Odkąd marsze organizowane przez skrajną prawicę w święto niepodległości budzą coraz większe zaciekawienie i zniesmaczenie jednocześnie, narasta w środowiskach dotąd konserwatywnych jawna sympatia wobec ruchu neofaszystowskiego, jakim jest Obóz Narodowo-Radykalny. Konserwatyści nie widzą, bądź też nie chcą dostrzec w nim ruchu negującego demokrację i podstawowe prawa człowieka. Najbarwniejszą postacią, która nie kryje już swoich poglądów na tę sprawę jest publicysta Rafał A. Ziemkiewicz, który jednoznacznie poparł kielecki marsz neofaszystów „Idzie kielecka Antykomuna”, zauważając jednocześnie jak "rodzi się pokolenie, które może uratować Polskę". Najpierw zadeklarował "Przepraszam za ONR", gdyż w przeszłości sam uległ „czarnej legendzie” Obozu i wyraził się krytycznie o tym ugrupowaniu. Otóż, nie ma żadnej „czarnej legendy”. ONR to po prostu czarna karta polskiej historii. Ugrupowanie nie tyle „faszyzujące” co stricte faszystowskie. Treści jakie głosił i głosi ONR są niebezpieczne i nie ma co do tego wątpliwości. Niestety to, co było kiedyś obciachem, dziś wchodzi na umiarkowane dotąd prawicowe salony.
Skoro ONR twierdzi, że ich stosunek do antysemityzmu jest taki sam, jak przed wojną, to zacytuję ich przedwojenny „program”: „W wykonaniu numerus nullus poleca się wszystkim członkom ONR, gdyby kto spotkał Żyda na uczelni, pobić go i wyrzucić z terenu uczelni. Jeśliby okazała się przeważająca siła Żydów lub woźnych, którzy by stawali w obronie Żydów, należy zaalarmować innych kolegów do pomocy. Rozkaz niniejszy bezwzględnie musi być wykonany. Numerus nullus musi być zrealizowane tak, jak rok temu zrealizowane getto”. Należy absolutnie przypominać tę postawę. Wszędzie, gdzie się tylko da.
Ruch anarchistyczny jest de facto apolityczny w swoich działaniach. Nie ma żadnej partii na którą głosowaliby polscy anarchiści, przypuszczam, że w większości olewają wybory, albo głosują jak większość tych, którzy się na to się jednak zdecydują, czyli glosują nie za, a przeciw komuś. Są przeciwnikami totalitaryzmu. Potępiają zarówno faszyzm, jak i komunizm, w czym nie ma niczego dziwnego. Dlaczego jednak antyfaszystów zabrakło 16 grudnia pod Zachętą? Wydawałoby się, że to doskonały moment, aby uwypuklić swoje racje i przypomnieć, że za śmiercią prezydenta Gabriela Narutowicza stoi jawny nacjonalista i antysemita. Gdzie byli anarchiści? Zaprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego odpuścili ten dzień. Rozumiem animozje z SLD i RP, ale ruch anarchistyczny w ogóle olał tę datę, ewidentnie ją zaspał. Zabrakło tam zaangażowanych antyfaszystów. Pojawiają się jednak pod domem gen. Jaruzelskiego. Brakuje tutaj jednocześnie konsekwencji i logiki.
Odnoszę wrażenie, że Piotr Ciszewski chciałby zawłaszczyć antyfaszystowską postawę tylko i wyłącznie dla ludzi zaangażowanych w organizacjach lokatorskich, pracowniczych bądź stricte antyfaszystowskich, którzy od lat ścierają się ze skrajną prawicą. Ja uważam zgoła inaczej. Im większa świadomość społeczna odnośnie faszystowskiego zagrożenia, tym lepiej. Nie rażą mnie absolutnie ani osoba, ani też poglądy Leszka Jażdżewskiego, jak i wielu innych postępowych liberałów, chociaż oczywiście się z nimi nie zgadzam. Ale w tym konkretnym przypadku nie ma to dla mnie znaczenia! Jeśli bowiem na ulicy bity będzie zwolennik neoliberalnego porządku, nie będę biernie przyglądał się jak ONR-owska młodzież się nad nim znęca. Spierać się możemy później, w kraju wolnym od faszystów. Nie obrażajmy się na ludzi, którzy mają inny system wartości, inne spojrzenie na gospodarkę, a jednak podzielają nasz wspólny pogląd, że skrajna prawica jest zagrożeniem dla demokracji, dla praw człowieka, dla państwa i dla ludzi wreszcie. Gdyby doszła bowiem do władzy, to zarówno postępowy liberał Jażdżewski, jak i anarchosyndykalista Ciszewski, byliby dla niej takimi samymi „śmieciami”. Tu nie ma żadnego „albo albo”. Do antyfaszystowskiego frontu potrzebny jest każdy, kto tylko widzi w narodowcach zagrożenie i nie chce czuć się w swoim kraju jako człowiek drugiej kategorii ze względu na pochodzenie, poglądy, kolor skóry czy orientację seksualną.
Redaktor Ciszewski pisze: „Nie jestem wcale pewien czy technokratyczna oraz „europejska”, czyli neoliberalna Polska Jażdżewskiego byłaby dla ideowej lewicy przyjaźniejsza niż Polska ONR-u”. Ja nie mam wątpliwości. Nie zauważyłem bowiem u Jażdżewskiego przejawów negujących demokrację, prawa człowieka, czy swobodną dyskusję. Nie wyobrażam sobie go atakującego mnie osobiście z kijem bejsbolowym, i jego neoliberalnych zwolenników na ulicach. Widzę za to taką postawę u faszystów. I chyba nie trzeba być specjalnie bystrym, aby to dostrzec. Co prawda chłopcy z ONR, jak sami o sobie piszą, nie mają ściśle określonych poglądów na gospodarkę, czym sami sobie wystawiają laurkę. Nie ulega jednak wątpliwości, że lewicowy system społeczny jest im wrogi, popierają za to pośrednio podwójne wykluczenie: na płaszczyznach ekonomicznej i narodowościowej. Nie jest chyba przypadkiem, że Rafał Ziemkiewicz to były działacz UPR, swego czasu był nawet rzecznikiem tej partii.
Walka o sprawiedliwą Polskę to nie tylko troska o sprawiedliwość społeczną, ale również walka o równe szanse, o prawa człowieka. Walka z wszelką dyskryminacją i rasizmem. Socjaldemokracja prezentuje szeroką paletę działań. Cieszyć należy się, że coraz więcej ludzi dostrzega problem skrajnej prawicy w Polsce, a nie obrażać się na zastaną rzeczywistość.
Przemysław Prekiel