Młody Karol Marks pisał, że "naszym wrogiem jest bóg. Nienawiść do boga jest początkiem wszelkiej mądrości". Ale przedmiotem jego wrogości nie była istota zewnętrzna względem ludzkiego świata. Marks wskazywał, że religia jest siłą, która wytwarza i podtrzymuje określony typ ładu społecznego.
Dlatego dogmaty wiary ani nie wyrażają ponadczasowych prawd, ani nie są irracjonalne, lecz stanowią instrumenty w walce politycznej o władzę. Również kler swoją siłę zawdzięcza skutecznej propagandzie, zgodnie z którą nie broni on własnych interesów, lecz realizuje wyroki boskie.
W nielicznych polskich środowiskach antyklerykalnych istnieje mocno zakorzenione przekonanie, że nadużycia i patologie Kościoła stanowią deformację jego prawdziwych, rzekomo czystych celów i intencji. Kościół jako wyraziciel doktryny religijnej nie jest poddawany krytyce. Oczekuje się tylko od niego, aby działał zgodnie ze swoim powołaniem, karmiąc ludzi duchową strawą i nie przesadzając w swym materialnym rozpasaniu. Wady Kościoła są traktowane jako nieszkodliwe nadużycia, sprzeczne z głęboko w nim ukrytą istotą religijności.
"RELIGIA TAK, WYPACZENIA NIE"
- zdają się wołać nawet najbardziej świeccy intelektualiści. Nie ulega jednak dla nich wątpliwości, że kler, a tym bardziej religia są czymś pożądanym, a nawet niezbędnym. Aby tylko księża nie okradali nadmiernie państwa i nie molestowali seksualnie nieletnich. Gdy spełnią te wyśrubowane wymagania, a przynajmniej będą się o to starać, Kościół stanie się trwałym fundamentem najwyższych cnót.
Instytucji Kościoła w owej krytyce nie tylko nie spotyka nic złego, a wręcz zyskuje ona dodatkowe wsparcie. Im bardziej bowiem podkreśla się oszustwa i zbrodnie kleru jako nadużycia, w tym jaśniejszym świetle ukazuje się prawdziwy Kościół - dobry i uduchowiony, wspomagający pokrzywdzonych i bezinteresownie realizujący swoją misję. Ujawnia się jego drobne nadużycia, wyjawia się odrobinę zła, ale czyni się to przede wszystkim po to, aby pokazać, jak wielkie dobro kryje się w religii, którą on reprezentuje.
Przedstawiciele kleru przyznając się do błędów zarazem głoszą, że są jedynymi prawomocnymi reprezentantami boskich prawd.
W ten sposób sprytnie ukazują religię jako konieczny i idealny twór, a siebie jako pośredników między światem ziemskim i niebiańskim. Jednym z głównych pojęć doktryny katolickiej
JEST MIŁOŚĆ.
Ma ona jednoczyć wszystkich ludzi, godzić wokół religijnych wartości, być strażnikiem ładu publicznego. Miłość ma gwarantować stabilność, nie pozwalając na istnienie jakichkolwiek ruchów sprzeciwiających się panującemu status quo. Niezależnie od poziomu represji istniejących w danym społeczeństwie krzywdzący i pokrzywdzeni mają bratać się ze sobą. Przy czym jest mało istotne, aby owa represja ustała - liczą się dobra wola i poczucie jedności w Bogu.
Dlatego Kościół nie sprzeciwia się przemocy mężczyzn wobec kobiet albo rodziców względem dzieci. W końcu ludzka natura jest niedoskonała, a surowość bywa przejawem miłości. Przemoc ma być sprawdzianem, czy miłość ta jest wystarczająco trwała. Biorąc pod uwagę słabość człowieka Kościół chce, zgodnie z wymogami wiary, miłość tę zadekretować, zakazując rozwodów i przeciwstawiając się ingerencji państwa w pożycie domowe.
Z drugiej strony, miłość chrześcijańska ma być siłą, która przezwycięża wszelkie konflikty o podłożu ekonomicznym i której żar topi wszelkie sprzeczności między biednymi i bogatymi, pracodawcami i pracobiorcami. Można się modlić, aby ubodzy mniej cierpieli, ale zakazane są wszelkie formy buntów społecznych, gdyż te mają swoje źródło w nienawiści. Kościół odrzuca też państwowe formy walki z nędzą, ponieważ rodzą one pychę.
Bieda jest potrzebna, aby móc w jej obliczu pomedytować nad marnością człowieka i zwrócić się do Boga o pomoc. Istnienie nędzy daje też pole dla płynącej z miłosierdzia dobroczynności i stąd też kler, zamiast pomocy państwa, proponuje wydać biednych na łaskę akcji charytatywnych.
Główną funkcję miłości katolickiej stanowi zatem konserwowanie lub przywracanie tradycyjnych wzorców społecznych opartych na hierarchicznej władzy. Wszelkie
FORMY REPRESJI
są tłumaczone jako skutki ułomności ludzkiej natury i wyzwanie dla pokrzywdzonych, aby nie zwątpili w bożą łaskę. Miłość chrześcijańska to władza sprawowana inaczej niż poprzez bezpośrednią przemoc. Nie wymaga ona karabinów, czołgów czy bomb. Jest przeciwstawna wszelkim konfliktom, a nawet odbiera całym społeczeństwom wolę walki. Utwierdza ona istniejące relacje dominacji, czyniąc ludzi biernymi i posłusznymi.
Religia rości sobie prawo do pełnej kontroli nad wiernymi. Wypreparowała ona z wiernych coś, co nazwała "duszą", a co ma być posłuszne nakazom religijnym, co ma podejmować namysł nad Bogiem i mieć religijne rozterki. Religia wymyśliła duszę po to, aby sprawować nad nią nadzór. Dusza to uwewnętrzniona władza, dzięki istnieniu której Kościół nie musi posługiwać się narzędziami bezpośredniego przymusu, aby kontrolować ludzkie życie.
Dlatego istotny element religii katolickiej stanowi spowiedź. Przedstawiciel Boga sądzi w jej trakcie zbłąkaną duszę, która czuje się winna i czeka na karę. Kościół otrzymuje tu władzę przesłuchiwania, lustrowania i osądzania wszystkich wiernych. Cały proces jest niejawny, spowiadający się nie ma prawa do obrońcy czy apelacji, a wyrok zależy wyłącznie od arbitralnej decyzji sędziego. Kapłan może sądzić, gdyż reprezentuje świat boski. Odwołując się do Boga i będąc jego reprezentantem na Ziemi ksiądz pełni rolę absolutnego monarchy, który sprawuje nieograniczoną kontrolę nad poddanymi.
W tym sensie spowiedź stanowi wzorcowe wcielenie wszelkich partykularnych, autorytarnych i niedemokratycznych rządów. Jako że ma ona swoje uzasadnienie i źródła w religii, jej wyroki sytuują się ponad prawem ziemskim. Ksiądz nie odwołuje się do jakichkolwiek ustalonych demokratycznie reguł, czy nawet konwencji, lecz wyższej, boskiej sankcji, wykluczającej wszelki sprzeciw. Ksiądz może oczyścić z zarzutów najgorszego mordercę albo gwałciciela i potępić zupełnie niewinnego człowieka.
Również zbrodnie samego Kościoła mogą być usprawiedliwione, bo księża mają prawo do oczyszczania siebie nawzajem. Ukrywanie przed państwem pedofilii wśród księży nie jest wypaczeniem rzekomo czystych intencji Kościoła, lecz naturalnym przedłużeniem doktryny, zgodnie z którą ksiądz pośredniczy między światem ziemskim i niebiańskim nie podlegając świeckiej władzy.
Innym ważnym elementem doktryny katolickiej jest programowy antyfeminizm, ściśle powiązany z autorytarnym modelem rodziny. Obraźliwe wypowiedzi polskiego Kościoła względem feministek i obrona skrajnie patriarchalnego modelu społeczeństwa są jedynie odzwierciedleniem katolickiej wizji życia społecznego. Biblia, jak i większość tekstów klasyków Kościoła przedstawiają
PATRIARCHAT
jako naturalny element życia publicznego. Kobieta jest przedstawiana jako grzeszna, bierna, mało refleksyjna i predysponowana wyłącznie do życia domowego. Jej główne obowiązki to miłość do męża i wychowywanie dzieci.
Mężczyznę natomiast przedstawia się jako aktywną część ludzkości, przeznaczoną do sprawowania władzy i dysponowania wiedzą. Hierarchia w katolickim modelu rodziny jest bardzo jasna i przyjmuje postać jawnie autorytarną. Mężczyzna sprawuje nieograniczoną władzę nad kobietą i nad dzieckiem. Przemoc w rodzinie nie wydaje się niczym szczególnie godnym potępienia, lecz naturalnym świadectwem władzy mężczyzny. Dzieci i kobiety muszą być surowo traktowane, ponieważ nie są zdolne do jakiejkolwiek samodzielności myślenia i działania. Dobra rodzina, zgodnie z naukami Kościoła, opiera się na władzy męża, pokorze żony i tresurze dziecka.
Często się sugeruje, że Kościół nie powinien angażować się politycznie i zająć się "realizacją swojej misji". Rzecz w tym, że religijna misja sama posiada jak najbardziej polityczne znaczenie. Bóg katolicki to nie bezpartyjny ekspert od spraw moralności, tylko ideolog konserwatywnej prawicy. Kościół nie jest apolityczny, bo religia jest polityczna. Opowiada się ona zawsze po czyjejś stronie i walczy o władzę.
Broniąc autorytarnego modelu wychowania, patriarchalnej rodziny i roszcząc sobie prawo do totalnej kontroli Kościół tylko realizuje swój program wyborczy, którym jest religia. To nie Kościół jest wypaczeniem religii, a już raczej religia stanowi
WYPACZENIE KOŚCIOŁA.
Do wspólnoty wiernych należy wielu przyzwoitych ludzi, którzy próbują sobie wmówić, że represyjną religię da się pogodzić z wolnościowymi celami. Aby zostały porzucone represyjne stosunki panowania, społeczeństwo musiałoby zobaczyć, że religia nie jest transcendentnym sacrum, lecz ideologią, która uzasadnia krzywdę kobiet, represje homoseksualistów, ateistów czy komunistów. Ludzie powinni zauważyć, że samowola kleru nie stanowi nadużycia, tylko prawidłowość wpisaną w samą strukturę doktryny katolickiej; spostrzec, że Kościół to siła polityczna, która walczy o panowanie za pomocą religii.
Sprzeciw wobec religii i Kościoła to protest wobec świata, w którym one panują. Chorobą przenikającą Kościół katolicki nie jest grzeszność poszczególnych księży. Dążą oni do realizacji swoich interesów jak wszystkie inne grupy nacisku. To religia czyni Kościół represyjną i antydemokratyczną instytucją. Dlatego dopiero po jej osłabieniu stanie się możliwe ustanowienie w pełni samorządnego, wolnego społeczeństwa.
Piotr Szumlewicz
Artykuł pochodzi z Aneksu, społeczno-kulturalnego dodatku dziennika Trybuna