ARGENTYNA - na rozdrożu

[2002-03-10 23:39:11]

W końcu grudnia ubiegłego roku w Argentynie zawrzało – miliony ludzi wyszły na ulice całego kraju. Polskie media skupiły się przeważnie na wątku „chuligańskim” wszystkich protestów, tworząc bardzo powierzchowny obraz zaistniałej w Argentynie sytuacji. Co się stało w tym niegdyś najbogatszym państwie Ameryki Łacińskiej? Jak doszło do tak dramatycznych zajść? Czym obecnie żyje większość Argentyńczyków?

Jak do tego doszło?
Cała ta spirala nieszczęść bierze swój początek w zadłużeniu, które poważnie zaczęło ciążyć krajom Ameryki Łacińskiej od początku lat dziewięćdziesiątych. Aby opłacić wierzytelności, kolejne rządy argentyńskie (z resztą podobnie jak rządy polskie w ciągu ostatnich 12 lat) redukowały wydatki socjalne i rozpoczęły na masową skalę prywatyzację przedsiębiorstw sektora publicznego. Pod młotek poszły między innymi linie lotnicze, poczta, przemysł elektroniczny, banki i telekomunikacja. Firmy były sprzedawane podczas kryzysu i z wieloma nadużyciami. Na przykład dowiedziono, że przy sprzedaży firmy YPF „niedoszacowano” jej rezerw ropy naftowej o 30%, co spowodowało spadek jej akcji tuż przed prywatyzacją. Wkrótce jednak kryzys się skończył (a złoża ropy cudownie się odrodziły…) tylko że zyski z firm – które dzięki dobrej koniunkturze ekonomicznej stały się znowu rentowne – trafiały już nie na cele socjalne, ale do kieszeni prywatnych inwestorów. Państwo nie miało z tego biznesu absolutnie nic – może poza długami, które pozostały do spłaty po sprywatyzowanych przedsiębiorstwach… To wszystko zmuszało Argentynę do zaciągania kolejnych kredytów. Aby to ułatwić wprowadzono nawet stały parytet peso-dolar w stosunku 1:1 co sprawiło że eksport argentyński zupełnie przestał być opłacalny. Gospodarkę ostatecznie dobił krach rynków azjatyckich i dewaluacja brazylijskiego reala w 1998 roku. Od tej pory mamy w Argentynie do czynienia z nieustającym kryzysem.
Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna spowodowała masowe bezrobocie i nędzę – wystarczy powiedzieć, że obecnie 16 milionów ludzi – z 36-milionowej populacji Argentyny – żyje poniżej minimalnych standardów socjalnych, wyznaczonych przez Światową Organizację Zdrowia. Zubożali w tak krótkim czasie pracownicy nie dawali jednak za wygraną: w ciągu ostatniego półtora roku było aż 7 strajków generalnych, w których domagali się oni przede wszystkim ustąpienia znienawidzonego rządu De La Rúa. W wyniku tych protestów w marcu 2001 roku do dymisji musiało podać się aż dwóch ministrów gospodarki oraz szef Banku Narodowego Argentyny! Sukcesy te bardzo podbudowały morale strajkujących i umocniły ich w przekonaniu, że samemu trzeba zaangażować się w politykę i tylko w ten sposób można coś zmienić. Organizatorami tych protestów byli członkowie ruchu piqueteros: skupia on przede wszystkim bezrobotnych – którzy stracili pracę w wyniku „uzdrawiania” gospodarki w latach dziewięćdziesiątych – oraz młodzież i wielu robotników, którzy obecnie są zagrożeni zwolnieniami. Jednak po protestach polityka rządu nie zmieniła się ani trochę – mało tego: popierały ją wszystkie najważniejsze partie polityczne, co ostatecznie zdyskredytowało je w oczach przeciętnych obywateli.
Wszystkie te czynniki stworzyły grunt pod gwałtowny wybuch społecznego niezadowolenia. Przysłowiowym gwoździem do trumny dla całej argentyńskiej klasy politycznej okazała się decyzja z początku grudnia 2001 roku o ograniczeniu dostępu ludności do kont bankowych (znana w Argentynie jako „corralito”). Tego społeczeństwo wytrzymać już nie mogło i nie chciało – De La Rúa „cieszył się” wówczas zaledwie 4% poparciem społecznym. W kraju, jeden po drugim zaczęły wybuchać strajki generalne. Brutalnie wypędzani przez policję z zakładów – pracownicy wyszli na ulicę, pociągając za sobą rozczarowaną polityką rządu klasę średnią. Zaczęto rabować supermarkety, ale nie było to zjawisko tak masowe, jakby widzieć to chciały media. Poza tym nie był to przejaw chuligaństwa, ale ostatecznej desperacji – ci ludzie naprawdę przymierali głodem!
Demonstracje z 19 i 20 grudnia były prawdziwym punktem zwrotnym – doprowadziły do obalenia dwóch prezydentów. Władzę w kraju objął Adolfo Rodriguez Saá. Jednak ludzie –nauczeni doświadczeniem ostatnich dwóch dekad, kiedy to kolejno rządziły wszystkie siły polityczne – prawie natychmiast zrozumieli, że i on nie jest w stanie rozwiązać żadnego z ich problemów. Saá został zmuszony do rezygnacji w wyniku zaledwie jednej, 50-tysięcznej demonstracji z 28 grudnia! I znowu nastąpiła roszada polityczna – ostatecznie szefem państwa został Eduardo Duhalde, tworząc Rząd Jedności Narodowej – ostatnią drogę ucieczki dla klasy rządzącej Argentyny.
Choć Duhalde utrzymuje się do dzisiaj na stanowisku prezydenta – sytuacja w Argentynie daleka jest od jakiejkolwiek stabilizacji. Jeden z demonstrantów, których interwencja spowodowała ustąpienie Rodrigueza Saá, tak podsumował nastroje panujące w społeczeństwie argentyńskim "Ludzie nie chcą zastąpienia jednych marionetek drugimi, ale całkowitej zmiany. Masowe mobilizacje są jedyną gwarancją, że rządzący będą musieli respektować wolę ludności." (El Pais, 30 grudnia 2001)

Czym teraz żyje Argentyna?
Tuż po wydarzeniach z 19 i 20 grudnia w Buenos Aires i innych większych miastach powstały tzw. Zgromadzenia Ludowe (Asambleas Populares). Są to reprezentatywne organy władzy, wybierane spośród społeczności lokalnej. W ich obradach udział biorą praktycznie wszystkie warstwy społeczeństwa, poszkodowane w wyniku kryzysu: od bezrobotnych i pracowników przez lekarzy i nauczycieli po sklepikarzy i drobnych biznesmenów oraz pracowników fizycznych. Mieszkańcy dyskutują tam o przyszłości kraju i o sposobach wyjścia z kryzysu. Jednak ich aktywność nie ogranicza się wyłącznie do interesujących dyskusji: Zgromadzenia wprowadziły swoją, wewnętrzną walutę, same zatrudniają bezrobotnych i robią wiele innych, bardzo pożytecznych społecznie rzeczy. Słowem – powoli tworzy się państwo w państwie. Jedną z ważniejszych funkcji Zgromadzeń jest także utrzymywanie społecznych mobilizacji antyrządowych i ich koordynacja. Trzy rzeczy łączą wszystkich delegatów do zgromadzeń: 1) nie ufamy politykom, ale potrzebujemy działań o charakterze politycznym; 2) ci na zewnątrz (parlament, rząd, sądy) nie reprezentują nas; 3) najważniejsze jest to, aby utrzymać stan ciągłej mobilizacji na ulicach. Asambleas Populares odgrywają coraz większą rolę polityczną. Aby to udowodnić wystarczy powiedzieć, że władze lokalne w Buenos Aires zaproponowały im stworzenie wspólnych komisji, które będą kierować podziałem obiecywanej przez rząd pomocy humanitarnej. Każda większa demonstracja jest zwoływana przez Asambleas Populares, a hasła przez nie propagowane, powtarzają wszyscy demonstrujący. Zgromadzenia są tak duże, że nieraz trzeba używać megafonu, aby prowadzić obrady! W społeczeństwie utrzymuje się stan ciągłej mobilizacji. Jeden z delegatów do dzielnicowego Zgromadzenia Ludowego z gęsto zaludnionego La Boca w Buenos Aires, komentując ten fakt, stwierdził: "Robimy cotygodniowe spotkania i za każdym razem stwierdzamy, że przychodzi coraz więcej ludzi. Najważniejsze jest jednak to, że większość z nich pyta się co oni mogą zrobić, w jaki sposób mogą się zaangażować, jak oni mogą pomóc? Do tej pory nigdy takie rzeczy nie miały miejsca”.
Argentyńczycy wystarczająco długo doświadczali już na własnej skórze „dobrodziejstw” wolnego rynku i globalizacji, które w rzeczywistości oznaczają wyłącznie powiększającą się biedę i nędzę. Niektóre warstwy społeczeństwa zaczynają powoli dostrzegać, że obecny ustrój nie oferuje im już żadnego wyjścia z kryzysu – dlatego też wielu zastanawia się, nad czymś innym, co mogłoby zastąpić drapieżny system, w którym jedynym punktem odniesienia jest pieniądz. Oto jaką przyszłość dla siebie i całego kraju widzą pracownicy w fabryce Brukman w Buenos Aires: „Musimy walczyć wszyscy razem (…). Kontrola pracownicza w każdej fabryce, której grozi zamknięcie lub masowe zwolnienia! Nie dla tymczasowych kontraktów! Precz z bezrobociem! Niech żyje godna i uczciwa praca dla każdego!” (Pagina 12, 6 stycznia 2002, podkreślenie oryginalne). Takie oświadczenia nie są odosobnione. Na ostatnim narodowym zgromadzeniu przedstawicieli, cieszącego się masowym poparciem społecznym, ruchu piqueteros, które miało miejsce w dniach 16 i 17 lutego, wysuwane były podobne żądania, wśród których najważniejsze to: „nie dla spłaty długów zagranicznych, nacjonalizacja banków, funduszy emerytalnych i głównych gałęzi gospodarki, natychmiastowe odblokowanie małych depozytów bankowych, walka o godne i ciągłe zatrudnienie poprzez redukcje dnia roboczego, precz z Duhalde i MFW – nasz cel: rząd pracowników!”. Ten cytat chyba najdobitniej obrazuje jaką drogę pragną obrać Argentyńczycy – drogę radykalnego demokratyzmu i stabilizacji gospodarczej.
Jasne jest, że z taką sytuacją ciężko jest pogodzić się bogatej mniejszości Argentyńczyków – wdrożenie w życie żądań ludności byłoby bowiem końcem ich wszechwładzy. Jak zwykle w takich wypadkach, używane są wszelkie środki, aby zdyskredytować i zdławić ruch masowy. W ostatnich tygodniach wzmogła się bardzo brutalność policji, co przyznać muszą nawet główne gazety argentyńskie. Oto nagłówek z poczytnego dziennika La Nacion, który ukazał się 1 marca 2002 „Ponad dwudziestu rannych po wczorajszym proteście nauczycieli przeciwko zmniejszeniu o 600 milionów dolarów (czyli o 1/6) nakładów na edukację. Policja do tłumienia demonstracji użyła kul gumowych i gazu łzawiącego”. Oto jak państwo argentyńskie pojmuje demokrację oraz wolność słowa i zgromadzeń!

Co dalej?
Mobilizacja ludności rośnie z każdym dniem – już teraz szykowanych jest mnóstwo protestów, marsze gwiaździste na stolicę oraz nowe sesje Zgromadzeń Ludowych. Coraz więcej ludzi jest zaangażowanych i zaczyna rozumieć potrzebę walki z elitą rządzącą oraz systemem opartym na zysku jednostki, jako jedyne wyjście z gospodarczego i społecznego kryzysu. Jednak najważniejsze jest to, że ludzie przestali polegać na kimś innym i twierdzić, że „oni i tak nam wszystko załatwią”, ale wzięli sprawy w swoje ręce i próbują nimi pokierować w taki sposób, aby było to korzystne dla większości społeczeństwa. Należy jednak podkreślić, iż każdy masowy, społeczny ruch wymaga sprawnego kierownictwa – kierownictwa, dzięki któremu udałoby się skoordynować wszystkie akcje protestacyjne w celu realizacji postulatów, wysuwanych przez ludzi w Zgromadzeniach Ludowych. Dlatego też tak ważne jest, zwołane na 17 marca, Zgromadzenia Narodowego Assambleas Populares, które mogłoby pełnić właśnie taką funkcje. Tylko takie postępowanie będzie gwarancją sukcesu w walce o lepsze jutro dla Argentyńczyków.

Co to wszystko ma wspólnego z Polską?
Sporo. Warunki społeczne w Argentynie były bardzo podobne do tych, z jakimi mamy do czynienia w Polsce. Szczerze powiedziawszy – bezrobocie u nas jest nawet większe niż w Argentynie! Polityka kolejnych rządów argentyńskich była nieomalże taka sama jak naszych włodarzy: prywatyzacja za bezcen, zaciąganie długów, cięcia w wydatkach socjalnych itd. itp. Ponadto w obliczu narastającego globalnego nic nie zapowiada, aby sytuacja gospodarcza – zarówno w Argentynie jak i w Polsce – mogła ulec poprawie w przeciągu najbliższych paru lat.

Może w Polsce też nadszedł już czas wziąć sprawy w swoje ręce...

Wojtek Figiel


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku