Dzień wcześniej zginął w podobnych okolicznościach działacz Partii Regionów, były poseł do ukraińskiego parlamentu, Ołeh Kałasznikow. W ciągu ostatnich trzech miesięcy w podobny sposób zginęło osiem innych osób związanych z obecną opozycją.
Na temat autorstwa zbrodni pojawiają się już teorie spiskowe. Według jednej z nich, za zabójstwami stoi oligarcha Rinat Achmetow, który obawia się ewentualnych zeznań na swoją niekorzyść w sprawach korupcyjnych prowadzonych przed ukraińskimi sądami. Według innej teorii natomiast, której zwolennikiem jest między innymi minister spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko, za zamachami stoi Rosja. Władze rosyjskie chcą w ten sposób doprowadzić w kraju do jeszcze większego chaosu. Środowiska opozycyjne nie mają jednak wątpliwości, że za zamachami stoją nowe władze w Kijowie.
Dziennikarze Newsweeka, którzy próbowali zdobyć informacje na temat toczącego się śledztwa w sprawie serii zabójstw, usłyszeli w ukraińskiej Prokuraturze Generalnej, że informacje te stanowią „tajemnicę państwową”. Wiadomo jednak, że cztery z ośmiu przypadków śmierci uznano już za samobójstwa. Jedną z osób, która popełniła takie „samobójstwo”, był prokurator z Odessy Siergiej Mielniczuk. Pod koniec marca władze ogłosiły, że Mielniczuk popełnił samobójstwo wyskakując z okna. Problemem okazały się jednak zeznania sąsiadów, którzy słyszeli w jego mieszkaniu szamotaninę i nawet zawiadomili milicję. Wkrótce okazało się, że prokurator, zanim wyskoczył z okna, został dotkliwie pobity. Władze musiały zmienić kategorię śledztwa z „samobójstwa” na „zabójstwo”.
Inne osoby, które według prokuratury popełniły samobójstwo, to były szef administracji Zaporoża, znany z niechęci do Majdanu i do nowej władzy, Aleksander Piekłuszenko, który zastrzelił się w swoim domu, były poseł Stanisław Melnik, który miał się zastrzelić w wannie oraz działacz Partii Regionów Michaił Czeczetow, który wyskoczył z siedemnastego piętra w Kijowie.
Fot. archiwum