Ciszewski: Przeciw Europie kapitału
[2003-05-21 18:51:19]
Za Unią najgłośniej krzyczą przedstawiciele elit, a w szczególności neoliberałowie. Rzeczywiście integracja dla nich będzie korzystna. Działacze SLD czy Platformy Obywatelskiej będą mogli się załapać na posady w parlamencie Europejskim, czy jako przedstawiciele Polski w różnorakich instytucjach. Jeśli porównamy płace jakie mogliby wtedy pobierać, z tymi które mają dzisiaj, oznacza to dla nich skok jakościowy. To nic że większość polskich polityków nadaje się raczej na sprzątaczy oraz sprzątaczki w Parlamencie Europejskim (nie obrażając sprzątaczy i sprzątaczek). Zawsze będą mogli tam wejść z klucza partyjnego. Możemy sobie więc już teraz wyobrazić jacy „fachowcy” będą nas reprezentować w zjednoczonej Europie. Namiastkę tego dał nam minister Tadeusz Iwiński, którego najbardziej spektakularnym działaniem było klepanie podczas wyjazdu, po tylnej części ciała, tłumaczki, co zresztą zostało zauważone przez europejskie media. Być może za jakiś czas, jeśli Polska wejdzie do Unii, podobne scenki będziemy mogli oglądać na co dzień, zwłaszcza jeśli nasze elyty poczują, jak wielkie możliwości uzyskały. Wniosek z tego taki, że zanim nie wymienimy elit politycznych, co niestety jest w następnych latach raczej nierealne, nie ma co pchać się do Unii. Przecież właśnie od polskich władz zależy ile pieniędzy otrzyma Polska z unijnego budżetu. W reklamówkach mówi się o tym że mają być to ogromne sumy, tyle że nikt nie wspomina że otrzymamy je tylko wtedy, gdy fachowo zostaną przygotowane projekty rozwojowe, a kraj spełni pewne warunki formalne. Do tego potrzebna jest praca wielu ekspertów, których niestety brakuje. Już wielokrotnie tracono przez to pieniądze, zwłaszcza na szczeblu lokalnym. Może się więc okazać że pomoc wcale nie będzie tak wysoka. Państwa UE jeśli będą chciały zawsze zresztą znajdą jakieś niedopatrzenia, aby mniej wydawać na nowych członków. Zastanawiające powinno być w ogóle dla wszystkich krytycznie myślących ludzi, że w kampanii na rzecz akcesji tak mało mówi się o zagrożeniach i wyzwaniach, których przecież nie brakuje. Wszystko wygląda sielankowo, a premier i prezydent wmawiają społeczeństwu że wszyscy na tym skorzystają. To stwierdzenie powinno zwrócić uwagę wszystkich myślących w lewicowych kategoriach. Nie ma przecież sytuacji, gdy wszyscy korzystają. Cały czas toczy się rywalizacja i konflikt między pracodawcami a pracownikami oraz między elitami finansowymi i politycznymi a resztą społeczeństwa. Nie ma więc możliwości aby „wszyscy skorzystali” skorzystają niestety grupy uprzywilejowane, sytuacja zwykłych ludzi nie zmieni się, a nawet może pogorszyć. Co bowiem oznacza na przykład że „polscy przedsiębiorcy będą mogli konkurować na rynku unijnym”? O tym przekonali się pracownicy Fabryki Kabli w Ożarowie. Właściciel fabryki, firma Tele-Fonika B. Cupiała, zdecydował się na jej zamknięcie właśnie z powodu przygotowań do konkurencji na rynku Unii. Musiał przeprowadzić koncentrację kapitału, co oznaczało transfer maszyn, zamówień i kapitału do kilku miejsc i skupienie ich w celu lepszej konkurencji. W przeciwnym razie nie miałby szans z potentatami w branży produkcji światłowodów. Okazało się że dochodowa fabryka nie była wystarczająco dochodowa. Co zatem mamy powiedzieć o zakładach pracy, które borykają się z problemami? Ich załogi mogą być pewne że wejście do Unii im nie pomoże, a wręcz przyśpieszy upadek. Argumentem lewicy (tej prawdziwej) opowiadającej się za Unią Europejską, jest jakoby społeczny charakter wspólnoty. Jest to niestety myślenie typowo życzeniowe. Rzeczywiście jeśli porównamy państwa piętnastki do Stanów Zjednoczonych, to sytuacja pracowników i ich prawa są o wiele lepsze. Tyle że w ostatnich latach w całej Europie następuje odwrót od zdobyczy socjalnych. Ogranicza się prawa pracownicze i liberalizuje kodeksy pracy. Europa staje się coraz bardziej neoliberalna. Masowe protesty związkowe i strajki w obecnej sytuacji mogą tylko opóźniać postępy neoliberałów. Inaczej być nie może gdy weźmiemy pod uwagę że kluczowy wpływ na europejską politykę społeczną ma lobby tworzone przez ponadnarodowe korporacje. W ostatnich latach Europejski Okrągły Stół Przemysłowców (ERT), nieformalne gremium, zrzeszające szefów największych firm z UE, praktycznie napisał wiele z przyjętych przez Komisję Europejską dokumentów dotyczących kwestii społecznych. Na terenie unii działa również Transatlantycki Dialog Biznesu, który zrzesza elity finansowe z obu stron Atlantyku. Lobby to za cel stawia sobie koordynację działań korporacji z USA i UE, między innymi poprzez dążenie do ujednolicenia przepisów. Bynajmniej nie chodzi tu o podciągnięcie USA do standardów UE, ograniczających przynajmniej w niewielkim stopniu samowolę korporacji, tylko deregulację, na wzór amerykański. Lobby społeczne, reprezentujące organizacje pozarządowe, nie ma szans w starciu z tymi molochami, między innymi dlatego że w Unii nie uregulowano dostatecznie dobrze sprawy lobbyingu, co przyznają nawet niektórzy posłowie Parlamentu Europejskiego. Wiara że zmienią to socjaldemokraci, gdy wrócą do władzy w Unii jest kolejną mrzonką polskiej lewicy. Oni mieli już swoją szansę. Rządzili w niemal wszystkich krajach wspólnoty, mieli największą frakcję w Parlamencie Europejskim i okazało się że pozorowali jedynie działania na rzecz tworzenia prawdziwie społecznej Europy. Niczym w zasadzie nie różnili się od prawicy, a wręcz byli jeszcze gorsi, ponieważ prowadzili (i nadal prowadzą) neoliberalne działania, wmawiając jednocześnie ludziom, że są lewicą. Wystarczy wspomnieć tu na przykład o projekcie wprowadzenia na terenie Unii podatku Tobina, który został zablokowany między innymi przez niemieckich i brytyjskich socjaldemokratów. Wystarczyłoby przecież opodatkowanie przepływów finansowych w ramach Unii, aby skutecznie zmniejszyć spekulacje finansowe. Tyle że w Unii wszystkie główne siły polityczne, z tak zwaną socjaldemokracją włącznie, idą na pasku wielkiego biznesu Dochodzimy tu do kolejnego elementu, czyli unii monetarnej. Radykalna lewica w europie była od początku bardzo sceptyczna co do jej pomysłu. Wprowadzenie Euro posłużyło bowiem dalszej deregulacji rynku. Przepływy finansowe są obecnie trudniejsze do kontrolowania. Dodatkowo w ramach unii monetarnej, wszystkie kluczowe decyzje podejmuje Bank Centralny, przez nikogo nie kontrolowany i nie odpowiadający przed nikim, czyli de facto działający w interesie elit finansowych. Naturalną konsekwencją protestów lewicy przeciw działaniom Banku Światowego i innych międzynarodowych instytucji finansowych, niewiele mających wspólnego z demokracją, powinien być protest przeciwko podobnym praktykom w UE. Lewicę powinien również zastanowić brak zdania polskiego rządu na przyszły kształt Unii Europejskiej. Przecież sama magiczna formuła integracji nic nie zmieni, trzeba najpierw powiedzieć, jakiej Europy się chce. Czy ma ona być oparta na zasadach federacji państw, stanowiącej silny ośrodek, mogący oprzeć się naporowi neoliberalizmu, czy też Europę ojczyzn, w której co róż poszczególne kraje się wyłamują i ograniczają w swoim obrębie przywileje społeczne? Przedstawiciele koalicji SLD-UP prowadzą prounijną kampanię w taki sposób, aby nie powiedzieć społeczeństwu jak widzą przyszłość Unii i stanowisko Polski. Czasem tylko, w zależności od tego, do kogo mówią, wspominają o którymś z wariantów. Bardzo możliwe że jest to wyrazem braku jakiejkolwiek koncepcji i myślenia na zasadzie „wejdziemy do UE i jakoś to będzie”. Jeśli rzeczywiście tak jest, to integracja będzie dla Polski zdecydowanie niekorzystna Ponieważ odczujemy wszystkie jej negatywne skutki, takie jak zalew tańszych, dotowanych towarów, czy upadek drobnych przedsiębiorstw w konkurencji z ponadnarodowymi korporacjami, a korzyści i tak nie uświadczymy, ponieważ władze nie będą wiedziały co robić w nowej sytuacji. Wśród lewicowych argumentów za integracją pojawia się również stwierdzenie że państwa Unii są zdecydowanie bardziej pokojowo nastawione od USA i nie prowadzą neokolonialnych interwencji. Jeśli więc nie wejdziemy do wspólnoty, to pozostaniemy w strefie wpływów Stanów Zjednoczonych. Problem w tym że już w niej jesteśmy i przystąpienie do tej czy innej organizacji nic tu nie zmieni. Hiszpania czy Włochy, które należą przecież do UE prowadzą bardzo proamerykańską politykę, a nie wysłały wojsk do Iraku, jedynie ze względu na ogromny sprzeciw społeczeństw. O przypadku Wielkiej Brytanii nie ma już nawet co wspominać. Nie jest prawdą, jakoby państwa UE nie prowadziły polityki neokolonialnej. Wystarczy spojrzeć na Francję i Afrykę północną. Koncerny z obszaru Unii należą natomiast do najgorszych jeśli chodzi o wyzyskiwanie krajów trzeciego świata. Wystarczy przywołać przykład holenderskiego Schell’a i stworzenie przez niego w zasadzie własnego państwa na terenie Nigerii. Rządy państw piętnastki zdają się natomiast tego nie zauważać. Koncerny nadal cieszą się przywilejami, a krzyczące o niesprawiedliwości i wyzysku organizacje pozarządowe nie są w ogóle wysłuchiwane. Pojawiają się również głosy o utworzeniu armii europejskiej, która teoretycznie miałaby być gwarantem bezpieczeństwa na kontynencie. W praktyce służyłaby jednak gwarantowaniu interesów europejskich korporacji w krajach trzeciego świata i czyniłaby to pod pozorem „humanitarnych interwencji”. Ludność Czadu i kilku innych państw afrykańskich do dzisiaj pamięta takie „humanitarne interwencje” francuskich spadochroniarzy. Również w sferze praw obywatelskich Unia budzi wiele złudzeń. Ma ona być postępowa i demokratyczna. Niestety tej demokracji jest coraz mniej, a ogólnoświatowa „wojna z terroryzmem” udziela się w dużym stopniu również krajom piętnastki. Doskonalone są techniki inwigilacji, a służby specjalne wymieniają się informacjami nie tylko o przestępcach i domniemanych terrorystach, ale wszystkich, którzy mogliby zagrozić obecnym układom politycznym. Po kolejnych wystąpieniach przeciwników globalizacji kapitalizmu, pojawiają się też głosy unijnych polityków, że należałoby stworzyć wspólne siły policyjne wyspecjalizowane w tłumieniu zamieszek. Pomysł jak najbardziej racjonalny, gdy weźmiemy pod uwagę że w parze z liberalizowaniem polityki gospodarczej UE będzie szedł wzrost liczby wystąpień społecznych. Należałoby się rozprawić z jeszcze jednym mitem lewicowych euroentuzjastów. „Unia Europejska to swobody obyczajowe, prawa kobiet i świeckie państwo” mówią. Nieprawda. Jeśli sami nie będziemy o to walczyć, nikt tego za nas nie wprowadzi. Rządowa kampania jest bardzo wyważona w tych kwestiach, a biurokraci na każdym kroku zaznaczają, że w tych sprawach mogą decydować jedynie rządy krajowe. Pojawiają się wręcz argument, że „to co jest w Holandii nam się nie podoba, ale nikt nam nie będzie narzucał własnych wartości”. Oczywiście haseł narodowców o „eurosodomie” i „Europie bez Boga” nie ma nawet co komentować, bo są totalnie idiotyczne. Skoro chcemy zwalczyć narodową zaściankowość i fanatyzm religijny to musimy to robić sami. Nawet mówienie o prawach kobiet, które rzekomo zagwarantuje Unia, to nadużycie. Kobiety nie będą miały żadnych praw, jeśli nie będą miały pracy, a na to się zanosi w Europie kapitału. Co w zamian Przede wszystkim należy pokazać że lewica nie godzi się na obecny stan rzeczy, w którym teoretycznie społeczeństwo ma prawo głosu, ale elity polityczne i ekonomiczne i tak podjęły już za nie decyzję. Jak byśmy nie zagłosowali w referendum, Polska i tak wejdzie do Unii. Jedynym sposobem na pokrzyżowanie planów elit jest bojkot referendum. Powstrzymanie się od głosowania to głos za inną Europą, za Europą społeczną, a nie Europą kapitału. Skoro władze ponad naszymi głowami podejmują decyzje, odrzućmy ich propagandę i pokażmy co o niej myślimy. Alternatywą dla owczego pędu do UE jest przeprowadzenie w skali kraju reform. Uszczelnienie systemu podatkowego. Rozwiązanie to ograniczenie wpływów elit finansowych, między innymi poprzez wprowadzanie demokratycznej kontroli nad gospodarką, uzależnienie polityki gospodarczej od decyzji podejmowanych przez społeczeństwo, czyli danie większych uprawnień w tej dziedzinie demokratycznie wybieranym władzom. Ważne jest również zapewnienie rozwoju różnych form własności, ze szczególnym uwzględnieniem spółdzielczości. W ten sposób można by między innymi zmniejszyć problemy w rolnictwie, tworząc możliwość powstawania spółdzielni rolniczych. Podobnych postulatów, nad którymi warto się zastanowić jest mnóstwo i stanowią one przyczynek do osobnej debaty na temat lewicowej wizji gospodarki. Ważny jest jeszcze jeden fakt. Bez wcześniejszego stworzenia społeczeństwa obywatelskiego, zachęcenia ludzi do zrzeszania się w organizacjach pozarządowych czy związkach zawodowych, które będą patrzeć władzom na ręce, i podnosić alarm, gdy te nie będą realizowały swoich obietnic, nie ma nawet co marzyć o wejściu do Unii na korzystnych zasadach oraz poprawę losu zwykłych ludzi. Integracja europejska na proponowanych nam obecnie zasadach, to wejście do Europy kapitału, dalekiej od lewicowych ideałów sprawiedliwości społecznej oraz wolności (ponieważ bez godziwych warunków życia nie może być mowy o wolności). |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?