Łukasz Drozda: Dlaczego jest tak brzydko

[2013-10-14 21:48:30]

Polska szkoła reportażu ma wspaniałe tradycje. W paradoksalnie niesprzyjających mu czasach – formie związanej z koniecznością wnikliwej i cierpliwej pracy reportera, nie gorączkowemu poszukiwaniu newsa – rodzimy reportaż znajduje godnych następców dla Wańkowicza i Kapuścińskiego. Wydawnictwo Czarne, którego nakładem ukazuje się właśnie najnowsza książka Filipa Springera, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, odgrywa kluczową rolę dla tego dość nieoczekiwanego renesansu. Sam autor udowadnia z kolei, że jest chyba dla teraźniejszości wspomnianego gatunku twórcą najciekawszym.

Czwarta książka Springera, w której kolejny już raz konsekwentnie podąża on tropami związanymi z polską architekturą (pewnym wyłomem była tu tylko debiutancka Miedzianka, również traktująca jednak o przestrzeni), w pełni ugruntowuje pozycję autora mogącego prawdziwie zawstydzać swoich bardziej znanych kolegów. Tym razem, piszący w ostatnim czasie o bohaterach polskiego modernizmu Springer niejako wraca do tematyki bliższej pierwszej ze swoich książek. Chodzi o coś „o czym każdy w Polsce słyszał, ale nikt od tego dawna nie widział”, czyli planowanie przestrzenne.

Polska urbanistyka jest tym, z czego możemy być dumni w kontekście Międzywojnia. Właśnie z tego, a nie opiewanych niejednokrotnie w narodowej mitomanii sukcesów gospodarczych czy wojskowych, a zwłaszcza tragicznej jakości życia. Springer nie zgadza się z opinią, że winną szarości dzisiejszej Polski jest wyłącznie PRL. „Może i było to wszystko siermiężne, zgrzebne i byle jakie. Ale nie było kiczowate” – dodaje. Z pewnością nie odpowiada też ona za dramatyczny chaos przestrzenny obecnych czasów. Tym, którzy sądzą, że gdyby nie wojna, żylibyśmy dzisiaj na poziomie równym Zachodowi, należałoby polecić przegląd statystyk odnoszących się do – żenującego – stopnia kanalizacji bądź elektryfikacji kraju w tamtym okresie. Planowanie przestrzenne było jednak powodem do dumy: Polska mogła szczycić się tak sukcesami naukowymi, jak i skutecznym systemem, inspirującym jej sąsiadów. To akurat centralizacja PRL zdołała zamordować, gorzej jednak, że III RP katastrofę pogłębiła. Na początku lat 90. nawołujący do tonowania wolnej amerykanki w zabudowie urbaniści słyszeli obelgi, kojarzące ich z demonami realnego socjalizmu. Planami mieli zająć się od teraz dosłownie Stwórca i rynek. Rezultat? Tak jak Warszawa pod panowaniem Bieruta stała się na pewien czas dodatkiem do Pałacu Kultury, tak dzisiaj podobna szpica góruje nad Wrocławiem: stawiana nie przez stalinistów, ale miliardera Leszka Czarneckiego, prymitywna swoim rozmachem wieża Sky Tower.

Tymczasem same plany zamiast stawać się błogosławieństwem i obietnicą harmonijnego kształtowania się przestrzeni naszego życia, są przekleństwem samorządów i motywacją do żerowania na obecnym modelu własności. Dzięki niemu możliwe jest uzyskiwanie wielomilionowych odszkodowań za działki w zamian za planowanie inwestycji publicznych. Gra toczy się o 130 mld zł i całkiem dobrze przypomina głośne sprawy eksmitowania na bruk przez brutalnych kamieniczników, skupujących za bezcen prawa do życia lokatorów i niszczących ich życie dzięki skrupulatnemu egzekwowaniu kruczków prawnych. To w dodatku interes znacznie przyjemniejszy: w tym przypadku gra nie wymaga użerania się ze sławną już „wkładką mięsną” kamienic. Wystarczy tylko okraść lokalne władze i dobro wspólne obywateli. Wszystko w majestacie prawa.

Obecna sytuacja jest absurdalna. Żeby było gorzej, drogie w opracowaniu plany często fundują w rzeczywistości bezpośrednio zainteresowani nimi deweloperzy, „bezinteresownie” odciążający lokalne budżety. Czy w takich planach może znaleźć się miejsce dla odpowiednio rozmieszczonych szkół, parków i innych przestrzeni rekreacyjnych – pytają retorycznie rozmówcy Springera? Towarzystwo Urbanistów Polskich wyliczyło, że na terenach objętych już planami będzie mogło zamieszkać od 70 do 90 mln ludzi. Chodzi o jedną czwartą powierzchni państwa, któremu wróży się na najbliższe lata depopulację do poziomu 30 mln. Chory system wspiera pęczniejący od baniek rynek nieruchomości, wyciskający z działek jak najwięcej powierzchni mieszkaniowej, w jak najciaśniej budowanych blokach. A to nie o to przecież chodzi w harmonijnym rozwoju. Gmina Lesznowola, polska prymuska objęta planami w 98 proc., jest teraz zagrożona nie tyle uznaniem, co bankructwem z racji wypłacanych odszkodowań. Nasza planistyka nie działa – niechaj najlepszym tego symbolem będzie fakt, że na szczeblu ministerialnym odpowiada za nią 7 osób. W Wielkiej Brytanii 700.

W swojej książce Springer układa kolaż tematów powiązanych z gospodarką przestrzenną, ale nieraz wykraczających poza bezpośrednie związki z tą dyscypliną. Wanna z kolumnadą… to coś więcej niż teksty o suchej planistyce, a raczej opowieści na temat szerzej rozumianego przekształcania przestrzeni i ludziach zaangażowanych w ten proces, nie tylko w sensie prawno-urzędniczym. Samej planistyce poświęcony jest pierwszy rozdział. Następne dotyczą jakości życia Polaków w ich najbliższym otoczeniu. Springer pisze nie tylko o głośnej sprawie grodzonych osiedli i zjawisku pastelozy. Mówi też o krajobrazie, pokazując na przykładzie Karpacza, jak brutalna gra biznesu w połączeniu ze skorumpowaną polityką i lekceważącym podejściem do urbanistyki, wpływa na lokalne problemy i kryzys kluczowego dla regionu sektora hotelarskiego. Fascynujący jest też rozdział o rzekach. Z jednej strony błogosławieństwu wentylującemu miasta (Kraków), zapewniającemu możliwość rekreacji mieszkańcom (Warszawa), a niejednokrotnie unicestwianemu na własne życzenie (Łódź). A z drugiej okrucieństwu, tak jak w przypadku Wrocławia i osiedla Kozanów, bezmyślnie zbudowanego w dawnym zbiorniku retencyjnym, zalanemu ponownie w 2010 r., niedługo po tym jak bezmyślnie kontynuowano jego rozbudowę po boleśnie doświadczającej to miejsce Powodzi Tysiąclecia.

Co ważne i cenne dla książki Springera – nie koncentruje się ona wyłącznie na stolicy. Jednym z głównych bohaterów tych reportaży jest Łódź, tak naprawdę znakomicie odnajdzie się tutaj jednak czytelnik z dowolnej części kraju. Są to reportaże napisane z dużym polotem, pokazujące w fascynujący sposób społeczne zanurzenie dyscypliny, z pozoru tak technicznej, że aż daleko odległej od zwykłych ludzi. Springer taki model stanowczo kwestionuje. Nie jest to opowieść o szlachetnej walce światłych planistów z urzędniczą indolencją, bezinteresownej obronie obywateli. Pisząc o pastelozie, przywołuje przykład poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów RP, które zamiast wspierać społeczne inicjatywy aktywistów zmagających się z urzędnikami, rzuca im pod nogi dodatkowe kłody, łapczywie poszukując dodatkowych okazji do zysku. Takie odejście od prostych schematów stanowi kolejny z licznych atutów omawianej publikacji.

To mozaika zróżnicowanych tematycznie, zgrabnych i bogatych w ciekawe anegdoty reportaży. Książkę czyta się doskonale, z malującymi się na twarzy wypiekami zachwytu, ulatującymi dopiero wraz z chwilą zakończenia i zrozumieniem, że to już. Ale dzięki temu właśnie zbiór ów się nie dłuży, nie męczy, ani nie nudzi. Czy coś można zatem jego autorowi zarzucić? Jeżeli już zdecydujemy się szukać dziury w całym, odniesiemy wrażenie, że nieco brakuje większego podkreślenia wagi planowania przestrzennego dla społeczności wiejskich. A to przecież właśnie prowincja, a nie tylko same przedmieścia, potrafi na podstawie jego braku cierpieć najbardziej. Polska, tak jak wszystkie rozwinięte państwa jest miejscem, którego ponad połowa mieszkańców zamieszkuje w miastach, aczkolwiek niewielkich. Pod względem współczynnika urbanizacji jesteśmy jednak w ogonie Europy, za państwem nawet tak wielkim obszarowo i bogatym w odludne rejony, jak Rosja.

Springer wskazuje, że słabości polskiej przestrzeni wywołuje brak wrażliwości estetycznej. To nie kwestia drugorzędna. Nie powinniśmy pozwalać na dominację wszelakiej maści paskudztw w naszym otoczeniu, tylko dlatego, że gdzie indziej też są problemy – a tak właśnie chciałaby wyrzekać się swojej odpowiedzialności stawiająca nielegalne reklamy właścicielka żłobka, czy wielu innych „szpetników”, do których dociera Springer. Co zaś za to wszystko odpowiada? Brak wrażliwości estetycznej nie rodzi się w próżni, nie wynika np. z płci, tak jak myślą zarządcy spółdzielni mieszkaniowych, do wyboru kolorów elewacji wyznaczający sekretarki (bo jako kobiety mają mieć w tej sprawie lepsze wyczucie). Prawdziwym winnym jest brak edukacji plastycznej. W ciągu wieloletniej edukacji polscy uczniowie mają dziesięć razy mniej zajęć w czasie których mogliby złapać choćby i podstawy wyczucia w tej materii, aniżeli ich europejscy koledzy. Pozbawieni kontaktu ze sztuką, a skazani na kiczowatą popkulturę młodzi ludzie fundują sobie po latach przestrzeń nie tylko brzydką, ale i niewygodną. A komu zostają miejsca ładne? Oczywiście najbogatszym. Reszta może bytować w paskudnym świecie, przecież to tak nieistotne…

Wannę z kolumnadą… otwiera mało entuzjastyczna refleksja: „Ta książka jest o tym, że w Polsce jest brzydko i wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie jeszcze brzydziej”. Autor danego słowa dotrzymuje i mimo przedstawienia historii osób, które z tą beznadzieją starają się walczyć, pokazuje, że ich działania nie prowadzą do sukcesu. Pomimo całego pesymizmu, ja książkę Springera odebrałem jako apel o uzdrawianie naszego otoczenia. Jakkolwiek z zapisanych przez niego kart przebija smutek, mimo wszystko jest to lektura krzepiąca. Lewicowy czytelnik marzący o przemienianiu świata na lepszy, zdecydowanie powinien po nią sięgnąć.


Filip Springer, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, Czarne, Wołowiec 2013.


Łukasz Drozda


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku