* * *
Po wydarzeniach 11 września w USA zapanowała furia, gniew i wściekłość. Mieliśmy do czynienia z morderstwami, atakami na meczety i świątynie Sikhów. Nawet tu w Boulder - mieście uznawanym powszechnie za liberalne - na murach uniwersytetu stanowego Kolorado pojawiły się napisy: "Arabowie do domu", "zbombardować Afganistan", "Czarnuchy do domu". Co sądzisz o rozwoju sytuacji po atakach terrorystycznych?
Mam mieszane uczucia. Wspomniane przez Ciebie zjawiska rzeczywiście mają miejsce. Obok tego pojawił się również inny nurt. Wiem o tym od osób, z którymi utrzymuje bezpośrednie kontakty, to samo zresztą słyszę od osób postronnych. W dzisiejszym numerze dziennika "New York Times" ukazał się reportaż o nastrojach społecznych w Nowym Jorku. Reportaż akcentuje przewagę nastrojów pokojowych i ogólne wezwanie do powstrzymania się od zemsty, które zdecydowanie przeważa nad wezwaniami do odwetu. Uczucia ludzi z którymi rozmawiali reporterzy są mieszane lecz na ogół przeciwne działaniu z użyciem przemocy. To właśnie jest ten inny nurt, a zarazem moralne wsparcie dla wszystkich tych, którzy stają się celem ataków ze względu na ciemną karnację lub obco brzmiące nazwisko. Widać zatem, że obecne są odmienne postawy. Problem tkwi w tym by spowodować przewagę tych właściwych.
Media nie dostatecznie informowały o kontekście ataków w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Czy mógłbyś podać jakąś ważną informację na ten temat?
Istnieją dwie - szczególnie istotne - kategorie informacji dotyczące dwóch odrębnych, choć ściśle związanych ze sobą, przyczyn ataku. Załóżmy, ze korzenie zamachów tkwią gdzieś w siatce Bin Ladena. Brzmi to całkiem prawdopodobnie więc przypuśćmy, ze tak właśnie jest w rzeczywistości. Jeżeli tak jest naprawdę, to mamy do czynienia z dwoma kategoriami informacji - powiązanymi ale nie tożsamymi - oraz dwoma kategoriami ludzi, którzy z tym informacjami powinni się bliżej zaznajomić. Jedna z nich jest siatka Bin Ladena - to kategoria sama w sobie. Inna sprawa to ludność regionu, która nie zależnie od swoich powiązań z terrorystami nie może być uznana za to samo. To właśnie dyskusję o jednych i drugich powinny zostać wysunięte na pierwszy plan. Wątpię by ktokolwiek znał siatkę Bin Ladena lepiej, która była instrumentem, przy pomocy którego tęże stworzono. Jeśli wierzyć Zbigniewowi Brzezińskiemu - doradcy prezydenta Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego, to siatka ta rozwijała się już od 1979. Twierdził on, choć może to tylko przechwałki, że w połowie 1979 roku wzywał do tajnego wspierania, walczących przeciwko rządowi Afganistanu, Mudżachedinów; by - jak się wyraził wciągnąć Rosjan w "Afgańską pułapkę" - warto zapamiętać to określenie.Jest bardzo dumny z tego, że Rosjanie rzeczywiście dali się złapać wysyłając sześć miesięcy później swoje wojska dla wspierania tego rządu - konsekwencje są znane. Stany Zjednoczone wraz z Egiptem, Pakistanem, przy wsparciu Francuskiego wywiadu i saudyjskiego kapitału, a także z udziałem Izraela zgromadziły dużą armie najemników, stu tysięczną lub większą. Rekrutowano spośród wszystkich walczących sekt jakie tylko były im znane, ludzi którzy zostali islamskimi radykałami z przypadku. Nazwano ich islamskimi fundamentalistami. Przyjeżdżali zewsząd, większość pochodzi z poza Afganistanu. Nazywa się ich Afgańczykami, ale pochodzą oni z różnych krajów. Sam Bin Laden również nie jest Afgańczykiem. Bin Laden przyłączył się do nich bardzo szybko. Został wciągnięty do oddziałów rezerwowych, które prawdopodobnie w dalszym ciągu istnieją. Byli szkoleni, uzbrajani i organizowani przez CIA, Pakistan i innych. Służyli do prowadzenia świętej wojny przeciw Rosjanom. Wywiązywali się z postawionego im zadania. Terror przenieśli nad rosyjskie terytorium. Możliwe, ze doprowadzili także do wycofania się Rosjan. Taka jest opinia wielu analityków, aczkolwiek nie wygrali oni z nimi wojny i nie zdołali wyprzeć Rosyjskich napastników, siłą. Wojna nie była jednak ich jedynym zajęciem. W 1981 r. grupy powiązane z tą samą siatką zabiły egipskiego prezydenta Sadata, który sam przyłożył rękę do stworzenia tej siatki. W 1983 r. zamachowiec samobójca, być ,może związany z tymi samymi grupami, doprowadził de facto do wycofania wojsk Stanów Zjednoczonych z Libanu. To jest pewien ciągły proces.
W 1989 r. święta wojna w Afganistanie zakończyła się ich sukcesem. Gdy tylko Stany Zjednoczone ustanowiły trwałą obecność wojskową w Arabii saudyjskiej Bin Laden i cała reszta ogłosili, że z ich punktu widzenia jest to zjawisko porównywalne do Rosyjskiej okupacji Afganistanu. Zwrócili wówczas swą broń przeciwko amerykanom, tak jak poprzednio w 1983 roku, gdy USA utrzymywały soje siły zbrojne w Libanie. Arabia saudyjska - podobnie jak Egipt jest głównym wrogiem terrorystów Bin Ladena. Ich celem jest obalenie rządów, które określają jako nie islamskie. Chodzi o rządy Egiptu Arabii Saudyjskiej i innych państw bliskiego wschodu i Afryki północnej. To zjawisko wciąż trwa. W 1997 r. zamordowali około 60 turystów w Egipcie niszcząc tym samym Egipski przemysł turystyczny. Rozszerzyli zresztą swoją działalność na cały region: Afrykę Północną Wschodnią oraz Bliski Wschód. To jedna grupa. I to właśnie jest wynik wojen, które Stany zjednoczone prowadziły w latach 80 XX wieku, a jeśli wierzyć Brzezińskiemu nawet wcześniej, kiedy zastawiały Afgańska pułapkę. Można by jeszcze wiele o tym powiedzieć, ale to tylko jedna strona medalu. Drugą jest ludność regionu. Ona jest z nimi związana, oczywiście. Bin Laden i jemu podobni czerpią wiele poparcia z desperacji, gniewu i resentymentów społeczeństw tamtego regionu - od bogatych po biednych, od osób świeckich po islamskich radykałów. Gazeta "The Wall Street Jurnal" - I to jej się chwali. Opublikowała kilka artykułów o postawach bogatych muzułmanów. ludzi którymi się najbardziej interesuje: biznesmenów, bankierów, specjalistów i innych z regionu Bliskiego Wschodu, którzy bardzo szczerze mówią o swoich krzywdach. To jasne, że oni wyrażają je bardziej oględnie niż biedni ludzie w slumsach i na ulicach. Każdy wie, kim oni są. Są bardzo źli z jednego powodu: poparcia Stanów Zjednoczonych dla niedemokratycznych, represyjnych reżimów w regionie i z powodu nalegania Stanów Zjednoczonych na blokowanie wszelkich wysiłków w kierunku demokratycznego otwarcia. Dopiero co słyszeliście w wiadomościach, zdaje się że BBC, reportaż o tym, że rząd algierski jest zainteresowany przystąpieniem do wojny. Reporter powiedział, że w Algierii jest duża fala islamskiego terroryzmu, co jest prawdą, ale nie powiedział, że po drugiej stronie mamy do czynienia z terroryzmem państwowym. To całkiem oczywiste. Rząd jest oczywiście zainteresowany rozszerzeniem represji i z pewnością ucieszyłaby go pomoc Stanów Zjednoczonych.
Ten rząd utrzymuje się w zasadzie przy władzy dzięki temu, że zablokował możliwość demokratycznych wyborów, bo mógłby ją utracić na rzecz grup głównie opierających się na islamie. O to się toczy obecnie walka. Podobne rzeczy dzieją się zresztą w całym regionie.
Bogaci muzułmanie w wywiadzie dla "The Wall Street Journal" skarżyli się też, że Stany Zjednoczone zablokowały niezależny rozwój gospodarczy przez "popieranie opresyjnych reżimów", tak dosłownie powiedzieli. Ale głównym problemem podkreślanym w artykułach w "The Wall Street Journal" i przez wszystkich, którzy coś wiedzą o tym regionie, głównym problemem bogatych muzułmanów - nawiasem mówiąc głównie proamerykańsko nastawionych - jest podwójna polityka Stanów Zjednoczonych,& względem Iraku i Izraela, a kontrast ten w ich oczach jest bardzo silny. W przypadku Iraku w ciągu ostatnich dziesięciu lat Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zniszczyły społeczeństwo obywatelskie. Osławione twierdzenie Madeleine Albright, że być może i umarło pół miliona dzieci, i to jest wprawdzie wysoka cena, ale warto ją zapłacić, nie brzmi zbyt dobrze w uszach ludzi, którzy uważają, że to oznacza, iż Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zabiły pół miliona dzieci. A tymczasem Saddama Husseina tylko wzmocniły. To jeden aspekt tej podwójnej polityki. Drugim aspektem jest to, że Stany Zjednoczone są pierwszym poplecznikiem izraelskiej okupacji wojskowej terytorium palestyńskiego, która trwa już trzydziesty piąty rok. Ma ona od początku rażącą, brutalną i skrajnie represyjną formę. O większości tych problemów nie dyskutowano tutaj, a rola Stanów Zjednoczonych została właściwie przytłumiona. A to było dwadzieścia pięć lat blokowania inicjatyw dyplomatycznych. Nawet o prostych faktach nie pisano. Na przykład zaraz po tym, jak ostatnie walki wybuchły 30 września ubiegłego roku, Izrael natychmiast, następnego dnia, zaczął używać amerykańskich helikopterów (bo własnych nie umie produkować) do atakowania cywilnych celów. W ciągu następnych paru dni zabito parę dziesiątków ludzi w ich mieszkaniach, wszędzie. Walki się toczyły na całych terytoriach okupowanych, ale Palestyńczycy nie używali broni palnej. Oni używali kamieni. Jeżeli ludzie rzucają kamieniami w wojska okupacyjne, to jest to opór zgodny ze standardami prawa międzynarodowego, skoro cele są militarne. 3 października Clinton zrobił największy interes dziesięciolecia, wysyłając nowe śmigłowce wojskowe do Izraela. Trwało to przez następnych parę miesięcy. O tym nawet nie pisano i wciąż się nie pisze, o ile wiem. Ale tam ludzie wiedzą o tym, nawet jeśli czytają izraelskiej prasy (która o tym od razu napisała). Patrzą w niebo i widzą, że nadlatują szturmowe śmigłowce i wiedzą, że te szturmowe śmigłowce zostały przysłane przez Stany Zjednoczone, które wiedzą, do czego są one używane. Od samego początku władze USA przyznawały, że nie stawiały pod tym względem żadnych warunków, chociaż już wcześniej o tym wiedziały. Parę tygodni później Izrael zaczął używać ich do zabijania. Stany Zjednoczone zrobiły mu parę razy reprymendę, ale wysłały więcej śmigłowców, najnowocześniejszych jakie miały w swym arsenale. Tymczasem polityka kolonizacyjna, która ma na celu przejęcie istotnej części terytoriów palestyńskich i uniemożliwienie powstania tam niepodległego państwa zdolnego do samodzielnego istnienia, jest wspierana przez Stany Zjednoczone. Stany Zjednoczone dostarczają Izraelowi pieniędzy i wsparcia dyplomatycznego. To jedyny kraj, który zablokował powszechną międzynarodową zgodę co do potępienia tego zgodnie z konwencjami genewskimi. Ofiary, i inni w regionie, wszystko to wiedzą, że to jest skrajnie rażąca okupacja wojskowa.
Czy mogłbyś dodać coś jeszcze?
Mógłbym dodać dużo więcej. Faktem jest, że Stany Zjednoczone wspierały okrutne, autorytarne rządy i blokowały inicjatywy demokratyczne we wielu krajach. Przykładem może być wspomniana przez mnie Algieria lub Turcja, albo Półwysep Arabski. Wiele z tych brutalnych i represyjnych reżimów istniało z inicjatywy i dzięki poparciu USA. Pokazuje to doskonale przypadek Saddama Husseina z okresu, gdy popełniał największe zbrodnie, w tym gazowanie Kurdów. Zarówno USA jak i Wielka Brytania wspierały tego potwora - mało tego, traktowano go jako przyjaciela i sojusznika. Ludzie w Iraku zdają sobie z tego sprawę. Gdy zostało to przypomniane przez Bin Ladena w wywiadzie, nadanym na antenie BBC - ludzie doskonale wiedzieli o czym mówił.
Przeanalizujmy inny, uderzający przykład. W marcu 1991 zaraz po zakończeniu wojny w Zatoce Perskiej, gdy Stany Zjednoczone w pełni kontrolowały przestrzeń powietrzną w całym regionie, w południowym Iraku wybuchła rebelia z udziałem irackiej kadry generalskiej. Ich celem było obalenie Sddama Husseina. Nie chcieli oni żadnej pomocy od Stanów Zjednoczonym - poprosili jedynie o dostęp do przejętej przez Amerykanów irackiej broni. Spotkali się jednak z odmową. Z kolei Stany Zjednoczone udzieliły cichego przyzwolenia na to, by Saddam Hussein użył swych własnych sił powietrznych dla zdławienia tego powstania. Przyczyn takiego zachowania nie ukrywano. Alan Nowel, bliskowschodni korespondent The New York Times, tak opisał ten "uderzająco jednomyślny" pogląd Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w regionie: "niezależnie od występków irackiego przywódcy, daje on zachodowi i regionowi nadzieję na większą stabilizacje, niż ci przez niego represjonowani". Tomas Friedman - korespondent zagraniczny dziennika Times - zauważył, z resztą bez słowa krytyki, że iracka junta - trzymająca kraj taką samą żelazną ręka jak Hussein - jest dużo wygodniejsza niż powstanie ludowe i dlatego właśnie zostało ono utopione w morzu krwi. Zginęło prawdopodobnie więcej ludzi, niż w trakcie amerykańskich bombardowań. Można udawać, że się tego nie widzi, ale faktem jest, że informacje na ten temat pojawiały się w nagłówkach najpoczytniejszych gazet. I znowu to samo - sprawa znana jest tylko w regionie. To tylko jeden przykład. Oto przyczyny, dla których proamerykańscy bankierzy i biznesmeni w tym regionie potępiają Stany Zjednoczone za wspieranie niedemokratycznych rządów i powstrzymywanie rozwoju gospodarczego.
Powiedz coś o stosunkach celów do środków. Przyjmijmy, że masz jakiś szlachetny cel. Masz zamiar oddać sprawców terrorystycznych zbrodni w ręce sprawiedliwości. Co mógłbyś powiedzieć o środkach, które posłużyłyby do osiągnięcia tego celu?
Załóżmy, że w ręce sprawiedliwości oddać chcemy prezydenta Stanów Zjednoczonych. Każdy jest bowiem sprawcą potwornych aktów terroru. Można to zrobić. W zasadzie mieliśmy już do czynienia z kilkoma tego typu precedensami. W latach osiemdziesiątych Nikaragua była poddawana regularnym aktom przemocy ze strony Stanów Zjednoczonych. Śmierć poniosły dziesiątki tysięcy osób, a kraj został w dużej mierze zniszczony. Ze zniszczeń tych Nikaragua może się już nigdy nie podźwignąć. Rezultaty tych działań były dużo bardziej dotkliwe, niż przedwczorajsza tragedia nowojorska. Nikaraguańczycy nie odpowiedzieli jednak podkładaniem bomb w Waszyngtonie, lecz pozwem w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości. MTS zawyrokował o winie Stanów Zjednoczonych i orzekł bezprawne siły - co w rzeczywistości oznacza międzynarodowy terroryzm - i nakazał natychmiastowe zaprzestania tych działań. Jednocześnie zasądził Stanom Zjednoczonym wysokie odszkodowanie. Stany Zjednoczone demonstracyjnie odrzuciły wyrok z pogardą odpowiadając natychmiastową eskalacją ataków. Wówczas Nikaragua zwróciła się do Rady Bezpieczeństwa ONZ, która opracowała rezolucję, wzywającą wszystkie państwa do przestrzegania prawa międzynarodowego. Stany Zjednoczone zawetowały tę rezolucję. Nikaraguańczycy poskarżyli się zatem Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ, które na dwóch kolejnych sesjach prawie jednomyślnie uchwaliło podobne rezolucje - przeciwne były USA i Izrael, raz wsparte przez Salwador. Taką oto drogą powinno podążać odpowiedzialne państwo. Gdyby Nikaragua była wystarczająco silna, byłaby wówczas zdolna do powołania innego trybunału. Tego typu rozwiązania stosują Stany Zjednoczone i nikt nie śmie tych procedur blokować, choć mieszkańcy tego regionu - nawet sojuszników USA - się tego domagają. Należy pamiętać o tym, że zarówno reżimy bliskowschodnie, jak i te w Afryce Północnej - jak na przykład jeden z najbardziej krwawych, terrorystyczny rząd algierski - byłyby niewątpliwie uszczęśliwione, mogąc się przyłączyć do walki z ugrupowaniami terrorystycznymi, które szkodzą także im. Dlatego też są one dla nich głównym celem. Niemniej żądają oni przedstawienia jakichkolwiek dowodów i chcą taką operacje przeprowadzić choćby w minimalnym stopniu w ramach prawa międzynarodowego. W tej sprawie dość skomplikowane jest stanowisko Egiptu. Siatka Bin Ladena powstawała przy ich wydatnej pomocy. Jednocześnie byli oni jej pierwszymi ofiarami. Od czasu zamachu na Sałata to właśnie Egipt jest najbardziej poszkodowany w wyniku ich działalności. Dlatego też tamtejsze władze z pewnością chciałyby zniszczyć tych terrorystów. Żądają jednak przedstawienia dowodów i chcą działać Karty Narowów Zjednoczonych i pod egidą Rade Bezpieczeństwa. To właśnie jest prawidłowe postępowanie.
Czy nie uważasz, że kłopotliwym byłoby wiązanie się sojuszami z różnego rodzaju "podejrzanymi typami", handlarzami narkotyków i mordercami żeby osiągnąć coś, co określane jest jako "szczytny cel"?
Należy pamiętać, że rządy w tym regionie do spółki z rządem naszym i naszych sojuszników, to w rzeczywistości najbardziej "podejrzane typy". Jeżeli traktujemy sprawę poważnie, to należy również zadać pytanie, co rozumiemy pod pojęciem "szczytnego celu"? Czy jako "szczytny cel" określić można wciągnięcie Rosjan w afgańska pułapkę w 1979 roku, czym chwalił się Brzeziński? Wyrażanie poparcia dla oporu wobec inwazji rosyjskiej to jedna sprawa, ale organizowanie armii fanatycznych islamskich terrorystów celem realizacji własnych, partykularnych interesów - to całkiem co innego. Pytanie, które obecnie powinniśmy sobie zadać, brzmi: cóż to za sojusz, który buduje obecnie USA? Nie powinniśmy bowiem zapominać o tym, ze Stany Zjednoczone są czołowym państwem terrorystycznym. A co z sojuszem Stanów Zjednoczonych z Rosja, Chinami, Egiptem, Indonezją, Algierią? Rządy wszystkich tych krajów niewątpliwie cieszy perspektywa takiego rozwoju międzynarodowej rzeczywistości, w której poprzez amerykański sponsoring legitymizuje się terrorystyczne okrucieństwa każdego z tych reżimów. Przykładowo Rosja byłaby wielce zadowolona, gdyby Stany Zjednoczone wspierały jej krwawą rozprawę z Czeczenią. Ci sami Afgańczycy walczą przeciwko Rosji i dokonują prawdopodobnie na jej terytorium aktów terroru. Podobnie ma się sprawa z Indiami i Kaszmirem. Indonezja również byłaby zadowolona, gdyby Stany Zjednoczone wyraziły akceptacje dla regularnej masakry w Aceh. Niedawno słyszeliśmy także, że Algieria byłaby zachwycona, gdyby uzyskała przyzwolenie na pogłębianie jej państwowego terroryzmu. To samo tyczy się Chin, które zwalczają tendencje separatystyczne w swoich zachodnich prowincjach, włączywszy w to tych Afgańczyków, których wraz z Iranem wysłały na wojnę przeciwko Rosjanom. Niektóre dokumenty wskazują na to, że tego rodzaju działania były prowadzone już od 1978 roku. To wszystko to nie odosobnione wypadki, tylko proces zachodzący na całym świecie.
Twoje stwierdzenie, że Stany Zjednoczone są "czołowym państwem terrorystycznym" może zdumieć wielu Amerykanów. Czy mógłbyś wyjaśnić to w sposób bardziej szczegółowy?
Dopiero co dałem przykład Nikaragui. Stany Zjednoczone to jedyne państwo na świecie, które zostało postawione przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości za międzynarodowy terroryzm, i które odrzuciło rezolucję Rady Bezpieczeństwa wzywającą wszystkie państwa do przestrzegania prawa międzynarodowego. USA kontynuują tego typu działania. Nikaragua to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej. Poza tym jest mnóstwo różnego rodzaju innych przykładów, które to potwierdzają, aczkolwiek na mniejszą skalę. Tu w USA wszyscy byli oburzeni z powodu zamachu bombowego z Oklahoma City. Przez następnych parę dni gazety głosiły w swoich nagłówkach, że Oklahoma wygląda jak Bejrut. Nie spotkałem się za to z tym, by ktoś wskazał na to, że Bejrut wygląda tak jak wygląda między innymi dlatego, że administracja Regana zorganizowała tam w 1985 roku serię terrorystycznych zamachów bombowych - bardzo podobnych do tego w Oklahoma City. W Bejrucie wysadzono ciężarówkę zaparkowaną przed wejściem do meczetu, a cała operacja była nastawiona na zabicie jak największej ilości ludzi, którzy właśnie wychodzili. Zginęło wówczas 80 osób, a 200 zostało rannych, a chodziło o wyeliminowanie jednego muzułmańskiego duchownego, którego Amerykanie nie lubili, do czego i tak nie doszło. Nie było to jakąś szczególną tajemnicą. Nie znajduje żadnego określenia dla agresji, w wyniku której zginęło milion cywilów, z czego połowa to dzieci , a nasza Sekretarz Stanu stwierdziła, że to cena którą warto zapłacić. Czy istnieje dla tego jakieś określenie? Innym przykładem jest popieranie izraelskich okrucieństw. Kolejnym będzie wspieranie systematycznej eksterminacji ludności kurdyjskiej przez Turcję, rządowi któremu administracja Clintona zdecydowała udzieliła decydującego wsparcia. W tym wypadku były to dostawy broni, zwiększane w miarę eskalacji konfliktu. A bombardowanie Sudanu? Incydent tak mały, że aż celowo pominięty we wszystkich raportach o tle, kontekście i przyczynach zmachów z 11 września. Ciekawe jak zareagowaliby ci sami komentatorzy, gdyby terroryści Bin Ladena wysadzili w powietrze połowę zapasów farmaceutycznych USA i urządzeń do ich uzupełniania. Albo gdyby stało się to w Izraelu, lub w jakimkolwiek kraju, gdzie ludzie "się liczą"? Choć prawdę mówiąc nie jest to uczciwa analogia, bo celem Stanów Zjednoczonych jest ubogi kraj, gdzie brakuje leków i szczepionek - więc nie ma w zasadzie czego uzupełniać. Nikt nie wie ile tysięcy lub dziesiątków tysięcy ludzkich istnień pochłonął ten jeden, bestialski czyn. Okazuje się tymczasem, że bringing up this death toll is considered scandalous. Gdyby cos takiego przytrafiło sie Stanom Zjednoczonym lub ich sojusznikom… Czy wyobrażasz sobie reakcję? W tym wypadku natomiast wszystko kwituje się stwierdzeniami typu: "no cóż, popełniliśmy mały błąd, ale zajmijmy się czymś innym". Większość ludzi jednak tak nie reaguje. Gdy Bin Laden przeprowadza swoje zamachy, uderza w czułą strunę nawet tych, którzy nim pogardzają i się go boją. Podobnie jest z resztą niestety z całą resztą jego retoryki.
Wróćmy jednak na nasze podwórko i zajmijmy się Kubą. Po wielu latach terroru, którego fala ogarnęła ten region pod koniec 1959 roku - Kuba powinna mieć prawo do użycia siły przeciwko USA, zgodnie z ich własna doktryną, którą rudno przecież kwestionować. Z przykrością stwierdzam, że można by tu jeszcze wiele dopowiedzieć nie tylko w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych, ale również innych krajów o charakterze terrorystycznym.
W Twojej książce pod tytułem "Kultura terroryzmu" piszesz, że "myślenie liberalnych gołębi rzuca na kulturalną scenę bardzo szczególny rodzaj światła tworzący swoistą granicę dla odmiennych opinii, które mogą być uznane za poważne". Jakiego rodzaju postawę przyjęły owe gołębice po wydarzeniach z 11 września?
Ponieważ nie lubię uogólnień, podam konkretny przykład. New Yourk Times 16 września pisze, że Stany Zjednoczone zażądały od Pakistanu odcięcia wszelkiej pomocy żywnościowej dla Afganistanu. Fakt ten był wcześnie ukrywany, ale tu został jasno przedstawiony i opisany. Oprócz tego Waszyngton domagał się również od Pakistanu "eliminacji konwojów ciężarówek, które dostarczają większą część żywności służącej zaopatrzeniu afgańskich cywili" (John Burns, Islamabad, NYT) - żywności, która ratuje zapewne miliony ludzi od śmierci głodowej. A wiesz co to znaczy? To znaczy, że jakaś niezidentyfikowana bliżej liczba, prawdopodobnie miliony głodujących Afgańczyków umrze. Czy oni są Taliami? Nie, oni są ofiarami Talibów. Większość z nich to wewnętrzni uchodźcy, których nie wypuszczono z kraju. A tu z kolei mamy do czynienia z następującą postawą: "W porządku, wymordujmy zatem bliżej nie określoną ilość - może i miliony - głodujących Afgańczyków, ofiar Talibów". I jaka na to wszystko była reakcja?
Spędziłem prawie cały dzień śledząc doniesienia radiowe i telewizyjne z całego świata, licząc na to że ktoś poruszy ten temat. Nikt - czy to w Europie czy w USA - nie spodziewałby się ani słowa reakcji. Niemniej reakcji było mnóstwo i to na całym świecie, nawet na peryferiach Europy jak na przykład w Grecji. A jaka powinna być nasza odpowiedź? Załóżmy hipotetycznie, że jakieś mocarstwo byłoby na tyle silne, by pozwolić sobie na to żeby powiedzieć tak: "zróbmy coś, co spowoduje, że miliony Amerykanów umrą z głodu". Czy uznałbyś to za poważny problem? Ale to znów nie jest uczciwa analogia. W przypadku Afganistanu - wykorzystanego dla celów wojny prowadzonej przez Waszyngton, a potem zwyczajnie porzuconego - gdzie większość kraju leży w gruzach, a ludność jest zdesperowana - mamy do czynienia z jednym z najgorszych kryzysów humanitarnych na świecie.
Gdy w latach osiemdziesiątych radio publiczne określiło rząd Regana jako "radio Managua znad Potomacu" zostało to potraktowane jako liberane stwierdzenie mieszczące się w ramach uczciwej debaty. Noah Adams - gospodarz audycji "wszystkie sprawy rozpatrzone", która została wyemitowana 17 września postawił następujące pytania: czy zamachy powinny być dopuszczalne?, czy CIA powinno dostać więcej swobody operacyjnej? Co Ty na to?
CIA nie powinno się oczywiście pozwolić na dokonywanie jakichkolwiek zamachów, ale to akurat najmniejszy z problemów. Czy CIA powinno się pozwolić na organizowanie zamachów bombowych, tak jak ten w Bejrucie, o którym mówiłem wcześniej? Z resztą fakt ten nie był w żadnej szczególny sposób ukrywany. Wręcz przeciwnie - główne media amerykańskie rozwodziły się o tym szeroko, lecz wkrótce wszystko zostało zapomniane. Przecież nie złamano żadnego prawa. I tu nie chodzi tylko o CIA. Czy powinno się w ogóle pozwolić na organizowanie w Nikaragui terrorystycznych armii, których oficjalnym zadaniem było atakowanie - używając nowomowy Departamentu Sanu - tzw. "soft targets". Oznacza to przede wszystkim bezbronne spółdzielnie rolnicze i szpitale. Jak się nazywa taka działalność? Albo organizowanie czegoś w rodzaju siatki Bin Ladena, tyle że o mniejszym znaczeniu. Czy Stany Zjednoczone powinny znajdować powszechne uznanie za dostarczanie Izraelowi szturmowych śmigłowców, które używane są do dokonywania zabójstw politycznych i ataków na obiekty cywilne? To nie CIA. To wszystko robiła administracja Clintona, która nie napotkawszy na żaden niezauważalny sprzeciw, de facto się do tego przyznawała.
Czy możesz w kilku słowach spróbować zdefiniować polityczne zastosowanie terroryzmu? W jaki sposób można zakwalifikować go do któregoś z doktrynalnych systemów?
Oficjalnie Stany Zjednoczone definiują terroryzm jako "działania wojenne o niskiej intensywności". To jest oficjalna doktryna. Niemniej jeśli skonfrontować definicję konfliktu o małej intensywności w podręczniku wojskowym z oficjalnymi definicjami terroryzmu umieszczonymi w tych samych podręcznikach, albo w kodeksie karnym, to znajdziemy wszędzie praktycznie to samo. Terroryzm to użycie przemocy wymierzonej w ludność cywilną, poprzez którą osiąga się dane polityczne, religijne lub inne cele. Tym właśnie był zamach na World Trade Center - szczególnie odrażająca zbrodnia terrorystyczna. I to w zasadzie jest oficjalna doktryna. Przytoczyłem kilka przykładów, które w zasadzie można by mnożyć w nieskończoność. To jest po prostu element działań państwowych. Oczywiście nie chodzi tutaj tylko o Stany Zjednoczone. Co więcej: wszystkie te kwestie powinny być powszechnie znane. To wstyd, że tak nie jest. Każdy, kto chciałby się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat, może zacząć od przeczytania zbioru esejów opublikowanych 10 lat temu , pod tytułem "Terroryzm państwowy krajów Zachodu", wydanych przez Alexa George’a (Routledge, 1991. Jest tam opisanych bardzo wiele przypadków. O takich sprawach ludzie powinni wiedzieć, jeżeli chcą zrozumieć realia w jakich przyszło im żyć. Oczywiście wiedzą o tym już ofiary, ale sprawcy wolą udawać, że tego nie widzą.