Prawdziwe tworzenie w takiej rzeczywistości wymaga nie lada odwagi. Odwagi wymaga też mówienie i posługiwanie się prawdą, której towarowa wartość nigdy nie jest zbyt wielka. Możemy za Marksem stwierdzić, że tak jak współczesna władza jest jedynie komitetem, który zarządza interesami klasy burżuazyjnej, podobnie jest i z kulturą, która w zdecydowanej swej większości zajmuje się jedynie wspieraniem ustanowionego porządku. Jej dzieła podzielić możemy więc na towarowe, towarzyszące określonej manierze konsumpcyjnej i starające się poza tę towarowość wykroczyć. Najtrudniej w przestrzeni określanej przez konsumpcję zaistnieć jest tym krytycznym, których sens zbudowany jest wokół podważania i poddawania w wątpliwość rozmaitych elementów społecznego bytu.
Takim dziełem krytycznym jest bez wątpienia film Księstwo w reżyserii Andrzeja Barańskiego. Gdy przed kilkoma dniami, przez zwykły przypadek, natrafiłem na niego w telewizji, z każdą chwilą czułem się coraz dziwniej i coraz mniej rzeczywiście. Jest to bowiem film w polskich warunkach niezwykły i szczególny, w złożony sposób opowiadający o współczesnej Polsce, jej problemach, o ludziach i o ich codziennych wyborach i dramatach. Takie kino to u nas rzadkość.
Rzecz dzieje się na wschodzie Polski. Młody bohater emigruje ze wsi do miasta by podjąć studia i spróbować wyrwać się z dręczącej rodzinę od pokoleń biedy. Zbigniew nazywany jest „Księciem” – wzięło się to stąd, że ojciec-pijak opowiadał wokół o książęcym pochodzeniu rodziny. Przydomek ten na stałe przywiera do bohatera. Życie w mieście to jednak dla niego życie w biedzie i w ogóle pasmo klęsk. Zmuszony jest handlować podrabianymi kartami do automatów telefonicznych, by przeżyć kradnie zupki chińskie. Cały czas ma w pamięci, że na wsi samotnie mieszka i zajmuje się całym gospodarstwem jego matka. Dręczą go w związku z tym wyrzuty sumienia, także i dlatego, że nie jest w stanie osiągnąć upragnionego sukcesu, zdobyć obiecanej przez system wolności.
W mieście jednak Książę nie jest sam. Usiłuje ułożyć sobie relację z partnerką, wynajmowany pokój dzieli ze znajomym pochodzącym z tej samej wsi, spotyka dawną koleżankę będącą teraz prostytutką. Dramat ten jest dramatem zbiorowym. Życie ich wszystkich to życie w niepewności, utrata wszelkich marzeń, to upadek i klęska. W końcu wyrzucony ze studiów Zbigniew wraca na wieś, do domu. Tam też poznajemy jego historię, słyszymy także o tym, że jako młody, zdolny piłkarz został złośliwie i z premedytacją sfaulowany przez jednego z zawistnych kolegów, a kontuzja uniemożliwiła mu dalszą karierę. Powróciwszy na wieś i ukrywając wyrzucenie ze studiów Książę obserwuje swoją małą ojczyznę. Ludzie modlący się do wizerunku Matki Boskiej objawiającego się na drzewie w postaci niewielkiej dziury, skłócone stare małżeństwa, w których małżonkowie wyrzucają się wzajemnie z domu, inne małżeństwa, gdzie gwałt i przemoc to codzienność, rozrywki młodzieży polegające na udziale w bójkach z mieszkańcami z sąsiednich wsi i alkoholowych libacjach… Wszystko to pokazuje tragizm i rozkład panujące na prowincji. Beznadziejność i bieda prowadząca do pijaństwa nie są jednak w stanie do końca unicestwić drzemiącego w tych ludziach dobra. Nawet najgorszy, wioskowy drab płacze, gdy zmuszony jest uśpić swojego psa podczas zagrożenia wścieklizną, nawet on jest istotą pragnącą przede wszystkim bliskości i prawdziwego bezpieczeństwa. Reżyser w umiejętny sposób wynajduje i uwydatnia człowieczeństwo i dobro drzemiące we wszystkich, nawet najbardziej odpychających z pozoru postaciach, działanie to jeszcze dodatkowo uwydatnia panujące w rzeczywistości realia i reguły.
Krytyka społeczna i polityczna są w filmie wyrażone wprost. Mamy tu blokujących drogę rolników, którzy rezygnują z blokady, gdy na ulicę wysypują się z jednej z ciężarówek banany i pojawia okazja by je przywłaszczyć. Mamy kompletną fikcję kapitalistycznego marzenia o sukcesie, czy głęboką diagnozę społecznych nierówności. Mamy wreszcie studium świadomości religijnej. Film jest prawdziwym „przekrojem przez polskość”. Ostatecznie los Księcia jest tragiczny, tak jak i jego postać stworzona w określonej sytuacji, w konkretnym momencie historycznym. Uchwycenie tego historycznego momentu i tej przyczynowości, uczynienie tego w klimacie społeczno-humanistycznej, głębokiej analizy, bogatej przy tym estetycznie, to niewątpliwie wielkie osiągnięcie tego dzieła. Dowodzi to, jak pociągające i prawdziwe może być kino zaangażowane. Kino, które nie boi się pokazywać brutalnej rzeczywistości i wpływu tej rzeczywistości na bezradnych ludzi – ci są tu postaciami tragicznymi, odpychającymi i pięknymi jednocześnie.
Świadomie zrealizowane w stylizacji na włoski neorealizm, przypominające Złodziei Rowerów Vittoria De Sici, Księstwo ma także i swoją drugą, mniej bezpośrednią, symboliczną wymowę liryczno-mitologiczną. Jest to bez wątpienia „opowieść rodzinna” ojca głównego bohatera, alegoryczna opowieść o Polsce. To drwina ze szlacheckich rodowodów, drwina z utopijnych marzeń o sarmatyzmie, z marzeń, które nigdy nie wychodzą poza biedę „wiochy”, z marzeń którymi pocieszają się żyjący w tragedii ludzie, na moment przed tym, gdy upadną na samo dno. Polska kartoflana, Polska sponiewierana i krwawiąca, unurzana w beznadziei przez okrągłe 20 lat – taki jest prawdziwy obraz naszego kraju, taki obraz widzimy też w tym filmie. Ostatnie sceny, w których ojciec wraz z synem tytanicznym wysiłkiem wspinają się na wzgórze klasztorne by zanieść zakonnikom mak w dziurawym worku to iście piorunujące momenty…
Fabuła oparta jest na opowiadaniach młodego prozaika Zbigniewa Masternaka, zawierających liczne wątki autobiograficzne. Dokonując swoistego katharsis autor opisał sytuację polskiej wsi z zaskakującą świeżością i trafnością. Reżyserem filmu jest znany, zaprawiony w bojach twórca, Andrzej Barański, który wyposażył dzieło w oryginalną estetykę i atmosferę. Połączenie tego zdolnego duetu dało prawdziwie spektakularny rezultat. Pozostaje jedynie żałować, że nikt poważnie nie zainteresował się dystrybucją tego dzieła i że tak świetny obraz przechodzi w zasadzie bez echa. Trudno wskazać w tym przypadku inne motywy takiego zaniechania, niż polityczne, ponieważ wartość artystyczna filmu jest niepodważalna. Księstwo to dzieło o tyle też specyficzne, że ogląda się je naturalnie, swobodnie, wręcz gładko, ponieważ łatwo jest nawiązać więź i uchwycić nić porozumienia z bohaterami - tymi zwyczajnie-normalnymi ludźmi żyjącymi w tak bardzo prawdziwym przecież świecie.
Księstwo to film w pewnym sensie pocieszający. W odróżnieniu od Pokłosia i innych pozornie społeczno-krytycznych obrazów, jest filmem krytyki konstruktywnej, nakierowanej na refleksję nad przyszłością. Bowiem oderwanie kina polskiego od historycznych wampiryzmów niesie ze sobą nieunikniony skutek skierowania się ku przyszłości, a właśnie refleksja na jej temat jest nam dzisiaj potrzebna. Księstwo jako dzieło, a także twórczość rosnącego pokolenia młodych i bezwzględnych wobec systemu artystów, takich jak Dorota Masłowska, Zbigniew Masternak, Paweł Demirski, Monika Strzępka, pozwalają wreszcie żywić nadzieję, że krytyka społeczna powróci „pod strzechy” kin i teatrów, że szansa na zmianę zaistnieje także w kulturze, co w rezultacie pozwoli zmienić rzeczywistość.
Albowiem, jak stwierdził Jean-Paul Sartre, „dzieło sztuki jest wartością, ponieważ jest apelem”[1]. Siła tego apelu tkwi w tym, żeby mobilizować, a nie pogrążać w cząstkowych emocjach lub usypiać widza w narkotycznym transie pieczętując systemy niesprawiedliwości i obłudy.
[1] Jean-Paul Sartre, Czym jest literatura? , Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1968, s. 194.
Księstwo. Reżyseria: Andrzej Barański. Dramat. Produkcja: Polska 2011.
Tymoteusz Kochan