Czy nie jest właściwe, aby w nowej europejskiej konstytucji znalazły się sformułowania religijne, czyli słynne invocatio Dei? Przecież większość Europejczyków to ludzie mniej lub bardziej religijni.
Nie ma sensu forsowanie tego rodzaju sformułowań. Znaczna część Europejczyków to ludzie obojętni religijnie. Z każdym rokiem rośnie także oddziaływanie na naszym kontynencie religii niechrześcijańskich. A przede wszystkim nie jest prawdą, że korzenie Europy są chrześcijańskie. To jest mit. W rzeczywistości, korzenie naszego kontynentu są pogańskie. Jeżeli ktoś koniecznie zatem chciałby dokonywać odniesień religijnych, to powinien odwoływać się raczej do bogów niż do Boga. To jest ogromne zakłamanie: udawanie jakoby historia Europy rozpoczęła się wraz z przyjęciem chrześcijaństwa. A poza tym należy szanować poglądy ateistów.
Chrześcijaństwo, zwłaszcza w naszej części kontynentu wyrosło na pogorzelisku religii etnicznych, pogańskich.
Uważam, że najwyższy czas, aby się opamiętać. Nie żyjemy już w czasach średniowiecza. Lęk przed śmiercią, czy gniewem bóstwa uzasadnia dążenia do zapisania odwołania do Boga w konstytucji. To raczej lęk przed potęgą Kościoła rzymskokatolickiego jest motorem takiego działania. Invocatio Dei byłoby pogwałceniem wolności światopoglądowej. To smutne, że ten pomysł zrodził się w Polsce i jest lansowany przez przedstawicieli naszego kraju w Konwencie Europejskim.
Niestety, niektórzy przedstawiciele polskiej lewicy składali zapewnienia, że będą pilnować realizacji tego kościelnego w gruncie rzeczy pomysłu...
Wiele osób w Polsce jeszcze do niedawna żywiło złudzenia, że wejście do Unii automatycznie przyniesie nam większą dozę wolności światopoglądowej. Tak się niestety nie stanie. Kościół robi wszystko, aby zagwarantować sobie uprzywilejowaną pozycję w Polsce, również po integracji z Unią. Wielu z nas miało jednak nadzieję, że akcesja przyniesie zrównoważenie wpływów Kościoła. Dla niektórych był to zapewne główny powód działania na korzyść wejścia Polski w struktury europejskie. W obecnej sytuacji ten powód traci rację bytu.
Wracając do „korzeni Europy”. Czy nie jest tak, że współczesna Europa wolności, dobrobytu i praw człowieka ma raczej korzenie oświeceniowe niż chrześcijańskie? To wtedy, a nie w katolickim średniowieczu czy w czasie reformacji powstały idee szacunku dla osoby ludzkiej.
Dobrym przykładem jest tutaj Francja – „wolność, równość i braterstwo” to przecież hasła rewolucji 1789 r. Ten właśnie kraj jest zresztą teraz wzorem konsekwentnego rozdziału Kościoła od państwa. Pora najwyższa, by wszyscy chcieli zrozumieć, że żądanie neutralności światopoglądowej państwa nie ma nic wspólnego z ograniczeniem wolności religijnych.
Jeżeli współczesna Europa ukształtowała się nie pod wpływem, ale na przekór Kościołowi, to czy forsowanie zapisu o „chrześcijańskich korzeniach” nie jest zwykłym nadużyciem?
Europa praw człowieka wywodzi się z oświecenia, a swój zalążek ma jeszcze wcześniej, w okresie odrodzenia, kiedy odżyło dziedzictwo antyku. Prawa człowieka nie narodziły się w średniowieczu, bo odwołanie się do nich jest zwrotem ku pewnym wartościom świeckim. Tymczasem średniowiecze było na wskroś religijne. Odwoływanie się do praw człowieka stanowi przeciwwagę dla tych, którzy odwołują się do autorytetu Kościoła. Koncepcja praw człowieka nie wyrosła na gruncie teologii i filozofii katolickiej. Raczej w opozycji do niej, w rezultacie troski, by zagwarantować każdemu wolność światopoglądową.
W naszej konstytucji zapis o neutralności światopoglądowej państwa jest tak szeroko rozumiany, że obejmuje także całkowity brak tej neutralności. Finansowanie Kościołów jest przecież formą zaangażowania państwa na ich rzecz.
W żadnym wypadku nie może powiedzieć, że zapis o neutralności jest u nas realizowany. Wręcz przeciwnie, jest on nagminnie łamany. Polska to kraj, w którym nie ma miejsca dla osób bezwyznaniowych i ateistów. Proszę zauważyć: u nas prawie nikt publicznie nie przyznaje się do tego, że jest niewierzący. Trudności mają także wyznawcy innych religii niż katolicka. Ostatnio Adwentyści Dnia Siódmego doczekali się niewłaściwych wypowiedzi w telewizji na swój temat.
Rozmawiał Adam Cioch
Powyższy wywiad ukazał się na łamach ostatniego numeru tygodnika „Fakty i mity”[nr. 11 z br.]