Łukasz Drozda: Franco na polskiej porodówce
[2013-05-02 00:10:15]
Przygotowany przez Strzępkę i Demirskiego spektakl stanowił próbę ich artystycznego odreagowania skomplikowanego porodu reżyserki w tytułowym szpitalu, znanej warszawskiej placówce położniczej im. św. Zofii. Temat przewodni przedstawiono z ogromną dokładnością, przedstawienie jest od tej strony niezwykle dopracowane. Położnice… oprócz tego opowiadają jednak też o rodzicielstwie w całej jego rozległości, ze wszystkimi właściwymi mu blaskami i cieniami. Są też oczywiście, jak to zazwyczaj w przypadku tego duetu bywa, przedstawieniem silnie upolitycznionym, z wątkiem akcentującym krytykę przekształceń w polskiej służbie zdrowia i współczesnych stosunków społecznych z wszechobecnym indywidualizmem na czele. Demirski dużo mówi zwłaszcza o zmianach w obszarze macierzyństwa i ojcostwa, a także poszukiwaniu nowej tożsamości drugiego z tych zjawisk. W jednej z gorzkich kwestii na początku słyszymy, że rozdział dla ojców w poradnikach dla przyszłych rodziców liczy sobie ciągle raptem 8 stron. Dzieci zatem nie tylko w naturalny sposób żyją przede wszystkim dzięki kobietom. Tak samo jest w zresztą w przypadku… teatrów. Ich publiczność składa się w pierwszej kolejności z kobiet – przypomina nam drwiąco chorzowski musical – którym towarzyszą przeważnie homoseksualiści lub mężczyźni, zaciągani na widownię przez ich własne kobiety… Z większości scen Położnic… przebija ogromny autentyzm, stanowiący jeden z największych atutów tej realizacji. Najlepsze fragmenty pokazują przygotowania do porodu, a także sam jego przebieg. Jako syn współzałożycielki akcji „Rodzić po ludzku” (przywoływanej zresztą tutaj niezliczoną ilość razy) i raczony z tej racji od małego wieloma szczegółami dotyczącymi polskich porodówek, czerpałem podwójną przyjemność z oglądania dobrego przedstawienia, które przygotowano w oparciu o tak dobrą znajomość tego tematu. Demirski drobiazgowo piętnuje też nadużycia służby zdrowia, ale również i te, które występują po stronie rodziców. Obrywa się każdemu. Lekarzom za łapówki, nepotyzm i błędy w sztuce; położnym za niezrozumienie dla potrzeb młodych matek; ojcom za bezradność i głupotę; czy wreszcie samym położnicom. Pośród tych wszystkich grup znajduje się też miejsce dla obśmianego chyba najostrzej księdza-seksisty, który pod maską psychologa (sic!) próbuje chrzcić nowonarodzone dzieci. Realizm wybija też z takich scen jak np. wyładowana wulgaryzmami pieśń kobiet z porodówki, którą doceni chyba każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o tym jak wygląda ta czynność w praktyce. Demirski wykazuje się niesamowitą pomysłowością, upychając w trzygodzinnym przedstawieniu dziesiątki tematów i towarzyszących im dygresji, nie naruszając przy tym jego spójności. Doskonale uszyty został wątek „francuskiej położnej [najbardziej medialna polska położna, Jeannette Kalyta, pracuje akurat w św. Zofii – Ł.D.], która okazuje się Słowianką” (rewelacyjna Alona Szostak), jaką bogaci rodzice spodziewali się spotkać w opłaconym, drogim szpitalu, do którego nie zdążyli jednak dotrzeć z powodu przedwczesnego terminu porodu. Widz jest też zaskakiwany zupełnymi absurdami, tak jak ma to miejsce np. w przypadku generała Franco (sic!, równie dobry Jacenty Jędrusik), czyli ojca wielodzietnej rodziny, który z przerażeniem odkrywa, że jego nowonarodzony syn zostanie homoseksualistą. Nie będzie chciał robić tego, co „wszystkie fajne chłopaki”, czyli zdradzać, „pić browary na potęgę i strzelać do komunistów”. A za generałem na scenie pojawia się oczywiście… Broniewski. Położnice… podzielono bardzo umiejętnie na dwa akty. Pierwszy jest sprawnym, wyładowanym dobrym dowcipem musicalem, w gruncie rzeczy lekko opowiadającym o czasie przed porodem. Drugi zmienia nastrój, pojawiają się tematy cięższego kalibru: porody z komplikacjami, depresja poporodowa, mroczne strony rodzicielstwa. Otwarcie stawiane są poważne pytania na temat dylematów jakimi targani są zarówno przyszli rodzice, jak i „francuska położna”, której trudno pogodzić się z odpowiedzialnością za wprowadzanie nowego życia na świat pełen nierówności, przemocy i kryzysu: marnych perspektyw dla nowych pokoleń, co też zdało mi się być głównym przesłaniem tego przedstawienia, przy jednoczesnym (zamierzonym), braku jednoznacznego udzielenia odpowiedzi na ten dylemat. Omawiana realizacja przygotowana została w formie musicalu, którą zwykliśmy najczęściej kojarzyć z mało wyrafinowanymi formami rozrywki, skutkiem czego ma ona spore grono przeciwników. Strzępka pokazała jednak, jak sprawnie można zagrać nawet tą wymagającą konwencją, zupełnie unikając tandety, mimo dochowania wierności właściwościom gatunku. Położnice… są dobre nie tylko w swoich fragmentach dramatycznych, ale też wokalnie. Trochę przeszkadzał mi rozmach tej realizacji (na scenie pojawia się do 40 osób), ale trzeba przyznać, że chociaż tak potężna obsada nie była dla reżyserki ułatwieniem, uporała się z nią znakomicie. Położnice… są kolejnym dowodem na to, że siłą przedstawień Strzępki/Demirskiego są nie tylko ich odważna polityczność i mistrzowskie przeplatanie tragizmu z wątkami komicznymi, ale przede wszystkim rewelacyjna praca z aktorami. Na scenie ciągle coś się dzieje, nawet w tych zbiorowych nie ma najmniejszego ryzyka, że ktokolwiek z obsady będzie błąkał się bezczynnie przed widownią. Pierwszy akt jest prawdziwym popisem Alony Szostak, Elżbiety Okupskiej i Dariusza Niebudka, w drugim Strzępka wyciąga jednak wszystko, co najlepsze także od pozostałej części obsady, tworząc pole dla kolejnych, znakomitych kreacji, z których warto wyróżnić np. Andrzeja Kłaka w roli młodego ordynatora, zaciekłego zwolennika neoliberalizmu i prywatyzacji służby zdrowia. Efektem tej współpracy jest demonstracja umiejętności obu stron. Co warto podkreślić, wynikają one przede wszystkim z profesjonalizmu, a nie tylko zaangażowania w pracę nad spektaklem. Na spotkaniu z widzami aktorzy jednogłośnie chwalili współpracę z reżyserką i dramaturgiem, ale przyznali jednocześnie, że różnią się w swoich poglądach dotyczących samego tematu Położnic… Okazuje się, że obsada ma odmienne zdania np. na temat prywatyzacji szpitali. Na scenie oglądamy jednak fenomenalny monolit, bezwzględnie oddany wizji reżyserki. Czy tak udane przedstawienie czymś przy tym negatywnie zaskakuje? Mimo wszystkich ujawnionych tutaj atutów warsztatowych, niespójne jest chyba przede wszystkim przesłanie. Sami twórcy popadają w kilka niekonsekwencji, osobiście bardzo drażniła mnie np. lekko formułowana krytyka porodów naturalnych, tutaj sprowadzonych właściwie do fanaberii klasy wyższej. Demirski krytykuje też z jednej strony wychowanie dzieci na zasadzie realizacji własnych potrzeb i ambicji, a z drugiej wpisuje się w argumentację „zatroskanych rodziców”, krytykujących posyłanie sześciolatków do pierwszej klasy. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Położnice… należały do najjaśniejszych punktów tegorocznych WST, co potwierdzają burzliwe brawa i żywiołowy odbiór sztuki ze strony festiwalowej publiczności. Sala pękała w szwach, chociaż niektóre z pozostałych przedstawień wyprzedawały się tak słabo, że wolne miejsca znaleźć można było nawet w I rzędzie. Chorzowski teatr zareklamował się w ten sposób jako jeden z najlepszych spośród obecnych na kwietniowym przeglądzie, nie zawodząc w najmniejszym stopniu tłumów zainteresowanych jego przedstawieniem. Położnice szpitala św. Zofii. Paweł Demirski. Reż. Monika Strzępka. Teatr Rozrywki w Chorzowie. Premiera: 17 września 2011 r. Recenzja omawia spektakl wystawiony 25 kwietnia w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy w ramach 33. Warszawskich Spotkań Teatralnych. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?