W jednolitym froncie z neoliberałami
[2003-04-02 12:19:58]
Doszedłem jednak do wniosku, że w artykule Kowalewskiego znalazło się tak wiele przekłamań, dotyczących mojej osoby, że czytelnikom lewica.pl należy się choćby krótkie wyjaśnienie. "Rewelacje""antyfaszystów" Już od początku autor artykułu „W jednolitym froncie ze skrajną prawicą” twierdzi że ATTAC „...od chwili, gdy powstał, niewiele się rozwinął, liczba jego członków jest niewiele większa niż podczas I Walnego Zebrania – i zapewne już się nie stanie, a to dlatego, że jest obciążony kilkoma ciężkimi grzechami pierworodnymi.” Muszę go rozczarować, stowarzyszenie ATTAC ma się dobrze, a liczba jego członków i sympatyków rośnie. Regularnie odbywa spotkania i aktywnie uczestniczy w ruchu antywojennym. Z.M. Kowalewski wykazuje się życzeniowym sposobem postrzegania świata, na zasadzie, „skoro kogoś skrytykuję, to znaczy że jest on bez szans na powodzenie”. Nieznajomość obecnej działalności ATTACu można złożyć na karb tego, że mój adwersarz od czasu zebrania założycielskiego, nie interesował się tym stowarzyszeniem. Moim zdaniem stracił tym samym prawo do krytykowania kierunku jego rozwoju. Przyjście na spotkanie założycielskie i zrobienie tam przedstawienia, polegającego na opuszczeniu sali, ponieważ lewicowy autorytet został obrażony, pasuje raczej do licealisty, bawiącego się w rewolucję, a nie kogoś kto chce być postrzegany jako intelektualista i wydawać sądy. Celowo pominąłem ten element w moim wcześniejszym artykule, z szacunku do Z.M. Kowalewskiego, teraz jednak muszę go ujawnić. Tutaj rzeczywiście ma on rację, że razem ze Stefanem Zgliczyńskim rozpętał „antyfaszystowską” nagonkę. W następnej części artykułu Kowalewskiego „odkręca” on błędy faktograficzne, jakie podobno popełniłem, pisząc o ATTACu. Wyjaśnia czytelnikom rzekome powiązania tej organizacji ze skrajną prawicą, jednak jego dowody nie trzymają się kupy. Nie przytacza ani jednego jej stanowiska, które w jakikolwiek sposób miałoby związek z myślą skrajnie prawicową. Jeśli takim dowodem ma być używanie w niektórych publikacjach sformuowania „interes narodowy”, to skrajną prawicą można by nazwać w tym kraju znaczącą większość grup. Doprawdy wychodzi tutaj niezrozumienie samej idei ATTACu, jako stowarzyszenia ponadpolitycznego, nie ograniczającego się do stałego kręgu kółek dyskusyjnych radykalnej lewicy. Trudno oczekiwać więc żeby posługiwał się on na przykład terminologią trockistowską i nawoływał do światowej rewolucji. Ze swojej strony mogę dodać jedynie, że bardziej sobie cenię współpracę z osobami, które nie mają rewolucyjnych poglądów, ale robią coś dla ludzi, niż z „radykalnymi lewicowcami” potrafiącymi tylko pisać kolejne artykuły, a w najlepszym wypadku odezwy, mówiące „dlaczego należy poprzeć daną akcję”. Nie zaglądam przy tym do życiorysów tych ludzi, bo mnie one po prostu nie interesują. Przyznam się tu do straszliwej tajemnicy, którą ukrywałem od dawna. Kilka lat temu jeden z moich artykułów o zamachu gen. Pinocheta w Chile i zbrodniach CIA, został opublikowany w „Kurierze Związkowym” Sierpnia 80, ciekawe czy w związku z tym Kowalewski również mi przypnie łatkę „faszysty”. W przeciwieństwie do mojego adwersarza wolę zwracać uwagę na obecne poglądy członków ATTACu, a tu żadnych przejawów rasizmu czy ksenofobii nie zauważyłem. Wręcz przeciwnie, mazowiecki oddział stowarzyszenia szykuje się teraz na przykład do akcji przeciwko wprowadzaniu wiz dla osób zza wschodniej granicy. Kowalewski ubolewa również, że kierownictwo ATTACu ostro potraktowało jego donos na nie do „centrali” we Francji. Po pierwsze prezentuje on w tym momencie, charakterystyczne dla części lewicowych grupek, zamiłowanie do centralizmu. „Jeśli się nie podoba działanie na szczeblu krajowym, to można napisać do mitycznej centrali, która wszystko załatwi, przyśle odpowiednie dyrektywy i rozwiąże sekcje krajową” zdawał się myśleć Kowalewski. Dla mnie takie myślenie z demokracją nie ma wiele wspólnego. Przypomina raczej pewne wydarzenie z roku 1937 roku, na linii Komunistyczna Partia Polski – centrala w Moskwie. Resztę niech już czytelnicy sami sobie dopowiedzą. Gdy okazało się , że takie rozwiązanie nie przejdzie, Kowalewski był oburzony, że został skarcony przez kierownictwo ATTAC Polska. Ja dziwię się jedynie że odpowiedź na jego działania była tak łagodna. Na miejscu obrażonych użyłbym bardziej zdecydowanych sformułowań, zwłaszcza że obrażającymi były osoby z zewnątrz, które nic dla ruchu nie zrobiły, a jedynie krytykowały. W jednolitym froncie z elitami Zapewniam mojego adwersarza, że uważam się za socjalistę i w pełni akceptuję ideologię ATTACu. Fakt że znalazły się w niej sformułowania, dotyczące „suwerenności” i „obrony kultury” wcale nie jest równoznaczny z nacjonalizmem. Chodzi przecież o obronę przed multikorporacjami i zalewem tandetnej Mc „kultury”. Nie przeszkadza mi bynajmniej, że w deklaracji ideowej nie pisze się o „walce proletariatu” czy „obaleniu kapitalizmu”. Gdybym miał należeć tylko do organizacji, których program jest pisany całkowicie pod moje dyktando, to prawdopodobnie musiałbym założyć jednoosobową grupę lewicową Piotra Ciszewskiego. Wydaje mi się że autor tekstu „W jednolitym froncie...” założył właśnie taką grupę kilka lat temu i nadal pozostaje ona jednoosobowa. Wpisuje się tym samym w tradycję części radykalnej lewicy, która nawet mając 30% poparcia, nie umiałaby stworzyć realnej siły politycznej, ponieważ od razu podzieliłaby się na dwadzieścia ugrupowań, kłócących się o interpretacje, nieżyjących od stu lat klasyków i stosunek do FARC w Kolumbii. Przewodniczący Muskat zarzuca Kowalewskiemu, że ten działa w jednym rzędzie z neoliberałami i ma rację. „Antyfaszystowscy” lewicowcy, znaleźli wspólny punkt z redakcją „Gazety Wyborczej” i systemowym „antyfasztstą”, a również antykomunistą, tyle że na razie ukrytym, Pankowskim. Tylko ich słabej sile przebicia zawdzięczamy fakt, że w korporacyjnej prasie nie ukazały się nagle demaskatorskie artykuły o powiązaniach antyglobalistów z faszystami. Czy możemy się czegoś podobnego spodziewać w przyszłości, czas pokaże. Twierdzenia o istnieniu jakiejś mitycznej „opozycji antysystemowej”, polegającej na sojuszu ekstremów, to jakaś kolejna spiskowa teoria dziejów, ponieważ jeśli rzeczywiście coś podobnego istniało, to nie było niczym więcej jak kolejną kilkuosobową sektą i z pewnością nie należał do niej ATTAC. Podobnie jest z rzekomym koordynowaniem przeze mnie i innych działaczy ATTAC ataków na Kowalewskiego. Mój adwersarz z „mistrzowskim” wyczuciem uderza w jeden z ważniejszych elementów ruchu przeciwników globalizacji kapitalizmu w Polsce. Jego tekst odbieram również jako godzący w jedność Inicjatywy Stop Wojnie i środowisk protestujących przeciwko agresji na Irak. W demonstracjach biorą aktywny udział zarówno członkowie ATTAC, jak i grup które są wobec tego stowarzyszenia krytyczne. Umiały się jednak wznieść ponad partykularne interesy i wspólnie budować protest. Nie ma nic gorszego niż skłócenie tych środowisk właśnie obecnie, kiedy jedność jest najbardziej potrzebna. Kowalewski, który nie włożył wiele pracy w przygotowywanie protestów, dzisiaj zachowuje się jak słoń w składzie porcelany, mówiąc, kto jest dobry, a kto „faszysta” lub „sojusznik faszystów”. Różnorodność ruchu antywojennego, to jego siła, Z.M.K. próbuje to wszystko zniweczyć, jednym tekstem. Można by przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby był to jedynie wyraz jego urażonej dumy, który zostanie umieszczony w internecie i szybko zapomniany, jednak stanie się to początkiem ostrej debaty, o wywołanie której chyba chodziło. Znając kłótliwość części radykalnej lewicy, może się to przełożyć na poważny konflikt o sprawę, która obecnie wcale nie jest najbardziej istotna. Miesiące ciężkiej pracy ludzi z różnych środowisk mogą zostać przekreślone przez jedną osobę, tylko w teorii należącą do ruchu przeciwników globalizacji kapitalizmu. Papierowi antyfaszyści Pragnę zdementować również informacje, które pojawiają się w tekście „W jednolitym froncie ze skrajną prawicą” odnośnie mojego uczestnictwa w ruchu antyfaszystowskim. Kowalewski przeciwstawia dobrego antyfaszystę Pankowskiego i jego stowarzyszenie „Nigdy Więcej” złemu antyfaszyście Ciszewskiemu. Cieszę się przynajmniej że zostałem zaliczony do antyfaszystów, chociaż może autorowi chodziło o jakiś pokrętny „faszystowski antyfaszyzm”, czyli taką nową mutację faszystów, protestującą przeciw faszyzmowi. „Ciszewski należy do grona rekordzistów wśród organizatorów nieudanych demonstracji, które zdemoralizowały wielu uczestników i na których wielu z nich tak się sparzyło, że teraz dmuchają na zimne i nie chodzą nawet na udane demonstracje” grzmi Kowalewski. Nie pozostaje mi nic innego jak wybaczyć mu niewiedzę, ponieważ nie był na żadnej organizowanej lub współorganizowanej przeze mnie demonstracji antyfaszystowskiej, ma prawo nie pamiętać co się na nich działo. Ma prawo nie wiedzieć, że w każdej z nich uczestniczyło po kilkaset osób, pomimo że nie zostały one zauważone przez „dyżurnych antyfaszystów” w rodzaju Pankowskiego, między innymi dlatego że obok haseł antyrasistowskich, wznoszono na nich również antykapitalistyczne i niesiono czerwone sztandary. Nie było też działaczy Unii Wolności, z którymi tak przyjaźni się Pankowski. Jeśli informację o działalności radykalnych antyfaszystów czerpie się z oficjalnej prasy, to rzeczywiście można dojść do podobnych wniosków. Po znanym działaczu radykalnej lewicy, jakim z pewnością jest Kowalewski można by jednak spodziewać się czegoś więcej. Następnie mój adwersarz przecenia moje siły, zakładając, jakobym był wszechwiedzący i pisze „Redakcja „Rewolucji” (i zapewne również kierownictwo „Nigdy Więcej”) chętnie poprosi Ciszewskiego o zorganizowanie szkolenia nt. „Jak wpływać na świadomość zwykłych ludzi””. Otóż nigdy nie twierdziłem nic podobnego. Doprawdy dziękuję za docenienie mojej skromnej osoby, jest to jednak ogromna przesada. Fakt że skrytykowałem papierowy antyfaszyzm „Nigdy więcej” nie oznacza że mam monopol na wiedzę. Być może pisanie o bójce kibiców, podczas której jedna grupa krzyczy na drugą „Żydzi!”, jako o wielkim zajściu rasistowskim, jest najskuteczniejszym sposobem na zwalczanie skrajnej prawicy? W ogóle nie uważam walki z faszyzmem samej w sobie za kluczowe zadanie radykalnej lewicy. Odejście od akcji jedynie antyfaszystowskich i prowadzenie ich w szerszym kontekście, na przykład sprzeciwu wobec zamykania granic, czy wojen, uważam za wyraz dorastania ruchu. „Ciszewski ostro skarcił lewicowe grupy polityczne za to, że na demonstracje, które robią, nie potrafią mobilizować nawet własnych członków. Uczynił to wkrótce po pamiętnym, uwieńczonym totalnym fiaskiem, „marszu antykapitalistycznym” z 22 czerwca, który współorganizował. O ile się nie mylę, sam sprowadził na ten marsz bodaj dwóch członków swojej własnej organizacji.” Pisze dalej Kowalewski. Tutaj również należy mu wybaczyć, gdyż i tej demonstracji nie zaszczycił swoją obecnością. Liczba jej uczestników, należących do FMUP była porównywalna z tą zmobilizowaną przez inne grupy i liczyła kilkanaście osób. Nie o licytowanie się jednak chodzi. Nie obiecywałem zmobilizowania mas ludowych, w przeciwieństwie do „rewolucjonistów” od których zapewne Kowalewski uzyskał powyższe informacje. Po raz kolejny okazuje się że to niby ja mam kluczowy wpływ na organizowanie czegokolwiek robionego przez radykalną lewicę w Warszawie. Niech więc mój adwersarz w końcu zdecyduje się czy należę do tej radykalnej lewicy czy nie, bo z jego tekstów sam nie za bardzo się orientuję. Poza tym ścierpiałbym wszelką krytykę, ale od osoby, która była w komitecie organizacyjnym C22 i razem z nami pracowała. O ile mi wiadomo Z.M. Kowalewski nie rozwiesił ani jednego plakatu, nie rozesłał ani jednej informacji o proteście, nie zaproponował żadnej koncepcji działania ani nie wspomógł organizatorów złamanym groszem. To odbiera mu prawo do wypowiadania się na temat C22 i porażki tej inicjatywy. Kilka wersów wcześniej czytelnik dostrzega jednak prawdziwy powód ataku na moją osobę : „Ciszewski ma manię pouczania kogo się da co powinien robić – niedawno pouczał redakcję „Rewolucji”...” Rzeczywiście straszne. Cóż takiego było w tej mojej krytyce „Rewolucji” pisanej z pozycji czytelnika pisma? Śmiałem zauważyć że Hezbollah i FARC nie są tematami, które dotyczą w jakikolwiek sposób polskiej rzeczywistości i że redakcja mogła wybierać spośród masy innych tematów, dotyczących sytuacji w Europie. Majestat został jednak obrażony, bo gdzież mi szaremu czytelnikowi do speca od Ameryki Południowej i redaktora pisma. Nie wolno krytykować! Nawet w umiarkowany sposób. Liczą się tylko wyrazy zachwytu i wiernopoddańcze hołdy. Bardzo to „lewicowe”. Potrzeba Komitetu Centralnego Zawsze byłem zwolennikiem ruchów zdecentralizowanych, których członkowie mają prawo do własnych poglądów i mogą publikować w takich tytułach, w jakich chcą. Autorowi tekstu o „Jednolitym froncie z faszystami” najwyraźniej to przeszkadza. Nie ocenia on ludzi po tym co piszą, ale gdzie piszą. Najwyraźniej należałoby stworzyć „indeks tytułów zakazanych” i odpowiedni Komitet Centralny, który by go weryfikował. Nic to że w tekstach działaczy ATTACu nie ma elementów nacjonalistycznych. Publikują przecież w gazecie, w której publikuje też ktoś, kto coś kiedyś powiedział lub napisał. Z uporem maniaka Kowalewski twierdzi, jakoby „Obywatel” był organem prasowym ATTACu. Przecież jeśli pisze w nim przewodniczący, to musi to być organ prasowy stowarzyszenia. Po raz kolejny centralistyczne partyjniackie myślenie, nie mające nic wspólnego z prawdziwym lewicowym podejściem. Ja jednak cały czas twierdzę, że jeśli nie jest to oficjalnie stwierdzone w stopce redakcyjnej, ani w tytule, to „Obywatel” nie jest organem prasowym ATTACu. Poza tym w najnowszych numerach zrezygnowano już z recenzowania prasy prawicowej czy książek, a elementów radykalnie lewicowych jest coraz więcej. Śmiem twierdzić że jest to pismo o wiele bardziej życiowe od „Rewolucji”. Reszty „rewelacji” Kowalewskiego nawet nie będę komentować, aby nie zanudzać czytelników. Na koniec muszę skomentować jeszcze jeden fakt. W swoim tekście twierdzi on że sprawa ATTACu zatacza coraz szersze kręgi, również za granicą. Oznacza to ni mniej ni więcej, że Kowalewski, Pankowski i Zgliczyński, wykorzystują swoje kontakty do szerzenia swojej propagandy. Gdyby równie ochoczo walczyli z neoliberalizmem już dawno pomogliby w budowie ruchu sprzeciwu, nie mają jednak nic do zaoferowania, stosują taktykę „napluć, napluć, a nuż coś się przyklei”. Nie wiadomo tylko czy zdają sobie sprawę z tego że podcinają gałąź na której siedzi prawie cała polska radykalna lewica. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?