Łukasz Drozda: Architektura albo rewolucja
[2013-02-04 00:14:46]
„Papież modernizmu” To właśnie Charles-Edouard Jeanneret, lepiej znany jako Le Corbusier, wywarł potężny wpływ na polską architekturę powojenną, a skutkiem tego, także na kształt dzisiejszego krajobrazu miejskiego w naszym państwie. Co ciekawe, wielkiemu eksperymentowi społecznemu, jakim było zmasowane budownictwo mieszkaniowe z prefabrykatów, nie towarzyszyła poważniejsza refleksja nad myślą autora tej koncepcji wykonanej w Polsce w radykalnej, acz zarazem znacząco zdeformowanej wersji. Wydane niedawno przez Centrum Architektury W stronę architektury to pierwsza publikacja książkowa Le Corbusiera w języku polskim. Do tej pory myśl „papieża modernizmu” przebijała się nad Wisłą jedynie w postaci broszur lub wyrywkowych artykułów w specjalistycznych pismach. Paradoksalnie, wbrew powszechnym wyobrażeniom, nie miała też w Polsce specjalnie łatwej drogi. Pierwszych sympatyków zdołała sobie zjednać jeszcze przed wojną, kiedy to grupa młodych architektów marzyła o transformacji nieuporządkowanej przestrzeni miejskiej za pomocą radykalnych, ożywczych koncepcji słynnego Francuza. Jego myśl nie była jednak dobrze znana, a nawet wśród jej polskich amatorów była to raczej wiedza ogólnikowa. „Korbuzjerów” często po prostu nie rozumiano, wrzucając je do jednego worka razem z prostszym i lepiej rozpoznawanym Bauhausem. Wcielenie tych idei w życie możliwe było dopiero po wojnie, ale też bynajmniej nie bezpośrednio po jej zakończeniu. Specyficzna recepcja nowoczesnej architektury Le Corbusiera nastąpiła dopiero, gdy w swojej kolebce ustępowała ona już pola tryumfującemu, postmodernistycznemu pesymizmowi. Domy seryjne w Polsce to z kolei dziedzictwo epoki Edwarda Gierka, podczas gdy na Zachodzie za symboliczny kres epoki modernizmu zwykło uważać się wyburzenie wielkopłytowego osiedla Pruitt-Igoe w St. Louis jeszcze w 1972 r. Wcześniejszy stalinizm należał do najzacieklejszych wrogów tej wizji modernizmu, przeciwstawiając mu duszny socrealizm. Komunistom i Le Corbusierowi nie było ze sobą po drodze. Francuski architekt oczarował wprawdzie międzywojenną, marksizującą polską inteligencję, sam nie był jednak lewicowym radykałem. Wręcz przeciwnie, zamiast destabilizować społeczeństwo, pragnął cementować harmonię kapitalistycznego ładu. „Kluczem do zakłóconego dziś porządku jest kwestia budynku: architektura albo rewolucja”. W Polsce nigdy się nie pojawił. Dwukrotnie odwoływał wizyty, potem odrzucał zaproszenia wiedziony niechęcią wobec władz PRL. Jego nieprzeprowadzone wykłady starano się odtworzyć dopiero w ostatnich miesiącach w ramach roku jego imienia, koordynowanego przez Centrum Architektury. Opisywana książka to pierwsza z pozycji, jakie ukażą się w ramach serii Fundamenty, przy użyciu której instytucja ta zamierza przybliżyć czytelnikom najważniejsze, nietłumaczone dotąd na polski teksty o architekturze. Wydana świeżo publikacja wzbogacona została o znakomity wstęp Marty Leśniakowskiej, znakomicie tłumaczący polski kontekst Corbusierowskiego dziedzictwa, a także historyczne następstwa koncepcji wybitnego architekta. Książka posiada kilka dodatków, jej zasadniczą część stanowi jednak tłumaczenie pierwotnej wersji W stronę architektury. Z jednej strony przekład Tomasza Swobody jest zatem pozycją kolekcjonerską, w możliwie największym stopniu upodobnioną do oryginału z 1923 r., z drugiej jednak zamierzeniem autorów było jak najwierniejsze oddanie charakteru pierwotnej formy tej publikacji. Nie chodzi tutaj o zwykły snobizm, działanie takie znajduje pełne uzasadnienie. Książka Le Corbusiera ma swój charakterystyczny układ i styl. Tekst pisany w formule nieco manifestu, a z innej strony przewodnika, czy wręcz podręcznika idei , niejednokrotnie posługuje się licznymi powtórzeniami, charakterystycznym łamaniem tekstu i nieprzypadkowym rozmieszczeniem wielu ilustracji opisanych przez autora. W polskim, opóźnionym aż o dziewięć dekad wydaniu zachowano zapomnianą od dziesięcioleci, charakterystyczną czcionkę, a w pewnym stopniu nawet ówczesny język poprzez posługiwanie się pewnymi określeniami. Bez jednak przesadnego epatowania archaizmami, skutkiem czego mimo wszystko przekład dostosowany został do zasad dzisiejszej polszczyzny. W stronę architektury to jedna z aż 47 książek Le Corbusiera, aczkolwiek pierwsza z wydanych pod pseudonimem, z którym biografia słynnego architekta zdążyła się już nierozerwalnie związać[1]. Jest to przy tym dzieło kluczowe, programowe dla sformułowanej przez niego filozofii projektowania i urbanistyki, sygnalizujące wszystkie z jego późniejszych, kluczowych dokonań. Znawca Le Corbusiera, Reyner Banham, zwykł nawet określać tę pozycję mianem „jedynej książki o architekturze, która zostanie uznana za wielkie dzieło literatury XX w.”. Pozycję, która na naszym rynku wydawniczym ma okazję pojawić się dopiero po raz pierwszy z pewnością warto przeczytać zarówno z perspektywy osób zawodowo związanych z architekturą, jak i tych, którzy dyscyplinę tę traktują jako hobby. Wydanie tej książki ważne wydaje się zwłaszcza w Polsce, gdzie środowiska architektów i przedstawicieli nauk społecznych wydają się być dość hermetyczne, zamknięte dla siebie nawzajem. Kontrowersyjna myśl Le Corbusiera miała tymczasem kolosalny wpływ na myślenie obu tych grup. „Papież modernizmu” zwykł cieszyć się opinią osoby odpowiedzialnej za najgorsze z potworności miast XX w., natomiast zwolennicy traktują jego dorobek z nabożną czcią, przedstawiając go jako nieomylnego geniusza. Tak naprawdę dzieło to obrosło wieloma mitami, które podważają każde z tych stanowisk. W stronę architektury wiele spośród nich skutecznie rozwiewa, objaśniając sukcesy i klęski projektanta Jednostki Mieszkaniowej. Odrzucając style Z perspektywy wielu lat zwykło się traktować modernizm jako kolejny, radykalny styl, który choć o ironio tak agresywnie wplatał się w niegdysiejszą przestrzeń miejską, sam po latach miał paść ofiarą równie brutalnego cięcia. W Polsce jego przejawem była choćby bezpardonowa pacyfikacja takich pomników tego nurtu jak Dworzec Główny w Katowicach czy warszawski Supersam. Modernizm był w rzeczywistości totalną rewolucją, ale nie kolejnym stylem, tylko odrzuceniem stylów jako takich. Le Corbusier nie chciał stworzyć kolejnej z modnych tendencji, jego pragnieniem było całkowite zerwanie z wieloletnią tradycją, która jego zdaniem doprowadziła do porzucenia klasycznych zasad jego profesji. W stronę architektury objaśnia, że celem nie było stworzenie zupełnie nowej jakości, ale powrót do korzeni. „Dzisiejsi >>architekci<<, zagubieni w jałowych planach, ornamentach, pilastrach i ołowianych kalenicach, nie przyswoili sobie koncepcji podstawowych brył” – konkludował „papież modernizmu”. Słynny architekt proponował, aby powrócić do prostoty, którą widział w błyskawicznym postępie techniki. Za wzór architektom stawiał nie krytykowanych przez siebie profesorów ich rodzimej dyscypliny, lecz inżynierów: konstruktorów aut, samolotów i parowców. Zdjęcie jednego z tych ostatnich, stanowiącego lekkie przeciwieństwo dla ociężałej, tradycjonalistycznej i niepraktycznej architektury, trafiło zresztą na niepozorną okładkę pierwszego wydania francuskiego W stronę architektury. Le Corbusier zauważa, że wielkim sukcesem architektury staje się to, że zaczęła ona swoją służbę dla zwykłego człowieka. Stawia w obrębie swoich zainteresowań masowe mieszkalnictwo (chociaż autor tekstu projektował oprócz osiedli robotniczych także wille dla bogaczy), a nie tylko pałace dla wyalienowanych ze społeczeństwa władców. W związku z tym odrzuca też właściwy im przepych. Budownictwo pełne tej przywary jest dla niego… „nie-architekturą”. Mieszkanie ma stać się praktyczne, być „maszyną do mieszkania”, zachęcać do życia domowego. Le Corbusier zauważał, że mieszkańcy niepraktycznych, zakurzonych domów pełnych niewygodnych, ciężkich mebli, za wszelką cenę starają się z nich uciekać. Sytuacja taka tworzy patologie społeczne, którym przeciwdziałać powinno dobrze zaprojektowane mieszkalnictwo. Dlatego, jak zauważa w zabawny z dzisiejszej perspektywy sposób, mieszkanki i mieszkańcy mają prawo „żądać odkurzaczy”, przy czym poleca im zamiast bezsensownych bibelotów kupowanie praktycznych wytworów nowoczesnej techniki: „dzięki gramofonowi albo pianoli posłuchanie bezbłędnych interpretacji fug Bacha, unikając sal koncertowych, kataru i szalonych wirtuozów”. Po wielu latach pomysł związania życia z własnym mieszkaniem zrealizować miał już po wojnie w swoim najsłynniejszym projekcie, marsylskiej Jednostce Mieszkaniowej, bloku oferującym wszystkie usługi potrzebne do życia. Do tej koncepcji nawiązać usiłowała zresztą jego nieudolna, peerelowska adaptacja w postaci katowickiej Superjednostki. Le Corbusier, o czym mało się pamięta, oprócz swoich najpewniej błędnych fascynacji rozwojem motoryzacji, niezwykłą wagę przykładał również do zieleni. Krytykował wprawdzie znane już koncepcje „miasta-ogrodu”, zarzucając im nieudolne rozplanowanie, proponował natomiast w zamian autorskie „wiszące ogrody”. Jednym z powodów jego fascynacji wieżowcami było też to, że przy pomocy stawiania wysokich budowli, pomimo zwiększenia liczby mieszkań czy biur, możliwe było zmniejszenie zagęszczenia zabudowy dusznych centrów miast, które teraz mogłyby opanować przyjazne człowiekowi parki. Zapomniał tylko o tym, jak trudne w wentylacji przy użyciu ówczesnej techniki mogły być jego wymarzone, dwustumetrowe drapacze chmur, koszmar znany zresztą do dzisiaj mieszkańcom zwłaszcza wyższych kondygnacji osiedli z wielkiej płyty. Z pewnością gierkowskie bloki ze swoimi mikroskopijnymi balkonami nijak mają się jednak do „wiszących ogrodów”. Dyskusyjne dziedzictwo Część postulatów Le Corbusiera zdołała jednak wytrzymać próbę czasu. Autor W stronę architektury wielokrotnie podkreśla wagę planu, oraz potrzebę budowania architektury praktycznej, przyjaznej człowiekowi. Ważne były dlań również kwestie estetyczne, jak pisał: „gdy wytyczamy plan, nie możemy zapominać, że jego efekty są przeznaczone dla ludzkiego oka”. Człowiek patrzy na świat tylko dwojgiem oczu umieszczonym na wysokości 170 cm, dlatego też bezsensowne były próżne wyścigi architektów o to, kto w najwspanialszy i najbardziej monumentalny sposób rozplanuje przestrzeń, myśląc o perspektywie z lotu ptaka, a zapominając o jednostce. „Próżność to przyczyna marnej architektury”. Czy nie taka próżność tymczasem cechuje wiele z dzisiejszych, monumentalnych projektów, które stają się wyabstrahowanymi od swoich praktycznych ról autorskimi popisami tuz światowej architektury? Czy niektórym projektom Hadid, Libeskinda albo Fostera nie zarzucilibyśmy łudzącego podobieństwa do niegdysiejszych, wyalienowanych zamczysk? Nowoczesność nie polega w opinii Le Corbusiera na maksymalnym wykorzystaniu technologicznych możliwości, tylko ich zastosowaniu w praktyczny, zharmonizowany sposób. „Ekonomia nowoczesnego placu budowy wymusza stosowanie linii prostej, która jest wielką zdobyczą nowoczesnej architektury, prawdziwym dobrodziejstwem. Trzeba oczyścić nasze umysły z romantycznych pajęczyn”. Być może właśnie to ostatnie zdanie tłumaczy dlaczego tak trudna i niekompletna okazać miała się polska recepcja tej myśli. Tym, z czym najbardziej zdołała się ona skojarzyć w polskiej świadomości stał się postulat seryjnej produkcji „domów-maszyn”. Utopijny pomysł przemysłowej produkcji mieszkań doprowadził do znaczącego wynaturzenia idei „papieża modernizmu” i stawiania budownictwa niskiej jakości. Po wojnie zarzucono zasadniczo tę praktykę, chociaż w Polsce miało to nastąpić o wiele później. Czy aby na pewno słusznie? Le Corbusier pisał o szerokim zastosowaniu budownictwa z prefabrykatów, które miało znacząco obniżyć cenę mieszkań, a także domów, nie chodziło tutaj bowiem wyłącznie o budowanie zwykłych bloków. Czy nie jest to atrakcyjna właściwość z perspektywy współczesnych problemów związanych z kwestią mieszkaniową? W dobie dzisiejszego rozwoju budownictwa modułowego być może warto byłoby do tych założeń powrócić. Dziedzictwo Le Corbusiera ma z pewnością tak swoje blaski, jak i liczne cienie. Nie sposób jednak nie zauważyć, jak kolosalny wpływ idee te zdążyły wywrzeć nie tyle na samą architekturę, co całe życie społeczne miast XX w. Autor W stronę architektury prawdopodobnie sam nie był świadom, jak prorocze były następujące spośród jego słów: „postęp wydaje się (…) tyleż godny pochwały, co nienawiści”. [1] Istnieją pewne wątpliwości co do autorstwa W stronę architektury. Wraz ze wzrostem znaczenia książki, współautorstwo przypisywać sobie zaczął przyjaciel i współpracownik Le Corbusiera, Ozenfant. Sporu jednak nie rozstrzygnięto, dlatego też jako autora zwykło się traktować „papieża modernizmu”. Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. Tomasz Swoboda, Fundacja Centrum Architektury, Warszawa 2012. Recenzja ukazała się pierwotnie na łamach miesięcznika „Le Monde Diplomatique – edycja polska”. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?