1993, s. 16

20. N.Klein, Doktryna szoku, dz. cyt. s. 12

21. Z.Bauman, Życie na przemiał, dz.cyt. s. 108


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku