porozumienie rozbrojeniowe, które samo długo negocjowało, może następnie
zagrozić agresją wojskową innemu państwo – sygnatariuszowi tego porozumienia?
Czy może nakazać innym państwom, aby podzieliło jego kapryśne i wojownicze
stanowisko grożąc, że jeśli tego nie uczynią, to zostaną objęte drakońskimi
sankcjami? Kiedy chodzi o Stany Zjednoczone, to odpowiedź na te pytania brzmi:
tak.
W sumie absolutną stratą czasu byłoby studiowanie racji, na które powołuje się
Biały Dom, aby usprawiedliwić swoją eskalację wobec Iranu. Łatwo sobie
wyobrazić, że John Bolton, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego
prezydenta Donalda Trumpa, i Michael Pompeo, sekretarz stanu, powierzyli
dyplomatom i wywiadowi zadanie w rodzaju: „Szukajcie pretekstów, wojnę
bierzemy na siebie.”
Boltonowi nie brakuje doświadczenia i ciągłości pomysłów. W 2015 r., kiedy jego
fanatyczne poparcie dla inwazji na Irak osłabiło wpływy, jakimi się cieszył,
opublikował w New York Times artykuł zatytułowany: „Aby zastopować irańską
bombę, zbombardować Iran”. Stwierdził w nim, że Iran nigdy nie zgodzi się
negocjować swojego programu jądrowego, i zakończył go słowami: „Stany
Zjednoczone mogą wykonać gruntowną robotę destrukcyjną, lecz tylko Izrael
może uczynić to, co konieczne (…) w celu doprowadzenia do zmiany reżimu w
Teheranie.” [1]
Trzy miesiące później wszystkie wielkie mocarstwa ze Stanami Zjednoczonymi
włącznie podpisały z Iranem porozumienie jądrowe. Zdaniem Międzynarodowej
Agencji Energii Atomowej Iran skrupulatnie go przestrzega. Bolton jednak nie
ustępuje. W 2018 r., ścigając się w podżeganiu do wojny z rządem izraelskim i
monarchią saudyjską, uparł się bardziej niż kiedykolwiek przy swojej „zmianie
reżimu”. „Zadeklarowaną polityką amerykańską musi być zakończenie rewolucji
islamskiej 1979 r. w Iranie przed jej 40. rocznicą. (…) Uznanie nowego reżimu
irańskiego w 2019 r. zmyje hańbę, jaką było kiedyś oglądanie naszych
dyplomatów przetrzymywanych przez 444 dni w charakterze zakładników. Byli
zakładnicy mogą przeciąć wstęgę podczas otwarcia nowej ambasady USA w
Teheranie.” [2]
Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych prowadził swoją kampanię wyborczą
przeciwko polityce „zmian reżimów”, tzn. agresywnych wojen amerykańskich.
Najgorsze nie jest zatem pewne, lecz pokój musi być bardzo kruchy, jeśli, jak się
wydaje, zależy od zdolności Trumpa do utrzymania w ryzach swoich wściekłych
doradców i ministrów. Władze w Waszyngtonie, dławiąc gospodarczo Iran przy
udziale zachodnich kapitałów i wielkich firm (tych, które ustępują pod przymusem
i tych, które robią to w akcie potulnej uległości), twierdzą, że zaprowadzone przez
nich embargo zmusi władze w Teheranie do kapitulacji. W rzeczywistości jednak
Bolton i Pompeo dobrze wiedzą, że taka sama strategia wojny ekonomicznej
poniosła fiasko w przypadku Korei Północnej i Kuby. Liczą więc raczej na reakcję
irańską, którą będą mogli następnie przedstawić jako agresję i wezwać do
amerykańskiej „riposty”.
Propagandowe zatruwanie umysłów, fałszerstwa, manipulacje, prowokacje: po
Iraku, Libii i Jemenie neokonserwatyści wskazują swoją nową ofiarę.
[1] J. Bolton, „To Stop Iran’s Bomb, Bomb Iran”, The New York Times, 26 marca 2015 r.
[2] J. Bolton, „Beyond the Iran Nuclear Deal”, The Wall Street Journal, 15 stycznia 2018 r. Dziewięć miesięcy po zwycięstwie
rewolucji islamskiej, 4 listopada 1979 r., rewolucyjni studenci irańscy okupowali
ambasadę USA w Teheranie i przetrzymywali dyplomatów amerykańskich jako
zakładników. Operacja komandosów amerykańskich, którzy mieli odbić
dyplomatów, poniosła fiasko. Studenci uwolnili dyplomatów 20 stycznia 1981 r.
Tekst pochodzi z dwumiesięcznika "Le Monde diplomatique - edycja polska".
Na zdjęciu lotniskowiec USS Harry S. Truman w Zatoce Omańskiej; fot. Wikimedia Commons