ARD: Każdego dnia 1,5 miliarda dolarów (taką sumę można najczęściej znaleźć w Internecie) przemieszcza się po całym świecie podczas transakcji spekulacyjnych. 80% tych pieniędzy to tzw. „gorący pieniądz”,inwestycje krótkoterminowe. Obecnie słychać dużo wezwań do opodatkowania tych przepływów. Jakie jest pana stanowisko w tej sprawie?
Stiglitz: Istnieją dwa argumenty na rzecz wprowadzenia podatku Tobina – który jest właśnie podatkiem od przepływów kapitałowych. Po pierwsze potrzebujemy źródła dochodów, które umożliwią finansowanie globalnych „dóbr publicznych”. Wraz z postępującą integracją świata, pojawieniem się globalizacji, rośnie liczba potrzeb, które musimy zaspokajać na poziomie globalnym. Istnieje potrzeba sfinansowania kampanii przeciw AIDS i innym szeroko rozpowszechnionym chorobom, finansowania wojny z terrorem, ochrony środowiska...
...zajęcia się problemem nędzy...
...zajęcia się problemem nędzy w krajach rozwijających się. Ustalono, że samo zagadnienie rozwoju zostanie zrealizowane jako „minimalny cel milenijny”. Potrzeba jeszcze 50 miliardów dolarów. Tak więc, potrzeba więcej pieniędzy na finansowanie tych naprawdę ważnych, globalnych potrzeb, na których zrealizowaniu, moim zdaniem, skorzysta każdy z nas. A dzisiaj nie mamy takiego źródła dochodów. Obecnie znajdujemy się w sytuacji, w której Stany Zjednoczone trzymają w szachu całą resztę świata. Stany Zjednoczone uznały, że nie podobają im się jakieś posunięcia ONZ, więc odmówiły płacenia składek. Taki sposób prowadzenia polityki międzynarodowej jest nie do zaakceptowania. Podatek Tobina jest jednym ze sposobów pozyskania potrzebnych funduszy.
Myślę, że podatek Tobina ma wielką wartość symboliczną. Mówi się, że przez ostatnie kilka lat to rynki finansowe kierowały światem. To właśnie ich panowanie wywołało tak ogromną niestabilność. Ale swoboda przemieszczania się kapitałów spowodowała nie tylko niestabilność, która wiele kosztowała społeczeństwa (w tym biednych), zmieniła także układ władzy wewnątrz poszczególnych państw – ponieważ, jeśli istnieje swoboda ruchu kapitałów i próbuje się te kapitały opodatkować, ich właściciele mogą w każdej chwili zagrozić: „przeniesiemy się gdzie indziej” – więc to coś więcej niż symbolika. Poza symbolicznym wymiarem, chodzi o wpływ na ostateczny wynik.
To, co jest ważne w idei podatku Tobina, to fakt, że częścią propozycji wprowadzenia go jest projekt finansowania dóbr publicznych. To coś więcej niż symbol – to rozpoznanie potrzeby wspólnych akcji na globalnym poziomie. A jeśli mamy podjąć wspólne akcje na poziomie globalnym, potrzeba nam środków. Potrzebujemy środków na rozwój, pomoc ubogim, zwalczanie nędzy, rozwiązanie światowych problemów zdrowotnych i ekologicznych. Dzisiaj nie mamy na to funduszy.
Tak więc, podatek Tobina wiąże się z dwoma kwestiami naraz: stanowi źródło funduszy na zaspokojenie globalnych potrzeb i jest próba poradzenia sobie z niestabilnością spowodowaną przez wolność przemieszczania się kapitału, która wyrządziła tyle złego na całym świecie.
Myślę, że zwolennicy podatku twierdzą, że może on być tylko częścią całego mechanizmu – samo wprowadzenie nie spowoduje wielkiego efektu, ponieważ, jak sam powiedziałeś, istnieje zbyt wiele luk, którymi kapitał może „uciec”. Czy w pańskiej opinii Europa jest wystarczająco dużą jednostką, aby wprowadzić go samodzielnie?
O tak! Myślę, że - w przeciwieństwie do sytuacji opodatkowywania potrzebnych dóbr - nawet jeśli wprowadzenie podatku Tobina nie zaowocuje permanentną stabilnością rynków finansowych, nie wywoła wiele złego. Wiesz, jeśli zniechęci się w ten sposób do spekulacji, to świat nie stanie się przez to gorszym miejscem.
Światowa wydajność na pewno nie ulegnie pogorszeniu. Sądzę natomiast, że Europa powinna się obawiać przeniesienia transakcji poza kontynent. Jest więc sprawą bardzo ważną upewnienie się, że opodatkowaniu podlegają wszystkie transakcje, dokonywane przez mieszkańców Europy, nie ważne w jakim miejscu. To właśnie stanowi podstawową różnicę pomiędzy podatkiem Tobina, a dotychczasowym modelem podatków w Europie. Dlatego właśnie moim zdaniem podstawową kwestią jest pytanie: czy jest możliwe wprowadzenie podatku Tobina? Sądzę, że to kwestia techniczna.
Techniczna, czy polityczna?
Dokładnie: i techniczna i polityczna. Czy można stworzyć prawo, które samo zagwarantuje, że nie będzie omijane? Moje zastrzeżenia dotyczą głównie pewnych trudności wprowadzenia podatku, zwłaszcza jeśli chodzi o derywatywy i opcje*. Myślę, że są to trudności do pokonania. Potrzebujemy chyba jeszcze trochę nad tym popracować. Ludzie operujący na rynkach finansowych są bardzo kreatywni w omijaniu podatków, kiedy pracowałem w Białym Domu widziałem to na własne oczy. Nie chce tylko symbolicznego podatku. Chcę podatku, który sprawnie działa.
tłumaczył Jarosław Grzegorczyk
tekst pochodzi ze stron stowarzyszenia Attac