W mieście Kluż-Napoka około tysiąca ludzi protestowało przeciwko "spiskowi" władz z austriackim Schweighoferem, który dominuje na lokalnym rynku leśnym. W czwartek resort środowiska ogłosił rozpoczęcie kontroli firmy, podejrzanej o nielegalne kupowanie drewna i budowanie pozycji monopolisty.
Przed 1989 roku rumuńskie zasoby leśne były ściśle chronione, ale w ostatnich czasach ich eksploatacja stanowi duży problem. Demonstranci oskarżają rumuńskie partie polityczne o zezwalanie na wycinkę wielkich obszarów leśnych dla zysku i twierdzą, że zjawisko nielegalnego wylesiania wymknęło się spod kontroli. W ciągu minionych 20 lat nielegalnie wycięto ok. 80 mln metrów sześciennych drewna, co spowodowało straty sięgające 5 mld euro - wynika z oficjalnego raportu.
Przewodniczący stowarzyszenia Nostra Silva Catalin Tobescu wyjaśniał, że wszystkie sondaże pokazują, że jeśli chodzi o problemy środowiska, to wylesianie jest głównym zmartwieniem Rumunów. Podkreślił, że wprowadzony pod koniec 2014 roku system "radaru leśnego", który pomaga nadzorować transport drewna i sygnalizować ewentualne nieprawidłowości, przyczynił się do zmniejszenia o połowę nielegalnych wycinek. System musi jednak zostać ulepszony - wskazują obrońcy rumuńskich lasów.
Powierzchnia lasów w Rumunii, które są ostoją niedźwiedzi brunatnych i wilków, wynosi 6,6 mln hektarów i należy do największych w UE.
Prezydent Klaus Iohannis uznał protesty za uzasadnione i powiedział, że problem nielegalnych wycinek będzie poruszony na następnym spotkaniu poświęconym bezpieczeństwu narodowemu.
Fot. Wikimedia Commons