Jarosław Klebaniuk: Zwierzęta dają nam więcej, niż od nas dostają

[2015-02-28 12:57:12]

Ktokolwiek kiedyś zjadał zwierzęta, ale przestał i teraz bez trudu się od tego powstrzymuje, zrozumie intencję autorki „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Czynienie sobie Ziemi podległą jako realizacja boskiej wskazówki, rytuał polowania jako część tradycji kulturowej, dbanie o równowagę w przyrodzie jako przejaw troski o środowisko – oto racjonalizacje lubiących bezkarnie zabijać i ceniących smak dziczyzny. Znacznie więcej ludzi zadowala się wypreparowanymi i przerobionymi częściami ciała zwierząt umęczonych w zbiorowej hodowli, traktowanych okrutnie, tuczonych szybko, przewożonych w tłoku. Kilka dni temu w agencyjnych wiadomościach pojawiła się wzmianka o brytyjskiej rytualnej rzeźni – tym razem halal, a nie koszernej – w której zarzynano przerażone zwierzęta tępym nożem, a inne, które to oglądały, kopniakami zapędzano na taśmę, na której jeszcze konały poprzednie. Strzał z dubeltówki wydaje się humanitarnym sposobem kończenia życia w porównaniu z tymi sadystycznymi praktykami. Ale to już zapewne temat na inny spektakl. Ten, na którym byliśmy dotyczył polowania, kłusowania i domniemanej zemsty zwierząt, choć bardziej chyba ich obrony przed ludźmi.

Kotlina nie stanowi spójnej narracji, a raczej zbiór scen wybranych według ich urody ocenionej zgodnie z własnym gustem przez Agnieszkę Olsten i Igora Stokfiszewskiego. Chwilami eksponują oni wątek obyczajowy z kryminałem w tle, kiedy indziej zaś oddają głos dosyć krzykliwej, choć wciąż artystycznej publicystce. Postaci częściej pojawiają się na scenie, aby coś opowiedzieć lub podzielić się refleksjami o kondycji świata, relacjach między gwiazdami i ludźmi czy swojej przeszłości. Niektóre z tych opowieści, jak ta o rodzicach („ojciec do końca życia mieszkał pod ziemią, rozbudowując system korytarzy i pokojów”; „matka [Niemka] nie potrafiła wymówić [staropolskich] imion swoich dzieci” Matogi są pociągające i oryginalne, inne zaś zmierzają donikąd.

Ciekawie zapowiadał się wątek zbuntowanego wobec syna (Tomasz Orpiński), który z pozycji policjanta próbował uzyskać władzę nad ojcem (Bogusław Kierc), ale spotkał się z upartą obojętnością.

Kobieta, która powróciła po wielu latach z Syrii, zaczęła nagle rozmawiać w niezrozumiałym języku, zapewne po arabsku, by potem stopniowo powrócić do polskiego, co dało jeden z nielicznych efektów komicznych. Ten frapujący moment nie znalazł jednak ani kontynuacji, ani wyjaśnienia.

Żadna opowieść nie stanowiła narracyjnej osi, wokół której mógłby kręcić się zachwyt lub choćby zainteresowanie widza. Rzeczy działy się niespiesznie, każąc przyglądać się sobie. Olga Tokarczuk z lubością skłania czytelniczkę do takich zbliżeń ze skrawkami świata, podobnie jak czyni to choćby Winfried Sebald. Przywołanie tytułu jednej z jego książek pojawiło się zresztą w kontekście iskry przecinającej pierścienie Saturna.

Zdarzały się, zwłaszcza w akcie drugim bardziej dynamiczne kawałki, lecz siła ich tkwiła raczej w intensywności międzyludzkich relacji, niż w ich gwałtownych zmianach. Scena kłótni między Prezesem i jego partnerką mogłaby trwać w nieskończoność, tak zresztą jak bywa to w życiu nienawidzących się małżonków: dzień po dniu, rok po roku. Nawet jeśli jedno z nich zginie, to i tak konflikt odrodzi się w innym miejscu, między innymi ludźmi, natarczywy, upiorny, nudny. W tym jednak spektaklu ukazanie go służy wyeksponowaniu ludzkiej agresji – tej samej, która zwrócona przeciwko braciom i siostrom mniejszym nie napotyka na opór czy odwzajemnienie.

Karmniki i lizawki, liczne i z liczb wymieniane, opatrzone zostały komentarzem: „To tak jakby zaprosić kogoś na obiad, a potem go przy tym wspólnym stole zamordować”. Przekaz był jasny: „Nie wolno zabijać żywych istot. Człowiek ma wobec zwierząt obowiązki, bo zwierzęta dają nam więcej niż od nas dostają”. Dla mnie, wegetarianina, adopcyjnego ojca kotów, to oczywistość, ale takie słowa mogą też stanowić zaproszenie do rozpoczęcia czegoś nowego.

Bezbronność zwierząt i ich instrumentalne traktowanie dosadnie oddały ze sceny słowa: „Ulewa rzeźnego mięsa spada na miasta jak apokaliptyczny deszcz. Świat jest jednym wielkim mięsem”. Na pytanie mężczyzny „Które z nich są pożyteczne?” kobieta odpowiada „Nie ma czegoś takiego. To jest głupie rozróżnienia zrobione przez ludzi”. A jeśli tak, to nic dziwnego, że można potępiać wycinanie drzew z larwami i palenie gałęzi pełnych larw.

Dużo było w spektaklu ekspresywnego tekstu Tokarczuk, co dla miłośniczek jej prozy jest nie lada gratką. Jednak także strona wizualna „Kotliny” [Kłodzkiej] mogła dostarczyć wrażeń. Obrońcy zwierząt („ja jestem eko”) obojga płci pojawiali się na scenie nago i tak właśnie żarliwie argumentowali na ich rzecz. To tak jakby chcieli się do nich upodobnić – wszak i one są nagie, choć na pozór noszą futra. Poza tym nagość sugerowała szczerość: patrzcie, nie mam nic do ukrycia. Nago i w ubraniach, jak zwykle dynamicznie i przekonująco zagrała pięknooka Marta Malikowska. Ale także Zina Kerste ze swoją wewnętrzną równowagą i harmonią rysów zasłużyła na uznanie.

Artystyczne środki, po które sięgnęła Olsten posłużyły raczej budowaniu nastroju niż akcji. Wielka, głęboka scena w pierwszym akcie na większą część drugiego ustąpiła bardziej kameralnej, gdzie rozgrywały się międzyludzkie minidramaty. Po symbolicznym zabiciu myśliwego przez wilczycę przestrzeń wróciła. Drewniane deski podłogi, zniszczonej, wybrzuszonej, dziurawej, dawały złudzenie jeszcze większej głębi. Przygnębiające wrażenie zrujnowanego domu ludzi i zwierząt kontrastowało z gwiazdami poruszającymi się po niebie. Na wielkiej scenie postaci wydawały się małe, a jedynie ich głosy wzmacniane głośnikami górowały.

Powtarzanie po dwa, trzy razy słów, wyrażeń i całych zdań miało zapewne wywołać poruszający efekt. Jednak wymagałoby to innej wrażliwości niż Eli czy moja. Także pierwsza scena, nietypowa dla teatru, z udziałem psów prawdziwych, żywotnych, hałaśliwych wydała mi się niepokojąca, drażniąca. Trwała tyle, że w życiu bym się w miarę możliwości dawno oddalił. No, ale w końcu to nie sztuka jarmarczna, przyjemna i wesoła, lecz kultura wysoka, o znaczeniach ukrytych i oddawanych w szczekaniu.

Dziwaczna biała strzelba, ni to z drewna, ni to z jakiejś masy, nie wyglądała, jakby miała wystrzelić. Jednak na zakończenie padł strzał, od którego zginęła żywa istota (wyszła do braw, więc będzie ginąć jeszcze przez wiele wieczorów). Ale może to był strzał z pistoletu?

Kotlina. Reżyseria: Agnieszka Olsten. Scenografia: Olaf Brzeski. Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego, Duża Scena.

Według utworu Olgi Tokarczuk pt. Prowadź swój pług przez kości umarłych.

Premiera: 9 marca 2013.

Przedstawienie: 1 lutego 2015.

Recenzja ukazała się także na blogu Autora w serwisie NaTemat.pl.

Jarosław Klebaniuk


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku