W OFE zostali egoiści, którzy nie dostrzegają wspólnego interesu naszego państwa
Z prof. Leokadią Oręziak – kierowniczką Zakładu Finansów Przedsiębiorstw i Ubezpieczeń w SGH, specjalistką w dziedzinie finansów międzynarodowych, rynku finansowego, integracji europejskiej oraz systemu emerytalnego, autorką m. in. „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce”, która została uznana za najlepszą książkę szerzącą wiedzę ekonomiczną w konkursie Economicus „Dziennika Gazety Prawnej”, realizowanym pod patronatem NBP, rozmawia Paweł Dybicz.
Paweł Dybicz: Czy Polacy uratowali OFE przed likwidacją, czy jedynie przedłużyli ich żywot o kilka lat?
Prof. Leokadia Oręziak: Za niezwykle pozytywne uważam to, że prawie 90% członków OFE nie wybrało funduszy i zdecydowało się na pozostawienie całej składki emerytalnej w ZUS. Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o liczbie rodaków, którzy wybrali OFE, napisałam, że w walce Polski z OFE mamy wynik 9:1 dla Polski. Następny etap to będzie wynik 10:0. Odpowiadając zaś na pana pytanie, muszę stwierdzić, że przedłużono istnienie OFE, dlatego że ponad 2 mln Polaków pozostałych w nich nie miało wystarczającej informacji o związanych z tym kosztach i ryzyku.
Kto zatem wygrał w pojedynku Polska – OFE?
Wygrała Polska, choć pewnie jeśli chodzi o kwotę nowych składek, które trafią do OFE, to wynik jest raczej 8:2. Powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) zarządzające OFE też mogą się czuć zadowolone, bo nadal będą mogły ciągnąć zyski z pieniędzy polskiego społeczeństwa. To jest kolonializm XXI w. i trzeba to Polakom uświadamiać. Gdyby ci, którzy zostali w OFE, wiedzieli, jak one funkcjonują, nie działaliby świadomie przeciwko własnym interesom.
W jakim stopniu fundusze emerytalne zostały okrojone?
Już w lutym tego roku 51,5% pieniędzy będących na kontach OFE wróciło do ZUS, ale należało przekazać mu całość aktywów OFE. Teraz w funduszach pozostało tylko ok. 10% członków, ale w OFE zostawiono ok. 150 mld zł. Są one także na kontach tych, którzy nie wybrali OFE. Tę wielką kwotę pozostawiono w funduszach z powodu presji PTE. Będą one mogły nadal dysponować tymi publicznymi pieniędzmi według własnego uznania, dbając jedynie o nieprzekraczanie pewnych limitów. Ponadto mogą sobie dalej co miesiąc potrącać od tej kwoty opłaty za zarządzanie aktywami. To pokazuje ogromną słabość polskiego państwa, które nie mogło się całkowicie uwolnić od filara kapitałowego w systemie emerytalnym. Ten filar jest źródłem gigantycznych zysków instytucji finansowych, głównie międzynarodowych koncernów finansowych, będących właścicielami PTE.
Ludzie z kręgów OFE mówią, że w funduszach emerytalnych zostali „piękni i bogaci”, najlepiej zarabiający, bo oni potrafią zadbać o swoje pieniądze.
Rzeczywiście, w OFE zostali ci, którzy zarabiają więcej, płacą wyższą składkę, co oznacza, że pieniędzy w OFE będzie proporcjonalnie więcej niż 10% składek. Można powiedzieć, że w OFE zostali egoiści, którzy nie dostrzegają wspólnego interesu naszego państwa, ludzie, którzy nie mają świadomości ryzyka wiążącego się z inwestycjami funduszy. Część na pewno została w OFE w proteście przeciwko rządowi. Tym ludziom wbito do głowy, że publiczny system emerytalny jest lub będzie niewypłacalny.
Spodziewała się pani takiej liczby pozostających w OFE?
Przyznam, że nie. Sądziłam, że OFE opuści ok. 95% ich członków. Na te ponad 2 mln pozostających w OFE niemały wpływ miały wszystkie media, łącznie z publicznymi, które ogromnie się ekscytowały tym, ile kolejnych tysięcy osób zostaje w OFE, i nieustannie przypominały, że trzeba złożyć deklarację o pozostaniu w funduszu. Gdybyśmy dokonali analizy programów, dyskusji, informacji o OFE, okazałoby się, że zdecydowana większość gości zapraszanych do telewizji i innych mediów to lobbyści OFE. Mimo zakazu reklamy OFE nieustannie reklamowali oni fundusze, wprowadzając ludzi w błąd.
W jaki sposób?
Ta reklama polegała także na totalnej dyskredytacji ZUS i sianiu wrogości do naszego wspólnego dobra, jakim jest system zabezpieczeń społecznych, który jest przecież podstawą życia społecznego wszystkich wysoko rozwiniętych krajów. Lobbyści zachwalali OFE, mówiąc o możliwych do osiągnięcia zyskach, ale słowem nie wspominali o ryzyku. Pomijając nieliczne wyjątki, jak TVP Info czy Polskie Radio RDC, można powiedzieć, że media publiczne popełniły wielki grzech zaniechania. Główne dwa kanały TVP nie wyemitowały w czasie dobrej oglądalności chociażby jednego czy dwóch programów bez udziału lobbystów OFE, programów pokazujących koszty i zagrożenia związane z funduszami.
Jestem przekonany, że to zachowanie mediów wiąże się z kwotami przeznaczanymi przez instytucje finansowe na reklamę.
Oczywiście, że tak należy na to patrzeć. Oglądając wiele programów, czytając wiele gazet, w których prezentowano problemy OFE, odnosiłam wrażenie, że te media jakby nie były stąd, z Polski. Uderzające jest to, jak zażarcie zabiegały one o interesy towarzystw emerytalnych. Można było wręcz odnieść wrażenie, że stały się polskojęzycznymi działami marketingu wielkich zagranicznych korporacji finansowych będących w Polsce właścicielami PTE.
To zrozumiałe, wiele funduszy ma udziały w znaczących mediach.
W prywatnych mediach to wyraźnie widać. Część z nich jest własnością kapitału zagranicznego i siłą rzeczy reprezentuje jego interesy, na ogół sprzeczne z interesami Polski. Banki oraz inne instytucje finansowe po to weszły do głównych mediów prywatnych, by te realizowały ich cele, były wyrazicielami ich dążeń. To jest dla mnie oczywiste, choć nie dla wszystkich.
Jak pani ocenia postawę środowiska naukowego w sprawie OFE?
Chcę mocno podkreślić, że bardzo wielu profesorów jest takiego samego zdania o OFE jak ja, tyle że są w zasadzie nieobecni w mediach, bo w nich brylują głównie ci naukowcy, którzy są zwolennikami funduszy emerytalnych. Pewnie nawet wiedzą, na czym OFE polegają, ale mówią co innego. Najgorsze jest to, że udają niezależnych ekspertów. Że mogą tak postępować, to po części wina także dziennikarzy, którzy nie pytają ich, jakie mieli i mają związki z instytucjami finansowymi, czy są lub byli w przeszłości na ich listach płac itd. Ci ludzie mają prawo występować w mediach, ale powinniśmy wiedzieć o ich powiązaniach z instytucjami ciągnącymi zyski z istnienia OFE. To nie tylko towarzystwa emerytalne, należące w 90% do kapitału zagranicznego, ale także banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, biura maklerskie, firmy inwestycyjne i doradcze. To także gracze giełdowi i wielki kapitał reprezentowany przez związki pracodawców. W rzeczywistości nie są oni niezależnymi ekspertami, tylko lobbystami OFE i działają na rzecz swych sponsorów, z krzywdą dla ludzi, których umyślnie wprowadzają w błąd. Działające w Polsce prywatne think tanki (m.in. fundacje, towarzystwa, instytuty), zatrudniające przynajmniej część tych lobbystów, powinny podawać do publicznej wiadomości dane zagranicznych i krajowych instytucji, od których otrzymują pieniądze. Polakom będzie łatwiej stwierdzić, czyje interesy reprezentują ci „niezależni” eksperci.
Nie ma pani odczucia, że państwo, również ZUS, wywiesiło w kwestii OFE białą flagę?
Oczywiście, że się poddało. Przez cztery miesiące, kiedy był czas wyboru między OFE a ZUS, towarzystwa emerytalne wielokrotnie przesyłały swoim członkom zaadresowane do ZUS, opłacone koperty wraz z deklaracją gotową do podpisania i wysłania. W końcu zaoferowały opłaconych kurierów mogących dostarczyć do ZUS tę deklarację. Skoro ludzie byli wielokrotnie nagabywani, otrzymując te koperty, wielu z nich dla świętego spokoju podpisało deklarację, nie do końca wiedząc, co czyni. Przesyłanie tych kopert oraz deklaracji było łamaniem ducha i litery ustawy z 6 grudnia 2013 r. Była to zakazana akwizycja. Właściwe instytucje w ogóle nie zareagowały na te praktyki towarzystw emerytalnych, a one poczuły się bezkarnie, jakby wiedziały, że ujdzie im to na sucho. To pokazuje, jaki jest rzeczywisty stan naszego państwa. Zakaz reklamy OFE jest zgodny z konstytucją. Niedopuszczalne jest traktowanie systemu emerytalnego jako działalności gospodarczej. Państwo, jego organy powinny zareagować nie tylko na nielegalną akwizycję do OFE, ale i na treść przesyłanych ludziom informacji. Nie było w nich mowy o kosztach i ryzyku związanym z emeryturą z OFE, a przecież choćby elementarna uczciwość nakazywałaby o tym napisać.
Czym tłumaczy pani fakt, że państwo nie było aktywne w ostatnich miesiącach, że tak postępowali ludzie władzy – rządzący i opozycja.
Można jedynie się domyślać pewnych rzeczy.
Wzajemnych powiązań pomiędzy światem finansów a ludźmi polityki?
Mogę tylko powiedzieć, że np. w niemieckiej prasie jakiś czas temu ukazały się artykuły dotyczące dotacji jednej z największych tamtejszych firm ubezpieczeniowych dla ugrupowań politycznych działających w Niemczech. Znając metody działań tego typu instytucji, nie sądzę, by w Polsce było inaczej niż na Zachodzie. Nie prowadziłam żadnych badań, ile osób z kręgów władzy zaangażowanych było lub jest na rynku finansowym w sensie takim, że oni sami albo ich rodziny zasiadali bądź zasiadają w organach PTE, albo nawet tam pracują lub też współpracują z innymi instytucjami finansowymi. Taki obowiązek badawczy spada na właściwe instytucje państwowe.
Jeszcze na długo przed sierpniem mówiono, że odebranie OFE miliardów złotych pogrąży polską giełdę.
Trzeba jasno i dobitnie powiedzieć, że system emerytalny nie jest do tego, by utrzymywać giełdę czy rynek finansowy. System emerytalny powinien funkcjonować w celu zapewnienia środków do życia ludziom na starość, a nie w celu prowadzenia ryzykownej gry na rynku finansowym. Tworzenie systemu, który wiąże emerytury z giełdą, jest chore. Jeżeli ktoś mówi, że ograniczenie środków OFE powoduje problemy dla giełdy, niech także powie, jak rujnujące dla państwa, finansów publicznych i całego systemu emerytalnego jest samo istnienie funduszy emerytalnych.
Jak wynik 9:1 wpłynie na finanse i budżet państwa?
Każde ograniczenie OFE pomaga Polsce i polskim finansom publicznym. Gdyby nie było żadnych zmian, w przyszłym roku do OFE wpłynęłyby składki emerytalne w kwocie ponad 13 mld zł. Tyle trzeba byłoby z finansów publicznych wyjąć i przekazać funduszom. Ponieważ nie mamy nadwyżek budżetowych, należałoby te pieniądze pożyczyć, czyli z odsetkami byłoby to nie 13 mld, ale znacznie więcej. Do tego dochodzą odsetki od długu, jaki Polska już zaciągnęła na tę część aktywów, która pozostała w funduszach. W lutym 2014 r. z OFE do ZUS przekazano jedynie 51,5% z ogólnej kwoty ich aktywów. Te pozostawione w OFE 48,5% aktywów też sfinansowano długiem, bo przecież nie mieliśmy dotychczas nadwyżek budżetowych, by odkładać je na przyszłe emerytury. Kolejne rządy musiały pożyczać pieniądze, by pokryć ZUS ubytek składki idącej do OFE zamiast na wypłatę bieżących emerytur. Powstały od 1999 r. do końca stycznia 2014 r. dodatkowy dług publiczny z tego tytułu (wraz z odsetkami) można szacować na ponad 320 mld zł.
Dzięki operacji przeniesienia części aktywów OFE do ZUS dług ten został zredukowany mniej więcej o połowę.
Tak, ale od pozostałej połowy tego długu codziennie narastają odsetki. W 2015 r. mogą one wynieść 6-7 mld zł. Ponieważ w OFE pozostało ponad 2 mln osób, to ich składka w wysokości 2,92% wynagrodzenia pójdzie do gry na giełdzie, a powstały z tego powodu ubytek w ZUS rzędu 4 mld zł rocznie trzeba będzie pokryć z budżetu. Łączny koszt OFE w 2015 r. można zatem szacować na 10-11 mld zł. O tyle wzrośnie dług publiczny. Jeżeli nie powstrzyma się tego procesu zadłużania państwa, by utrzymać OFE, to może on trwać do momentu, gdy dług publiczny znowu dojdzie do określonego w ustawie o finansach publicznych limitu 55% PKB i konieczna będzie jakaś nowa operacja przeniesienia do ZUS aktywów z OFE. By utrzymać OFE, rząd może, zamiast zadłużania państwa, zwiększyć drastycznie podatki i ciąć wydatki publiczne na cele gospodarcze i społeczne.
Zwolennicy OFE powiedzą, że możemy się poświęcać i oszczędzać.
Ale jak wtedy wytłumaczyć ludziom sens tych poświęceń w przypadku znacznych spadków cen akcji? I tak np. aktywa OFE w samym tylko lipcu br. spadły aż o 6 mld zł. Przekazany w tym okresie do OFE 1 mld zł składek nie tylko nie został „pomnożony”, ale w całości stracony, podobnie jak 5 mld zł ze środków zgromadzonych wcześniej. Obrońcy OFE natychmiast powiedzą, że te spadki zostaną jeszcze odrobione, bo przecież doświadczenia z okresu 100 lat pokazują, że na akcjach można zarobić. Trzeba jednak podkreślić, że dla wielu osób, które każdego dnia przechodzą na emeryturę, spadki wartości rynkowej aktywów OFE stały się realną stratą. Ci ludzie nie mają już czasu, by te, a także inne spadki zostały przez fundusze odrobione. Nie odrobiły one jeszcze spadków z lat 2007-2008. Np. 7 sierpnia 2014 r. indeks WIG 20 był niższy o 35% niż siedem lat wcześniej, a indeks WIG o prawie 20%. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że nawet jeżeli po jakimś czasie indeksy te wrócą do poziomu z 2007 r., to następny kryzys, który jest przecież wysoce prawdopodobny, nie zredukuje znowu wartości akcji o połowę. Aktywa OFE zatem dramatycznie stopnieją, ale dług, jaki Polska zaciągnęła, by utrzymać OFE, nie tylko się nie zmniejszy, ale zwiększy się o kolejne odsetki i będzie obciążał nas wszystkich. Jeżeli będziemy finansować OFE przez cięcie wydatków publicznych, np. likwidując szpitale i szkoły, to okaże się, że aktywa OFE „wyparowały”, a my straciliśmy szpitale i szkoły.
Co państwo powinno jeszcze zrobić w sprawie OFE?
OFE nadal mają aktywa o wartości rynkowej 147 mld zł. Kolejne kryzysy mogą tę wartość istotnie zmniejszyć. Ponadto OFE będą mogły coraz więcej inwestować za granicą. W 2016 r. limit dla zagranicznych inwestycji wzrośnie aż do 30% wartości aktywów funduszy. Towarzystwa emerytalne mają więc wielkie możliwości wyprowadzenia pieniędzy z OFE za granicę. Dużej części tych publicznych pieniędzy możemy już nigdy nie odzyskać. To zagrożenie wynika z wielu względów. Po pierwsze, inwestycje w akcje zagraniczne dokonywane są w czasie, kiedy ceny tych papierów na rynkach zachodnich pobiły rekordy wszech czasów. Tylko patrzeć, jak te ceny zostaną znacznie zredukowane przez kolejne załamanie giełdowe albo nawet kryzys, który jak zwykle brutalnie przekłuwa takie bańki spekulacyjne na rynkach finansowych. Po drugie, towarzystwa emerytalne, należące przecież niemal w całości do międzynarodowych koncernów finansowych, dzięki publicznym pieniądzom kierowanym do OFE mają nieograniczone wprost możliwości wspierania powiązanych ze sobą (w różny sposób) podmiotów, także ze swoich krajów macierzystych. Obficie mogą korzystać z tego, co stworzyło im polskie państwo w 1999 r. w postaci OFE i co trwa na wielką skalę. Szkodliwość tego systemu dla naszego kraju jest tak wielka, że trudno zrozumieć, z jakich powodów kolejne rządy nadal go utrzymują. Najpierw bowiem państwo, by utrzymać OFE, zaciąga pożyczki w kraju i za granicą, a następnie za te pożyczone kwoty OFE kupują akcje firm, także zagranicznych. Polska jako kraj, a więc my wszyscy, zadłużymy się, żeby fundusze mogły inwestować za granicą i wspierać bogate kraje Zachodu. Już samo to dyskwalifikuje ten system, podobnie zresztą jak i inwestowanie przez OFE na giełdzie w Warszawie, bo przecież dzieje się to za pożyczone pieniądze.
Jaki więc powinien być wniosek z tego pojedynku Polska – OFE?
Prawie 90% członków OFE powiedziało funduszom „nie”, a mimo to część pieniędzy zapisanych na ich kontach, niemal 50%, jest nadal w funduszach. Konsekwencją wyboru Polaków, i to chciałabym podkreślić z całą mocą, powinno być to, że pieniądze tych 90% obywateli powinny wrócić do systemu finansów publicznych. Zresztą wszystkie pieniądze ulokowane w OFE powinny wrócić tam, skąd przyszły – do ZUS. To są pieniądze przeznaczone na świadczenia dla obecnych emerytów, a wyprowadzenie ich w 1999 r. do gry na rynku finansowym było wielkim zamachem na finanse publiczne.
Jak ten pojedynek powinny potraktować władze?
Wynik 9:1 to jedno z najbardziej demokratycznych głosowań, jakie są możliwe. Polskie władze muszą wziąć pod uwagę stanowisko tych 90% ludzi, którzy nie chcą wiązać swoich emerytur z OFE. Ten rząd czy jakikolwiek inny powinien zrobić drugi krok i stworzyć możliwość przeniesienia do ZUS równowartości aktywów pozostawionych w OFE. Do rozważenia jest rozwiązanie polegające na tym, że niezłożenie przez członka OFE pisemnej deklaracji w tej sprawie skutkować będzie automatycznym przeniesieniem do ZUS wszystkich środków znajdujących się w OFE. Osoby, które będą wolały zostawić te środki w funduszach, powinny stracić prawo do pełnej gwarancji państwa odnośnie do emerytury minimalnej. Skoro wiążą swoją emeryturę z hazardem giełdowym, to powinny świadomie ponieść tego konsekwencje. Nie może być tak, że koszty ich bezmyślności będą obciążać całe społeczeństwo.
Nadal będzie istniała grupa ludzi chcących być w OFE, będą się czuć pokrzywdzeni, bo zabiera się ich pieniądze.
To niech zapłacą dodatkową składkę, tak jak w Czechach, co zaowocowało tym, że do OFE zgłosiło się tylko 22 tys. osób. Niech sobie ci ludzie uświadomią, że grają na giełdzie naszym kosztem.
Ale słyszy pani pewnie głosy: to są nasze pieniądze, co nas obchodzą jakieś stare dziady, mogli się uczyć, dobrze zarabiać, itd.
Te słowa mają związek ze szkodą, jaką twórcy i obrońcy OFE wyrządzili Polsce. Z wielką szkodą społeczną, bo oni wmówili ludziom, że nie jest ich obowiązkiem płacenie na obecnych emerytów. Kto ma więc utrzymywać te 5 mln osób z powszechnego systemu emerytalnego? Dla dużej części z nich emerytura jest jedynym źródłem środków do życia. Lobbyści OFE wmówili ludziom, zwłaszcza młodym, że ZUS jest szkodliwy, nie ma w nim pieniędzy. Nie informowali, że ZUS jedynie obsługuje system emerytalny oparty na solidarności pokoleń. Jest tylko pośrednikiem w przekazaniu części dochodu ludzi pracujących do tych, którzy ze względu na wiek nie są już w stanie pracować.
Rola ZUS jest czysto techniczna?
Tak. W przyszłości taka instytucja może nie będzie potrzebna, bo powstanie system komputerowy, który natychmiast pobierze składki i przerzuci do emerytów. Poglądy wielu ludzi, zwłaszcza młodych, na temat systemu emerytalnego i obowiązków, jakie ma społeczeństwo wobec ludzi starych, to efekt propagowanej w Polsce od ćwierć wieku filozofii indywidualizmu, neoliberalizmu, systemu brutalnego i bezwzględnego, sprowadzającego się do stwierdzenia: los innych nas nie obchodzi. OFE jest tego dobitnym wyrazem: młode pokolenie zabiera środki przeznaczone na obecne emerytury i idzie sobie spekulować na giełdzie, mając nadzieję zyskać dla siebie jak najwięcej, nie patrząc nie tylko na to, że te pieniądze może tam przegrać, ale że czyni szkodę także całemu społeczeństwu, a więc w istocie i sobie. I wreszcie najważniejsze: pieniądze w OFE to nie są pieniądze ich członków, ale publiczne, co zresztą potwierdził Sąd Najwyższy w 2008 r., bo zostały pobrane w formie podatku, jakim jest składka emerytalna, i przeznaczone są na cel publiczny, jakim jest wypłata emerytur.
Fundusze chwalą się pomnażaniem pieniędzy, przysyłają swoim członkom wykazy, ile wzrosły jednostki udziałowe. Jaka jest rzeczywista kondycja OFE?
Nie ma tu żadnego pomnażania, można mówić jedynie o pomniejszaniu. Dla naszego państwa ogólny wynik istnienia OFE jest ujemny: zgromadzone tam aktywa nie wystarczą nawet na spłatę długu spowodowanego istnieniem OFE. Zresztą nawet gdyby Polska miała nadwyżki budżetowe, to nie warto byłoby przekazywać ich do OFE. Państwo może przecież bezpośrednio finansować infrastrukturę, postęp techniczny, naukę, politykę prorodzinną itd. Do tego nie jest potrzebne pośrednictwo koncernów finansowych zainteresowanych pobieraniem przez dziesięciolecia prowizji od środków publicznych przekazywanych przez ZUS do OFE.
Obrońcy OFE twierdzą, że zadłużanie państwa dzisiaj, by utrzymać OFE, jest dobrym rozwiązaniem, bo dzięki temu gromadzi się rezerwę na przyszłe emerytury i w przyszłości publiczny system emerytalny będzie mniej obciążony, ponieważ część emerytury będzie pochodzić ze środków zgromadzonych w funduszach.
To jest absurdalny argument. Ci obrońcy powinni zatem powiedzieć, kto spłaci ten dług spowodowany przez OFE, który przecież sam się nie spłaci, a przez kilkadziesiąt lat urośnie do takiego rozmiaru, że znacznie przekroczy wartość środków zgromadzonych w OFE i doprowadzi państwo do niewypłacalności. Takie zagrożenie stało się realne już w 2011 r. Polska uniknęła katastrofy dzięki zmniejszeniu o dwie trzecie składki idącej do OFE. Te zagrożenia obrońców OFE nie obchodzą, tak jakby los Polski był im obojętny. Co w istocie nie dziwi, zważywszy, że główni beneficjenci OFE to podmioty zagraniczne.
Została pani członkiem powołanej w kwietniu przez prezydent Michelle Bachelet Komisji ds. Reformy Systemu Emerytalnego w Chile, systemu, który dla większości Chilijczyków okazał się katastrofą.
Tak, bo dwie trzecie członków tamtejszych OFE nie jest w stanie uzyskać z funduszy nawet minimalnej emerytury. Prywatyzacja emerytur przeprowadzona w 1981 r. okazała się dla nich niezwykle krzywdząca. Nie wiem, czy Chile pójdzie polską drogą, ale jest jakieś sprzężenie zwrotne. Dla Polaków wielką przestrogą i ostrzeżeniem powinno być to, że w Chile po ponad 30 latach większość członków tamtejszych OFE musi ostatecznie liczyć na pomoc państwa w formie zasiłków z budżetu w wysokości ok. 150 dol., by przeżyć po przejściu na emeryturę.
Krach chilijskiej reformy z 1981 r. to efekt wyprowadzenia pieniędzy za granicę przez fundusze czy też złego zarządzania nimi?
Na tę katastrofę złożyło się wiele czynników. Decydujące były straty powstałe w wyniku kryzysu finansowego w 2008 r. Wtedy chilijskie OFE straciły ponad 60% tego, co zarobiły przez 26 lat. Do tego były ogromne opłaty, które te towarzystwa pobierały, w ciągu 30 lat istnienia pochłonęły one ponad jedną trzecią składek przekazanych do funduszy! A ile by to było, gdyby ktoś pracował 50 lat? Do tego dochodziły takie czynniki jak brak minimalnego okresu składkowego, głównie kobiet, które wychowywały dzieci albo były bezrobotne. OFE w Chile zgromadziły aktywa o wartości ok. 200 mld dolarów, a mimo to Chilijczycy nie mają bezpiecznych emerytur.
Jak inni walczą z OFE?
W Rosji od stycznia tego roku całkowicie zawieszono przekazywanie składek do OFE, towarzystwa emerytalne miały się rozwiązać. Funkcjonowanie tego sytemu zostało zawieszone co najmniej do końca 2015 r., a Rosjanie będą mogli wybrać, czy chcą być w tamtejszych OFE. Pamiętajmy, że Rosja to kraj, który ma dług publiczny rzędu kilku procent PKB, nie tak jak Polska. Mimo że jest wielkim eksporterem ropy i gazu, nie stać jej na utrzymywanie czegoś tak kosztownego i bezsensownego jak OFE. W Kazachstanie jednym cięciem środki zgromadzone w OFE przejęto i skierowano do banku centralnego. Węgry w zasadzie też zlikwidowały OFE, wprowadzając w 2011 r. dobrowolność uczestnictwa w tych funduszach nie tylko w odniesieniu do przyszłych składek emerytalnych (jak w Polsce), ale także do tych już uprzednio wpłaconych. W efekcie do finansów publicznych wróciły środki rzędu 10% PKB. Żaden międzynarodowy trybunał nie podważył przeprowadzonych zmian. Węgry pozbyły się OFE, zakończyły ten bolesny eksperyment wymuszony przez międzynarodową finansjerę i zdążyły już o nim zapomnieć.
To dlaczego Polska się męczy z OFE?
Bo naszym politykom brakuje determinacji i odwagi w obronie interesów Polski, a także wiedzy, czym jest OFE – kolonializm XXI w.: wyzyskiem wielkich mas ludzi przez międzynarodowy kapitał, wspierany przez garstkę krajowych beneficjentów tego systemu.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad pochodzi z numeru 33/2014 tygodnika "Przegląd".
Grafika: Książka i Prasa