Nie jest trudno znaleźć w księgarniach i bibliotekach obszerne teksty poświęcone „naszej” odpowiedzi na punk rock: od historii związanych z tzw. „starym Jarocinem” poprzez biografie i wspomnienia poszczególnych wykonawców, po wywiady (żeby wymienić tylko głośne PRL – punk rock later Mikołaja Lizuta). O ile happenersko-poetycka działalność Totartu została w miarę wyczerpująco opisana w książce Artyści, Wariaci, Anarchiści Krzysztofa Skiby, Pawła Konnaka i Jarosława Janiszewskiego, to nurt około-yassowy, mimo mocnej pozycji takich muzyków jak Tymański, Możdżer, Trzaska i bracia Mazolewscy, pozostawał obszarem do tej pory niewyeksploatowanym.
Z perspektywy czasu widać, że sam yass bardziej niż z konkretnym rodzajem muzyki należy utożsamiać raczej z odmiennym rodzajem ekspresji i etyką pracy. Programową łobuzerką i niechlujnością, odcięciem się od wygody i snobizmu, zżerającego środowiska utożsamiane z tradycyjną sceną jazzową. Prawdziwym ukłonem w stronę plebejskich korzeni jazzu. Z towarzyskiego punktu widzenia było to zaś zderzenie naładowanych pasją amatorów ze świeżo upieczonymi studentami szkół muzycznych. Efektem były dźwięki wyrastające z fascynacji Coltranem, ale też świadomie popsute, niedoskonałe, do pewnego momentu nieakceptowalne dla czytelników głównonurtowego „Jazz Forum”. Przytaczając fragment książki odnośnie poczynań legendarnej już dziś grupy Miłość: „Starszy o kilka lat saksofonista Maciej Sikała, wówczas już absolwent wydziału jazzu na Akademii w Katowicach i laureat konkursów międzynarodowych, miał po jednej z prób zespołu posłać jego członkom retoryczne pytanie. ››To ma być miłość? Przecież to zwykłe pierdolenie!‹‹. Cztery lata później dołączył do Miłości”.
Rerak dość dobrze uporządkował historię tego zjawiska. Od pierwszych występów Tymańskiego ze Sni Sredstvom za Uklanianie, Mazzola z Iwanem Groźnym i Snukasty'm, Totartu, pierwsze duże sukcesy Miłości, rozkwit sceny bydgoskiej związanej z klubem Mózg, po dokonania stosunkowo świeże: z Contemporary Noise Sextet i Pink Freud na czele. Dużą zaletą jego książki jest też przywoływanie wydawnictw i grup zapomnianych, których płyty nigdy nie zostały już wznowione.
Szczegółowo opisane zostały akcje Totartu, niektóre z nich wymierzone w bogoojczyźnianą mentalność byłyby zresztą równie aktualne także dzisiaj. Ciekawie jest też prześledzić muzyczne (od punk rocka po disco-polo) i światopoglądowe fascynacje muzyków. Liczne wypowiedzi muzyków dobrze oddają lokalny posmak zarówno PRL'u, jak i post-transformacyjnej Polski. Historia o sponsorze pierwszej płyty Trytonów, który zbił fortunę na reklamie proszku do prania Pollena 2000, to dla osób z roczników bliskich mojemu własnemu zdecydowanie wyższy poziom abstrakcji.
Jeden z moich znajomych, który obecnie współtworzy parę trójmiejskich składów, mówił, że z książki nie dowiedział się zbyt wiele, bo część tych opowiadań od dawna jest tam miejskimi legendami. Niezależnie od tego, dobrze, że ktoś podjął trud przepytania większości ważnych osób związanych z yassem i zamknięcia jego historii w formie książkowej. Jedyną poważniejszą wadą Chłepcąc… jest brak indeksu. Jego umieszczenie znacznie ułatwiłoby korzystanie z książki Reraka tym osobom, które interesuje tylko konkretny wykonawca lub zespół.
Sebastian Rerak, Chłepcąc ciekły hel – histøria yassu, Stowarzyszenie A KuKu Sztuka, Gdynia 2012.
Mateusz Romanowski