Guział uświadomił radiosłuchaczkom i radiosłuchaczom, że koszt referendum to równowartość jednej dziesiątej promila budżetu Warszawy. Zwrócił uwagę, że dwa miliony złotych to tyle, ile warszawiacy zapłacą za decyzję komisji przetargowej w Miejskich Zakładach Autobusowych. Komisja ta odrzuciła jedną z ofert w przetargu na zakup autobusów, dlatego że jedna z firm podała, iż jej autobusy będą zużywać 51 litrów paliwa na 100 km, a nie 51,0 litra paliwa na 100 km, czego wymagały MZA. Zdaniem Guziała, referendum kosztuje miasto tyle, co brak przecinka.
Komisarka wyborcza Dorota Tyrała wyznaczyła datę głosowania na niedzielę 13 października. Wraz ze współpracownikami doliczyła się wymaganej liczby ponad 133 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum. Jednak, by wynik głosowania był wiążący, musi wziąć w nim udział prawie 400 tysięcy warszawiaków i warszawianek.
Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że Warszawska Wspólnota Samorządowa (WWS) złożyła w sumie nieco ponad 224 tysiące podpisów. PKW wykazała jednak, że liczba podpisów złożonych wadliwie wyniosła 57131.
Akcja zbierania podpisów była prowadzona pod hasłem "Warszawy nie stać na Hannę Gronkiewicz-Waltz!". Samorządowcy zarzucają prezydent stolicy, że prowadzona przez nią polityka uderza w mieszkanki i mieszkańców. Jako przykłady przywołują między innymi: podwyżki cen biletów i jednoczesne cięcia w komunikacji miejskiej, oszczędności w oświacie, a także wysokie, kilkakrotnie wyższe niż w innych miastach, stawki za wywóz śmieci.
WWS przypomina, że w Warszawie za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz doszło do gigantycznego rozrostu administracji. Krytykuje też słaby nadzór nad inwestycjami: przedłużającą się budowę drugiej linii metra, wysokie koszty budowy stadionu Legii, zmarnowanie milionów złotych na projekty budowlane, które nigdy nie zostały zrealizowane.
Fot. www.ursynow.pl