Kobrzak: Nie wierzcie borowikom
[2004-03-18 04:32:30]
Analizując bieżące procesy polityczne warto poszukiwać analogii do tego, co miało miejsce w przeszłości. Jedno z takich historycznych skojarzeń nasuwa się tu niemal automatycznie. Otóż SLD znajduje się dziś w sytuacji do złudzenia przypominającej tę, w której w drugiej połowie poprzedniej kadencji Sejmu funkcjonowała rządząca wówczas Akcja Wyborcza Solidarność. Prawicowa AWS systematycznie traciła poparcie, a zaniepokojeni o swoją polityczną przyszłość pod jej sztandarem, poirytowani mnożącymi się aferami politycy prawicowi przystępowali do budowy nowych formacji. Minister w rządzie AWS powołał do życia Prawo i Sprawiedliwość, a inna część polityków Akcji, w tym ówczesny marszałek Sejmu z ramienia AWS, zaangażowała się w budowę Platformy Obywatelskiej. Lepsza taktyka czy lepszy program? Jeśli wierzyć spekulacjom, podobny scenariusz realizuje się teraz wewnątrz SLD. Oto ujawniła się grupa działaczek i działaczy, niezadowolonych z bardzo złego wizerunku i lecących na łeb na szyję sondaży, zamierzających powołać nowy organizm polityczny. Tu jednak analogia z ruchami wokół AWS sprzed kilku lat się kończy. O ile bowiem dążenie do politycznego przetrwania w kontekście topniejącego z dnia na dzień poparcia dla Akcji, a także chęć uwolnienia się od formacji toczonej aferami, były ważnymi czynnikami tamtych politycznych ruchów, trzeba uczciwie przyznać, że na pierwszym planie widoczne były wówczas sprawy programowe. Kaczyńskiemu zależało na stworzeniu partii, której prawicowość byłaby twarda i wyrazista, natomiast Tusk i Płażyński przystąpili do budowy formacji posiadającej wyraźnie zarysowany program centrowo-liberalny. A jaką partię zbudować mógłby główny bohater spekulacji dotyczących podziału SLD, marszałek Marek Borowski? Czy byłoby to ugrupowanie stawiające główny akcent na kwestie programowe, czy też może coś w rodzaju SLD-bis - partia z poprawionym wizerunkiem, wyraźnie odcinającym się od aferalnego oblicza SLD, licząca na odzyskanie kondycji, jaką jeszcze niedawno odznaczał się Sojusz? Wiele wskazuje na to, że to drugie, ponieważ ruchom Borowskiego i skupionej wokół niego grupy przyświeca raczej zwykła kalkulacja polityczna obliczona na odzyskanie głosów wyborczych, nie zaś poszukiwanie nowego oblicza programowego. Gdyby w grę wchodziły kwestie programowe, a nie pragmatyczne, głosy o konieczności gruntownej przebudowy polityki SLD, czy wręcz podziału w tej partii, musiałyby pojawić się już dawno. Choćby wtedy, gdy eseldowski rząd i zdominowany przez tę partię Sejm po wyborczym zwycięstwie przystąpiły do aktywnego ignorowania zapowiedzi wyborczych i realizowania neoliberalnego programu gospodarczego, którego jednym z namacalnych skutków jest olbrzymie bezrobocie, a także wtedy, gdy zamiast przeprowadzania reform w sferze społeczno-światopoglądowej, słyszeliśmy niechętne uwagi wobec „tematów zastępczych". Jerzy Szmajdziński zauważył w wypowiedzi dla Trybuny, że „jeśli Sojusz odkładał do lepszych czasów projekty nowelizacji ustawy antyaborcyjnej, czy modernizujące stosunki państwo-Kościół, to w znacznym stopniu pod wpływem jego (Borowskiego - przyp. KK) argumentów". Zważywszy na fakt, że w grupie 10 posłanek i posłów, którzy na ostatniej konwencji SLD podpisali się pod projektem uchwały „Dość złudzeń" jest odpowiedzialny za politykę zagraniczną rządu Millera Włodzimierz Cimoszewicz, raczej trudno się spodziewać, że nowa formacja mogłaby przemyśleć inne katastrofalne błędy, jakie ten rząd popełniał, np. zaangażowanie w awanturę iracką czy maniakalną obronę traktatu nicejskiego, której bezpośrednim skutkiem są złe lub bardzo złe stosunki dyplomatyczne z najważniejszymi stolicami Unii Europejskiej, do której zmierzamy. Wszystkich złych działań rządu SLD-UP nie da się wymienić w tym miejscu, nie sposób jednak pominąć planu Hausnera. Z planem, będącym w gruncie rzeczy realizacją programu Platformy Obywatelskiej, pisanego pod dyktando lobby biznesowego i niemającego nic wspólnego z lewicową, prospołeczną polityką gospodarczą, nie polemizował nikt z „grupy dziesięciu". Tylko Jolantę Banach stać było na rzadką w szeregach SLD odwagę - złożyła ona dymisję z funkcji wiceministra w resorcie Hausnera, jednak nie dlatego, że odrzucała filozofię jego planu, ale dlatego, że nie mogła zaakceptować jednego z konkretnych posunięć w nim zawartych, mianowicie likwidacji Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Kolejny „borowik", Wiesław Kaczmarek, jest chyba najbardziej wyraźnym symbolem dążeń w SLD do zbliżenia z PO... Dość złudzeń Polska scena polityczna jest ciągle nieuporządkowana i chwiejna. Partie polityczne są skupiskami ludzi, których łączą wspólne interesy, przeszłość, sympatia do lidera ugrupowania, no i oczywiście szyldy partyjne zapewniające w danym momencie dostęp do profitów płynących ze sprawowania władzy. Są też ugrupowania, które gromadzą się wokół tylko kilku jasno określonych postulatów, skutkiem czego klasyczny podział na prawicę i lewicę właściwie nie istnieje. Stopniowe uzdrawianie systemu politycznego będzie możliwe tylko wtedy, gdy ludzie zaczną skupiać się wokół kompletnych, jasno określonych programów ekonomicznych, społecznych, światopoglądowych czy ekologicznych. Jeśli zatem jakakolwiek inicjatywa polityczna miałaby wpisywać się w ten trend, jej powstanie należałoby powitać entuzjastycznie. W przypadku inicjatywy Marka Borowskiego o niczym podobnym nie może być mowy, ponieważ motywy jego secesji są związane raczej z estetyką i taktyką działania dotychczasowej formacji, nie zaś treścią jej politycznego przekazu. Nikt z grupy dziesięciu nie krytykował kierownictwa SLD i rządu za niewłaściwą politykę społeczną, gospodarczą czy zagraniczną. Nikt - poza sporadycznymi wystąpieniami Izabelli Sierakowskiej - nie zażądał realizacji postulatów „światopoglądowych", które dla elektoratu mają przecież niebagatelne znaczenie. Milczenie zostało przerwane dopiero na skutek rosnącego rozgoryczenia katastrofalnymi wynikami sondaży partyjnych; premiera zaatakowano dopiero wtedy, gdy jego pozycja polityczna, mierzona stopniem niechęci społecznej, zupełnie osłabła. Nie miejmy więc złudzeń, że nowa formacja zbudowana na bazie otoczenia Borowskiego może jakościowo odmienić naszą scenę polityczną. Może jedynie stać się polityczną kontynuacją dotychczasowego SLD, opartą jednak na tej samej bazie kadrowej. Wiele zależy oczywiście od wyników sondaży, które pokazałyby, na jakie zainteresowanie wyborców może liczyć nowa partia. Polacy lubią nowych aktorów na scenie politycznej, lubią też odsyłać za kulisy starych, można więc spokojnie założyć, że 8-10-procentowe poparcie, jakim dziś cieszy się Sojusz, jest w zasięgu ręki Marka Borowskiego. Jeśli którykolwiek z ośrodków badania opinii publicznej przedstawi korzystne dla przyszłej partii Borowskiego wyniki, można się spodziewać szybkiego zniknięcia SLD i masowego przechodzenie dotychczasowych członków tej partii do nowej formacji. To oczywisty proces, który dotyka gardzące ideami partie władzy wtedy, gdy tę władzę tracą. Spoiwem SLD - wbrew nazwie tej partii - nie był przecież do tej pory jakiś katalog idei demokratycznych, czy szczególnie - lewicowych, ale po prostu świadomość skuteczności politycznej i możliwości sprawowania władzy pod tym szyldem partyjnym. Komu więc zależeć będzie na tym, żeby utrzymywać przy życiu partię niemającej cienia szans na sukcesy, które odnosiła w przeszłości? Koniunkturalizm, czy – jak kto woli – pragmatyzm polega na tym, że liczy się tylko perspektywa politycznej korzyści, wygrane wybory i osobista kariera. Z lewej perspektywy Wróćmy do postawionego na wstępie pytania: co scenariusz budowy nowej partii przez grupę Borowskiego oznaczałby dla lewicy w Polsce i jakie zrodziłby konsekwencje na przyszłość? Dla środowisk lewicowych, które dążą do wprowadzenia na oficjalną scenę polityczną formacji wyraziście lewicowej ekonomicznie, społecznie nowoczesnej i włączającej do swojego programu refleksję globalizacyjną, to nic dobrego. Przekreśli on szansę na wypełnienie niszy po SLD przez ugrupowanie, które chciałoby prowadzić rzeczywiście, żeby nie powiedzieć - radykalnie lewicową politykę. Lewicowe partie polityczne pozostające w opozycji do SLD-UP funkcjonują na marginesie sceny politycznej, dawni wyborcy SLD, których poglądy ekonomiczne obrazuje hasło „Balcerowicz musi odejść" przenoszą więc swoje poparcie na głośną i łatwo dostrzegalną Samoobronę. Oto jest efekt brutalnej walki, jaką SLD od lat prowadził wobec konkurencji na lewicy wykorzystując wszelkie możliwe środki i doprowadzając do jej eliminacji. Dziś partie polityczne mogące stanowić lewicową kontrpropozycję dla SLD, nie wyłączając stąd Unii Pracy, są daleko poza 5-procentowym progiem i nie stanowią żadnej atrakcji dla wyborców. Z drugiej jednak strony, jest oczywiste, że sukces po lewej stronie sceny politycznej nie może być uzależniony tylko od niepowodzeń SLD, ponieważ bez zebrania odpowiednich kadr, zacieśnienia współpracy pomiędzy rozproszonymi i chorymi z ambicji środowiskami politycznymi i przedstawienia spójnego, nośnego społecznie programu, nigdy nic konstruktywnego „na lewo od SLD" nie da się zrobić. Reorganizacja SLD, bo tak chyba można nazwać to, co może zdarzyć się w tej partii w związku z inicjatywą Marka Borowskiego, oznaczać będzie przekreślenie nadziei na „wybicie się" jakiegoś nowego (w pełnym tego słowa znaczeniu) ugrupowania lewicowego, ponieważ wszystkie reflektory mediów, a także ciągle bardzo liczne kadry z dotychczasowego SLD, skupią się właśnie na niej. Powstanie tej inicjatywy jest więc przede wszystkim dobrą wiadomością dla samego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którego ludzie mogą na niej wiele zyskać. Na miejscu szefa SLD, Krzysztofa Janika, zachęcałbym Borowskiego do jak najszybszego odejścia z Sojuszu i organizowania nowej partii. Alternatywa wydaje się być oczywista - albo wyczekiwanie na cud w postaci lepszych notowań (czyli powtórzenie historii AWS i odejście w polityczny niebyt) albo szansa na odświeżenie wizerunku połączone z wmawianiem, że "borowikowy" SLD-bis to zupełnie nowa, czysta i nieskażona formacja, która przenigdy nie będzie popełniać błędów "starego" SLD z przeszłości. Ja w każdym razie trzymam dziś mocno kciuki za siłę jedności Sojuszu Lewicy Demokratycznej. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
26 listopada:
1911 - W Dravil zmarł Paul Lafargue, filozof marksistowski, działacz i teoretyk francuskiego oraz międzynarodowego ruchu robotniczego.
1942 - W Bihaciu w Bośni z inicjatywy komunistów powstała Antyfaszystowska Rada Wyzwolenia Narodowego Jugosławii (AVNOJ).
1968 - Na wniosek Polski, Konwencja ONZ wykluczyła przedawnienie zbrodni wojennych.
1968 - W Berlinie zmarł Arnold Zweig, niemiecki pisarz pochodzenia żydowskiego, socjalista, pacyfista.
1989 - Założono Bułgarską Partię Socjaldemokratyczną.
2006 - Rafael Correa zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Ekwadorze.
2015 - António Costa (Partia Socjalistyczna) został premierem Portugalii.
?