Fabryka Kabli w Ożarowie istnieje już ponad 70 lat. Co prawda po zajęciu miasteczka przez Niemców wszystkie maszyny zostały wywiezione do Rzeszy, ale wkrótce po wojnie pracownikom Ożarowa udało się je odzyskać i uruchomić produkcję. Za Gierka, przy pomocy Francuzów uruchomiono nowoczesny zakład kabli telekomunikacyjnych –wkrótce to te produkty stały się znakiem firmowym fabryki. W 1998 Ożarów sprywatyzowano. Elektrim, który kupił firmę od Skarbu Państwa, zwolnił co prawda ponad połowę pracowników – ale utrzymał produkcję, a wytwarzająca światłowody fabryka (fragment giełdowej spółki Elektrim-Kable) przynosiła zyski. Elektrim-Kable, z zyskiem netto niemal 29 milionów złotych, w 2001 znajdował się w gronie najlepszych polskich firm. Cóż z tego, skoro właściciel (holding Elektrim) popadł w poważne kłopoty finansowe, i szukając metody na szybką spłatę długów, wzorem polskiego państwa wystawił na sprzedaż to, co mógł sprzedać najłatwiej – dobrze prosperującego producenta kabli.
Na scenę wkracza prezes Cupiał
Elektrim-Kable nie miał wielu konkurentów na rynku. Oprócz niewielkiej Śląskiej Fabryki Kabli w Czechowicach-Dziedzicach, tak naprawdę liczył się wśród nich tylko jeden: myślenicka Tele-Fonika. Firma Bogusława Cupiała rozpoczęła produkcję kabli w 1992 roku, w barakach pozostałych po stacji naprawy samochodów. Kilka miliardów złotych, potrzebnych na rozruch zakładu, Cupiał i jego wspólnicy wyłożyli – jak sugerują gazety branżowe - z pieniędzy pochodzących z hadlu walutą w czasach PRL. Firma rozwijała się szybko, korzystając z szybko wzrastającego zapotrzebowania na infrastrukturę telekomunikacyjną i światłowody. W 1998 roku Tele-Fonika wykupiła jednego z większych konkurentów, Krakowską Fabrykę Kabli. Prestiżu dodało jej też przejęcie krakowskiego klubu piłkarskiego Wisła. Nieco później prezes Cupiał pożegnał się ze wspólnikami i został jedynym właścicielem firmy.
W 2001 roku Tele-Fonika kontrolowała niemal 40% rynku kabli i przewodów. Nic dziwnego, że Cupiał zainteresował się ofertą przejęcia największego konkurenta z rąk osłabionego Elektrimu. Umowa, opiewająca na 110 milionów dolarów, została jednak zablokowana przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. W wydanym latem 2001 postanowieniu UOKiK stwierdził, że w rękach Cupiała znalazłoby się 90 proc. produkcji kabli w Polsce, co umożliwiałoby stosowanie praktyk monopolistycznych. Niespodziewianie, wkrótce po zmianie obozu rządzącego, Urząd uchylił poprzednią decyzję – i pozwolił należącej do Cupiała firmie KFK na przejęcie Elektrimu-Kabli.
Żeby zarobić, trzeba produkować?
Tele-Fonika skorzystała z okazji i pozbyła się szybko najgroźniejszego konkurenta na rynku. Cupiał podtrzymał nową, świecką tradycję polskiej giełdy i jak każdy szanujący się inwestor, po przejęciu firmy zapowiedzial redukcje zatrudnienia. Pracownicy nie spodziewali się jednak najgorszego. Jeszcze w lutym Tele-Fonika deklarowała, że w nie zamknie żadnej z przejętych kablowni. "Na pewno nie będziemy niczego zamykać. Trzeba być choćby kontrolnie obecnym we wszystkich segmentach rynku" – zapowiadali przedstawiciele firmy Cupiała. Fabryka działała pełną parą, realizowała zamówienia dla klientów...
Wkrótce nowy właściciel zmienił zdanie. 28 marca związki zawodowe zostały poinformowane o zamiarze likwidacji zakładu w Ożarowie. Cała załoga, 600 osób, ma zostać zwolniona "z przyczyn ekonomicznych". Jakie to przyczyny, skoro nie brak zamówień, a produkcja jest opłacalna – zarząd firmy nie wyłuszczył. Można się tego tylko domyślać...
Za co Tele-Fonika zapłaciła 110 milionów dolarów? Związkowcy z Ożarowa przypuszczają, że za atrakcyjne tereny położone w pobliżu Warszawy i nowoczesny park maszynowy – ale przede wszystkim za pozbycie się konkurencji na polskim rynku i przejęcie klientów Elektrimu-Kabli. Niezależna, mała kablownia ze śląskich Czechowic-Dziedzic nie będzie najprawdopodobniej w stanie wytrzymać konkurencji z gigantem zbudowanym przez firmę Cupiała. Wtedy całość produkcji strategicznych dla infrastruktury telekomunikacyjnej kabli skupi się w jednych rękach...
"Cała sprawa wygląda jak typowe wrogie przejęcie" – mówi Sławomir Gzik z komitetu strajkowego, który powstał po ogłoszeniu przez Tele-Fonikę planów likwidacji zakładu – "Cupiał kupił dobrze prosperującą firmę tylko po to, żeby ją zamknąć".
Strajk
Strajk w Ożarowie wybuchł, kiedy w piątek, 19 kwietnia po zakończonej zmianie ("żeby utrudnić zebranie załogi" – twierdzą związkowcy) pracownikom wręczono informację o przymusowym, miesięcznym urlopie. Ludziom grożono, że jeśli go nie przyjmą, czeka ich dyscyplinarne wyrzucenie z pracy. Wkrótce do Ożarowa przyjechały TIR-y. Jak mówi załoga – po to, żeby zacząć wywozić z zakładu maszyny. Komitet strajkowy zablokował bramę wjazdową. Od 22 kwietnia pod bramą zakładu dzień i noc koczuje kilkaset osób, pilnując, by właściciel nie zabrał z Ożarowa linii produkcyjnej. „Przedsiębiorcy publicznie deklarują tworzenie miejsc pracy, jeśli rząd stworzy dla nich odpowiednie warunki, między innymi poprzez zmiany w Kodeksie Pracy, przepisach podatkowych itd. Tymczasem sytuacja w Ożarowie, stworzona przez jednego z najbogatszych przedsiębiorców, a prowadząca do likwidacji dobrego zakładu i pozbawienia pracy ok. 900 osób świadczy o czymś zupełnie odwrotnym” – piszą w swoim liście – apelu o pomoc do najwyższych władz państwowych ożarowskie organizacje związkowe. |
|
Czy Ożarów ma jeszcze szansę przetrwać? Pikietujący zakład pracownicy liczą, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zmieni swoją decyzję, a władze zmuszą firmę Tele-Fonika, żeby odsprzedała zakład komuś, kto chce zarabiać na produkcji, a nie na likwidacji przedsiębiorstwa. Liczą, że jeśli nie pozwolą wywieźć z terenu fabryki sprzętu, Tele-Fonika się złamie i sprzeda komuś ożarowskie zakłady. „W Ożarowie jest 15% bezrobocia. Ludzie, którzy tu pracują, mają po 40-45 lat. Odkąd skończyli szkołę, pracowali tylko tutaj. Nie znajdą pracy ani na miejscu, ani w Warszawie” – mówi jeden z protestujących.
Komitet strajkowy zapowiada, że będzie bronić zakładu aż do skutku. Właściciel nie ma jednak zamiaru ustąpić. Postulat cofnięcia decyzji o likwidacji jego przedstawiciele określili jako „nierealny”.
„Przedsiębiorca woli nas zwolnić, niż zarabiać na naszej pracy. Takie czasy...” – wzdycha Sławomir Gzik i wraca do swoich kolegów z komitetu strajkowego.
fotografie pochodzą ze stron internetowych dotyczących sytuacji w Fabryce Kabli, stworzonych przez mieszkańców Ożarowa: http://www.ozarow.maz.pl/fko/