Na Ukrainie do dymisji podał się sekretarz stanu Ołeksandr Zinczenko. We wtorek, dwa dni po rezygnacji ze stanowiska, zwołał konferencję prasową, na której uzasadnił swą decyzję zarzutami o korupcję skierowanymi przeciw kilku politykom zajmującym wysokie stanowiska w ekipie, która przejęła władzę po "pomarańczowej rewolucji".

Wśród zaatakowanych przez Zinczenkę są Petro Poroszenko, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy; Ołeksandr Tretiakow, szefa gabinetu prezydenta i Mykoła Martynienka, lider frakcji parlamentarnej "Naszej Ukrainy". Zdaniem ustępującego sekretarza stanu koncentrują oni władzę i wpływy, które cynicznie wykorzystują do własnych celów.

Zinczenko twierdzi, że do prezydenta Wiktora Juszczenki nie docierają informacje na temat postępowania ludzi z jego najbliższego otoczenia. Oskarżeni politycy odrzucają zarzuty i zapowiadają wytoczenie Zinczence procesów o zniesławienie.

Zarówno Zinczenko, jak i Poroszenko, należeli do grona najbliższych współpracowników Juszczenki, choć jeszcze kilka lat temu obaj zdecydowanie popierali administrację prezydenta Leonida Kuczmy. Ich rywalizacja sięga przynajmniej początku tego roku, gdy obaj aspirowali do objęcia stanowiska premiera, które ostatecznie przypadło Julii Tymoszenko.