Ekwador, kraj o niezwykłym bogactwie przyrodniczym, ale równie dramatycznej historii politycznej – od krwawych zamachów stanu w XX wieku, przez...
Nie mamy w Polsce pamięci społecznej po pandemii COVID-19. Jest tylko jedna duża grupa, która dobrze pamięta pandemię i umie wykorzystać ją...
Nie ma chyba bardziej żałosnego komentatora niż „geopolityk”. Wydaje mu się, że „na chłodno” analizuje fakty i jest ponad te...
Xawier Woliński: Prawicowa rewolucja kulturalna
Michał Peno: Gorzki posmak kultury - wszyscy jesteśmy włóczęgami
Adam Jaśkow: Skąd znowu ten Brecht
Piotr Sadzik: Odebranie prawicy monopolu na śmiech to kwestia życia i śmierci
Filip Ilkowski: Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza
Jarosław Klebaniuk: Jak pies
Przemysław Prekiel: Wielki budowniczy Radomia
Piotr Ikonowicz: Stawiają słuszną diagnozę, ale nie wyciągają z niej wniosków
"Ogromne podwyżki cen biletów" były jednym z zarzutów Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, która zainicjowała akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz, które odbędzie się 13 października.
Decyzję o podwyżkach cen biletów podjęła zdominowana przez PO rada miasta w maju 2011 r. W podjętej wówczas uchwale zaplanowano trzy podwyżki - od sierpnia 2011 r., z początkiem 2013 r. i od 2014 r.
Joanna Erbel z inicjatywy Obywatelskiej "Stop Podwyżkom Cen Biletów ZTM" oceniła, że zapowiedź tańszych biletów dla płacących w Warszawie podatki to zagrywka przed referendum. Jej zdaniem kroki władz Warszawy w sprawie transportu publicznego podejmowane są ad hoc.
W ocenie Erbel decyzja ratusza jest "arogancka", gdyż skierowano ją jedynie do osób płacących podatki w samej Warszawie. Tymczasem stolica to aglomeracja i z komunikacji miejskiej korzystają setki tysięcy osób mieszkających na przykład w podwarszawskich gminach.
Fot. Wikimedia Commons
