Miasto umiera. Większość mieszkańców ma problemy ze znalezieniem pracy. Szczęśliwcy znaleźli ją w niedalekiej Warszawie, nie jest ich jednak wielu. Nie widać również rozwoju usług, które według liberałów miały wchłonąć zwalnianych pracowników, trudno bowiem działać w sektorze usługowym, gdy ludzie nie mają pieniędzy nawet na jedzenie i bieżące opłaty. W centrum Ożarowa wyrósł natomiast luksusowy hotel, wyraźny znak czasów, w których garstka bogatych może sobie pozwolić na coraz więcej, nie licząc się z innymi.
Wymarła fabryka
Pod bramą Fabryki Kabli pusto. To tutaj przez ponad trzysta dni, koczując w namiotach, pracownicy blokowali dostęp do zakładu, próbując nie dopuścić do jego likwidacji i wywozu maszyn. Tutaj również zaatakowali ich płatni bandyci z firmy ochroniarskiej IMPEL, wynajęci przez właściciela fabryki – Tele - Fonikę. Przy biernej postawie policji bite były nawet kobiety i dzieci. Pod bramą toczyła się wówczas przez kilka dni regularna bitwa, o miejsca pracy i zachowanie ludzkiej godności. Dzisiaj o tamtych wydarzeniach z listopada zeszłego roku świadczą wybite szyby w budynku biurowym, których dotąd nikt nie wymienił. Na jego ścianie nadal widać również napis "Ożarów walczy". Zakład jest wymarły. Prawie wszystko co miało zostać wywiezione już dawno wywieziono. W środku pozostaje jedynie grupa ochroniarzy.
Od 1 października grupa byłych pracowników okupuje biura Tele - Foniki, znajdujące się w przyległym do fabryki kabli budynku. Tutaj również widać kilka wybitych okien, przesłoniętych folią. Przy wejściu flagi narodowe, Fabryki Kabli Ozarów oraz Ozarowa Mazowieckiego. Z okien protestujący wywiesili transparenty.
Decyzja o okupacji została podjęta po opuszczeniu przez Tele – Fonikę spotkania, które miało dotyczyć powstania w mieście, na terenach zlikwidowanego zakładu, specjalnej strefy ekonomicznej. Rozmowy te były jednak wciąż blokowane przez spółkę, ponieważ wciąż podnosiła ona cenę gruntów. Sama chciała również negocjować warunki z potencjalnymi inwestorami. Znalazło się ich aż jedenastu, jednak cena 80 mln. złotych, później podwyższona do 90 mln. jest dla nich zbyt wysoka. Byli oni w stanie dać jedynie 40 mln. złotych. Tele – Fonika zaczęła również stawiać warunki, wedle których chce sprzedać teren zakładu w całości, aby maksymalizować zysk. Na to żaden z inwestorów nie mógł sobie pozwolić. Zmiana tego stanu to być albo nie być dla okolicznych mieszkańców. Według wstępnych szacunków mogłoby powstać 500 nowych miejsc pracy. Docelowo miałoby ich być tysiąc, czyli więcej niż w dawnej Fabryce Kabli.
Spór dotyczy również pozostałej infrastruktury. W jednej hali pozostały jeszcze maszyny i po włożeniu pewnych nakładów na ich rozruch można by kontynuować produkcję. Na to jednak Tele – Fonika nie chce się zgodzić. Interesuje ja jedynie sprzedaż terenu.
Gotowi na zaostrzenie protestu
W budynku biurowym dyżuruje kilkanaście osób, wśród nich są zarówno byli pracownicy, jak i ich rodziny. "Weszliśmy tutaj, ponieważ chcieliśmy pokazać że możemy wejść tam, gdzie będziemy chcieli" - mówi jeden z protestujących. "Jeśli nic się nie wydarzy, zaostrzymy protest, tak aby wymusić podjęcie jakiejś decyzji. Jesteśmy świadomi, że Tele – Fonika może w tej chwili stwierdzić że możemy sobie tu siedzieć, ponieważ nie przynosimy jej wielkiej szkody" - dodaje. Wszyscy są świadomi ze protest może jeszcze potrwać i przyjąć bardziej radykalne formy. W okupacji biurowca bierze udział około stu osób. Część ludzi poddała się, inni szukają pracy, ci którzy pozostali są jednak zdeterminowani. Czekają na konkrety, nie mają zamiaru powtarzać długotrwałej blokady. Gdyby była taka możliwość weszliby nawet na teren zakładu i uruchomili produkcję.
Nie podejrzewają, aby miało miejsce siłowe rozwiązanie konfliktu, o jego uniknięcie apelowali przecież nawet parlamentarzyści, jednak zakładają również taką możliwość, ponieważ po Bogusławie Cupiale, właścicielu Tele – Foniki "można się spodziewać wszystkiego".
Protestujący komentują wypowiedzi rzecznika prasowego Tele – Foniki, Jerzego Jurczyńskiego, mówiącego że w okupowanym budynku są ważne dokumenty, co nie pozwala na kontynuowanie rozmów z potencjalnymi inwestorami, jako "bzdury". "Chetnie owiedzielibyśmy się co to za ważne dokumenty, które mają wpływ na inwestorów się tu znajdują. Gdy weszliśmy do budynku nie było tu praktycznie nic. W biurach pracowało jedynie kilka osób.
Pokoje w których rzekomo miały być jakieś dokumenty ostały opieczętowane przez policję i pozostają zamknięte" mówi jeden z obecnych. Wersja rzecznika właściciela jest również o tyle nierealna, że dziwne byłoby, gdyby duża firma nie miała w centrali dostępu do kluczowych dokumentów. Plany fabryki posiada również Agencja Rozwoju Przemysłu. Jerzy Jurczyński popisywał się propagandowymi wypowiedziami już podczas starć pracowników z ochroną, które nastąpiły po ataku zbirów z IMPELu. Oskarżał on wtedy protestujących o agresywność. Powiedział nawet że odpowiadają rzekomo za podłożenie na terenie fabryki ładunku wybuchowego. Jurczyńskiego podczas ostatniego spotkania skrytykował nawet premier Hausner, w obecnosci przedstawicieli komitetu protestacyjnego mówiąc mu, że wprowadza prasę w błąd i jest oszustem. "Każdy kto rozmawia z rzecznikiem Tele – Foniki widzi że ma on wyuczony tekst, który cały czas powtarza. Nie potrafił nawet odpowiedzieć na konkretne pytania Hausnera." stwierdza jeden z protestujących.
Gdzie są związki zawodowe?
Już na pierwszy rzut oka zastanawia brak transparentów związków zawodowych oraz nie uczestniczenie przez ich działaczy w proteście byłych pracowników z Ożarowa. Według moich rozmówców od początku pełnili oni raczej rolę destrukcyjną niż pomagali w organizowaniu się pracowników. Gdy na początku protest wspierał związek branżowy, zrzeszony w OPZZ oraz "Solidarność", ciągle dochodziło miedzy nimi do konfliktów politycznych. Protestujący uważają że starały się one jedynie wykorzystać ich akcję do swoich celów. Przy środkach finansowych, którymi dysponują centrale związkowe ich zaangażowanie w pomoc załodze Fabryki Kabli można uznać za symboliczne. "Gdybyśmy mieli takie pieniądze jak związki zawodowe, to moglibyśmy rozszerzyć protest" komentują protestujący.
OPZZ w pewnym momencie odcięło się od protestu, uznając go za polityczny i godzący w rząd SLD – UP, któremu przecież nie da zrobić krzywdy. Poparcie wyraziła jedynie należąca do OPZZ Konfederacja Pracy, jednak ze względu na słabość tego związku, był to jedynie symboliczny gest.
Więcej, chociaż też mało, zrobiła solidarność. Na jeden dzień przyjechała do Ożarowa Mazowieckiego, podczas najcięższych starć z policją i ochroną, grupa stoczniowców z "Solidarności" ze Szczecina. Były ich jednak tylko dwa autokary, czyli ułamek tego co było potrzebne. "Solidarność reprezentuje teraz byłych pracowników Fabryki Kabli Ożarów przed sądem pracy. Pomimo udzielonej pomocy, również ta centrala związkowa nie stanęła na wysokości zadania. Były przewodniczący Regionu Mazowsze gdy przyjechał pod zakład, starał się namówić ludzi do dogadania się z Cupiałem. Obiecywał również nowe miejsca pracy, jego zapewnienia były jednak mętne i mało konkretne.
Komitet protestacyjny z Ożarowa nawiązał także kontakty z górniczymi związkami zawodowymi, z którymi wspólnie zorganizował demonstrację pod domem Cupiała. Skończyło się na jednej demonstracji, pomimo że byli pracownicy Fabryki Kabli proponowali górnikom przyjazd i popierali ich protesty.
Protestujący z Ożarowa nadzieje wiążą z Ogólnopolskim Komitetem Protestacyjnym. Sławomir Gzik, przewodniczący komitetu protestacyjnego jest również przewodniczącym OKP. Niestety również tutaj problemem jest brak funduszy. Przedstawiciele załogi z Ożarowa odwiedzali strajkujących pracowników zakładów Bison-Bial z Białegostoku i barkowców z Odra – Trans, były to jednak jednostkowe wizyty.
Miasto z protestującymi
Zapytany, dlaczego państwo nie broni godności pracowników, jeden z biorących udział w okupacji biurowca odpowiada: "Jest już tylko prawo do własności, nie ma natomiast prawa człowieka do godnego życia czy do pracy". "Trudno jest ruszyć takiego człowieka jak Cupiał, ponieważ on daje pieniądze na wybory" dodaje.
Protest popierają miejscowe władze samorządowe. Burmistrz Ożarowa wystąpił nawet na konferencji prasowej komitetu protestacyjnego i powiedział, że solidaryzuje się z jego działaniami. Przywiózł też do okupowanego budynku biurowego flagi Ożarowa Mazowieckiego, żeby każdy wiedział że miasto wspiera działania byłych pracowników FKO.
Swoje poparcie wyrażają również okoliczni mieszkańcy. Niemal wszyscy słyszeli co dzieje się w fabryce. Wielu z nich jest przecież związanych z nią zawodowo. Starszy człowiek spytany na ulicy Ożarowa czy popiera protest jest oburzony pytaniem. "Jak w ogóle można by było nie popierać, przecież ludzie stracili pracę, a w okolicy nigdzie jej nie ma? Rozwalili wszystkie większe zakłady pracy. Pozostaje tylko szukać zatrudnienia na czarno" mówi. Jest też gotowy wziąć udział w ewentualnych demonstracjach. Spotkany w okolicach dworca młody człowiek również słyszał o proteście. "Ludzie teraz dużo o tym mówią w autobusach. Ogromna większość jest za pracownikami. Nie lubię polityki, ale ci u władzy powinni się tym wreszcie zająć" - komentuje. On także twierdzi, że gdyby była taka możliwość wziąłby udział w demonstracji.
Była załoga Fabryki Kabli Ożarów wciąż czeka na wyniki negocjacji w sprawie terenu zakładu. Jeśli zakończą się one pomyślnie będzie to sygnał, że dzięki niezłomnej postawie i protestom robotnicy są w stanie wymóc realizację ich postulatów. Zwycięstwo w Ożarowie będzie więc ważnym sygnałem dla reszty kraju.
Piotr Ciszewski
Marcin Zaniewski