Pomóżmy naprawdę potrzebującym!
Jest to jeden z głównych argumentów przeciwników przyjmowania w Polsce imigrantów. „Po co nam obcy, skoro mamy tyle głodnych dzieci i własnych biednych”. Pozornie wypowiadający te opinie pochylają się nad losem polskiego społeczeństwa, które jest w dużej części wykluczone, skazane na nędzę i pozbawione perspektyw. To jednak tylko pozorna troska. Gdyby wszyscy ci, tak chętnie mówiący o biednych dzieciach oraz emerytach rzeczywiście zaangażowali się w ruchy walczące z wykluczeniem społecznym, to sytuacja od razu by się poprawiła. Jednak ich troska jest objawiana tylko aby pokazać, że chleb chcą rzekomo odebrać biednym nie kapitaliści, kamienicznicy, lub urzędnicy, lecz imigranci. Większość „obrońców” biednych dzieci nie kiwnęła palcem aby organizować pomoc dla potrzebujących, blokować eksmisje czy walczyć o zmiany prawne pozwalające na skuteczne zwalczanie ubóstwa. Co więcej wielu z nich to w rzeczywistości zwolennicy darwinizmu społecznego, prymitywnego neoliberalizmu w wydaniu partii Korwin, Kongresu Nowej Prawicy czy innych populistycznych i neoliberalnych grup ekstremistów. Inni są z kolei zwolennikami niedookreślonego, głupawego ruchu Pawła Kukiza wiele mówiącego o poprawie sytuacji, ale nie robiącego zgoła nic aby ją osiągnąć. Również narodowcy nie wypadają na tym tle korzystniej. Dla nich pisanie o lokatorach czy biednych jest jedynie częścią strategii politycznej. Postulatów społecznych nawet nie mają w swoich programach. Dla nich polityka mieszkaniowa to walka o „wielką Polskę”.
Ludzie pomagający biednym są w tej debacie raczej po drugiej stronie, zdając sobie sprawę, że napuszczanie wykluczonych na jeszcze biedniejszych to znana strategia elit władzy oraz gospodarki służąca do kontrolowania społecznego niezadowolenia i unikania protestów.
Imigranci to cwaniacy!
Innym argumentem jest twierdzenie jakoby w fali imigracji chodziło tylko o kwestie ekonomiczne. Według części przeciwników przyjmowania azylantów są oni oszustami, pragnącymi wzbogacić się cudzym kosztem i korzystającymi z nienależnych im przywilejów. W internecie pojawiło się wiele opinii o rzekomo niebotycznych kwotach jakie mieliby otrzymywać imigranci. Inni przypominali o zabieraniu na przykład mieszkań. Ludzie działający w ruchu lokatorskim powinni przy tej okazji przypomnieć sobie politykę władz Warszawy sprzed kilku lat. Wówczas przygotowano kampanię informacyjną mającą przekonywać społeczeństwo, że znaczna część mieszkańców lokali komunalnych to ludzie bogaci – cwaniacy blokujący mieszkania dla potrzebujących. Wkrótce potem okazało się, że tylko nieznaczny procent lokali był użytkowany niezgodnie z procedurami, ale propagandowe kłamstwo pozostało. Pod budynkami komunalnymi miały masowo parkować bardzo drogie samochody, choć nikt urzędników nie umiał wskazać tych luksusowych parkingów. Podobnie niedawno na forach podniósł się krzyk, że „imigranci zabiorą nam mieszkania”. Okazało się iż w skali miasta zabiorą, ale 2-3 lokale rocznie i tak przeznaczone dla repatriantów czy imigrantów. Mieszkania zajmowane przez imigrantów i tak nie trafiłyby do oczekujących na lokale komunalne ze względów proceduralnych, a także innych źródeł finansowania.
Obce kulturowo zagrożenie
Najpoważniejszym argumentem wytaczanym przeciwko imigrantom jest ich obcość kulturowa. Oni po prostu nie pasują do naszej europejskiej kultury, są brudni, źle się zachowują i nie rozumieją norm cywilizacji europejskiej. Co ma to wspólnego z lokatorami? Czy pamiętacie jak były wiceprezydent Warszawy przedstawiał mieszkańców budynków komunalnych jako margines społeczny załatwiający potrzeby fizjologiczne na korytarzach i dewastujący wszystko co się da? Niedawno prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz zrównał z kolei wszystkich mieszkańców osiedla socjalnego do dziczy nie rozumiejącej do czego służą mieszkania, posługując się kilkoma przykładami dewastacji. Nie widać podobieństw? Dla ludzi elit wszyscy wykluczeni są obcy kulturowo, ponieważ nie bywają na rautach ani nie cieszą się z nowych spektakularnych inwestycji – podświetlanych zabytków, grających ławek, czy laserowych fontann. Człowiek wykluczony ekonomicznie jest dla sytych i bogatych poza nurtem cywilizacji. Często przedstawia się go jako zagrożenie, może nie terrorystyczne, jak imigrantów, ale na pewno przestępcze. Łatwiej jest wsadzić go do więzienia i pozbawić praw obywatelskich, a także wykorzystywać jako straszak na „porządnych obywateli”. „Patrzcie jacy ci lokatorzy są źli – upiją się i jeszcze narobią do naszych laserowych fontann wybudowanych za grube miliony. Dlatego musicie nas popierać, bo przyjdą barbarzyńcy”, dają do zrozumienia radni, biznesmeni oraz prezydenci miast. Ta sama logika każe zresztą usuwać z pola widzenia „cywilizowanych ludzi” wszelkie przejawy biedy. Zasłonić, zamknąć murem, odgrodzić w osiedlach socjalnych, odizolować tak samo jak imigrantów.
Zarządzanie przy pomocy strachu wobec odmienności to bardzo stary mechanizm władzy czy elit politycznych wiedzących, że niewiele mogą i chcą obywatelom zagwarantować. Jedni wykluczeni mają bać się oraz nienawidzić innych nie zwracając uwagi na prawdziwych prześladowców. Nie bez powodu powiązane z PiSem media już teraz zaczynają kampanię antyimigrancką, aby odwrócić uwagę od kwestii ekonomicznych (między innymi mieszkalnictwa) i w przypadku wygranej ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego w wyborach dać nowemu rządowi temat zastępczy.
Lokatorzy i imigranci mają więc wiele wspólnego. Jeśli wykluczeni nie porzucą swoich fobii i uprzedzeń, aby uderzyć we władzę oraz kapitał, nadal będą oszukiwani i wyzyskiwani. Nic się nie zmieni poza nazwami partii rządzących. Mieszkań oraz pracy jak nie było tak nie będzie, bynajmniej nie dlatego, że „zabiorą je obcy”.
Piotr Ciszewski
Artykuł ukazał się na stronie Lokatorzy.pl.