Kochanowski: Geje nie będą udawać małżeństw

[2002-08-01 14:09:59]

Problem wprowadzenia do systemu legislacyjnego zapisu o partnerstwie osób homoseksualnych jest coraz żywiej i poważniej dyskutowany w naszym kraju. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na przykład krajów Europy Zachodniej, w których tego typu regulacje stają się powoli powszechne i są rekomendowane przez Radę Europy i instytucje Unii Europejskiej. Aktualności sprawa nabiera też ze względu na inicjatywę posłanki Joanny Sosnowskiej z SLD dotyczącą wprowadzenia do polskiego prawa instytucji konkubinatu i związane z tą inicjatywą dość gwałtowne wypowiedzi polityków prawicy (Prawa i Sprawiedliwości czy Ligi Polskich Rodzin) zapowiadających obronę "tradycyjnej rodziny" przed próbami instytucjonalizacji związków jednopłciowych.

Zostawmy na boku realne perspektywy wprowadzenia do prawa polskiego tego typu rozwiązań. Wydaje się, że partie rządzące potraktowały tę propozycję jako "wyjście przed szereg" grupy posłów i nie zamierzają traktować problemu poważnie. Kwestia pewnego rodzaju oportunizmu polskich partii lewicowych, z łatwością porzucających kwestie światopoglądowe na rzecz "ważniejszych", głównie gospodarczych, to zupełnie oddzielny problem.

Chciałbym przedstawić punkt widzenia osób zainteresowanych wprowadzeniem tego rodzaju rozwiązania prawnego - punkt widzenia samych lesbijek i gejów oraz osób wspierających ich dążenia do uzyskania rzeczywistego równouprawnienia w omawianym zakresie. Jestem przekonany, że rozwiązanie problemu społecznej obecności lesbijek i gejów nie musi oznaczać wojny ideologicznej toczonej w atmosferze histerii i wrogości. Można różnić się mądrze, wypracować rozwiązanie, które będzie uwzględniało wrażliwość, potrzeby, stanowiska wszystkich stron.

Debata na temat legalizacji partnerstwa osób homoseksualnych jest w istocie kolejnym etapem sporu o charakter naszej demokracji oraz o relację między światopoglądem chrześcijańskim (katolickim) a systemem prawnym państwa. Stanowisko Kościoła jest jasne: duchowni domagają się respektowania przez polskie prawo fundamentalnych w rozumieniu Kościoła aspektów chrześcijańskiej etyki, nawet gdy statystycznie znacząca część społeczeństwa ma na dany temat zdanie odmienne. Dotyczy to przede wszystkim trzech gorących tematów publicznego dyskursu aksjologicznego w Europie: problemu wolności kobiet w decydowaniu o własnej płodności (wolny dostęp do aborcji), instytucjonalizacji związków partnerskich osób homoseksualnych oraz problemu eutanazji (jeszcze w Polsce niemal nieobecnego).

Kościół i pierwszy precedens

Oczywiście tematów "zapalnych" jest więcej (obecny parlament będzie bez wątpienia podejmował wiele z nich) - choćby problem nowoczesnej i odideologizowanej edukacji seksualnej, pornografii, wstydliwy problem dziwnego statusu prostytucji, ale także np. problem ochrony kobiet i dzieci przed przemocą w rodzinie. Choć zestawienie tych problemów może wydawać się mało fortunne, łączy je swego rodzaju ideologiczna "czapa", która sprawia, że rozmowa na takie tematy nieuchronnie prowadzi do sporu o pryncypia, o wartości, o charakter polskiej demokracji. Wiąże się to ze wspomnianym roszczeniem Kościoła katolickiego do utrzymywania w tych kwestiach rozwiązań, które są zgodne z oficjalną nauką Kościoła. Argumentacja jest oczywista: wielowiekowa katolicka tradycja naszej kultury i statystyczna dominacja wyznania rzymskokatolickiego w naszym kraju.

Istnieje jednak ważny precedens, z którym Kościół po początkowych trudnościach pogodził się do tego stopnia, że po 1989 r. nie pojawił się postulat rewizji status quo. Chodzi o kwestię rozwodów - sprawę niezwykle istotną w nauczaniu Kościoła. Nie ulega wątpliwości, że nauka o nierozwiązywalności sakramentalnego węzła małżeńskiego jest jednym z fundamentów katolickiej etyki, podstawą tak chronionej przez Kościół tradycyjnej rodziny. Rozwody są przez Kościół stanowczo i jednoznacznie odrzucane jako sprzeczne z naturą małżeństwa. Jednak duchowni akceptują obecność w polskim systemie prawnym instytucji rozwodu, choć z pewnością bez entuzjazmu. Owszem, podjęto w poprzednim parlamencie próby ograniczenia dostępu do rozwodu przez wprowadzenie instytucji separacji. Jednak fakt pozostaje - rozwody są obecne w polskim prawie i nikt poważny nie zamierza zmieniać tego stanu rzeczy.

Wspominam o tym z zasadniczego powodu: pogodziwszy się z obecnością procedury rozwiązania związku małżeńskiego, Kościół przystał na ustępstwo w kierunku laicyzacji państwa polegającej na stopniowej redukcji obecności norm etycznych wypływających ze światopoglądu religijnego w państwowym systemie prawnym. Przystał może bezwiednie, z pewnością niechętnie, jednak precedens jest przezeń akceptowany. Nie ulega wątpliwości, że każde następne ustępstwo Kościoła (polegające de facto na przyjęciu do wiadomości istnienia rozwiązania prawnego niezgodnego z etyką katolicką) poprzedzone będzie ostrą walką, wielkim wołaniem o niszczeniu cywilizacji chrześcijańskiej... Warto jednak zauważyć - proces tak pojętej instytucjonalnej laicyzacji trwa i Kościół powoli zaczyna się z tym godzić.

W obronie człowieka "innego"

W istocie bowiem mamy do czynienia z niezwykle głęboką zmianą społeczną, która z ogromnym, wywołanym peerelowską "hibernacją", opóźnieniem dociera do Polski. Jest to zmiana charakterystyczna dla naszego kontynentu i uwarunkowana rozwojem myśli demokratycznej, która w coraz większym stopniu stara się uwzględniać problemy i postulaty niezauważanych dotąd mniejszości i kategorii społecznych. Filozofia indywidualizmu, obrony praw człowieka, szczególnie człowieka w jakikolwiek sposób innego, filozofia równych szans, jedności w różnorodności, zawładnęła, jak mniemam, umysłami znakomitej części Europejczyków. Dominacja tej tendencji w europejskim życiu intelektualnym przekładała się do niedawna na preferowanie przez wyborców partii socjaldemokratycznych otwarcie zapowiadających bardzo znaczące zmiany w obliczu ideowym Europy - wprowadzanie do systemu prawnego instytucji partnerstwa lesbijsko- gejowskiego czy eutanazji.

Zgadzam się z publicystami katolickimi, którzy łączą te dwie sprawy (i nie tylko te) w jeden wątek: przeobrażania kultury europejskiej poprzez opieranie jej na jednoznacznie laickich, odwołujących się do praw jednostki i praw mniejszości, wartościach i normach etycznych. Jest to prosta konsekwencja przyjęcia zasady: państwo nie może narzucać jednostce jakiejkolwiek ideologii, a do jego naczelnych zadań należy umożliwienie jednostkom rozwoju zgodnego z indywidualnymi predyspozycjami, wyborami, preferencjami. Jedynym ograniczeniem jest tu tylko bezpieczeństwo innych ludzi. W tej perspektywie ustawa o partnerstwie jednopłciowym nie jest jakimś specyficznym rodzajem uprzywilejowania osób homoseksualnych, lecz aktem sprawiedliwości umożliwiającym gejom i lesbijkom życie zgodne z własną wewnętrzną prawdą, życie z godnością.

Ustawodawca powinien wiedzieć

Wprowadzenie do polskiego systemu prawnego takiego rozwiązania jest zatem niezbędne przynajmniej z trzech zasadniczych powodów. Oznacza przede wszystkim odrzucenie dyskryminacji dwóch mężczyzn i dwóch kobiet pragnących tworzyć rodzinę, dyskryminacji uwarunkowanej ideologicznie: opartej na katolickiej normie niewłaściwości aktywności homoseksualnej oraz normie ograniczającej pojęcie rodziny do płodnej pary heteroseksualnej żyjącej w ramach sakramentalnego małżeństwa. Odrzucenie tej dyskryminacji jest w moim rozumieniu, proszę wybaczyć patos, aktem sprawiedliwości bez mała dziejowej: oznacza przyjęcie przez państwo do wiadomości, że niektórzy obywatele pragną tworzyć rodzinę z osobą tej samej płci, i wprowadzenie takich rozwiązań prawnych, które taką możliwość stworzą. Z punktu widzenia istoty demokracji, filozofii praw człowieka słuszność tego typu rozwiązania nie ulega wątpliwości. Państwo nowoczesne nie może ograniczać prawa obywateli z powodów ideologicznych, jedynym wyjątkiem są względy bezpieczeństwa, które tu nie mają zastosowania. Przeszkodą mogą zaś być przyczyny o charakterze ideologicznym - wybór pomiędzy normą opartą na światopoglądzie religijnym a normą uwarunkowaną aktualnym stanem wiedzy naukowej.

Jest to druga racja przemawiająca za wprowadzeniem takiego rozwiązania. Uchwalenie ustawy o związkach partnerskich osób homoseksualnych oznacza przyjęcie przez ustawodawcę do wiadomości, że zgodnie z obecnym stanem wiedzy naukowej homoseksualizm nie jest zachowaniem o charakterze dewiacyjnym (w medycznym tego słowa znaczeniu). Podtrzymywanie stanu prawnego nieuwzględniającego owego stanowiska nauki oznacza podtrzymywanie na poziomie państwowym norm etycznych o charakterze religijnym, co jest aspektem państwa wyznaniowego. To zaś w nowoczesnym państwie demokratycznym nie powinno mieć miejsca, o ile nie jest wyraźnie wskazane przez preferencje wyborcze obywateli. Wyniki, jakie w kolejnych wyborach uzyskują ugrupowania fundamentalistycznie katolickie, czynią ten problem przejrzystym.

Z punktu widzenia przeciętnego geja

Naturalnie z punktu widzenia przeciętnej lesbijki i przeciętnego geja znaczenie zasadnicze ma trzecia racja przemawiająca za partnerstwem osób homoseksualnych. W istocie bowiem owa ustawa wprowadzająca taką instytucję ma być niczym innym jak pakietem przepisów regulujących kwestie współodpowiedzialności prawnej i finansowej dwóch osób tej samej płci - możliwość prowadzenia wspólnego gospodarstwa z prawem dziedziczenia, możliwość podejmowania wspólnych decyzji o charakterze cywilnoprawnym, możliwość występowania wobec różnego rodzaju instytucji w charakterze jednego podmiotu prawa. Nie są to, jak widać, żadne rewolucyjne rozwiązania.

Nie jest prawdą, że obecny stan prawny umożliwia już tego typu regulacje. Praktyka pokazuje, że wciąż dochodzi do sytuacji urągających godności osób homoseksualnych i ich miłości - zapisy testamentów są bez najmniejszych problemów podważane, próba załatwienia jakiejkolwiek urzędowej sprawy w imieniu partnera kończy się fiaskiem (dla urzędów wieloletni partnerzy są dla siebie po prostu osobami obcymi), zdarzają się przypadki niedopuszczenia partnera do szpitalnego łóżka chorego, naturalnie wszelkiego rodzaju udogodnienia przeznaczone dla małżonków heteroseksualnych (choćby banalne odebranie przesyłki na poczcie) są poza dostępem. Proste codzienne problemy... Jednak to właśnie one czynią ze wspólnego życie pary homoseksualnej batalię z kolejnymi urzędniczkami i urzędnikami. A obok tego jest refleksja czysto osobista, potrzeba chyba jednak ogromnej empatii, by ją zrozumieć: oto partner, z którym żyję kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat, który jest mi najbliższą osobą, w świetle prawa jest obcy... I nie warto ułatwiać sobie refleksji przez stwierdzenie, ze geje i lesbijki "nie budują" związków wieloletnich: to bzdura uwarunkowana stereotypami. Chętnych skontaktuję z osobami tworzącymi takie związki, od siebie począwszy.

Na zakończenie jeszcze dwie uwagi: nie ma żadnej konieczności, by dla rejestrowanych związków homoseksualnych używać terminu "małżeństwo". Geje i lesbijki nie zamierzają "imitować" małżeństwa heteroseksualnego, mają własne wartości, własny styl życia i własne modele związków. Jest najzupełniej wskazane, by termin ten pozostał terminem zarezerwowanym dla związków kobiety i mężczyzny, choćby ze względu na tradycję kulturową mającą swoje odbicie w języku. Druga uwaga: w Polsce nie ma obecnie i długo nie będzie debaty na temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Jej podnoszenie jest wyłącznie sztucznym podgrzewaniem atmosfery. W chwili obecnej dziecko adoptowane przez parę homoseksualną byłoby z pewnością negatywnie naznaczane, co byłoby obarczaniem małego człowieka ciężarami nieprzeznaczonymi dla niego. Nie oznacza to jednak braku możliwości podjęcia takiej debaty w przyszłości.

Czy w Polsce zostanie wprowadzona instytucja partnerstwa osób homoseksualnych? Wydaje się, że obecna sytuacja polityczna sprzyja takiemu rozwiązaniu: lewicowy parlament, lewicowy prezydent... Jednak reakcja większości lewicowych parlamentarzystów na projekt posłanki Sosnowskiej nie jest zachęcająca. Mimo to warto dyskutować, poszukując takiego rozwiązania, które uwzględniać będzie także wrażliwość wspólnoty katolickiej, nie powstrzymując jednocześnie naszego kraju przed dołączeniem do grona państw europejskich respektujących prawa osób homoseksualnych. Siła demokracji wyraża się bowiem jej stosunkiem do mniejszości - to truizm. Myślę, że polska demokracja stoi przed próbą i mam nadzieję, jako Europejczyk, jako obywatel i jako gej, że próbę tę przejdzie pomyślnie.

Jacek Kochanowski

Członek warszawskiej FMUP, doktorant Instytutu Socjologii UW, zajmuje się studiami lesbijsko-gejowskimi i teorią queer

Tekst ukazał się w dzisiejszej Gazecie Wyborczej


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku