Czym uraziła ich uczucia? Jakie tabu — ich zdaniem — naruszyła?
Jej winą było to, że wsiadła do autobusu, którym jechali — może kobiety powinny chodzić piechotą i nie korzystać z transportu publicznego? Skąd mogli wiedzieć, że była studentką fizykoterapii, że jej rodzina postanowiła wykształcić najstarszą córkę, że właśnie obejrzała film „Życie Pi", albo że młody człowiek, który był z nią, był jej przyjacielem, nie zaś ojcem, bratem lub mężem?
Oczywiście nie mogli tego wiedzieć. Wiedzieli tylko, że jest kobietą, w miejscu publicznym, a więc bezbronną, właściwy cel ich aroganckiej, patriarchalnej wściekłości.
Od jej śmierci 29 grudnia, w trzynaście dni po tej koszmarnej zbrodni, protesty i niemal rozruchy mają miejsce w całych Indiach. Ta młoda kobieta stała się symbolem wszystkich kobiet indyjskich, które od tak dawna nieustannie cierpią. Jest czystą i niewinną ofiarą gwałtu, ponieważ nie żyje. Gdyby żyła, wielu znalazłoby powód, by ją winić. Gdyby żyła, ludzie mówiliby, że ci, którzy ją zaatakowali, powinni dostać krótkie wyroki, bo przecież nic strasznego się nie stało, bo tak wiele kobiet jakoś znosi fakt zgwałcenia, tak po prostu jest i dlatego nie jest „tak źle".
Oczywiście nie zgadzam się z tym, ale nie o to tu chodzi.
Całe szczęście, że nie jest to gwałt muzułmanów na hindusce, ani hindusów na muzułmance, inaczej całe Indie stałyby w ogniu.
Hindusi i sikhowie w Indiach popełniają makabryczne morderstwa „honorowe" młodych kobiet, ale także młodych mężczyzn, zazwyczaj za czelność randki lub małżeństwa poza własną kastą lub za wybór współmałżonka, który jest zbyt blisko spokrewniony w kategoriach kastowych. Podobnie jak muzułmanie hindusi i sikhowie dokonują także potwornych morderstw" honorowych" na tych, którzy naruszają ich tabu, ale robią to głównie w Indiach, nie zaś na Zachodzie. Nie dalej jak wczoraj hinduski ojciec z Uttar Pradeś publicznie obciął głowę swojej córce za spotkania z „niewłaściwym" mężczyzną.
Mimo faktu, że Indie są nowoczesną demokracją konstytucyjną i mimo wezwań rządu o zaostrzenia prawa przeciwko rodzinnym mordom (które to zbrodnie często są nakazywane przez rady religijne), Indie dopiero zaczynają zwalczać te obyczaje. Przynajmniej tyle. Mój przyjaciel sądzi, że właśnie dlatego, iż policja indyjska zaczęła aresztować gwałcicieli i stawiać ich przed sądem, doszło do serii „odwetowych" gwałtów zbiorowych.
Przestępstwa związane z honorem, włącznie z morderstwami honorowymi, szerzą się w całym świecie islamskim, w hinduskich Indiach i wśród muzułmańskich imigrantów na Zachodzie. Mahmoud Abbas odmówił niedawno zaostrzenia prawa przeciwko morderstwom honorowym w Autonomii Palestyńskiej i tamtejsze grupy feministyczne są zaniepokojone i oburzone.
Są jeszcze inne „obyczaje" (będziemy je nazywać zbrodniami), które dotykają kobiety w Azji środkowej i na arabskim Bliskim Wschodzie, włącznie z Afryką Północną, a mianowicie poziom ulicznego napastowania seksualnego i gwałtów zbiorowych, jakiego od stuleci nie widziano na judeo-chrześcijańskim Zachodzie.
Widzieliśmy potworne przykłady tego na placu Tahrir i w innych krajach muzułmańskich, włącznie z Pakistanem, Bangladeszem i Algierią. Po kazaniach piątkowych liczące do tysiąca mężczyzn gangi napadają na każdą dziewczynę lub kobietę, jaką mogą znaleźć, niezależnie od tego, czy nosi zasłony, czy nie, czy należy do niewiernych lub czy z jakiegoś powodu zostaje uznana za „prostytutkę". (Idzie sama, wiadomo, że jest niezamężna, pracuje poza domem itp.)
W Indiach takie publiczne napastowanie seksualne oraz gwałty i gwałty zbiorowe są równie pandemiczne, jak są w Pakistanie i Afganistanie. Indyjska policja jest skorumpowana, ofiary gwałtu wahają się wobec zrujnowania reputacji własnej i swojej rodziny. Ofiary gwałtu nie chcą być zgwałcone raz jeszcze przez policjantów, którzy mogą podzielać pogląd gwałcicieli na kobiety jako naturalną zwierzynę łowną dla wszystkich mężczyzn.
Proszę, zrozumcie: gwałt istnieje w każdym kraju na całym świecie. Żadnemu krajowi nie udało się całkowicie wyplenić tego przestępstwa. W przeszłości napastowano mnie na ulicach Tel Awiwu i Jerozolimy — chociaż nigdy nie były to gangi mężczyzn.
W 1971 r. byłam jednym z głównych mówców na pierwszym zgromadzeniu feministycznym „Speak Out" w Nowym Jorku na temat gwałtów. Kobiety, jedna po drugiej, podchodziły do mikrofonu i opisywały jak je zgwałcono. W owym czasie przyznanie się do tego, że zostało się zgwałconym, było uważane za wstydliwe, było tabu; nigdy nie uważano ofiary za niewinną, ale raczej „prowokującą", „kłamiącą", „prostytutkę". Ławy przysięgłych wierzyły oskarżonym, nie zaś ofierze. Również ławniczki nie chciały rujnować życia mężczyzn, dla których odczuwały współczucie, i nie chciały wierzyć, że ofiara gwałtu była niewinna. Gdyby była — znaczyło to, że mogło to się przydarzyć im samym, a ta myśl była zbyt przerażająca.
Wbrew mitowi większości gwałtów dokonuje ktoś znany ofierze: sąsiad, członek rodziny, współpracownik, dzieje się tak na randkach, w akademikach, we własnym domu. Gwałt przez nieznajomego jest mniej częsty — poza gwałtami zbiorowymi.
Przez ostatnich czterdzieści lat kobiety amerykańskie i europejskie domagały się zmiany nastawienia do gwałtów i zdecydowanego ścigania tych przestępstw. Osiągnęłyśmy bardzo dużo — nie dość. W sądzie nie wolno przywoływać przeszłości kobiety. Rozumiemy, że gwałt nie ma nic wspólnego z żądzą lub „usprawiedliwioną" frustracją seksualną, a bardzo dużo z chęcią poniżenia kobiety jako kobiety — jak również kobiety jako członka pogardzanej klasy lub należącej do klasy wrogów.
Wiemy także, ze gwałt ma długotrwałe konsekwencje i że nie można po prostu „zamknąć się i przejść nad tym do porządku dziennego". Także jeśli kobieta odmawia uznania się za „ofiarę", także kiedy upiera się przy kontynuowaniu normalnego życia (a wiele to robi) nadal będzie miała koszmary nocne, niepokój i depresję i przez długi czas może mieć kłopoty z obdarzaniem ludzi zaufaniem. Może nie być w stanie żyć w intymnym związku. Jeśli ofiara gwałtu może mówić o tym, co się zdarzyło, do ludzi rozumiejących i pocieszających — te objawy z czasem osiądą; nie znikną całkowicie, ale wystarczająco, by pozwolić jej na kontynuowanie swojego życia.
Moim zdaniem gwałt (szczególnie wielokrotny gwałt zbiorowy w strefie wojennej) jest „czystką płci". Kobiety mają myśli samobójcze. Czasem zabijają się. Byliśmy świadkami tego w Bangladeszu w 1971 r., kiedy żołnierze armii pakistańskiej zgwałcili między 200 a 400 tysięcy dziewcząt i kobiet. Często, jeśli zgwałcona nadal ma żyjących krewnych, jest odrzucana przez rodzinę. Jeśli gwałt prowadzi do ciąży, to odrzucenie jest jeszcze brutalniejsze.
W 1995 r. po raz pierwszy w historii Trybunał w Hadze próbował ścigać gwałt jako zbrodnię wojenną. Tak, gwałt jest teraz uważany za rodzaj zbrodni wojennej. To jednak nie powstrzymało potworności gwałtów w Iranie, Afganistanie, Gwatemali, Kosowie, Kongu, Ruandzie lub Sudanie.
Co musi być zrobione? Ta sama ciężka praca działaczek, której dokonano na Zachodzie — i która nadal trwa — musi być dokonywana w skali globalnej. To jest mrówcza praca, która musi zostać zrobiona w każdym kraju, jeśli kraj chce uważać się za cywilizowany.
Pamiętacie historię Królowej Bandytów Phoolan Devi, hinduskiej dziewczyny, która została publicznie zgwałcona przez wielu mężczyzn i więziona później przez trzy tygodnie przez hindusów z wyższej kasty? Stanęła na czele bandy i była z czasem w stanie dokonać częściowej zemsty na swoich gwałcicielach. Phoolan Devi odsiedziała jedenaście lat w więzieniu, a następnie została wybrana do parlamentu w Uttar Pradeś, w tym samym regionie, z którego pochodzi obecna młoda ofiara gwałtu.
Nie rekomenduję samozwańczej sprawiedliwości (chociaż przyznaję się do wielu fantazji w sprawie tych konkretnych zwierząt ludzkich), ale uważam, że tych sześciu mężczyzn, włącznie z tym „młodocianym", powinno wisieć.
Niechaj śmierć tej kobiety będzie początkiem poważnej rozprawy z gwałtem i napastowaniem ulicznym.
Phyllis Chesler
tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Phyllis Chesler jest emerytowaną profesor psychologii City University of New York, współzałożycielką Association for Women in Psychology oraz National Women's Health Network.
Tekst ukazał się w Israel National News. Polskie tłumaczenie pochodzi z portalu Racjonalista.pl.