Ciszewski: Media wszędzie, informacja nigdzie
[2003-12-03 00:42:59]
Wszystko zaczęło się faktycznie w roku 1989, od powstania pierwszego dużego, niezależnego od władzy wydawcy, czyli spółki Agora. Wydawała ona początkowo jedynie dziennik "Gazeta Wyborcza" i to dzięki niemu podbiła rynek, a raczej go zmonopolizowała. Wyborcza nie miała na początku praktycznie żadnej konkurencji, a porozumienia z odchodzącymi władzami gwarantowały jej również uprzywilejowaną pozycję. Niemal wszystkie pozostałe media zostały skompromitowane współpracą z dawnym systemem. Nowy dziennik jawił się więc wielu ludziom jako ostoja rzetelnej informacji. Otrzymał tak duży kredyt zaufania oraz fundusze, że trzeba było naprawdę fatalnych decyzji aby gazeta ta nie rozwinęła się. Tezy o szczególnej przedsiębiorczości naczelnego Wyborczej oraz środowiska Agory należy więc włożyć między bajki. Umieli oni po prostu idealnie wykorzystać nadarzającą się okazję. Inni nie mieli takich szans. Prawdziwie niezależne media od początku były na przegranej pozycji. Nie dawałyby się bowiem kontrolować ani dawnej nomenklaturze, ani byłej "solidarnościowej" opozycji. Rozrost Agory do rozmiarów największego na rynku koncernu wydawniczego, posiadającego obecnie kilkanaście różnych tytułów, przeważnie kolorowych miesięczników, wyznaczył kierunek dla mediów w Polsce. Charakterystyczna była również przyjęta przez Wyborczą neoliberalna propaganda. Na początku przemian gospodarczych wykorzystano ten dziennik, głównie ze względu na nakład i zasięg, do stworzenia wrażenia że nie ma alternatywy wobec neoliberalnego kapitalizmu. Udało się również marginalizować przeciwników nowego systemu, przypinając im łatkę oszołomów i ignorując lub krytykując. Znamienny był fakt że podczas pierwszych protestów pracowniczych przeciw przemianom, Adam Michnik i jego gazeta rozpoczęli antyzwiązkową propagandę. Była ona tym bardziej podła, że ludzie którzy ją prowadzili doszli do stanowisk właśnie dzięki pracowniczemu ruchowi "Solidarności" i w dużej mierze za jego pieniądze. O postulatach ekonomicznych pierwszej "Solidarności" zapomniano bardzo szybko. Grona opiniotwórcze świetnie bawiły się w towarzystwie nowobogackich i reprezentowały ich interesy. Nowa propaganda Do Agory dołączyli od tamtego czasu inni potentaci medialni. W zasadzie w dziedzinie dostarczania informacji, z niewielkimi wyjątkami można mówić o oligopolu. Rynek został podzielony i jeśli ktoś na niego wejdzie to jedynie zagraniczne koncerny, reprezentujące tą samą co dotychczasowe firmy logikę działania. Polega ona na powtarzaniu na każdym kroku neoliberalnej propagandy. Ogromna większość publicystów prezentuje systemowy punkt widzenia. Jeśli pojawia się jakaś krytyka, to jest bardzo umiarkowana, sprowadzająca się do pokazania pewnych wypaczeń, które można jednak zniwelować. O takiej herezji jak antykapitalizm odbiorcy oficjalnych mediów, zwanych również korporacyjnymi, nie słyszeli. Nowych propagandzistów wydają się uwierać jedynie niektórzy politycy. Fakt że ludzie wolą głosować na przykład na Samoobronę, a nie Unię Wolności, spędza im sen z powiek. Po wyborach pojawiły się wręcz opinie "intelektualistów", że społeczeństwo jest niedojrzałe. Według nich w ławach parlamentarnych powinni zasiadać "eksperci" z Unii Wolności, Platformy Obywatelskiej i przedstawiciele Business Centre Club. Wypada odpowiedzieć im, że społeczeństwo nie jest głupie. Jeśli już to ogłupiane przez "środowiska opiniotwórcze". O kwestionowaniu roli parlamentu i systemu politycznego nie ma w ogóle mowy. Kompromisem jest pozwolenie na wypowiadanie się "radykałom" z największych partii politycznych. Na tle Sejmu czy Senatu wyglądają oni na bardzo radykalnych, ale niestety dla mediów, nie można ich zmarginalizować i ignorować. Stąd pojawiają się w największych tytułach kampanie propagandowe, godne najlepszych lat PRLu. W ich prowadzeniu wydaje się przodować tygodnik "Wprost". Jego naczelny, Marek Król, odebrał solidną szkołę w Komitecie Centralnym PZPR i z powodzeniem stosuje dawne metody w nowej sytuacji. Przykładem było między innymi pokazanie na okładce jednego z numerów Andrzeja Leppera jako Hitlera. Można nie lubić Leppera, jednak porównanie go do przywódcy III Rzeszy to wyraz najgorszego sposobu opluwania oraz kampanii oszczerstw. Redaktor Król i jego zespół nie lubią również związków zawodowych. Teksty na temat organizacji pracowniczych przypominają jako żywo te z "Trybuny Ludu" z czasów stanu wojennego. Protestujący to "wichrzyciele" i "tłuszcza" a związki w ogóle należałoby rozwiązać. Świat przedstawiany przez prywatne media wydaje się bardzo prosty. Jeśli ktoś jest przedsiębiorczy, to na pewno się mu uda. Ciekawe czy owi "specjaliści", którzy dorwali się do pieniędzy ponieważ swego czasu ustawili się politycznie lub nie mieli konkurencji dzisiaj poradziliby sobie równie dobrze, startując od zera. Przeszkodą na drodze do wiecznej szczęśliwości jest oczywiście pazerność państwa, które z biednych przedsiębiorców wyciska ostatnie grosze. Jak tak dalej będzie wyciskać, to jeszcze pewnego dnia mogą oni przestać finansować swoje tuby propagandowe, a to przecież byłoby straszne. Co zrobiłby nieszczęsny redaktor Ziemkiewicz, gdyby nie miał za co pisać swoich paszkwili o przeciwnikach wolnego rynku? Czy Marek Król musiałby wtedy zakładać nową partię z Komitetem Centralnym, żeby znowu zdobywać pieniądze? Wydaje się to straszne, ale prawdopodobnie dziennikarze najpoczytniejszych tytułów musieliby zacząć pisać rzetelnie. Oczywiście wtedy trzeba by było wstać z za biurek i przestać pisać artykuły tylko na podstawie danych dostarczonych przez władze czy różne grupy nacisku. Dziennikarz "Wprost" nie mógłby pisać na przykład o organizacjach lewicowych jedynie z internetu, a musiałby spotkać się z ich przedstawicielami. Zgroza! Dziennikarze w mundurach Cały arsenał środków propagandowych został uruchomiony przy okazji agresji ... o przepraszam, stabilizowania Afganistanu i Iraku. Dziennikarze w mundurach wystąpili podczas stanu wojennego. Większość współczesnych przedstawicieli tego zawodu też można uznać za mundurowych, ponieważ w bardziej subtelny i zakamuflowany sposób, rozprzestrzeniali i rozprzestrzeniają wojskową oraz rządową propagandę. Za jedynie słusznych uznano Stany Zjednoczone oraz sojuszników. Zbrodniczy udział Polski w okupacji Iraku pokazuje się natomiast jako "misję stabilizacyjną". Społeczeństwo niestety jakoś nie chce w to wierzyć i nadal jest przeciwne udziałowi naszych wojsk (a raczej wojsk premiera Millera) w okupacji. Wyniki sondaży są więc przez "wolne" media marginalizowane. Również przedstawiciele ruchu antywojennego niezwykle rzadko mają możliwość wypowiedzenia się. Stałymi gośćmi są natomiast różni rządowi aparatczycy, tłumaczący konieczność działań zbrojnych. Jest to symptomatyczne nie tylko w przypadku okupacji Iraku. W wielu kwestiach ludzie mają zdanie inne niż elity, tyle że ich poglądy nie są wyrażane w mediach, bo tak naprawdę społeczeństwo nie ma żadnego wpływu na to jakie informacje znajdują się w środkach przekazu. Co więcej często nie ma nawet okazji wyrazić swojego sprzeciwu, bo różne, rzekomo otwarte debaty, opierają się na smętnym ględzeniu "autorytetów". Grono ekspertów od kwestii irackich zostało dobrane według klucza politycznego, co widać po często żenującym poziomie wypowiedzi, które są tylko powielaniem sloganów. Ciekawe są pewne niezamierzone niekonsekwencje, pojawiające się w przekazach. Pomimo że w przypadku Iraku "niezależne" media jak ognia wystrzegają się słowa "okupacja", to pojawiło się ono w kilku materiałach. Co więcej wymsknęło się nawet prowadzącemu w TVN24 debatę na temat zasadności udziału polskich wojsk w tej kolonialnej awanturze (nazwanej w tym przypadku jakoś inaczej). Najstraszniejsze jest jednak to że o okupacji powiedział nawet wielki propagandzista Tomasz Lis. Mam nadzieję że zrobił to bezwiednie i po napisaniu w zeszycie 1000 razy "nie będę mówił okupacja" już się poprawi. Podobne braki propagandy wyszły przy nazywaniu irackiego ruchu oporu. Wszystkie media, włącznie z publicznymi, przeważnie używają zwrotu "terroryści". Czasem pojawiają się też "zwolennicy Saddama" lub "bojownicy Al Kaidy". Często sformułowania te są używane zamiennie, przy opisywaniu tych samych ataków. Najwyraźniej propagandziści nie widzą różnicy między Saddamem, a Bin Ladenem. Przyjmijmy jednak że obaj są tacy sami, bo są przeciw USA. Mimo określenia terminologii ostatnio pojawiły się już informacje o "bojownikach", "partyzantach", czy nawet, o zgrozo, "ruchu oporu". Wypada liczyć na otępienie społeczeństwa, czy jednak jest ono głupie, jak zapewne sądzą owi propagandziści zwani dziennikarzami? Zdecydowanie nie. Ludzie widzą niekonsekwencje oficjalnej papki, podawanej w największych dziennikach oraz mediach elektronicznych. Głupie, głupsze, najgłupsze Oczywiście zawsze istnieją sposoby, aby odbiorcę ogłupić. Służy temu na przykład odpowiedni dobór materiału. Wiemy więc niemal wszystko n temat romansów w brytyjskiej rodzinie królewskiej czy o życiu pani prezydentowej, ze świecą natomiast szukać szerszych informacji co dzieje się u naszych sąsiadów. Dowiadujemy się że w USA pobito rekord w jedzeniu hot - dogów na czas, ale brakuje nam wiadomości lokalnych. Z mediów elektronicznych masowo znikają też jakiekolwiek przejawy wyższej kultury. W prywatnych jedyna prezentowana kultura to chyba "kultura żywych bakterii" w reklamowanym jogurcie. Czasem na polskich stacjach telewizyjnych jest nadawanych jednocześnie nawet kilka głupawych seriali. Filmy to natomiast przeważnie amerykańska szmira w najgorszym stylu. Kino europejskie dla rodzimych nadawców niemal nie istnieje, o wschodnioeuropejskim nawet nie ma co mówić. Wszystkie lepsze programy są spychane na gorszy czas antenowy. Nadawcy tłumaczą to oglądalnością, jednak są przykłady że dobre, ambitne pozycje są przez widzów oglądane. Ułożenie inteligentnego programu nie służy jednak maksymalizacji zysków i robieniu ludziom wody z mózgów. Niestety również telewizja publiczna jest niewiele lepsza od prywatnej. Nie wiadomo na czym polega w praktyce jej misja, opisana w ustawie, chyba na posłuszeństwie wobec władz i prezentowaniu ich punktu widzenia. Do zaniku wyższej kultury dochodzi model rozrywki lansowanej przez media. Im głupszy teleturniej i bardziej wzorowany na zachodnich wzorcach tym lepiej. Idealne byłoby, gdyby wymyślić jakieś gry w których przyznawano by nagrody za głupotę. Objawem pogarszania się poziomu mediów jest także pojawianie się na polskim rynku tabloidów, będących własnością zachodnich koncernów. Ukazuje się już dziennik "Fakt", a niedługo wyjdą prawdopodobnie kolejne. Gazety tego typu opierają się na najniższych instynktach czytelników. Próżno w nich szukać czegoś więcej poza sensacją, przemocą i kolorowymi obrazkami. Czytelnik takiej prasy po pewnym czasie będzie idealnym odbiorcą propagandy, ponieważ zatraca zdolność krytycznego myślenia. Niektórzy powiedzą zapewne że taki jest poziom społeczeństwa, ale to nieprawda. Sprowadzono je do roli konsumentów byle czego w dużej mierze dzięki nachalnej reklamie za ogromne pieniądze. Wielu z nas wpojono fałszywe potrzeby, tylko po to żeby sprzedać im marne produkty. Tak naprawdę nie było niezależnego medium, działającego na szerszą skalę, które dawałoby ludziom możliwość wypowiedzenia się i oferowało ambitniejszą tematykę (oczywiście podaną w przystępny sposób). Organizujmy się! Rozwój mediów niezależnych jest konieczny jeśli chcemy przełamać kapitalistyczną i rządową propagandę. Na razie istnieje kilka serwisów internetowych, to jednak nie wystarczy, zwłaszcza że dostęp do sieci ma zaledwie kilka procent społeczeństwa. Strony www powinny służyć organizowaniu grup ludzi, którzy chcą budować nowe media i być punktem wyjścia do ambitniejszych projektów, takich jak tworzenie niezależnych, lokalnych stacji radiowych. Taka strategia została przyjęta między innymi w Europie Zachodniej, gdzie obecnie powstają nowe rozgłośnie, często nadające serwisy w kilku językach, skierowane również do emigrantów. Okazuje się że coraz więcej osób chce mieć dostęp do mediów, które wyrażają bliskie im opinie i przyjmują sugestie odbiorców, a nawet pozwalają im brać udział w tworzeniu programu. Powinien to być dla nas przykład inaczej wzorem rzetelności, z braku konkurencji, będzie Tomasz Lis i jemu podobni. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?