Pisarza puszczę z torbami

[2002-01-17 17:15:30]

Andrzej Pilipiuk od dziecka marzył by zostać pisarzem. Po wielu latach zmagań z dysleksją udało się... W lutym 1996 roku miesięcznik "Fenix" wydrukował jego opowiadanie pt. Hiena. W tym opowiadaniu narodziła się postać Jakuba Wędrowycza, wiejskiego egzorcysty - amatora. Na jego oficjalnej stronie internetowej możemy przeczytać że "jest największym po Rejmoncie piewcą polskiej wsi". Już w 1997 roku był nominowany do nagrody literackiej im. Janusza A. Zajdla w kategorii opowiadanie roku (1997, 1998) oraz do Śląkwy (nagroda Śląskiego Klubu Fantastyki) w kategorii pisarz roku (1998).

W 1997 roku po namowach czytelników postanowił wydać zbiór swoich opowiadań. Pukał od wydawnictwa do wydawnictwa. Po złożeniu maszynopisu wydzwaniał do wydawców, prosząc by ci łaskawie przeczytali materiał. W końcu duże znane wydawnictwo podpisało z nim umowę. Otrzymał 500 zł zaliczki i solenne zapewnianie dalszej współpracy i szybkiego wydania zbiorku.

Po dwóch latach sam zerwał umowę. Zaczął szukać kolejnego wydawcy. Nie było to łatwe zadanie. W tym czasie Pilipiuk zaczął pisać kontynuacje serii o przygodach Pana Samochodzika, którą wydało małe olsztyńskie wydawnictwo "Warmia". Książka ukazała się błyskawicznie i ku miłemu zaskoczeniu autora w niespełna miesiąc po publikacji otrzymał on umówione pieniądze. Zbiorek opowiadań ukazał się dopiero parę miesięcy temu. Wydało go małe, ale bardzo prężnie działające wydawnictwo "Fabryka Słów".

Eugeniusz Dębski znany bardziej jako Eu.Geniusz Dębski jest starszym pisarzem o ustalonej renomie i licznym gronem czytelników. On z kolei ma złe doświadczenia z małymi oficynami wydawniczymi. Jedno z wydawnictw tuż po wydaniu jego zbiorku splajtowało i jako honorarium dostał... 60 egzemplarzy swojego tomiku. Procesować nie było się z kim. W innym przypadku podał wydawnictwo do sądu - szło o 10 tysięcy złotych. Wystraszeni wydawcy poszli na ugodę, ale zgodzili się tylko na 3 tysiące. Po dwóch latach sądowych "przepraw" przystał i na to. Swoistego smaczku dodaje fakt, iż pieniądze te musiał osobiście zbierać w różnych księgarniach. Po zakończeniu tej akcji wydawca przysłał mu kopertę z 10-złotowym banknotem i zapytaniem, czy teraz czuje się już usatysfakcjonowany. Ach, my kulturnyj narod...

Wiele osób zastanawia się ile zarabia pisarz. Sami autorzy mówią o tym raczej niechętnie. Młody pisarz ze stałym gronem fanów zarabia gorzej niż początkujący nauczyciel. Jeśli uda się wydać (i otrzymać honorarium) jedną książkę rocznie w nakładzie przynajmniej 6 tysięcy egzemplarzy (lub dwie po 3 tysiące, lecz ten wariant jest mniej realny) oznacza to tylko wegetację. Kto więc może dzisiaj w Polsce żyć normalnie z uprawiania literatury? Elitarna grupa "klasyków". A poza tym tylko ten kto uprawia fantastykę. Ale z nich może sobie na to pozwolić tylko jeden - Andrzej Sapkowski. W przypadku pozostałych, fantasy jest jak najbardziej brutalną prawdą.

Praktyki polskich wydawnictw są po prostu haniebne. Nie obowiązują tu żadne reguły. Wykiwać autora starają się zarówno te małe, jak i potężne wydawnictwa, za którymi nierzadko stoi potężny kapitał. Najczęściej właśnie wielcy są najgorsi, gdyż czują się bezkarni. Jakiś tam pisarzyna im podskoczy? Tak, jeden z nich musiał czekać w wielkim koncernie wydawniczym pół roku na wypłacenie 90-złotowego (słownie: dziewięćdziesięcio-złotowego) honorarium. Oficyny działające w naszym kraju są paranoicznym połączeniem dawnego PRL-owskiego bezwładu z dziewiętnastowieczną kapitalistyczną pazernością i krwiożerczością. Niemożliwe, przesada - powie ktoś. A jednak!

Pisarz zanosi książkę do wydawcy. Przeważnie po pół roku dzwonienia (autor sam musi pamiętać, żeby wydawca nie zapomniał że maszynopis leży u niego na biurku) dowiaduje, że jego propozycji nie ma w planach wydawniczych. Wtedy składa ją gdzie indziej. Tym razem ma szczęście. Udało się już za drugim razem. Tylko pozornie. Wydawnictwo akceptuje tekst i zaczynają się rozmowy. Zazwyczaj pisarz dostaje kilkaset złotych zaliczki (często w ratach) oraz mniej lub bardziej mgliste obietnice procentu od sprzedaży. Jest 5 - 7 procent ceny wydawnictwa, czyli 2, 5 - 4 procent ceny rynkowej. W praktyce mamy więc - przy średnim nakładzie 2 tysięcy sztuk - od 60 do 80 groszy od sztuki... Wydawca nie określa terminu wydania dzieła. Przez cały ten czas książka leży i czeka. Rok, dwa, trzy. Jeśli nie zmieści się w trzyletnim terminie, pojawia się żądanie zwrotu zaliczki! No, ale jeśli autor ma trochę szczęścia, to w ciągu od dwóch do pięciu lat od napisania książki otrzymuje 2 - 3 tysiące złotych, najczęściej w ratach po kilkadziesiąt - kilkaset złotych.

To nie wszystko. Okazuje się, że poza tym wszystkim pisarza można oszukać jeszcze kilka razy. Najprostsza metoda to niepłacenie honorariów. Jedna z oficyn "specjalizująca się" w literaturze fantastycznej stosuje właśnie takie tricki. Co kilka lat zmienia tylko nazwę. W środowisku krąży opowieść o jednym autorze, który wyciągnął od nich należności. Gdy dowiedział się, że honorarium nie otrzyma, przywrócił wydawcy świadomość klasową potężnym sierpowym...

Drugim sposobem na wykiwanie pisarza jest zaniżanie wielkości sprzedaży. W przypadku, gdy autor umówiony jest na procent od każdej książki, wydawca udaje, że pozycja zrobiła klapę na rynku. Pisarz możliwości sprawdzenia tego stanu rzeczy nie ma. Musiałby bowiem uzyskać wykazy sprzedanych egzemplarzy ze wszystkich współpracujących z wydawnictwem hurtowni, a wykazy te są drukiem poufnym. Praktycznie bez wyroku sądowego jest to niemożliwe. A gdzie zatem autor ma zbierać dowody i skąd ma wziąć ma pieniądze na sprawę?

Trzecią metodą jest przeliczanie objętości tekstu. Normalnie przyjętym zwyczajem jest to, że artykuł, reportaż, książka ma tyle stron, ile stron zajmuje w postaci znormalizowanej, tzn. 30 linii po 60 znaków graficznych (w sumie daje to 1800). Atoli znane są oficyny, które obliczają ilość stron sumując wszystkie znaki w tekście, a następnie dzieląc przez 1800. Jest to - delikatnie mówiąc - kpina ze zdrowego rozsądku. Jeszcze bardziej pazerni obliczają liczbę znaków bez spacji, co daje "oszczędność" rzędu nawet 25 procent. Praktyka to już zaiste skandaliczna. Skoro bowiem od śmiesznego honorarium za stronę tekstu literackiego wynoszącego aż ... 16 złotych odejmie się jeszcze 4 złote, to...

Można oszukiwać ludzi i jednocześnie "kantować" państwo. Na użytek urzędów skarbowych produkuje się dokumenty, z których wynika, że zapłacono za teksty więcej niż w rzeczywistości. Od tych wirtualnych kwot odprowadza się wyższe podatki, a różnicę pomiędzy tym co zostało wypłacone, a co zaksięgowane wpuszcza się do prywatnej kieszeni.
Nie wszystkim jednak tak powodzi się tak źle. Na garbie pisarza rozstawiony jest obficie zaopatrzony stół biesiadny. Człowiek, który składa na komputerze przyniesioną przez autora książkę, korektorzy, czasami tłumacz, drukarze, redaktor wydawnictwa, ilustrator, graficy - wszyscy oni biorą za swoją pracę wyższe od pisarza wynagrodzenie i to od ręki po wykonaniu pracy. Znane są przypadki, że spece od grafiki projektujący okładki dostają za to więcej pieniędzy niż autor za napisanie książki! Więcej od pisarza otrzymuje także hurtownik, którego zadanie sprowadza się do trzymania paczek w magazynie oraz księgarz, który wykłada pozycję na półkę.

Jest w tym wszystkim trochę winy po stronie pisarzy potulnie godzących się z losem, przyjmujących rozmaite uwłaczające im warunki, byle tylko wydać swoją książkę. Ale co mają robić? W większości wydawnictw, do drzwi których stukają, nikt nawet nie chce rzucić okiem na ich maszynopis. A nie pisany kodeks honorowy mówi, że jak się nie ma na koncie przynajmniej dziesięciu książek i sławy potwierdzonej przez opiniotwórcze media, to szanse na publiczny byt są znikome. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Wszędzie w cywilizowanym świecie działają potężne organizacje broniące interesów twórców. Tam normą jest już od dawna, że to wydawcy są dla pisarzy, nie zaś pisarze dla wydawców. I co najważniejsze, oni dokładnie o tym wiedzą. U nas, póki co, panuje "wolna amerykanka" i przekonanie, że ten jest lepszy, kto kogoś wykiwał, oszukał. Lecz walkę należy podjąć. Nasze życie, po okresie zachłyśnięcia nastałą nagle wolnością, powoli normalnieje. Trud dochodzenia do normalności będzie olbrzymi, i zajmie wiele lat. Ale na pewno opłaci się.

Zobacz także: www.pilipiuk.w.pl ,www.debski.art.pl

Andrzej Rutkowski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku