W Polsce w 1989 r. tzw. realny socjalizm jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienił się w imperium wolnego rynku. Reklamę, PR, manipulacyjne techniki sprzedaży „kupiliśmy” więc od razu. Krytyczna refleksja przychodzi znacznie później i wolniej. A wspierają ją doświadczenia zagraniczne, np. takie jak działalność amerykańskiej grupy The Yes Men.
To weterani nurtu culture jamming, czyli prowokacji kulturowych, wykoślawiających język reklamy w celu obnażenia jego prawdziwej natury.
Ich pierwszą inicjatywą, która zdobyła sławę, była Organizacja Wyzwolenia Barbie (Barbie Liberation Organization, BLO). W 1993 r. późniejsi Yes Mani podrzucili do sklepów spreparowane przez siebie zabawki firmy Mattel: lalki Barbie oraz GI Joe’a. Sęk tkwił w tym, że zamieniono im nagrania. A że sprawa działa się w okolicach świąt Bożego Narodzenia, zdumione dzieci odkrywały pod choinkami Barbie odgrażającą się niskim głosem: „Zemsta należy do mnie!”. Oraz srogiego wojaka GI Joe popiskującego dziewczęcym głosikiem o planowaniu ślubu.
O zdumiewającej damsko-męskiej transformacji doniosły media. Eksperci byli zszokowani. W Polsce z pewnością nie obeszłoby się przy takiej okazji bez egzorcyzmów przeciw demonowi o imieniu Dżęder!
Największym echem odbiły się na świecie akcje Yes Manów, uwiecznione w ich filmach. Stylizowane na dokumenty, są jednocześnie przezabawnymi komediami antykorporacyjnymi. Choć pewnie zasadniej byłoby powiedzieć, że PRO-korpo. Bo ich wymowa jest wprawdzie niechętna komercyjnej i korporacyjnej propagandzie, ale polega nie na jej negowaniu, lecz przeciwnie – satyrycznym wyolbrzymieniu. Yes Mani – jak sama nazwa wskazuje – nie krytykują, ale poTAKują.
W pewnym sensie realizują całkiem typowe kampanie reklamowe i PR-owe. Ich działania tym tylko różnią się od swych prawdziwych odpowiedników, że od początku są mistyfikacją. To mistrzowskie opowieści, które są przezabawnym naigrywaniem się z komunikacji, pod którą się podszywają.
Yes Mani kreują fikcję (strony internetowe, postacie, prezentacje…), ale atakują nią rzeczywiście istniejące osoby, firmy i organizacje. Nazywając swoje działania „poprawianiem tożsamości” (identity correction), posługują się przede wszystkim wyolbrzymiającą wszystko satyrą. Czasem przy tym tak skutecznie wcielają się w swoich oponentów, że bywają brani za ich reprezentantów. I to wtedy właśnie otwiera się przed nimi prawdziwe pole do popisu.
Zapraszani do mediów i na poważne konferencje, wygłaszają doprowadzone do absurdu neoliberalne androny. O tym, że wielkie koncerny są tak potężne, że nie muszą się z nikim liczyć, że żywność typu fast-food byłaby bardziej dostępna, gdyby poddać ją recyklingowi (czyli odzyskiwać z… odchodów!), że obniżenie kosztów pracy mogłaby zapewnić współczesna forma niewolnictwa…
Ich mistyfikacje są naprawdę przedniego sortu i potrafią rozbawić niemal do łez. Lecz mają też swój tragiczny wymiar, gdy okazuje się, że ich wystąpienia mało kogo szokują, a możni tego świata biorą je za dobrą monetę. Ba, nawet ochoczo je oklaskują.
W pierwszym filmie „The Yes Men” autorzy występujący jako Andy Bichlbaum i Mike Bonanno robią w konia między innymi Światową Organizację Handlu (WTO) i McDonald’sa. Ośmieszają też kampanię prezydencką Busha juniora. Promują współczesne niewolnictwo, przedstawiają innowacyjne hamburgery „z odzysku” z kanalizacji, zachwalają ekologiczny wizerunek Busha.
Drugi pełny metraż ekipy – „Yes Mani naprawiają świat” – dokumentuje m.in. najsłynniejszą manipulację dowcipnisiów, kiedy to podszywając się pod rzeczników Dow Chemicals wystąpili w BBC World. W imieniu koncernu wzięli odpowiedzialność za największą w historii katastrofę przemysłową w indyjskim Bhopal. W 1984 r. w wyniku wydzielenia toksyn z fabryki Union Carbide India Limited, przejętej później przez Dow Chemicals, śmierć poniosło tam ok. 3800 osób, a blisko pół miliona ucierpiało w wyniku skażenia! Andy Bichlbaum jako Jude Finisterra, rzekomy przedstawiciel Dow Chemicals zapowiedział w londyńskim studiu telewizyjnym ofiarom i ich rodzinom wypłatę odszkodowań, co spowodowało… gigantyczne spadki notowań firmy na giełdzie.
W specyficzny też sposób Yes Mani przyjęli zwycięstwo Obamy. 12 listopada 2008 r. w wielu miastach USA tysiące wolontariuszy rozdawały fałszywki „New York Timesa”, krzyczącego na jedynce: „Koniec wojny w Iraku!”. Ba, w środku 14-stronicowej gazety sam Exxon Mobil (już znacjonalizowany!) cieszy się w reklamie, że wojna się skończyła, a zyski popłyną do pracowników, a nie amerykańskich menadżerów, bo „zawsze popierał innowacje”!
W tym wyjątkowym numerze dziennika przeczytać też można było o powszechnych ubezpieczeniach, bezpłatnych studiach, sprawiedliwej gospodarce, progresywnych podatkach, a nawet zrzutce sektora naftowego na badania zmian klimatycznych.
Jest i słowo o zamknięciu Guantanamo (wraz z – tu mały polski akcent – „tajnymi więzieniami CIA we Wschodniej Europie i Afganistanie”).
Swoje bogate doświadczenia w poprawianiu korporacyjnych tożsamości Yes Mani wykorzystali do krzewienia idei na całym świecie. Od kilku lat funkcjonuje ich projekt YesLab. Służy on radą i wsparciem grupom, organizacjom i naukowcom z całego świata, pragnącym skutecznie go zmieniać za pomocą miksu antykorporacyjnej satyry i inteligentnie używanych narzędzi marketingowych.
W tym roku na ekrany wszedł trzeci pełnometrażowy film ekipy: „The Yes Men are Revolting”. Jako „Yes Mani idą na rewolucję” właśnie pojawia się w polskich kinach. Tym razem obejrzymy nie tylko pełne humoru zmagania bohaterów z możnymi tego świata, ale również, jak taka nierówna, lecz słuszna walka, wpływa na ich życie osobiste. Tematem przewodnim jest największe wyzwanie współczesności – zmiany klimatyczne dotykające całą planetę. Czy jesteśmy skazani na zagładę gatunku? Yes Mani stają do boju o przyszłość. Jak z zwykle z jajem i profesjonalnie jak chyba nigdy dotąd. To daje nadzieję zarówno na udany seans, jak i powodzenie w walce o świat. Jeśli ktoś ma go uratować, to przecież nie bezduszne korporacje i chciwi politycy – lecz właśnie idealiści, którzy potrafią swą aktywistyczną pasję przekuć na skuteczne narzędzie zmiany.
Tekst ukazał się pierwotnie na stronie www.antygencja.pl
Fot. The Yes Men (2003) / Movie Film Posters