Ciszewski: Pierwszomajowe przemyślenia
[2003-05-04 18:16:03]
W całym kraju było ono wykorzystywane przez pseudolewicę z SLD do szerzenia propagandy na rzecz Unii Europejskiej. W Warszawie w pochodzie wziął nawet udział premier Leszek Miller, który najpierw niemal każdą decyzją uderza w świat pracy, a obecnie bezczelnie obiecuje że już niedługo będzie lepiej i odczujemy poprawę. Wtóruje mu w tym cały chór aparatczyków z SLD – UP, oraz smętnych resztek PPS (historyczni działacze tej partii obracają się chyba w grobach), robiących wszystko, aby tylko pokazać się u boku szefa rządu. Nie dziwi w związku z tym odmowa brania udziału w pochodzie przez związkowców z OPZZ. Zastanawiający jest natomiast fakt, że nie odważyli się oni zorganizować własnej demonstracji. Czyżby SLD pozwoliło im jedynie na ten symboliczny gest sprzeciwu, ale już nie na osobny marsz, na którym z pewnością wznoszone byłyby hasła antyrządowe. Dodatkowo, wewnętrznym zarządzeniem władz, zabroniono związkowcom uczestniczenia w jakichkolwiek obchodach, przez co zamknięto im możliwość wzięcia udziału w marszach radykalnej lewicy. Przewodniczący OPZZ wystąpił na początku SLDowskiego pochodu, obok Leszka Millera i ... czytał oświadczenie władz związku, że nie weźmie on udziału w tegorocznych obchodach, w związku z katastrofalną sytuacją społeczną. Trudno doprawdy wyobrazić sobie lepszy popis dwulicowości i braku politycznej konsekwencji. Biurokracja związkowa, przy okazji 1 maja całkowicie się skompromitowała. Niestety nie udało się stworzyć jakiejś sensownej lewicowej alternatywy. Bardziej radykalne pochody, które miały miejsce w Warszawie, były o wiele mniejsze niż rok czy dwa lata temu. Jest to ciekawe, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę że warunki do wzrostu popularności radykalnej lewicy są coraz lepsze. Wydaje się, że na fali coraz szerszego zainteresowania ruchem sprzeciwu wobec kapitalistycznej globalizacji oraz wzrostu niezadowolenia wśród ludzi młodych, środowiska „na lewo od SLD” powinny rosnąć w siłę. Przy okazji Święta Pracy okazało się jednak, że większość z nich strzela gola do własnej bramki, między innymi poprzez brak jakiejkolwiek współpracy pomiędzy grupami. Najpoważniejszym błędem było zorganizowanie 1 Maja aż trzech radykalnych pochodów. Jeden organizowała Nowa Lewica, Piotra Ikonowicza. Na tej demonstracji zgromadziły się różne środowiska lewicowe. Niestety okazało się że możliwości mobilizacyjne wszelkich „walczących” i „rewolucyjnych” grup, tak chętnie mówiących o budowaniu masowych partii, są praktycznie żadne. Obecnie krąży nawet anegdota, że nie przyniosły one swoich transparentów, ponieważ nie byłoby komu ich nieść. Plus za organizację tego pochodu należy się mimo wszystko Nowej Lewicy, która zmobilizowała na niego około 100 osób, w tym, co najważniejsze, przedstawicieli bezrobotnych i środowisk pracowniczych. Często niektóre grupy w swoim rewolucyjnym awangardyzmie zapominają, że to przecież o prawa takich ludzi toczy się walka. Właśnie oni powinni mieć najwięcej do powiedzenia na 1 maja. Niestety prysł mit Konfederacji Pracy jako nowego typu radykalnego związku zawodowego, lansowany przez część środowisk lewicowych. Nie zmobilizowała ona więcej niż kilka osób. Należy przyznać że są w niej radykalni działacze, którzy reprezentują wysoki poziom, jednak w świetle tego co miało miejsce 1 maja, traktowanie KP, jako wyjątkowego związku, jest grubą przesadą. W końcu nie wystawiła ona nawet choćby kilku przedstawicieli struktur zakładowych, a na demonstrację przysłała tych samych ludzi co zwykle. Drugi pochód organizowany przez Inicjatywę Stop Wojnie uważam za całkowitą pomyłkę. Jego organizatorzy najwyraźniej uważali, że po sukcesie demonstracji antywojennej z lutego i marca, również na tej pojawią się tysiące ludzi. Okazało się że tym samym zniszczyli ruch antywojenny w Polsce. Pod Kolumną Zygmunta, na Placu Zamkowym, zgromadziło się, według najbardziej optymistycznych szacunków 200 osób. Oznacza to de facto koniec Inicjatywy Stop Wojnie, ponieważ jej kampania była ostatnio prowadzona w sposób, który doprowadził do wyeksploatowania tematu, przez co stała się monotonna. Na 1 maja pojawiły się dokładnie te same hasła i transparenty, tak jakby sytuacja w kraju nie była tego dnia ważniejsza. Obawiam się, że zniechęciło to wiele osób, które gotowe byłyby zaangażować się w sprzeciw wobec okupacji Iraku, ponieważ ile razy można słuchać tych samych przemówień i tak samo demonstrować. Poza tym niska frekwencja na marszu antywojennym była antyreklamą dla sprawy, a korporacyjne media mogły rozkoszować się pokazywaniem pustego placu i grupki ludzi z kilkoma transparentami. Ile razy można demonstrować w 100 osób? Ważny był również fakt że poprzez wybór miejsca rozpoczęcia marszu i odmowę ruszenia z ronda De Gaulle’a Inicjatywa Stop Wojnie pozbawiła się możliwości zakłócenia pochodu SLD, w którym szli przecież politycy odpowiedzialni za udział Polski w agresji na Irak. Pozytywnym akcentem było połączenie obu pochodów w połowie trasy. Nie wiem na ile ich organizatorzy wpadli na ten pomysł z własnej inicjatywy, a na ile byli do tego zmuszeni niską frekwencją, ale przynajmniej udało się przejść część trasy razem. Tyle że maszerujące naprzeciw siebie pochody i powitanie prowadzących je działaczy wyglądały ja scena z filmu Barei. Przepychanie się, przy połączeniu, ludzi z czerwonymi flagami i tych idących z transparentami antywojennymi było tragifarsą. Dziwne było również to że demonstrujący przemaszerowali pod ambasadę USA, a nie np. pod Sejm i niemal wszystkie przemówienia tam wygłoszone dotyczyły sytuacji w Iraku. Jedynie Piotr Ikonowicz nawiązał do sytuacji ekonomicznej w Polsce, ale również niedostatecznie wyraźnie. Klimat pomieszania różnych wątków wzmacniał fakt, że wznoszono hasła antywojenne i ekonomiczne na przemian. Poza tym trudno mówić o bezrobociu, gdy ma się za plecami transparent Stop Wojnie, a ludzie wznoszą okrzyki „zrzucić Busha a nie bomby”. Oczywiście nie oznacza to że którykolwiek z tych postulatów nie pasuje do 1 maja, tyle że trzeba znać umiar i nie mieszać wszystkiego ze wszystkim. O godzinie 15 rozpoczął się trzeci pochód (M1), organizowany przez anarchistów. Przybyło na niego około 300 osób. Na uwagę zasługiwała ciekawa oprawa, zwłaszcza grupa przygrywających podczas marszu bębniarzy i pomysł z robieniem jak największego hałasu, aby zostać zauważonym. Tutaj również pojawiły się akcenty antywojenne i ekonomiczne. Demonstracja nawiązywała do polskich problemów, w związku z czym zmierzała pod Pałac Prezydencki, gdzie odbywało się spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego ze środowiskami biznesu i biurokracją związkową. Pomysł był całkiem niezły, tyle że doszło do typowego dla części ruchu anarchistycznego przerostu formy nad treścią. To co mogło być ciekawym dodatkiem, jako główny element pochodu już się nie sprawdzało. Bardzo mało było transparentów i flag. Zabrakło również przemówień oraz żywszego skandowania haseł. Jak na protest antysystemowy M1 było bardzo umiarkowane. Nie pojawiła się na nim wprawdzie sekciarska propaganda różnych grupek, ale zabrakło także odniesienia do sytuacji politycznej. Mieliśmy więc w Warszawie aż trzy pochody antywojenne i antykapitalistyczne. Gdyby zamiast tego zorganizować jeden, dałoby się na nim zgromadzić 500 – 600 osób, co jest już jakąś znaczącą liczbą. Media nie mogłyby wtedy pominąć tego wydarzenia, lub przedstawić jedynie w formie krótkiej migawki. Oczywiści takie przedsięwzięcie wymagałoby wyzbycia się przez poszczególne grupy wzajemnych uprzedzeń. Można by wtedy zorganizować wyraźne bloki, antywojenny, socjalistyczny i anarchistyczny. Gdyby porozumieć się jeszcze z częścią środowisk homoseksualnych (nie są one w większości przychylne lewicy, a raczej liberałom, ale kilka organizacji mogłoby podjąć współpracę) to przysłałyby one przed zaplanowaną na późniejszą godzinę Paradą Równości, swoich przedstawicieli również na pochód radykalnej lewicy. Wreszcie to czego zabrakło, to szersza reprezentacja środowisk pracowniczych. Wiele osób mówiło o porozumieniu z bardziej radykalnymi strukturami związkowymi, ale w końcu zawiodła nawet Konfederacja Pracy. Myślę że problemem jest fakt, że nadal organizację różnych lewicowych imprez biorą na siebie wąskie grupy, liczące raczej na wzmocnienie swojej pozycji niż szeroką współpracę. Tymczasem wydarzenia takie jak Pochód Pierwszomajowy wymagają stworzenia poważnego komitetu organizacyjnego, złożonego z przedstawicieli różnych grup i środowisk, a nawet osób niezrzeszonych. W takim komitecie każdy mógłby zabrać głos. Musimy skończyć z sytuacją, gdy osoby nie należące do żadnej grupy praktycznie są pomijane. W końcu nie brakuje ludzi z pomysłami, chodzi tylko o to aby odpowiednio ich wykorzystać. Czas organizowania 1V i w ogóle wszelkich demonstracji na zasadzie „ludzie się zejdą i jakoś to będzie” już minął, zwłaszcza że organizacje lewicowe znajdują się w dosyć poważnym kryzysie. W tym momencie możemy dążyć do poziomu ruchu podobnego do tego z zachodniej Europy, co będzie wymagało zmiany mentalności rodzimych działaczy oraz długiej pracy, albo zatrzymać się na poziomie kilkudziesięcioosobowych pikiet. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?