O sytuacji więźniów-imigrantów we Włoszech
Zagadka: Na dziedzińcu więzienia jeden z osadzonych zamiata chodnik. Brama jest otwarta, w pobliżu nie widać strażników. Czemu więzień nie ucieka? Odpowiedź stanie się jasna, jeśli dodamy, że więzień jest czarnym imigrantem z Senegalu. Chociaż trudno wyobrazić sobie kogoś, kto z zadowoleniem poddaje się karze pozbawienia wolności, wielu imigrantów we Włoszech stwierdza, że są gorsze miejsca (choćby te, z których uciekli, czy obozy pracy przymusowej, gdzie wielu z nich trafia, dobiwszy do brzegów Europy). Wspomniany wyżej więzień za wykonywaną pracę otrzymywał 400 euro miesięcznie, z czego 250 wysyłał do swojego kraju, w którym suma ta jest równa zarobkom urzędnika średniego szczebla.
W Polsce zapewne nie zabrakłoby głosów oburzenia na komfort, jaki oferuje się więźniowi, w dodatku pochodzącemu z innego kraju. Warto jednak zastanowić się nad tym, dlaczego osoby te w ogóle trafiają do więzienia i jaka jest alternatywa. We włoskich więzieniach, które w sumie dysponują 45 000 miejsc, przebywa obecnie 67 000 osób, z czego 37% to cudzoziemcy (obywatele krajów nienależących do Unii Europejskiej lub nowo przyjętych oraz nomadzi bez przynależności państwowej). Tymczasem imigranci stanowią zaledwie 8% włoskiego społeczeństwa. Wiele osób chętnie wyciąga stąd wniosek, jakoby imigranci mieli większą skłonność do zachowań przestępczych niż ludność lokalna. Szkopuł jednak w tym, że przytłaczająca większość imigrantów – 95% – trafia do więzień wcale nie za przestępstwa przeciwko osobom lub mieniu, lecz (na mocy prawa wprowadzonego w 2009 roku przez Berlusconiego) ze względu na sam fakt bycia nielegalnym imigrantem.
Ci, którzy przybywają do Włoch na pokładach lichych łódek, pod podwoziem samochodów, czy nawet na podstawie wizy turystycznej, nie planują podróży powrotnej. Często natychmiast po przybyciu niszczą dokumenty pozwalające na zidentyfikowanie ich kraju. Bez dokumentów i prawa pobytu nie mogą legalnie pracować, wynająć mieszkania, korzystać z opieki zdrowotnej czy zgłosić naruszenia swoich praw na policji. Nie mają zawodu, wykształcenia, wieku, imienia. Jedyne, czym dysponują, to ich własne ciała, a i one bardzo często zostają im odebrane.
Kobiety często decydują się na prostytucję. We Włoszech jest około 30 000 imigrantek prostytutek, z czego jedna trzecia to nieletnie. Co ciekawe, wśród imigrantek odsetek przestępstw jest niższy niż wśród Włoszek (wyjątkiem są te pochodzące z Rumunii i Nigerii). Zresztą wiele kobiet w momencie przybycia do Włoch jest już sprzedanych gangom organizującym prostytucję, stąd nie mają nawet szansy zaangażować się w jakąkolwiek działalność przestępczą.
Mężczyźni pracują na czarno za zaniżoną stawkę bądź angażują się w drobną przestępczość. Niezależnie od podjętego „wyboru”, wszystkie te osoby (szacuje się, że jest ich 500 000 – 600 000) muszą pozostać dla państwa „przezroczyste” – nie rzucać się w oczy, nie dać się złapać na jakimkolwiek wykroczeniu, nie zgłaszać żadnych roszczeń. W języku włoskim ukuto określenie popolo invisibile – ludzie niewidzialni. Jeżeli wyobrazimy sobie stan ducha człowieka przebywającego całymi latami w tego rodzaju „limbo”, zrozumiemy, czemu więzienie oferuje takim osobom formę kompensacji – tu są uznane za ludzi, oddzielne jednostki, którym oferuje się pomoc medyczną, psychologiczną, duchową, nie odmawia się pożywienia itd.
Nieco inna jest sytuacja imigrantów nieletnich. Zgodnie z konwencją genewską dzieci imigranci do 18. roku życia – jest ich we Włoszech około 700 000 – cieszą się tymi samymi prawami, co dzieci będące obywatelami tego kraju. Problem w tym, że prawa te wygasają wraz z osiągnięciem pełnoletności, o ile dana osoba nie zostanie adoptowana przez włoską rodzinę. Niedawno włoskie gazety doniosły o ciekawym przypadku: Włoch przebywający w więzieniu adoptował imigranta – swojego kolegę z celi.
Niewiele więziennych historii znajduje jednak tak szczęśliwy finał. Aresztowany nielegalny imigrant otrzymuje możliwość uniknięcia kary pod warunkiem, że samodzielnie opuści kraj w ciągu pięciu dni (dzięki czemu państwo oszczędzi na kosztach operacji). W innym wypadku jest ponownie aresztowany i trafia bądź do więzienia, bądź do placówki CIE (Centro Identificazione ed Espulsione) – Centrum Identyfikacji i Wydalenia. W teorii zadaniem tych ośrodków jest ustalenie tożsamości, a przede wszystkim kraju pochodzenia imigrantów i jak najszybsze wydalenie z kraju. W praktyce „goście” (zwani tak, gdyż w świetle prawa są wolni, tyle że mogą z tej wolności korzystać jedynie po to, aby opuścić kraj) owych ośrodków robią wszystko, żeby uniknąć powrotu, stąd ich pobyt przedłuża się nawet do kilkunastu miesięcy, a placówki są przepełnione. W rzeczywistości pobyt w CIE jest pod wieloma względami gorszy od więzienia – nie ma możliwości uczenia się, pracy, brakuje zorganizowanych zajęć i wykwalifikowanego personelu.
Koszt utrzymania więźnia we włoskim więzieniu wynosi 350 euro dziennie. Jest to zawrotna suma zarówno w porównaniu do zarobków, które pozwoliłyby imigrantom pozostać w ich krajach (szacuje się, że większość nielegalnych imigrantów nie opuściłaby swoich domów, gdyby dysponowali sumą 1,80 euro dziennie), jak i w kontekście kryzysu ekonomicznego, z jakim zmagają się Włochy. Tymczasem rząd podjął decyzję o rozbudowie sieci więzień tak, by mogła pomieścić więcej osób. Wątpliwe, aby inwestycja ta miała na celu rzeczywiste zwiększenie poziomu bezpieczeństwa (zaledwie 10% wszystkich przebywających w więzieniach popełniło przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu, takie jak morderstwo czy gwałt, 90% zaś to przestępstwa przeciwko mieniu, takie jak kradzież czy korupcja). System najpewniej nie służy też reedukacji niebezpiecznych jednostek, skoro 37% stanowią imigranci, a kolejne 25% to osoby, które naruszyły przepisy antynarkotykowe. Nie wydaje się też zatem, aby celem systemu była reedukacja.
Komu zatem służy włoski system więziennictwa? To pytanie pozostaje otwarte, lecz wystarczy spojrzeć na dane statystyczne, żeby zrozumieć, komu szkodzi: ponad 50% więźniów zakończyło edukację co najwyżej na poziomie szkoły podstawowej bądź ich wykształcenie jest nieustalone (być może ukryte z obawy przed identyfikacją), 18% to bezrobotni, 67% nie określiło swojej sytuacji zawodowej (zapewne bardzo niestabilnej). Wygląda na to, że włoski system penitencjarny karze przede wszystkim... najsłabszych.
Większość cytowanych danych pochodzi z tomu "Carcere e disagi sociali Territori della Citta", Antonio De Salvia (red.), Centro Stampa Provincia di Torino, Turyn 2012.
Marta Natalia Wróblewska
Artykuł pochodzi z kwartalnika "Bez Dogmatu".
Fot. Wikimedia Commons